Nasze dusze wciąż wracają do kosmicznej szkoły życia. Jednym z najtrudniejszych przedmiotów w niej są związki karmiczne. Jak rozpoznać, że nie zdajesz? Po pierwsze – zawsze siadasz w ławce z tym samym typem ucznia. Po drugie – czytasz w kółko jeden rozdział, choć znasz każdą linijkę na pamięć.
Pisząc o związkach karmicznych, nie mogłabym nie zacząć od wyjaśnienia pojęcia karmy – zwłaszcza że w kulturze zachodniej uległo ono wypaczeniu. Wbrew popularnej opinii karma według tradycji wschodnich – przede wszystkim hinduizmu i buddyzmu – nie polega na prostej zależności: za dobre uczynki jesteśmy nagradzani, a za złe karani. Pomogłam komuś, więc los odwdzięcza mi się podwyżką; zignorowałam prośbę o pomoc – tracę pracę. Taka interpretacja to spłycenie złożonego konceptu, który jest nierozerwalnie związany z ideą reinkarnacji.
Moim zdaniem sprowadzanie karmy do winy i kary wynika z zakorzenienia kultury europejskiej w chrześcijaństwie, którego ważnym elementem jest idea grzechu i boskiej sprawiedliwości. Wielu z nas od dziecka wpajano, że jeśli popełnimy czyn niezgodny z wolą Boga, spotka nas za to kara. Takie – przyznajmy – dość dziecinne przekonanie łatwo podważyć, analizując choćby otaczające nas z każdej strony historie cierpienia ludzi dobrych i szlachetnych. Nie ma też ono wiele wspólnego z „prawdziwą” karmą.
A czym jest karma? W największym skrócie to założenie, że nasze działania zawsze mają konsekwencje, które ponosimy także w kolejnych wcieleniach. To zatem rozciągnięta na wiele żyć sieć przyczyn i skutków.
Spróbuję teraz obalić popularny mit. Związki karmiczne nie są zawsze toksyczne, nieszczęśliwe i nie należy z nich jak najszybciej uciekać. Ja sama usłyszałam od ajurwedyjskiego specjalisty, że łączy mnie silny związek karmiczny z ojcem. Jego radą dla mnie nie było oczywiście porzucenie relacji, ale wręcz przeciwnie – spojrzenie na drugą stronę z większą empatią i stopniowe wyjaśnianie nieporozumień. Moja historia pokazuje, że ten rodzaj więzi to nie przekleństwo, ale zaproszenie do transformacji. Lekcja, którą musimy odrobić jeszcze raz.
Związki karmiczne to jednocześnie duchowe narzędzie i ciąg dalszy wydarzeń z poprzedniego wcielenia. Dwie dusze spotykają się ponownie, aby rozwiązać to, co wcześniej zostało nierozwiązane.
Ten aspekt odróżnia związki karmiczne od związków bliźniaczych płomieni. Te drugie nie mają pozostać w naszym życiu na zawsze, bo ich podstawową cechą jest burzliwość, która prowadzi do wycieńczenia emocjonalnego. Ich celem jest zamknięcie duchowych drzwi i zmiana kierunku. Tymczasem znajomość z osobami, które znamy z poprzednich wcieleń, może stać się zdrowa i oczyszczająca. Ten rodzaj relacji często łączy nas właśnie z członkami rodziny, przyjaciółmi, a nawet – według mojego subiektywnego spojrzenia – ze zwierzętami.
Po opisaniu podstaw pojawia się pytanie – dlaczego w ogóle doświadczamy związków karmicznych? Z punktu widzenia filozofii Wschodu – bo chcemy. A właściwie chce tego nasza dusza. Są one niezbędne, aby mogła wznieść się na wyższy poziom życia, a ostatecznie połączyć się z najwyższą energią – źródłem wszystkiego, co istnieje.
Choć poprzedni akapit może brzmieć górnolotnie, w rzeczywistości opisuje uniwersalny proces rozwoju osobistego, który dotyczy każdego z nas. Nawet jeśli nie wierzysz w reinkarnację, możesz spojrzeć na te idee z perspektywy jednego życia – i potraktować je jako inspirację do tego, by uczynić je jak najbardziej świadomym i szczęśliwym.
Relacja z osobą, którą znamy z poprzedniego życia, ujawnia zranione i nierozwinięte części naszego „ja”. Jest to trudne, ale jednocześnie bezcenne doświadczenie. Na światło dzienne mogą wychodzić dotychczas tłumione emocje i problemy np. złość, lęk, zazdrość czy niskie poczucie własnej wartości.
Jesteśmy sprowokowani do zmierzenia się z naszymi najsłabszymi punktami, które powstrzymują nas przed rozwojem. Z tego powodu w związkach karmicznych często pojawiają się skrajne emocje – od motyli w brzuchu, salw śmiechu, po łzy, obsesję, a nawet nienawiść.
Pisząc to, mam przed oczami Carrie i Biga z „Seksu w wielkim mieście”. Oni nigdy nie zaliczyli lekcji. Twórcy serialu zdecydowali się na zupełnie nierealistyczne i banalne, ale za to lekkostrawne rozwiązanie. Do dziś nad tym ubolewam.
Wiele z nas zaczyna interesować się związkami karmicznymi po serii powtarzających się niepowodzeń w miłości. Zakochujemy się wciąż w tym samym typie partnera. Co miesiąc kończymy i wznawiamy tę samą nieudaną relację. Dla jednych wyzwalaczem jest mężczyzna niedostępny emocjonalnie, dla innych tyran, a jeszcze dla innych – kolekcjoner porażek. W każdym przypadku relacja kończy się złamanym sercem.
Gdy w końcu uświadamiamy sobie ten schemat, pojawia się niewygodne pytanie. Czy to my same przyciągamy do siebie nieodpowiednich partnerów? Być może odpowiedź kryje się w zapisanych gdzieś w duszy doświadczeniach.
Załóżmy, że twoja dusza i dusze wszystkich tych mężczyzn miały się spotkać. W jakim celu? Najłatwiej będzie to wyjaśnić na przykładzie.
Twój tata w dzieciństwie nie obdarzył cię uwagą i opieką, których potrzebowałaś. Nie zrobił tego ze złej woli, ale dlatego, że sam nie potrafił – co zresztą również można tłumaczyć historią jego duszy. W wyniku tego doświadczenia wykształciłaś w sobie lękowy styl przywiązania i niskie poczucie własnej wartości. Wchodząc w dorosłość, zaczęłaś wybierać partnerów, którzy unikają bliskości i cię nie doceniają. Na głębokim, często nieświadomym poziomie wierzysz, że jeśli uda ci się zdobyć serce jednego z nich i zbudować z nim związek, będzie to ostateczny dowód, że jesteś ważna, kochana, a ból wreszcie się skończy.
Twoja zraniona dusza „przyciąga” więc do siebie dusze poranionych mężczyzn – takich, których nauczono, że okazywanie emocji jest niemęskie, oznacza słabość i prowadzi do cierpienia. Choć na zewnątrz mogą być chłodni i zdystansowani, w głębi serca – jak każdy człowiek – pragną bliskości. Wybierają więc partnerki nadmiernie emocjonalne, z lękiem przed odrzuceniem, których silna potrzeba tworzenia więzi w pewien sposób „rekompensuje” ich własne braki.
To oczywiście tylko przykład, a liczba schematów, które wszyscy powielamy, wydaje się nieskończona.
Obie strony takich układów zatrzymały się w pewnym momencie rozwoju i nie mogą zbudować szczęśliwego związku, jeśli nie dostrzegą w sobie elementów, które wymagają uzdrowienia. Dlatego nieustannie odtwarzają ten sam schemat, aż w końcu przejrzą przez iluzję emocjonalnego chaosu i przerwą cykl.
Jeśli podejrzewasz, że łączy cię z kimś związek karmiczny, oto kilka dodatkowych sygnałów, na które warto zwrócić uwagę:
Intensywne emocje
W związku karmicznym możesz mieć wrażenie, że znasz daną osobę od wielu lat, mimo że poznaliście się miesiąc temu. Czasem zaobserwujesz nawet déjà vu, czyli czujesz, że przeżywane chwile już kiedyś miały miejsce. Relacja rozwija się niezwykle szybko i może nawet stać się uzależniająca. Doskonałym przykładem może być burzliwy romans czy ekspresowa przyjaźń.
Burzliwa dynamika
Związki karmiczne mają w sobie coś z emocjonalnego rollercoastera – granica między miłością a nienawiścią może się zacierać. Cudowne momenty przeplatają się z kłótniami czy cichymi dniami. Czyny i słowa drugiej osoby wywołują w tobie silną reakcję, czasem rozdrapują stare rany oraz budzą uczucia i wspomnienia, które wydawały się już dawno przepracowane. W związku karmicznym nie sposób zachować obojętności. Jednego dnia możesz być najlepszą wersją siebie, a drugiego – najgorszą.
Niezdrowa współzależność
Współuzależnienie może być jednym z sygnałów, że tkwisz w związku karmicznym. Jak je rozpoznać? Czujesz rozpaczliwe pragnienie aprobaty drugiej osoby i bez końca zabiegasz o jej uwagę. Usprawiedliwiasz jej raniące zachowania. Izolujesz się od innych ludzi, bo „oni nie rozumieją”. Rezygnujesz ze swoich granic, pasji i celów, bo uważasz, że ta relacja wymaga poświęcenia. Twoje poczucie własnej wartości i nastrój przestają zależeć od ciebie.
Chociaż numerologia cieszy się dziś dużą popularnością w Indiach, trzeba podkreślić, że nie ma ona bezpośrednich korzeni w tradycjach hinduistycznych czy buddyjskich. Jej źródeł należy szukać w przenikaniu się różnych systemów filozofii New Age, które chętnie czerpią z kultur Wschodu, ale nie stanowią ich autentycznego dziedzictwa.
Numerologia karmiczna to twór wywodzący się głównie z zachodniej ezoteryki. Dlatego obliczanie, czy związek jest „karmiczny”, należy traktować jako zabawę, a nie narzędzie odkrywania prawdy.
Jeśli masz ochotę się w to pobawić, poniżej znajdziesz prostą instrukcję, jak to zrobić.
Krok 1: Oblicz liczbę drogi życia dla każdego z was
W tym celu dodaj do siebie wszystkie cyfry składające się na datę urodzenia każdego z was. Jeśli wynikiem będzie liczba dwucyfrowa, dodaj cyfry, aby uzyskać jedną. Uwaga: w tym przypadku redukcji podlegają także liczby mistrzowskie 11, 22 i 33.
Przykład:
15.12.1984: 1 + 5 + 1 + 2 + 1 + 9 + 8 + 4 = 31 → 3 + 1 = 4
24.07.1994: 2 + 4 + 0 + 7 + 1 + 9 + 9 + 4 = 36 → 3 + 2 = 9
Krok 2: Dodaj do siebie wasze liczby
4 + 9 = 13 – to wasza liczba związku.
WERDYKT
Przykładowy związek jest karmiczny. Liczbom 13, 14, 16 i 19 przypisuje się obciążenie długiem karmicznym. Niżej znajdziesz opis każdego z nich.
Związek karmiczny 13 – praca i obowiązki
Taka relacja pokazuje, że partnerzy muszą nauczyć się dyscypliny, cierpliwości i codziennego zaangażowania. Lenistwo lub ucieczka od odpowiedzialności mogą go zniszczyć. To relacja, która buduje na fundamencie ciężkiej pracy.
Związek karmiczny 14 – umiar
To związek pełen pokus, emocji i zmienności. Partnerzy muszą nauczyć się panować nad nadmiarem – czy to uczuć, potrzeb, czy zachowań. W przeszłości mogło tu być nadużycie wolności lub uzależnienia. Teraz ważna jest równowaga, samokontrola i umiejętność rezygnowania ze skrajności.
Związek karmiczny 16 – walka z ego
To lekcja pokory. Ktoś był w przeszłości zbyt skupiony na sobie. Teraz trzeba nauczyć się wrażliwości i rezygnacji z egoistycznych zachowań.
Związek karmiczny 19 – współpraca
W tym związku trzeba balansować między niezależnością a zależnością. Wcześniej mogła dominować postawa „ja sobie poradzę sam(a)”. Teraz życie uczy, że bliskość wymaga wsparcia, otwartości i pracy zespołowej. Obie strony muszą nauczyć się prosić o pomoc.
Przerwanie cyklu karmicznego nie jest jednorazowym wyborem, ale procesem, który wymaga uczciwej pracy nad sobą. Jeśli nie zaopiekujemy się poranionymi częściami naszej duszy, to nie będziemy postrzegać jako atrakcyjnych „zdrowszych” dusz ani te „zdrowsze” dusze nie będą nami zainteresowane.
Zgodnie z prawem karmy spotykamy na swojej drodze dusze, które rezonują z naszym aktualnym poziomem świadomości i wewnętrznego uzdrowienia. To znaczy, że przyciągamy nie to, czego pragniemy – lecz to, kim w danym momencie jesteśmy na poziomie emocjonalnym i energetycznym.
Jeśli wciąż nosimy w sobie lęk, ból czy przekonania o własnej niewystarczalności, przyciągniemy tych, którzy odczuwają podobne braki – choć mogą wyrażać to w inny sposób.
Transformacja związków karmicznych zaczyna się w nas samych. Dopiero gdy weźmiemy odpowiedzialność za swoją historię, nauczymy się regulować emocje i zmienimy przekonania, nasze pole energetyczne zacznie przyciągać ludzi, którzy nie przyjdą nas „nauczyć przez ból”, ale wspierać w dalszym wzrastaniu z miejsca wzajemnego zrozumienia i szacunku.
Uwaga! Jeśli mimo wielu prób zmiany czujesz, że wciąż stoisz w miejscu, najlepszym rozwiązaniem może być psychoterapia.