1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Przeciętność to nowa siła. Jak gwiazdor „Biura” Steve Carell stał się ikoną normalności, którą wszyscy kochamy?

Przeciętność to nowa siła. Jak gwiazdor „Biura” Steve Carell stał się ikoną normalności, którą wszyscy kochamy?

Zaczął po czterdziestce, dziś święci triumfy. „Śmiejcie się, kiedy macie okazję, i płaczcie, kiedy trzeba” – mówi 62-letni Steve Carell, gwiazdor „Biura”, którzy swoją przeciętność przekuł w aktorski sukces. (Fot. Dia Dipasupil/Getty Images)
Zaczął po czterdziestce, dziś święci triumfy. „Śmiejcie się, kiedy macie okazję, i płaczcie, kiedy trzeba” – mówi 62-letni Steve Carell, gwiazdor „Biura”, którzy swoją przeciętność przekuł w aktorski sukces. (Fot. Dia Dipasupil/Getty Images)
Choć długo pozostawał w cieniu wielkich gwiazd, dziś trudno wyobrazić sobie świat komedii (i nie tylko) bez Steve’a Carella. Aktor, który zyskał sympatię widzów jako Michael Scott w kultowym „Biurze”, z każdą kolejną rolą udowadnia, że przeciętność jest jego największym atutem. I chociaż karierę filmową rozpoczął na dobre dopiero po czterdziestce, dzięki ogromnemu talentowi i wszechstronności jest dziś jednym z najbardziej cenionych aktorów swojego pokolenia. Jak zatem sympatyczny aktor o aurze „faceta z sąsiedztwa” zdobył serca widzów?

Pozornie nie wyróżnia się niczym szczególnym, a jego emploi stabilnie pozycjonuje go jako zabawnego, ale dość przeciętnego „faceta z sąsiedztwa” w średnim wieku. Steve Carell potrafi jednak swoją przeciętność przekuć w zaletę. Jego komediowy talent, wrodzony urok osobisty i lekkość w rozbawianiu ludzi przyniosły mu zarówno uznanie, jak i światową sławę. I chociaż karierę rozpoczął już w latach 90., prawdziwą popularność zdobył dopiero dzięki roli Michaela Scotta w serialu „Biuro”, za którą otrzymał Złoty Glob i liczne nominacje do nagród Emmy. Jego filmografia jest jednak o wiele bardziej różnorodna.

Status komediowego everymana przełamał dopiero lata po debiucie, wybitnymi rolami dramatycznymi. Dziś z powodzeniem wciela się w skrajnie różne, ale zawsze obdarzone pierwiastkiem ludzkim postacie: poczciwców z klasy średniej, fajtłapowatych gamoni o złotym sercu, choleryków z brakiem społecznego wyczucia, wrażliwców po przejściach (pogrążony w depresji inteligent, ojciec uzależnionego od narkotyków syna), figury władzy (grał już m.in. kongresmana, wysoko postawionego finansistę, dowódcę sił kosmicznych czy doświadczonego prezentera telewizyjnego), a nawet antybohaterów. Najczęściej jednak są to mężczyźni prostolinijni, którzy po prostu nie boją się być przeciętni.

Bo kto powiedział, że przeciętność nie może być naszą największą siłą?

Steve Carell: wczesne lata

Steve Carell urodził się 16 sierpnia 1962 r. w Concord w stanie Massachusetts. Co ciekawe, jego ojciec miał włoskie i niemieckie korzenie, a matka – polskie. Uczęszczał do prywatnej szkoły dla chłopców, a w 1984 r. ukończył studia na Uniwersytecie w Ohio.

Początkowo chciał zostać prawnikiem, ale ostatecznie wybrał aktorstwo. Początki były jednak skromne: najpierw związał się z chicagowskimi trupami teatralnymi i grywał epizody w filmach, jednocześnie ucząc się improwizacji. Dopiero w 1999 r. jego kariera ruszyła z miejsca, gdy został korespondentem programu telewizyjnego „The Daily Show”.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Steve Carell: początki

Na początku XX w. zaczął dostawać pierwsze większe role komediowe, takie jak „Bruce Wszechmogący” (2003) czy „Legenda telewizji” (2004). W obu filmach zagrał zadufanych w sobie dziennikarzy o niedoskonałej fizjonomii. Oba filmy odniosły też sukces komercyjny, doczekały się kontynuacji i dały mu możliwość współpracy z gwiazdami komedii: Jimem Carreyem i Willem Ferrellem oraz Juddem Apatowem, z którym postanowił nakręcić „40-letniego prawiczka” (2005) – film, który okazał się nie tylko kasowym hitem, ale też pierwszym wielkim przełomem w karierze 43-letniego wówczas Carella.

Steve Carell w filmie „40-letni prawiczek” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum) Steve Carell w filmie „40-letni prawiczek” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum)

Grany przez niego tytułowy bohater to sympatyczny nieudacznik: z jednej strony sfrustrowany swoim życiem i zakompleksiony, z drugi pełen ciepła i spragniony bliskości. Dalekie od kanonu męskiego piękna fizis postaci – nadmierne owłosienie (pamiętacie słynną scenę depilacji?), niemodne ubranie, żenująca mimika i niezdarność – szybko weszły natomiast do setu chwytów, po które aktor będzie później często sięgać.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Steve Carell: „Biuro”

Drugą produkcją, która ugruntowała pozycję Carella oraz dopełniła jego komediową personę, było „Biuro”, amerykańska wersja brytyjskiego hitu telewizyjnego. Aktor zagrał w nim Michaela Scotta, szefa regionalnego oddziału dużej firmy papierniczej – zidiociałego choleryka pierwszej wody, cechującego się absolutnym brakiem wyczucia społecznego. Wyrazistość postaci zbudował natomiast głównie na przesadzie i nadekspresji.

Steve Carell jako Michael Scott w serialu „Biuro” (Fot. Mitchell Haaseth/NBCU Photo Bank/NBCUniversal/Getty Images) Steve Carell jako Michael Scott w serialu „Biuro” (Fot. Mitchell Haaseth/NBCU Photo Bank/NBCUniversal/Getty Images)

Wady Scotta przybierają często przerysowane formy, a komizm postaci wynika z czystego cringe’u: bohater jest bowiem żenujący do granic możliwości, ale i tak wzbudza naszą sympatię, a momentami nawet współczucie, szczególnie gdy jego działania motywowane są potrzebą akceptacji czy głodem uczuć. Carellowskie improwizacje na planie dały nam natomiast całe mnóstwo kultowych scen, których kompilację prezentujemy poniżej.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Swoją wszechstronność i łatwość w wyrażaniu emocji udowodnił jednak dopiero kolejnymi rolami w filmach „Evan Wszechmogący”, „Legenda telewizji 2”, „Niewiarygodny Burt Wonderstone” i „Kolacja dla palantów”. Wciąż pozostawał jednak w kręgu komediowym, regularnie pojawiając się w komediach romantycznych („Kocha, lubi, szanuje”), sensacyjnych („Dorwać Smarta”, „Nocna randka”), familijnych („Aleksander – okropny, straszny, niezbyt dobry, bardzo zły dzień”), a także lekkich komediodramatach („Mała miss”).

Steve Carell i Julianne Moore w filmie „Kocha, lubi, szanuje” (Fot. FilmStills.net/Forum) Steve Carell i Julianne Moore w filmie „Kocha, lubi, szanuje” (Fot. FilmStills.net/Forum)

Steve Carell: „Mała miss”

W „Małej miss”, uroczym filmie drogi z 2006 r., po raz pierwszy pokazał się z zupełnie innej niż dotychczas, ale wciąż nieco komediowej strony, tym razem jako pogrążony w depresji dobroduszny profesor literatury, który zmuszony jest zamieszkać ze swoją rodziną. Niecodzienne połączenie kina familijnego z tematyką straconych szans okazało się natomiast strzałem w dziesiątkę: na film spadł deszcz nagród, w tym Oscar za scenariusz i Nagrody Gildii Aktorów Ekranowych dla całej obsady, a Carell w końcu pokazał nowe oblicze swojego talentu i udowodnił, że może udźwignąć również nieco cięższe role.

Steve Carell i Paul Dano w filmie „Mała miss” (Fot. Fox Searchlight Pictures/Entertainment Pictures/Forum) Steve Carell i Paul Dano w filmie „Mała miss” (Fot. Fox Searchlight Pictures/Entertainment Pictures/Forum)

Steve Carell: role dramatyczne

Odnalezienie klucza do postaci dramatycznych zaowocowało serią wybitnych kreacji wrażliwców, często zmagających się z traumą lub depresją. Do tego grona zaliczyć można jego postacie z filmów „Big Short”, „Last Flag Flying”, „Witajcie w Marwen” czy „Mój piękny syn”. Carell nie uderza w nich jednak w tani sentymentalizm czy cierpiętnictwo. To postacie wielowymiarowe, których ból jest tylko jednym z aspektów kreacji.

Steve Carell i Timothée Chalamet w filmie „Mój piękny syn” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum) Steve Carell i Timothée Chalamet w filmie „Mój piękny syn” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum)

Na uwagę zasługuje też całkowicie odmienna od dotychczasowych rola w sportowym dreszczowcu „Foxcatcher” (2014), która pokazała, że Carell odnajduje się w naprawdę różnorodnych wcieleniach i nie jest tylko komediantem ze średniej półki. Odważne przełamanie aktorskiego schematu i niebywała fizyczna metamorfoza przyniosły mu również jedyną jak dotąd nominację do Oscara. Irytująco nieprzenikniony i zamknięty w sobie ekscentryczny milioner i trener zapasów nie jest jednak wyjątkiem w jego filmowym dorobku, jeśli chodzi o postacie antypatyczne (patrz: bohaterowie „Wojny płci” i „Niewiarygodnego Burta Wonderstone’a” czy nawet posępny Gru z filmów o Minionkach).

Steve Carell w filmie „Foxcatcher” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum) Steve Carell w filmie „Foxcatcher” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum)

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Steve Carell: „The Morning Show”

W ostatnich latach można było zobaczyć go m.in. u Wesa Andersona w „Asteroid City”, a na małym ekranie: w „Siłach kosmicznych”, „Pacjencie” i „The Morning Show”, gdzie zagrał u boku Jennifer Aniston i Reese Witherspoon. Kreacja gospodarza śniadaniówki oskarżonego o molestowanie seksualne to jedna z jego najlepszych ról, o czym świadczy chociażby siódma nominacja do Emmy, która trafiła na konto aktora.

Steve Carell w serialu „The Morning Show” (Fot. materiały prasowe) Steve Carell w serialu „The Morning Show” (Fot. materiały prasowe)

Serial jest też ciekawą odpowiedź na ruch #MeToo – głównie ze względu na odważny casting: antagonistą jest bowiem znany i lubiany facet o rozbrajającym uśmiechu. Carell jako uroczy przemocowiec broni się jednak dzięki swojej przewrotności: bo kto spodziewałby się czegoś złego po takim miłym poczciwcu? Co więcej, aktor ponownie sięga tu również po takie chwyty jak wybuchy gniewu, które nadają jego postaci jeszcze ciekawszego kolorytu.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Steve Carell: życie prywatne

Choć jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Hollywood, stara się trzymać swoje życie prywatne z dala od blasku fleszy. Wiadomo jednak, że jego żoną od 1995 r. jest Nancy Carell, aktorka i komiczka, którą poznał, będąc członkiem znanej chicagowskiej grupy komediowej. Para ma dwójkę dzieci [24-letnią Elisabeth Anne i 21-letniego Johna – przyp. red.], prowadzi firmę produkcyjną, a także sporadycznie występuje razem na ekranie: wspólnie zagrali m.in. w „Biurze”, gdzie Nancy wcieliła się w agentkę nieruchomości imieniem Carol, będącą jedną z obiektów uczuć Michaela Scotta.

Steve Carell z żoną, aktorką Nancy Carell (Fot. Christopher Polk/Getty Images) Steve Carell z żoną, aktorką Nancy Carell (Fot. Christopher Polk/Getty Images)

Aktor wiedzie więc całkiem zwyczajne, bardzo spokojne i pozbawione ekscesów życie. Jest też bardzo rodzinnym typem: w wywiadach często podkreśla, że żona i dzieci są dla niego najważniejsi i mimo napiętego grafiku stara się spędzać z nimi jak najwięcej czasu. W wolnych chwilach, jako zapalony fan sportów, gra natomiast w hokeja na lodzie i w golfa. Jest też zaangażowany w działalność charytatywną: wspiera organizacje pomagające dzieciom oraz walczące z chorobami nowotworowymi.

O jego zaangażowaniu społecznym świadczy również jego ostatnie wystąpienie na uroczystości wręczenia dyplomów na Uniwersytecie Northwestern. W swoim poruszającym, okraszonym charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru przemówieniu, aktor przypomniał bowiem absolwentom, aby byli życzliwi, troszczyli się o siebie nawzajem i przekuwali swoje niepewności i lęki w coś konstruktywnego.

– Zamieńcie swoją zazdrość w podziw i wykorzystajcie go do pozytywnego napędzania swoich ambicji. Pamiętajcie o małych rzeczach, takich jak życzliwość i to, że nie jesteście sami – powiedział. – Życzliwość to nie słabość – to potężna siła. Dbajcie o siebie nawzajem. Pamiętajcie, żeby śmiać się, kiedy macie okazję, i płakać, kiedy trzeba – dodał. – Teraz czas na spontaniczną przerwę taneczną – powiedział na koniec, a gdy z głośników popłynęła muzyka, zbiegł ze sceny prosto w tłum roztańczonych studentów.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Dziś aktor ma 62 lata i znajduje się w doskonałym miejscu – zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Wiernym fanom aktora nie mogło umknąć również to, jak świetnie aktor prezentuje się z wiekiem. „Jest jak wino – im starszy, tym lepszy” – zachwyca się żeńska część widowni. Użytkownicy mediów społecznościowych zauważają natomiast pewną zależność: „Tak się starzejesz, gdy jesteś utalentowany, bezproblemowy, zabawny i zajmujesz się swoimi sprawami”. Ciężko się z tym nie zgodzić.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze