Reem Raouda, psycholożka i badaczka relacji rodzinnych, twierdzi, że istnieje jedna umiejętność, bez której żadne dziecko nie będzie w pełni gotowe na dorosłe życie. Nie chodzi o doskonałe wyniki w nauce czy wyuczone na pamięć fakty. Chodzi o coś, co zaczyna się od prostego pytania: „Czy moje uczucia mają znaczenie?”
Rodzice z całych sil starają się wspierać rozwój dzieci. Uczą je pierwszych słów, przestrzegać zasad, radzić sobie w szkole. Ale – jak przekonuje psycholożka i ekspertka w dziedzinie świadomego rodzicielstwa Reem Raouda – prawdziwy fundament sukcesu w dorosłym życiu nie leży w wiedzy ani w osiągnięciach, lecz w umiejętności, która często umyka naszej uwadze: w zdolności do kontaktu z samym sobą.
Ta wewnętrzna umiejętność, nazywana przez ekspertkę „self-connection”, czyli połączeniem z własnymi emocjami, potrzebami i intuicją, jest – jak mówi – „nienegocjowalna”. Po latach badań nad relacjami rodzic-dziecko oraz na podstawie własnego doświadczenia jako mama, psycholożka nie ma wątpliwości: jeśli masz nauczyć swoje dziecko tylko jednej rzeczy, niech będzie to właśnie to.
„Gdy dzieci czują się bezpieczne we własnej skórze, niosą to poczucie wartości przez całe życie – w relacjach, w trudnościach, w decyzjach. Gdy tego brakuje, ich poczucie własnej wartości potrafi rozpaść się od środka” – pisze Raouda w artykule opublikowanym na łamach CNBC.
Paradoksalnie, utrata tego połączenia z samym sobą często nie wynika z braku miłości czy zaniedbania, ale z drobnych, zupełnie niewinnych komunikatów, które wysyłamy dziecku w dobrej wierze. Gdy maluch płacze po zabraniu zabawki, a my mówimy: „Nic się nie stało, nie płacz”, dziecko słyszy: „Moje uczucia nie mają znaczenia”. Kiedy mówi, że się boi, a my odpowiadamy: „Nie ma się czego bać”, to, co zostaje w jego wnętrzu, to przekonanie: „Nie powinienem czuć tego, co czuję. Moje emocje są niewłaściwe”.
Z biegiem czasu takie drobne sygnały mogą podkopywać zaufanie dziecka do własnych przeżyć. W rezultacie dziecko staje się bardziej lękliwe, wycofane, reaguje impulsywnie lub zamyka się w sobie. Co gorsza, te wzorce często przechodzą z nami w dorosłość, wpływając na związki, pracę, zdrowie psychiczne.
Tymczasem umiejętność kontaktu z sobą niesie za sobą ogromną siłę. Dzieci, które są wrażliwe na swoje uczucia, potrafią lepiej znosić stres, porażki i rozczarowania, nie tracąc poczucia własnej wartości. Potrafią też postawić granicę wtedy, gdy coś je niepokoi. Nie ulegają tak łatwo presji rówieśniczej czy manipulacji. Ich pewność siebie nie opiera się na ocenach czy pochwałach, ale na głębokiej wiedzy, kim są i że są wystarczające, nawet w trudnych chwilach.
„Pewność siebie nie bierze się z pochwał czy osiągnięć. Rodzi się z tego, że dobrze znasz siebie i czujesz się bezpiecznie, będąc sobą, nawet gdy napotykasz trudności” – podkreśla Raouda.
Jak więc rodzice mogą wspierać w dzieciach tę bezcenną umiejętność? Dobra wiadomość jest taka, że nie trzeba zmieniać całego stylu wychowania. Czasem wystarczą drobne zmiany w codziennych reakcjach, słowach i podejściu.
Zamiast mówić: „Jesteś przecież duży, nie płacz”, można po prostu przyjąć emocje dziecka z otwartością i zrozumieniem, na przykład: „To było trudne, prawda? Jestem tutaj”. Taka walidacja nie oznacza zgody na wszystko, lecz daje dziecku komunikat: „Twoje uczucia mają znaczenie. Możesz je bezpiecznie wyrażać”.
Dobrze, jeśli dziecko czuje, że może być sobą, nawet wtedy, gdy zadaje trudne pytania albo przeżywa emocje, z którymi i nam, dorosłym, nie zawsze jest łatwo. Dziecko, które czuje się akceptowane nawet wtedy, gdy się złości, smuci czy boi, zyskuje głębokie przekonanie: „Cały jestem mile widziany”. To buduje zdrowe poczucie własnej wartości, które zostaje na całe życie.
Warto też dawać dziecku poczucie sprawczości, nawet w drobnych decyzjach. Pozwolenie, by samo wybrało ubranie, zaprosiło kolegę czy poradziło sobie z konfliktem z rodzeństwem, pokazuje mu: „Ufam ci. Możesz sobie poradzić”. Tego rodzaju zaufanie wzmacnia jego wewnętrzny głos, ten, który z czasem stanie się jego kompasem w życiu dorosłym.
Nie do przecenienia jest także własny przykład. Kiedy jako rodzice pokazujesz, że również przeżywasz emocje i potrafisz o nich mówić, np. „Czuję się dziś przytłoczona. Potrzebuję chwili ciszy” – uczysz dzieci, że uczucia nie są czymś groźnym, lecz naturalną częścią życia. W ten sposób przestają się ich bać i uczą się je rozpoznawać, a nie tłumić.
Warto też zwrócić uwagę na język. Zamiast pytać dziecko: „Dlaczego to zrobiłeś?”, lepiej zapytać: „Co czułeś, kiedy to się stało?”. Ciekawość i akceptacja pomagają dziecku w samopoznaniu. Nasze słowa z czasem stają się jego wewnętrznym głosem. Warto więc, by był to głos życzliwy.
Kiedy dziecko zachowuje się „źle” – krzyczy, odmawia, złości się – dobrze jest spojrzeć głębiej. Zamiast koncentrować się na powierzchownym zachowaniu, zapytajmy siebie: „Czy czuje się bezsilne? Niesłyszane? Samotne?”. Za każdym trudnym zachowaniem kryje się niezaspokojona potrzeba. Jeśli ją zauważysz, pomożesz dziecku poczuć się nie „złe”, ale zrozumiane.
I wreszcie: nie warto koncentrować się wyłącznie na osiągnięciach. Jasne, sukcesy są ważne. Ale warto też zauważać i nazywać to, co często pomijane – ciekawość, empatię, lojalność wobec przyjaciół. Gdy dziecko słyszy: „Podoba mi się, jak bardzo jesteś uważna na innych”, budujemy w nim obraz siebie, który nie opiera się na ocenach, ale na byciu sobą.
– Te komunikaty wzmacniają przekonanie, że dziecko jest kochane nie za to, co robi, ale za to, kim jest – podsumowuje Raouda.
Źródło: R. Raouda, „I’ve studied over 200 kids—if you teach your child ‘just one skill’ in life, make it this: ‘It’s non-negotiable’ for me”, cnbc.com [dostęp: 25.07.2025]