Szampony, w których żaden ze składników nie szkodzi planecie i Twojemu zdrowiu. Opakowania, z których mogą wyrosnąć kwiaty lub drzewa. A to wszystko wyprodukowane tak, by nie pozostał żaden ślad węglowy. Brzmi niewiarygodnie? A jednak! Takie kosmetyki do pielęgnacji włosów w swojej supernowoczesnej fabryce od ponad 20 lat tworzy Steven Ko, Chińczyk mieszkający na Tajwanie. Stworzył je, by oddać oddać hołd swoim zmarłym rodzicom. Dziś jego marka O’right uważana jest za najbardziej innowacyjną w świecie beauty.
Wyobraź sobie, że używasz szamponu, w którym nie ma ani jednego składnika, który jest szkodliwy dla twojego zdrowia i środowiska naturalnego. To nie jest futurystyczna wizja. To produkt, który już istnieje. Wymyślił go Steven Ko, Chińczyk mieszkający na słynącym z technologii Tajwanie, którego nie sposób określić inaczej niż słowem „wizjoner”.
Od ponad 20 lat jego misją jest tworzenie produktów do pielęgnacji włosów i ciała, które są nie tylko skuteczne, ale także przyjazne dla środowiska i zdrowia ludzi. Odnosi na tym polu wielkie sukcesy. Założona przez niego firma O’right Inc. uznawana jest za jedną z najbardziej ekologicznych firm kosmetycznych na świecie, a on sam uchodzi za jednego z leaderów „zielonej rewolucji”. Dziś jego marka O’right PRO, uważana jest za najbardziej innowacyjną w świecie beauty.
Dopóki nie spotkaliśmy się na kawie w warszawskim hotelu Warszawa, nie zastanawiałam się nad tym, jaki ślad węglowy zostawiają moje regularne wizyty w salonie fryzjerskim. Owszem, świadomie wybieram kosmetyki do pielęgnacji skóry i uważnie patrzę na to, co jem. Ale nigdy nie poświęcałam wiele uwagi temu czy farba, którą fryzjer farbuje moje włosy szkodzi środowisku, kiedy jej resztki spłukane trafiają do morza. I jak ma się skóra na dłoniach mojego fryzjera po całym dniu nakładania klientkom najróżniejszych szamponów, odżywek, tonerów i farb. – Nie przejmuj się, większość osób wciąż o tym nie myśli – pociesza mnie Steven Ko. – Wyjątkiem jest Tajwan – dodaje od razu. – Tam zarówno mieszkańcy, jak i twórcy marek przywiązują ogromną wagę do ochrony środowiska naturalnego.
On sam zainteresował się tematem na początku lat 2000. W 2002 roku zmarli jego rodzice. Steven otarcie mówi, że po ich śmierci wpadł w głęboką depresję. A ponieważ zgodnie z chińską tradycją, jeśli chcesz uhonorować zmarłych rodziców i pokazać jak bardzo ich kochałeś, musisz zacząć robić coś dla społeczeństwa, Steven postanowił pomóc ludziom, którzy cierpią z powodu kontaktu z metalami ciężkimi i zanieczyszczeniami chemicznymi. Wtedy właśnie zaczął poważnie myśleć o stworzeniu marki ekologicznych produktów do pielęgnacji włosów.
- Śmierć rodziców była dla mnie ogromną motywacją - mówi. - Myśl, że mogę zrobić w swoim życiu coś, co sprawiłoby, że byliby szczęśliwi, pomogła mi wyjść z depresji. W roku, w którym straciłem rodziców, założyłem firmę O’right Inc. i rozpocząłem zieloną rewolucję. Drugi powód był taki, że jestem alergikiem. Moje ciało źle reaguje na wiele chemicznych substancji. Postanowiłem więc stworzyć produkt, który przysłuży się mojemu zdrowiu, a jednocześnie poprawi jakość życia całego społeczeństwa. Zależało mi na wyeliminowaniu niepożądanych chemicznych substancji z szamponów i produktów do mycia ciała. Tych, które są szkodliwe dla organizmu, bo mogą np. podnosić ryzyko zachorowalności na nowotwory, a jednocześnie są szkodliwe dla środowiska naturalnego. Chciałem stworzyć produkt, który będzie korzystnie działał na zdrowie człowieka i na przyrodę.
Wielu przyjaciół Stevena jest fryzjerami, więc na własne oczy widział jak codzienny kontakt ze szkodliwymi substancjami w produktach, których używali w pracy wpływał na ich skórę i zdrowie. - Tajwańczycy lubią dbać o włosy, więc moi przyjaciele-fryzjerzy codziennie obsługiwali wielu klientów. Przez to z kolei cierpieli na problemy ze skórą na dłoniach – opowiada.
W 2007 roku jego firma wyprodukowała swoją pierwszą butelkę szamponu. Obecnie O’right PRO posiada rewolucyjną formułę 16 freen. Nie zawiera on żadnej z szesnastu szkodliwych substancji chemicznych, takich jak hormony środowiskowe, formaldehyd, plastyfikatory, barwniki i zagęszczacze. – Moi przyjaciele byli zaskoczeni, bo wszystkie ich problemy ze skórą zniknęły. Przez pierwszych 10 lat nie musieliśmy inwestować w reklamę. Fryzjerzy na Tajwanie pocztą pantoflową przekazywali sobie wiadomość o tym szamponie – opowiada Steven Ko. Ten produkt do dziś uważany jest za najbardziej „zielony” szampon na świecie.
- Dbanie o urodę nie powinno mieć negatywnego wpływu na środowisko ani zwierzęta. Poświęciłem wiele lat na rozwój i badania po to, by dawny rynek produktów beauty stał się zrównoważonym rynkiem beauty. To jest rewolucja, a jeśli chcesz ją zrobić musisz wprowadzić wiele zmian i wykreować nowe standardy. Przykładem są choćby opakowania naszych produktów, które powstają w stu procentach przy użyciu zielonej energii. To podstawowy standard, który powinien obowiązywać w marce urodowej, działającej według zasad zrównoważonej produkcji – podkreśla Steven Ko.
Dziś, po ponad 20 latach na rynku, najnowsza, profesjonalna linia produktów O’right PRO tworzy produkty wegańskie, bez GMO, bez mikroplastiku, bezglutenowe i wolne od okrucieństwa. – Nie używamy SLS, parabenów i syntetycznych zapachów – wylicza Steven. Opracowaliśmy w 100 procentach odnawialne plastikowe butelki i plastikowe pompki. Są wykonane z fusów z kawy, bambusa, łupin orzecha i biodegradowalnych włókien. Szklane opakowanie zamawiamy w jedne z czterech hut szkła na świecie, które wykorzystują zieloną energię elektryczną do produkcji szkła.
Steven podkreśla, że musimy wziąć odpowiedzialność za zbieranie tego, co można ponownie wykorzystać. - Mieszkam na Tajwanie, a Tajwan słynie z technologii. Produkujemy chipy, półprzewodniki, skupiamy się na nauce i lubimy rozmawiać o faktach. A fakty są takie, że jeśli nie zbierzesz wyprodukowanego przez siebie plastiku, żeby go przetworzyć, to najprawdopodobniej trafi on do oceanu gdzieś u wybrzeży Azji. Dlatego producenci powinni brać odpowiedzialność za to, co produkują i w jaki sposób to wytwarzają – mówi i dodaje, że podobnie jak jego firma, starają się działać też giganci. - IKEA, Google, Amazon, Apple... Wszystkie te koncerny podejmują działania, by osiągnąć w swojej produkcji sto procent zielonej energii – wylicza.
Z dumą opowiada, że jego fabryka jest pierwszą na świecie zeroemisyjną fabryką kosmetyczną. Korzysta z energii słonecznej i wiatrowej oraz z deszczówki, a jej neutralność węglowa jest potwierdzona certyfikatami ISO oraz Carbon Footprint. Nawet łańcuch dostaw jest „zielony”. - Gdy przewozimy nasze produkty z Tajwanu do Polski, kompensujemy emisję dwutlenku węgla. Można więc powiedzieć, że nasze szampony to pierwsze kosmetyki o zerowej emisji dwutlenku węgla w Polsce - tłumaczy.
Steven Ko jest przykładem lidera, który łączy pasję do innowacji z głębokim zaangażowaniem w ochronę środowiska, inspirując innych do podejmowania działań na rzecz zrównoważonego rozwoju. 20-lecie istnienia swojej marki uczcił nie huczną imprezą, a projektem o zmianach klimatycznych na Grenlandii. Pracownicy jego firmy w ramach integracji np. sprzątają plaże. On sam 70 procent czasu poświęca edukacji ekologicznej. Cztery razy występował na szczycie klimatycznym Organizacji Narodów Zjednoczonych. - Chcę zmienić sposób myślenia ludzi u władzy po to, by zaczęli wpływać na korporacje. Drugą drogą do zmiany są studenci uniwersytetów. Zwłaszcza prestiżowych szkół biznesu, jak Harvard Business School czy Stern Business School, ponieważ to oni będą mieli wpływ na ludzi, gdy skończą studia - tłumaczy.
Przede wszystkim jednak Steven Ko edukuje osoby z branży fryzjerskiej. – Chcę, żeby mieli świadomość swoich działań, a co za tym idzie – żeby mogli uświadamiać swoich klientów, jakie konsekwencje dla przyrody może mieć choćby wybór szamponu w sklepie. Wyprodukowanie jednej butelki zwykłego szamponu równa się wyprodukowaniu 13 kg dwutlenku węgla. Jeśli takiego używasz to jakbyś ścinała 20-letnie drzewo – mówi.
Steven Ko nie ma w branży konkurentów, z którymi mógłby zacięcie rywalizować. Pozostałe firmy są daleko za nim, jeśli chodzi o innowacje. Pytam czy jako leader nie czuje się samotny w tym „zielonym” wyścigu. – Pochodzę z rodziny, która nie była zbyt bogata, ale była bardzo pracowita i bardzo ze sobą zżyta. Dziś mogę powiedzieć, że po swoim sukcesie mam poczucie, że robię coś ważnego - mówi.