„W pewnym wieku ludzie chcą widzieć w sobie mentorów, ale nie ma chętnych do szkoleń z nimi. Wolę postawić na zwinną osobę, a nie taką, która ma ego jak ten pokój” – mówi Róża Szafranek, ekspertka od HR. W 6. odcinku podcastu „zaTASKowani 2” pytamy, dlaczego pracownicy 50+ zaczynają stopniowo „wyparowywać” z rynku pracy. „Na poziomie kulturowym trzeba dokonać zmiany, że uczymy się przez całe życie” – proponuje dr Tomasz Markiewka.
Gig economy zmienia reguły gry. Etat, jeszcze niedawno symbol stabilności i bezpieczeństwa, ustępuje miejsca elastycznym zleceniom, krótkim projektom i „wolności”, która często okazuje się pozorna i właśnie w cudzysłowie. Ale co w tym świecie mają zrobić pracownicy po pięćdziesiątce – ci, którzy wychowali się w kulturze umowy o pracę, a dziś muszą odnaleźć się w nowej gospodarce? W najnowszym odcinku podcastu „zaTASKowani 2” pytam o to Różę Szafranek – ekspertkę HR, CEO HR Hints – oraz dr. Tomasza Markiewkę, filozofa i publicystę.
Choć żyjemy coraz dłużej, polski rynek pracy nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału dojrzałych pracowników. Według danych OECD [Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – przyp. red.] w grupie 55–64 lata ponad ⅓ osób przestaje być aktywna zawodowo – mimo że stanowi ona tylko 20% populacji w wieku produkcyjnym (OECD, „Labour Force Statistics”, 2022). W efekcie „znika” wcześniej i na długo przed emeryturą, często nie z wyboru, a z powodu tzw. czynników niezależnych.
Zmienia się struktura gospodarki – i wraz z nią doświadczenie pracy. Zamiast przewidywalności mamy krótkoterminowe kontrakty, walkę o projekt i życie w trybie wiecznej niepewności.
Jeszcze 10 lat temu kariera w dużej firmie oznaczała stabilność. – Dziś unicorny [start-upy wyceniane na ponad miliard dolarów – przyp. red.] budują biznes na kilkuosobowych zespołach – mówi Róża Szafranek. – Nie dziwią nikogo firmy trzy- czy pięcioosobowe. A jeszcze 5, 10 lat temu zatrudniały kilkaset osób – dodaje.
To model, który premiuje elastyczność i zdolność do szybkiej nauki. Tylko czy pięćdziesięciolatkowie – wychowani w epoce etatu – są w stanie nadążyć?
W polskiej kulturze pracy wciąż pokutuje przekonanie, że dojrzałość oznacza bycie nauczycielem, a nie uczniem. – Taka postawa: mam 50 lat, uczyć to my, a nie nas – zauważa Szafranek. Tyle że gig economy wymaga czegoś odwrotnego: uczenia się całe życie, także od młodszych.
Stąd coraz większe znaczenie zyskuje tzw. odwrócony mentoring, w którym to dwudziestolatka pokazuje pięćdziesięciolatkowi, jak działają nowe narzędzia, aplikacje, modele biznesowe. Jak mówi Szafranek: – Pytanie o reverse mentoring często pada na rozmowie rekrutacyjnej i wiele osób nie rozpoznaje, na co to jest test, bo odpowiadają: „Czego taka dwudziestolatka może mnie nauczyć? Ja od 30 lat robię marketing, to wiem lepiej”. Właśnie nie wiesz. Bo teraz nikt nie wie do końca, jak działają narzędzia i na bieżąco trzeba się uczyć”.
Na szkoleniach i warsztatach menedżerskich dochodzi już do często absurdalnych sytuacji. – Liczba zgłaszających się mentorów jest większa niż tzw. mentee, czyli podopiecznych. Dojrzali pracownicy chcą widzieć w sobie mentorów, ale nie ma chętnych do szkoleń z nimi – mówi Szafranek.
Pokutuje w nas też tradycyjne przekonanie, że „jest pora na naukę i pora na pracę”. Doktor Markiewka radzi zmienić paradygmat: – Na poziomie kulturowym trzeba wpajać, że uczymy się przez całe życie, a nie tylko do studiów. Można zrobić system publiczny edukacyjny dla pięćdziesięciolatków.
Jeszcze jedno wyzwanie to zmiana hierarchii wartości. W Polsce wciąż gloryfikuje się „pracowitość” rozumianą jako liczba przepracowanych godzin. – Było takie badanie, gdzie rodziców pytano, czego chciałbyś nauczyć dziecko: pracowitości czy kreatywności. W Polsce rodzice odpowiadali, że pracowitości – mówi Markiewka. – Jak zasuwasz 14 godzin i mdlejesz ze zmęczenia, to jesteś superpracowity. Takie podejście jest typowe dla krajów na tzw. dorobku oraz starszych pokoleń. Młodzi nie chcą tak pracować i z tego powodu bywają określani jako „leniwi” – dodaje filozof.
A przepracowanie nie służy nikomu. – Są badania, które pokazują, że ponad 70 godzin tygodniowo pracy prowadzi do ciężkich problemów zdrowotnych – przypomina Markiewka. I dodaje: – Jak słyszę kogoś, kto popisuje się, że pracuje 18 godzin dziennie, to widzę osobę, za której leczenie będę musiał płacić, jak dostanie udaru czy zawału w wieku 40 lat.
W dojrzałych gospodarkach coraz bardziej ceni się kreatywność, elastyczność i zdolność do współpracy. To właśnie one decydują o sukcesie – a nie gotowość do harówki bez końca.
Zmienia się też język, jakim opisujemy karierę. – Zamieniliśmy odporność psychiczną na rezyliencję – podkreśla Róża Szafranek. Chodzi już nie o to, by być twardym i nieczułym na kryzysy, ale o zdolność do adaptacji, uczenia się i znajdowania nowych ścieżek.
Eksperci zgadzają się, że bez kulturowej zmiany – odejścia od fetyszu przepracowania i hierarchii wiekowej – Polska nie poradzi sobie z nadchodzącą rewolucją pracy. To zderzenie rzeczywistości: ludzie z doświadczeniem, ale wciąż postrzegani jako mniej elastyczni, oraz tzw. gra refleks – jak je połączyć?