Jej działalność edukacyjna to nie tylko popularyzacja wiedzy na temat klimatu czy polemika z wszelkiej maści sceptykami, którzy nie wierzą w globalne ocieplenie, ale też szerzenie pozytywnych informacji o tym, co już udało się zrobić, oraz trendów związanych z ekologią. Czy w związku z tym dziennikarka i aktywistka, trzydziestoparolatka Paulina Górska jest optymistką?
Wywiad pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 6/2025.
Angelika Kucińska: Czy świat da się jeszcze naprawić?
Paulina Górska: Codziennie rano wstaję z przekonaniem, że się da. Nawet jeśli kolejny raport IPCC, Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu działającego w ramach ONZ, mówi, że jest bardzo źle.
Mam dwie małe córeczki, więc staram się myśleć o przyszłości optymistycznie mimo całej wiedzy dotyczącej klimatu, którą noszę na barkach.
Jesteś waleczna z natury?
Od kiedy pamiętam, podchodziłam w sposób konstruktywny do trudności i wyzwań, które pojawiały się na mojej drodze. Sytuacja się psuje, przez chwilę jestem załamana, ale zaraz potem podnoszę się i mówię, że przecież coś z tym trzeba zrobić. Sprawdzam możliwości. Jakie są dostępne scenariusze? Jakie drogi? Jak można rozwiązać problem? To jest moje podejście, to jestem ja. Moja umiejętność rozwiązywania problemów była postrzegana jako duży atut, kiedy jeszcze pracowałam w korporacjach. Dziś, gdy opowiadam o klimacie, zależy mi na tworzeniu pozytywnej narracji. Mówię, co dobrego dzieje się w Polsce i na świecie. Pokazuję skuteczne rozwiązania. Przytaczam dobre przykłady. W mediach świetnie klikają się informacje, które wywołują w ludziach lęk albo gniew, silne emocje. Niesie się dezinformacja. Z analizy różnych badań i rozmów z terapeutami czy psychologami wiem, że pozytywna opowieść może zmieniać świat na lepszy. Bo daje ludziom nadzieję. Pokazuje im, że problemy da się rozwiązywać.
Kiedy media zaczynały poświęcać więcej uwagi sprawom zmieniającego się klimatu, większość treści była konstruowana tak, żeby nas przestraszyć i w ten sposób zmobilizować do działania. Tymczasem niedługo później okazało się, że ten rodzaj retoryki przynosi odwrotne efekty. Ludzie tak się boją, że nic nie robią, bo nie wierzą, że cokolwiek ma sens.
Strach ich zamraża. Nie działa też wpędzanie w poczucie winy, mówienie ludziom, że coś źle robią. Człowiek od razu przyjmuje postawę obronną, a nie o to nam chodzi. Mnie zależy na tym, aby ludzie odnaleźli w sobie sprawczość.
Żeby zrozumieli, że każde, nawet najmniejsze działanie w ramach lokalnej wspólnoty – na osiedlu, w szkole, do której chodzą ich dzieci – ma znaczenie. Na tym polega przecież budowanie społeczeństwa obywatelskiego, a u nas ta koncepcja nie jest jeszcze tak silna jak chociażby w Szwecji. I już abstrahując od zmiany klimatu, bardzo potrzebujemy społeczeństwa obywatelskiego, bo wtedy każdy z nas czuje, że liczy się jako jednostka. Że jego zdanie jest ważne. Może wziąć udział w konsultacjach społecznych i powiedzieć głośno, że nie chce, aby główny rynek w jego małym miasteczku został zabetonowany w imię źle rozumianej rewitalizacji, bo to bardziej dewitalizacja. I nie będzie potem żałować, że kiedy mógł zabrać głos, to tego nie zrobił lub nie zrobiła.
A kiedy ty poczułaś, że twoje zdanie jest ważne?
Kiedy zaczęłam budować swój profil w mediach społecznościowych. Działałam kompletnie bez planu, po prostu dzieliłam się tym, co dla mnie ważne. Okazało się, że ludzie chcą czytać to, co piszę, i że te teksty budzą w nich potrzebę zmiany. Byłam też jedną z osób, które tworzyły Centrum Aktywizmu Klimatycznego przy Kruczej w Warszawie.
Już nie uczestniczę w bieżących pracach Centrum, ale gdy powstawało, też czułam ogromną aktywistyczną sprawczość. I kiedy poszłam na pierwsze protesty w ramach Fridays For Future. Greta Thunberg wywołała wtedy na ulice setki tysięcy młodych ludzi na całym świecie. Byłam w ciąży, w ósmym albo nawet dziewiątym miesiącu. I szłam z tym wielkim brzuchem, z transparentem. Protestowali wtedy ludzie w różnym wieku, choć najwięcej było tych najmłodszych, a ja, idąc razem z nimi, czułam, że mam wpływ, bo opowiadam się za czymś, co jest dla mnie ważne. Zresztą tych momentów było więcej...
Paulina Górska (Fot. Aga Bilska)
Potrzebujesz tego? Mogłabyś sobie poleżeć i niech inni rozwiążą problemy.
Czasem mnie ktoś pyta, czy nie myślę o pójściu do polityki, ale mnie to w ogóle nie kręci. Moje korzenie to dziennikarstwo. Lubię pisać, zbierać dane, informacje, analizować je, wyciągać wnioski, odkrywać. A potem dzielić się z ludźmi tym, czego się dowiedziałam. Może to, czym się podzielę, zmieni ich spojrzenie, rozszerzy perspektywę. Tak realizuje się mój wpływ. I stąd czerpię największą przyjemność.
Czuję ogromną satysfakcję, gdy stworzę materiał, który ludzie komentują czy udostępniają. Fantastycznie jest odnaleźć przekonanie o własnej sprawczości, robiąc coś, co prostu kocha się robić. Dziś, mając tę całą wiedzę o zmianie klimatu, nie mogłabym nie robić niczego i zostawić działanie innym. Choć jeszcze siedem lat temu pracowałam w korporacji i zajmowały mnie zupełnie inne sprawy. Miałam w dupie, czy jest jakiś kryzys klimatyczny. Było dla mnie bez znaczenia, czy jem mięso, czy go nie jem. Interesowało mnie, ile zarobię i czy awansuję. Pracowałam bardzo dużo, też w weekendy. Nie dlatego, że ktoś mnie zmuszał. Nakręcało mnie to, chciałam tak pracować. Byłam na ciągłej adrenalinie. Aż urodziłam pierwszą córkę, Apolonię…
Musiałaś zorganizować codzienność na nowo, uwzględnić w niej małego człowieka, więc zmieniły się priorytety?
Ciąża była trudna. Musiałam się zatrzymać. W tym samym czasie przypadkiem trafiłam na wywiad w „Wysokich Obcasach” z trenerem mindfulness. Zainteresowało mnie to, zapisałam się na kurs. Przeszłam ośmiotygodniowe warsztaty medytacji i uważności. To doświadczenie mocno odmieniło moje patrzenie na pracę. A potem na kolejne kwestie. Na to, jak chcę wychowywać dziecko. Czym chcę je karmić. Apolonia miała sześć miesięcy, gdy przeczytałam książkę „Świat na rozdrożu” Marcina Popkiewicza. Nie mogłam uwierzyć, że te wszystkie złe rzeczy dzieją się na świecie, a ja sobie tak po prostu żyję obok. I co, moje dziecko będzie musiało w tym wszystkim być za kilkadziesiąt lat? To doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem. Już nie ma odwrotu.
I dziś jesteś jedną z osób, które dowodzą, że wiedza to zasób, który pozwala nam mierzyć się z najbardziej wymagającymi wyzwaniami współczesności.
Kiedyś usłyszałam, że w mediach społecznościowych znajdujesz informacje, a nie wiedzę. Wiedza zależy od tego, co zrobisz z informacjami, które znajdziesz. Bardzo mi się to spodobało. I jestem osobą, która dostarcza informacje – sprawdzone i oparte na badaniach naukowych, co jest bardzo ważne, biorąc pod uwagę specyfikę algorytmów i poziom dezinformacji. Wiedza jest kapitałem, ale szerzenie rzetelnych informacji nie jest dziś łatwym zadaniem.
Paulina Górska (Fot. Aga Bilska)
W mediach społecznościowych skupiasz się przede wszystkim na informacjach z obszaru ekologii, a w podcaście „Lepszy klimat” podejmujesz różne wątki. Nagrałaś odcinki o pornografii, o rozwodach, o psychowashingu.
Jeśli czuję, że coś jest ważne, to robię o tym odcinek. Czy wiesz, że dziś siedmiolatek może w ciągu godziny zobaczyć więcej nagich ciał, niż jego pradziadek widział w całym swoim życiu? Albo zastanawiałaś się, jak działają współcześni szarlatani i jak się w Polsce sprzedaje nieprzebadane suplementy? O tym też nagrałam odcinek. Te wszystkie wątki, które podejmuję w podcaście, składają się na świadome, zrównoważone życie. Mam wielką niezgodę na to, że jesteśmy oszukiwani i część społeczeństwa wpada w informacyjne czarne dziury. Może dokładam swoją cegiełkę do zmiany, nagrywając wartościową rozmowę. Z wykształcenia jestem socjolożką. Interesuje mnie wszystko, co kieruje społeczeństwem. Mechanizmy, problemy, tendencje.
To zapytam à propos mechanizmów i problemów. Dlaczego następstwa kryzysu klimatycznego zdecydowanie częściej dotykają kobiety?
Opublikowałam nawet post, który nosił tytuł: „Zmiana klimatu jest kobietą”. Z danych różnych organizacji pozarządowych wynika, że w krajach rozwijających się następstwa kryzysu klimatycznego dotyczą kobiet. Zwłaszcza tam, gdzie obowiązuje tradycyjny podział ról. Gdy dochodzi do ekstremalnego zjawiska pogodowego, kobiety uciekają z dziećmi. Szukają miejsca schronienia. Na pewno w mniejszym stopniu dotyczy to krajów rozwiniętych, gdzie coraz częściej rodzice w równym stopniu odpowiadają za bezpieczeństwo swojego potomstwa. W ogóle warto podkreślić, że zmiana klimatu najbardziej dotyka osoby żyjące w krajach rozwijających się – czyli w krajach, które najmniej przyłożyły się do kryzysu. I jest najbrutalniejsza wobec grup wrażliwych: dzieci, kobiet, osób starszych. Ale nawet w krajach rozwiniętych to wciąż kobiety mają większy wpływ na walkę ze zmianami klimatu, bo na przykład decydują o tym, co je cała rodzina. To one wybierają, co wrzucą do koszyka w sklepie, a to, co wrzucamy do koszyka, ma duże znaczenie. Pamiętajmy, że w Polsce rozmowa o ekologii zaczęła się od rozmowy o filozofii zero waste czy less waste, która też bardziej interesowała kobiety, więc to kobiety napędzały zmianę nawyków. Dziś oczywiście wiemy, że sytuacja jest bardziej złożona, nie rozwiążemy wszystkich problemów, przechodząc na życie zero waste, które jest zresztą niewykonalne w praktyce.
Dlaczego?
Pamiętasz na pewno historię amerykańskiej rodziny, która była w stanie wyprodukować w ciągu roku zaledwie jeden worek śmieci. To naprawdę pojedynczy przypadek, bo kto w Polsce byłby w stanie tak funkcjonować? Zwłaszcza gdy jesteś rodzicem. Zawozisz dzieci do szkoły, jedziesz do pracy, potem robisz zakupy w pośpiechu. Nie myślisz o tym, żeby pójść do sklepu ze swoimi słoikami. Zresztą sklepy nawet nie dają ci takiej możliwości. Żyjemy w wypalonym, zmęczonym, przepracowanym społeczeństwie. Na co dzień borykamy się z mnóstwem różnych problemów. Nie oczekujmy, że każdy będzie pamiętał, aby pójść na zakupy z własną torbą, choć oczywiście zachęcam, żeby to robić. Z mojej perspektywy lepsze będzie pójście na spotkanie wspólnoty mieszkaniowej, na którym powiesz, że nie chcesz, żeby często koszono trawnik pod blokiem. Ważniejsze jest pójście na wybory i głosowanie świadomie na osoby, którym zależy na środowisku.
Paulina Górska (Fot. Aga Bilska)
Jaka informacja cię ostatnio ucieszyła?
Na przykład taka, że Potęgowo na Pomorzu, kiedyś biedna popegeerowska gmina, dziś jest wiatrakową potęgą. Są praktycznie niezależni energetycznie. Mają 56 turbin. Coś niesamowitego. Poznałam kilka lat temu burmistrza Potęgowa, który z wielką pozytywną energią opowiadał mi o zmianach wprowadzanych w miasteczku i o mieszkańcach, którzy uczestniczą w procesie podejmowania decyzji dotyczących rozwoju gminy. Piękny dowód sprawczości. I z jednej strony masz burmistrza Potęgowa, a z drugiej kandydata na prezydenta Polski, który mówi, że wiatraki obniżają komfort życia.
Nawet nie wiesz, jaką czuję złość, gdy słyszę coś tak populistycznego i widzę, że ludzie wciąż się nabierają. Karol Nawrocki mówi, że wiatraki obniżają komfort życia, a inny kandydat, Sławomir Mentzen, opowiada że „w ciemno bierze wzrost temperatury o dwa stopnie”, bo woli to niż ograniczenia i zmiany stylu życia.
Pisałam niedawno o darmowych szkoleniach dla górników, którzy mogą przebranżowić się i pracować na turbinach wiatrowych. Zgłasza się kilkanaście razy więcej chętnych, niż jest dostępnych miejsc. To pokazuje, że wbrew powszechnym przekonaniom wielu górników rozumie potrzebę zmiany. Wiemy, że do 2030 roku pojawi się 300 tysięcy miejsc pracy w sektorze energii odnawialnej. Mówię tylko o Polsce. To też bardzo pozytywna informacja.
Co jeszcze? A, mieszkańcy Paryża po raz kolejny zagłosowali w referendum za wyłączeniem większej liczby ulic z ruchu samochodowego. Czyli widać, że wszystkie zmiany, które wprowadzono tam w ostatnich latach, zostały docenione przez paryżan i paryżanki. Ludziom żyje się lepiej i chcą więcej.
A polskie miasta? Co poza Potęgowem?
Mamy na przykład Pleszew, pierwsze w Polsce miasto piętnastominutowe. Miejscowość jest zorganizowana tak, że mieszkańcy mają maksymalnie kwadrans do każdej ważnej, potrzebnej infrastruktury – szkoły, przychodni, biura, przedszkola – i mogą tę odległość pokonać, korzystając ze środków transportu zbiorowego.
Jest Rybnik, gdzie wypracowano spektakularny sukces, jeśli chodzi o poprawę jakości powietrza. W 2010 roku w Rybniku notowano 134 dni smogowe, w 2023 – już tylko 16. To dzięki działaniom lokalnego oddziału Polskiego Alarmu Smogowego i samorządu.
Jest Jaworzno. Kilka lat temu władze Jaworzna wzięły sobie za cel, że wyeliminują wypadki z udziałem pieszych. Udało się.
Czyli radzimy sobie na poziomie samorządowym?
Tak, ale na przykład o kompaktowych, piętnastominutowych miastach już są szerzone teorie spiskowe. Że to nowe getta, więzienia dla ich mieszkańców. Wracamy zatem do punktu wyjścia. Tylko wiedza nas uratuje, rzetelna i sprawdzona.
Dlatego przyszłością jest nauka krytycznego myślenia i weryfikacji informacji. W niektórych krajach takie zajęcia prowadzi się już w przedszkolu. Fajnie, gdyby polski system edukacji też wziął na siebie odpowiedzialność za wyposażenie dzieci w takie kompetencje. Amerykański biolog Edward Osborne Wilson twierdził, że emocjonalnie jesteśmy w epoce kamienia łupanego, instytucje mamy jak ze średniowiecza, ale mamy za to technologię o boskich możliwościach. Nie nadążamy za nią, dlatego nie potrafimy odróżnić, co jest prawdą, co fałszem. A to kluczowe dziś, gdy Internet i media społecznościowe są naszym podstawowym źródłem informacji o świecie.