W teorii to rodzice mają nam pomóc wyrosnąć na odpowiedzialnych, samoświadomych i zrównoważonych ludzi. Ale bywa tak, że wychował nas ktoś, kto sam nigdy nie osiągnął dojrzałości potrzebnej do bycia wzorem i bezpieczną przystanią dla swojego dziecka. Z takich rodzin wywodzą się dorośli straumatyzowani, osamotnieni, zakompleksieni, z głęboko zakorzenionym przekonaniem o byciu kimś gorszym. Taki rys psychologiczny często jest efektem słów, które codziennie słyszeliśmy od swoich niedojrzałych emocjonalnie rodziców.
Jakie to słowa? Często raniące tak głęboko, że blizny po nich nosimy całe życie. Bo dla dziecka najważniejsze jest, aby rodzic akceptował je takim, jakim jest, z uwagą wsłuchiwał się w jego przemyślenia i rozterki, był opoką w chwilach, gdy przerasta go rzeczywistość i potrzebuje ukojenia, a także zrozumienia dla swoich problemów. Niestety, rodzic niedojrzały emocjonalnie nie może zapewnić mu takich warunków do rozwoju. Dlaczego? Bo sam nie wie, jak radzić sobie z własnymi emocjami. Nie umie regulować ich u siebie, więc tym bardziej nie potrafi pomóc w tym dziecku.
Niedojrzały emocjonalnie rodzic będzie łatwo się irytował, krytykował, rzucał oskarżenia, robił wyrzuty lub – przygnieciony własnym bagażem negatywnych uczuć i doświadczeń – odcinał się od emocji dziecka, bagatelizując je i unieważniając.
Dla małego człowieka życie z kimś takim przypomina stąpanie po kruchym lodzie – każda interakcja wymaga czujności, bo jeden fałszywy ruch może sprawić, że spotkamy się z nieprzewidywalną reakcją: gniewem, oskarżeniami, wyrzutami albo też mroźną obojętnością. W efekcie rozwijają się u nas mechanizmy obronne, które na etapie wzrastania pozwalają radzić sobie z odrzuceniem, ale w dorosłym życiu są często źródłem zaburzeń i problemów emocjonalnych.
Jakie słowa ze strony rodziców mogły się do nich przyczynić?
Wyraźnym dowodem na to, że matka lub ojciec byli niedojrzali emocjonalnie, jest obrażanie dziecka i stosowanie wyzwisk. „Słabeusz” może być niestety jednym z tych lżejszych. Często są to określenia wprost wulgarne, podważające intelekt lub krytykujące wygląd. W ten sposób rodzic ukazuje własną nieumiejętność radzenia sobie z frustracją, a także brak cierpliwości i wyrozumiałości dla dziecka, które ma prawo popełniać błędy. Niestety, kilkulatek czy nastolatek nie potrafi bronić się przed słownym atakiem – nie umie też zdystansować się od inwektyw w swoją stronę, bo wypowiadają je (w teorii) najbliższe mu osoby na świecie. W efekcie dziecko internalizuje negatywny obraz siebie, co obniża jego samoocenę i może skutkować wycofaniem, unikaniem wyzwań lub agresją jako formą obrony.
Niedojrzały emocjonalnie rodzic nie umie stawić czoła własnym trudnym emocjom. Nierzadko powoduje to, że ucieka od rzeczywistości, sięgając po używki lub popadając w inne obsesje i uzależnienia. Łatwo więc przewidzieć, że gdy to dziecko przychodzi do niego z jakimś problemem, jego reakcją często jest unik. Zamiast być przy dziecku w momencie kryzysu i pomóc mu przepracować trudne emocje, woli umyć ręce. Dlatego z jego ust często padają zdania typu „Nie obchodzi mnie to”, „Nie zawracaj mi głowy”, „Nie będę o tym słuchać”. Dziecko stale spotykające się z odrzuceniem uczy się, że jego emocje są nieważne lub niewarte uwagi, co w dorosłości prowadzi do tłumienia uczuć, izolacji emocjonalnej i trudności w budowaniu otwartych relacji.
Kolejną cechą niedojrzałego rodzica jest opór przed braniem odpowiedzialności za własne trudne emocje. Gdy coś dzieje się nie po jego myśli i odczuwa on rozgoryczenie, złość czy frustrację, winą za całą sytuację chętnie obarcza najbliższych – a często jest to niczego nieświadome dziecko. Osobie niedojrzałej emocjonalnie łatwiej w ten sposób uporać się z negatywnymi uczuciami i jakoś je zracjonalizować. Sama nie potrafi poszukać przyczyny w sobie – byłby to zbyt duży cios w jej niedojrzałe ego. Cały balast emocjonalny przerzuca więc na dziecko. Staje się ono zakładnikiem humorów swojego rodzica, co skutkuje tym, że w dorosłym życiu czuje odpowiedzialność za emocjonalny stan innych osób. Rozwija się u niego poczucie winy, lęk przed popełnianiem błędów, może też mieć trudności z asertywnością i skłonność do bycia people pleaserem. Potem taka osoba staje się łatwym celem dla wszelkiej maści narcyzów i toksyków, którzy wykorzystują fakt, że nie umie stawiać granic.
Wmawianie dziecku, że histeryzuje, to także objaw niedojrzałości emocjonalnej oraz niechęci do brania odpowiedzialności za jego emocje. Dla dysfunkcyjnego rodzica płacz jest emocją niewygodną, problematyczną, a co najistotniejsze – wymagającą tego, by wyjść „poza siebie” i uwzględnić czyjąś perspektywę. Osoba niedojrzała emocjonalnie tego nie potrafi, bo brakuje jej empatii. Będzie więc przekonywać dziecko, że jego reakcje są przesadzone, że jest beksą, marudą, małym histerykiem itp. Rodzic daje w ten sposób do zrozumienia, że otwarte okazywanie uczuć to oznaka słabości i powód do wstydu. Nie tolerując ekspresji emocjonalnej malucha, sprawia, że ten uczy się tłumić emocje w sobie. W przyszłości może to skutkować szeregiem zaburzeń, w tym depresją, nerwicami, stanami lękowymi oraz problemami z budowaniem zdrowych relacji.
Czytaj także: Co powiedzieć bliskiej osobie zamiast banalnego „ogarnij się”? Te 6 zwrotów podnosi odporność psychiczną
To zdanie to kolejny przykład tego, jak manifestuje się mechanizm opisany powyżej – czyli uciekania rodziców przed trudnymi emocjami swojego dziecka. Poprzez porównywanie go z innymi opiekun unieważnia i bagatelizuje emocje pociechy. Tym samym wywołuje w nim poczucie winy, słabości i nieadekwatności.
Po czym jeszcze poznać niedojrzałego rodzica? Po tym, że wśród swoich metod wychowawczych stosuje szantaż emocjonalny. Jest to narzędzie wyjątkowo szkodliwe i okrutne. Dla prawidłowego rozwoju dziecka najważniejsze jest bowiem to, aby czuło się ważne, kochane i bezpieczne. Groźby i manipulacja emocjonalna powodują, że zaczyna odczuwać ono silny lęk przed porzuceniem. Często zakorzenia się w nim tak mocno, że towarzyszy mu przez całe dorosłe życie i rzutuje na jego relacje romantyczne. Może skutkować np. uzależnieniem emocjonalnym, podatnością na manipulacje, trudnościami ze stawianiem granic lub (jako reakcja obronna) unikaniem bliskości.
To kolejny przykład szantażu emocjonalnego, którego dopuszczają się rodzice niedojrzali emocjonalnie. Osoby o takim rysie psychologicznym lubią stawiać się w roli ofiary i nie interesuje ich to, że ich dziecko jest za małe, aby żyć z poczuciem odpowiedzialności za zdrowie i życie opiekuna. Najważniejsze jest dla nich chwilowe poczucie ulgi, bycie w centrum zainteresowania oraz wymuszenie na dziecku określonych działań. Osoba wychowująca się w takiej rodzinie po latach może odczuwać ciągłą presję, by zaspokajać potrzeby innych, może bać się podejmowania samodzielnych decyzji i mieć zaburzone poczucie bezpieczeństwa.
Niedojrzały rodzic często celowo obniża samoocenę swojego dziecka. Poprzez takie działanie najczęściej projektuje na nie własne kompleksy i frustracje. Ponieważ nie umie się z nimi pogodzić, przypisuje je komuś innemu – w tym przypadku dziecku – co daje mu chwilowe poczucie ulgi. Maluch jest niejako narzędziem, które służy autoregulacji trudnych emocji u rodzica, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na psychikę małego człowieka. Może to skutkować obniżeniem pewność siebie, izolacją społeczną, trudnościami w nawiązywaniu kontaktów i z budowaniem satysfakcjonujących relacji. Wszystko przez zakorzenione w nas głęboko fałszywe przekonanie, że nie jesteśmy warci czyjejś sympatii oraz miłości.
Skutki wychowywania się u boku niedojrzałych emocjonalnie rodziców często ciągną się za nami przez całe dorosłe życie. Trudne doświadczenia przepracujemy tylko wówczas, gdy zrzucimy z siebie poczucie winy i odpowiedzialności za czyjeś emocje oraz uznamy ważność naszych własnych odczuć – na przekór temu, co przez lata wmawiali nam rodzice. Pracę tę najlepiej wykonać pod okiem dobrego psychoterapeuty.