1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Zatrzymane emocje, przewlekły ból, sztywność kończyn? Ta innowacyjna terapia ruchem uzdrowi nie tylko twoje ciało, ale też emocje

Zatrzymane emocje, przewlekły ból, sztywność kończyn? Ta innowacyjna terapia ruchem uzdrowi nie tylko twoje ciało, ale też emocje

(Fot. Galina Zhigalova/Getty Images)
(Fot. Galina Zhigalova/Getty Images)
Dotyk i ruch mają terapeutyczną moc, a jeśli mają jeszcze naukowe wsparcie, ich potencjał może być nieograniczony. O świadomym ruchu, anatomii i mądrości tkanek opowiada Wojciech Cackowski, twórca autorskiej metody pracy z ciałem Zoga Movement.

Założę się, że jedną z głównych pana cech jest ciekawość.

Pewnie tak, chociaż może jest to bardziej upór w dążeniu do prawdy. Jako dziecko miałem skoliozę i dużo niewygody w swoim ciele, co mocno zdeterminowało resztę mojego życia. Szukałem rozwiązań, które pomogłyby mi zmniejszyć ból, i w tym poszukiwaniu budziła się ciekawość, bo nie byłem w stanie znaleźć sensownego wytłumaczenia dla tego, co mi dolegało i byłoby prawdą w świecie medycznym.

Moją misją w życiu jest to, żeby terapia manualna i ruch, którymi się zajmuję, stały się silniejszą częścią medycyny albo wręcz były jej głównym wsparciem, bo bez tych dwóch elementów medycyna średnio sobie radzi. Ruch i terapia manualna to dwa bardzo proste, ale niezwykle skuteczne sposoby leczenia. Nawet w najbogatszych krajach system medyczny jest niewydolny, bo zaniedbujemy najbardziej podstawową rzecz w ludzkim ciele, czyli mechanikę. Jeśli tego nie zmienimy, wszystkie inne dziedziny medycyny będą na tym cierpiały.

Co zatem w konwencjonalnym podejściu do leczenia może zmienić stworzona przez pana Zoga?

Zoga to dwie główne ścieżki: Zoga Movement Practice, która uczy ruchu, i Zoga Movement Therapy, która jest połączeniem terapii manualnej z ruchem. Inaczej mówiąc, Zoga może mieć zarówno formę zajęć ruchowych, jak i wsparcia fizjoterapeutycznego, podczas którego terapeuta uciska wybrane fragmenty ciała, żeby uwolnić napięcia.

To, co wymyśliłem i proponuję światu, to nowa wersja mechaniki ciała. Ciało to twór, w którym wszystkie elementy są ze sobą połączone. Kiedy jest w ruchu, elementy te przemieszczają się względem siebie, czyli dochodzi do przesunięć poszczególnych warstw tkankowych. Jeżeli tkanki przestaną się po sobie swobodnie prześlizgiwać, mamy do czynienia z ograniczeniem ruchomości. Dotychczas w biomechanice uważano, że powodem tego był przykurczony mięsień i to on uniemożliwiał pra widłowe wyprostowanie ręki czy pleców. Jest to mocno redukcjonistyczne spojrzenie, ponieważ winowajcą nigdy nie jest jeden mięsień. Zazwyczaj jest to jego relacja do otaczających struktur, która powoduje określone zachowanie biomechaniczne w czasie ruchu, lub na przykład jego poszczególne pęczki, które nie mogą się swobodnie prześlizgiwać względem siebie.

Może być też tak, że skóra powyżej tego mięśnia ma bliznę, co sprawia, że skórne zakończenia nerwowe wysyłają informację do innych mięśni, że skóra się nie rusza i mocniejszy wysiłek porozrywa nerwy. Nasz mózg nie pozwoli na to, żeby ruch uszkodził jakieś struktury anatomiczne, więc żeby nas przed tym uchronić, będzie powodował napięcie mięśniowe.

Ile wspólnego ma Zoga z jogą?

Podobieństwo słów nie jest tu przypadkowe, bo w Zodze wykorzystujemy asany jogi jako pozycje startowe i testy biomechaniczne. Kiedy w trakcie zajęć proszę kogoś, żeby zrobił na przykład pozycję psa z głową w dół, to obserwując, jak dana osoba wykonuje ten ruch, od razu dostaję dużo informacji na temat jej biomechaniki. Poszczególne asany pomagają mi testować, jak przemieszczają się i ślizgają poszczególne warstwy mięśni względem siebie, i w ten sposób oceniam, gdzie doszło do ograniczeń.

Jeżeli w pozycji psa z głową w dół widzę, że ćwiczący stawia pięty na podłodze, ale zakres zgięcia grzbietowego i przechylenia goleni do przodu jest mniejszy po jednej stronie, to już wiem, że któreś mięśnie z tyłu goleni – brzuchate lub płaszczkowate – nie mogą się prześlizgiwać. Następne etapy tego samego ćwiczenia dostarczają mi dalszych informacji na temat tego, jak pracują poszczególne mięśnie: wyprostowane kolana oznaczają, że naj szybciej musi się prześlizgnąć mięsień brzuchaty, gdyż jest on najbardziej powierzchowny, ale już zgięcie kolana luzuje jego górny przyczep i zdejmuje napięcie z mięśnia brzuchatego, za to zwiększa napięcie mięśnia leżącego pod spodem, czyli płaszczkowatego. Napinając jedną warstwę mięśni i poruszając tę, która do niej przylega, przywracamy swobodę ślizgu mięśni.

Rozumiejąc biomechanikę ciała, możemy szybko zdiagnozować problem i potem precyzyjnie, dodając konkretne ruchy w poszczególnych asanach – czy to uniesienie nogi powyżej miednicy, czy skręt tułowia – przywrócić prawidłową ruchomość. Można by powiedzieć, że Zoga jest biomechaniczną wersją jogi. Jest w niej wiele podobieństw do klasycznej jogi, ale czerpie też chociażby z metody Feldenkraisa, pilatesu, fizjoterapii, integracji strukturalnej i innych metod ruchowych i manualnych.

W jaki sposób patrzy pan na ludzkie ciało?

Jako na architektoniczny twór, który musi się poruszać w grawitacji i nieustannie negocjować w niej swoją pozycję i ruch oraz utrzymać pionową sylwetkę. Reprezentantką tego podejścia była dr Ida Rolf, twórczyni integracji strukturalnej.

Ciało to również niesłychanie plastyczny organizm zmieniający swój kształt i budowę w wyniku sił, które na nie działają. Jesteśmy zamkniętym układem mechanicznym, który w środku ma miliardy zależności biochemicznych. Jeżeli jakiś narząd jest uciśnięty i ma ograniczony dopływ krwi, oczywiście nie będzie działał prawidłowo i może się to objawić na przykład w zaburzeniach trawienia i nietolerancjach pokarmowych. Taki ucisk może wziąć się z asymetrii na połączeniu głowy i szyi, bo z pnia mózgu wychodzi nasz nerw błędny, który biegnie w dół i ląduje w jelitach. Przez nerw błędny możemy mieć też rozregulowaną akcję mięśnia sercowego lub zaburzenia układu autonomicznego, a nawet niekontrolowane wybuchy emocji.

Bodźce manualne i ruch mogą stymulować przebudowę ciała, ale możemy przebudowywać się też w drugą stronę, czyli usztywniać się w pozycjach, w których spędzamy większość czasu, lub w powtarzalnych ruchach. Prowokując prawidłowy ruch w ciele lub korzystając z inteligentnego nacisku ręki terapeuty, możemy ciało zmieniać w stronę, gdzie będzie bardziej wydajne i komfort poruszania się w codziennym życiu większy.

Czy u podstaw pana autorskiej metody ruchu leży doświadczenie w fizjoterapii i znajomość anatomii?

Pierwszym i najważniejszym bodźcem była moja skolioza, bo przez to trafiłem na fizjoterapię i zacząłem ćwiczyć jogę. Joga przyniosła mi ulgę, ale okazało się, że po trzech latach ćwiczeń pogłębiłem ruchomość miejsc, które były elastyczne, a jeszcze bardziej zacisnąłem miejsca, które były sztywne. Przełomem okazało się szkolenie z integracji strukturalnej u Toma Myersa. Po 12 sesjach podjąłem decyzję, że nie będę ćwiczył jogi przez rok, żeby zobaczyć efekty integracji strukturalnej bez mojego aktywnego udziału. To był eksperyment.

Ku mojemu zaskoczeniu większość moich dolegliwości się zmniejszyła bądź zniknęła. Ciało wyregulowało się w grawitacji i przebudowało struktury kolagenowe dookoła miejsc, w których były stany zapalne, a przeciążone miejsca po pewnym czasie zniknęły z radaru mojego układu nerwowego. Zacząłem jeździć do Stanów Zjednoczonych na sekcje zwłok, żeby jeszcze lepiej zrozumieć funkcjonowanie ludzkiego ciała. To sprawiło, że kiedy po przerwie wróciłem do jogi, zupełnie inaczej rozumiałem asany. Wierciłem się w nich, eksplorowałem ruch i zrozumiałem, że w ujęciu biomechaniki brakuje tu czegoś istotnego.

Zainteresowałem się teorią przykurczonych mięśni, w której wyraźnie coś mi nie grało. Dużo odpowiedzi przyniosły sekcje zwłok. Pracowaliśmy na przykład na ciele, które miało przykurczony mięsień piersiowy większy. Kiedy zacząłem odcinać mięsień od struktur otaczających, zauważyłem, że pozycja barku się zmieniła. Wyjąłem mięsień i położyłem go obok tego, który nie był przykurczony. Okazało się, że oba były identyczne, nie miały różnicy w budowie czy długości włókien. Wtedy zrozumiałem, że mięsień zachowuje się jak przykurczony tylko w relacji do struktur go otaczających. Zacząłem inaczej myśleć o anatomii i mechanice i podążyłem tą ścieżką. W 2018 roku poprowadziłem pierwszy kurs Zogi w Stanach Zjednoczonych, kolejny był w Polsce. Obecnie mamy już kilka odmian Zogi, bo wielu specjalistów chciało wdrożyć jej założenia do swoich zabiegów. I tak Zoga znajduje zastosowanie w pediatrii, a nawet powstała Zoga Face.

Kto był dla pana inspiracją?

W pierwszej kolejności wymieniłbym Toma Myersa, bo to od niego wszystko się zaczęło. Kolejną inspiracją byli James Earls, autor książki „Urodzony, aby chodzić”, w której opisuje biomechanikę chodzenia przez pryzmat ciągów mięśniowo-powięziowych, oraz Sharon Wheeler, jeśli chodzi o manualną stronę Zogi. Od niej nauczyłem się pracy z bliznami, terapii na czaszce czy manualnej terapii kostnej za pomocą dotyku. Sharon poprzez dotyk daje tkankom precyzyjny bodziec, po którym zaczynają one powoli korygować swoje ułożenie. Mówi, że tkanka dobrze wie, gdzie jest dom, wystarczy ją dobrze otulić. Ja mam bardziej biochemiczny punkt widzenia, więc najpierw sugeruję tkankom, gdzie jest ich dom, nie robiąc jednak niczego na siłę.

Dodałbym tu jeszcze Todda Garcię, mojego nauczyciela anatomii sekcyjnej, Judith Aston oraz wielu nauczycieli ze szkoły Anatomy Trains.

Jakie największe wyzwania stoją dziś przed Zogą?

Chciałbym, żeby Zoga miała silne podstawy naukowe, dlatego stworzyłem fundację, która zajmie się badaniami. Chcę zainteresować moimi odkryciami naukowców, aby zaczęli mierzyć zakresy ślizgów, przemieszczeń i ruchów poszczególnych warstw tkanek w ciele. Niestety, w praktyce badań naukowych wciąż pokutuje przekonanie, że konkretny bodziec działa na konkretny element i na końcu jest konkretny efekt. A ludzkie ciało przecież takie nie jest.

Jeśli boli nas kolano, to jednej osobie pomoże praca nad podporem na łuku przyśrodkowym w stopie, dla innej kluczowe będzie ustawienie kości udowej w stawie biodrowym, a dla jeszcze innej może za tym stać zaburzenie biochemiczne albo lęk, który powoduje po wstawanie somatyzacji bólu – więc tych powodów może być wiele. Ludzkie ciało jest tak złożonym systemem, że nie wystarczy wiedzieć, ile mamy kości i jakie rodzaje mięśni, żeby zrozumieć, jak funkcjonuje. Od interakcji między jego poszczególnymi strukturami zależy, jak się poruszamy i jak się czujemy.

Czyli możemy odczuwać ból w stopie, nieświadomi, że jego źródło leży na przykład w okolicy lędźwiowej?

Dokładnie tak. Nasze ciało jest mechanicznym układem zamkniętym, co oznacza, że wszystkie elementy są ze sobą powiązane i żaden z nich nie może się poruszać niezależnie od reszty. To jest aż tak proste. Nie da się poruszyć żadnym z elementów, żeby nie wpłynąć na napięcie czy ułożenie całej reszty układu, więc jeśli ktoś myśli, że może wyizolować biceps na modlitewniku na siłowni, to niestety muszę go zmartwić. Gdy jeden z mięśni wykonuje pracę, wpływa on na zmianę relacji, naprężeń i położenia innych struktur znajdujących się wokół niego.

Czy Zogę można praktykować codziennie i czy są jakieś przeciwwskazania?

Nie ma czegoś takiego jak przeciwwskazania do ruchu, bo bez ruchu nie da się żyć. Mogą być to tylko konkretne ruchy w konkretnych pozycjach bądź kierunkach, które ze względu na sytuację zdrowotną danej osoby mogą być istotnym przeciwwskazaniem.

Praktykując Zogę, warto pomyśleć o niej jak o terapii manualnej, dzięki której dochodzi do przesunięcia tkanek i zmian ułożenia ciała. Ciało potrzebuje czasu na regenerację. Jeżeli wybierzemy Zogę jako proces terapeutyczny, to lepiej jest to robić w odstępach czasu, tak aby nasz układ nerwowy miał chwilę na to, żeby zrozumieć i poczuć zmianę, jaka nastąpiła. Powiedziałbym więc, że idealnie byłoby praktykować Zogę dwa, trzy razy w tygodniu.

Jak wyglądają zajęcia z Zogi?

Są to albo zajęcia w grupie, maksymalnie do 10 osób, albo praca indywidualna z terapeutą. Praca indywidualna to forma terapii polegającej na tym, że terapeuta wykorzystuje ruch klienta i stosuje manualne interwencje, aby uwolnić blokady lub ograniczenia ślizgowe w ciele, co przyspiesza efekty gojenia i regeneracji.

Co słyszy pan od osób, które praktykują Zogę?

Wiele pozytywnych rzeczy. Zmienia się ich postawa ciała, co wpływa na to, jak czują się ze sobą i wśród innych. Stają się bardziej wydajni ruchowo – mogą na przykład swobodnie przebiec 10 kilometrów, ale też bardziej zaangażowani społecznie, mają większą łatwość w nawiązywaniu kontaktów, pozbywają się traum zapisanych w ciele, które determinowały ich zachowanie. Efektami ćwiczeń mogą być też: lepsza kooordynacja, poprawa trawienia, widzenia i słyszenia, lepszy sposób wysławiania się, inna jakość myślenia oraz wyższy poziom energii na co dzień.

Potencjalnych korzyści jest mnóstwo i nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić. Należy jednak pamiętać, że ważnym elementem tego procesu jest czas.

A skąd wzięła się nazwa metody?

Zaczęło się przypadkiem. Lata temu, zgłaszając się do cyklu warsztatów, zaproponowałem, że poprowadzę jogę strukturalną, bo tak wtedy nazywałem swoje zajęcia ruchowe. Jednak przez przypadek nacisnąłem przyciski Ctrl+Shift, które przestawiły mi na klawiaturze litery „z” i „y”. Ostatecznie tak nazwałem moją metodę.

Wojciech Cackowski, certyfikowany praktyk integracji strukturalnej ATSI, założyciel projektu Zoga® Movement; zoga-movement.com Certyfikowany nauczyciel Scarwork® i Bonework®. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Medycyny Manualnej.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze