Oszczędzaj na emeryturę, odkładaj na wakacje, stwórz rezerwę na czarną godzinę. Łatwo powiedzieć, dużo trudniej zrobić. Warto przyjrzeć się psychologicznym aspektom oszczędzania i sprawdzić, czy na pewno chcemy to robić, a jeśli tak, to w jaki sposób.
Przede wszystkim zastanówmy się, czy my faktycznie chcemy oszczędzać. Dopóki nie będzie to spójna decyzja, to nic z tego nie wyjdzie. Jeśli jakaś część naszej psychiki mówi z obawą: „Musisz odkładać pieniądze, bo zabraknie ci na starość”, a w tym czasie druga ze śmiechem gra jej na nosie, to wewnętrzny konflikt gotowy. Takie oszczędzania da marne efekty, bo sami będziemy podświadomie torpedować swoje poczynania. Zastanówmy się więc: kto w nas chce oszczędzać? Po co nam to całe odkładanie pieniędzy?
Może wiąże się to z poczuciem bezpieczeństwa, które dają odłożone środki; może z lękami o przyszłość, o to, czy sobie poradzę, czy mi wystarczy pieniędzy? Może również chodzić o poczucie kontroli, które dają oszczędności: jestem przygotowany na wszystko i nic mnie teraz nie zaskoczy. To oczywiście bywa bardzo złudne, bo, jak wiadomo, wypadki chodzą po ludziach i nawet miliony na koncie nie chronią przez ciężkimi chorobami, nieszczęśliwymi zdarzeniami albo śmiercią.
Oczywiście oszczędzanie może też być decyzją naszej racjonalnej części, która zdaje sobie sprawę, że na przykład odłożenie pieniędzy na wakacje jest dużo tańsze niż finansowanie wyjazdu z kredytu.
Ktoś, kto planuje, kto z łatwością myśli o przyszłych konsekwencjach obecnych działań, szybciej podejmie decyzję o oszczędzaniu.
Motywacje mogą więc mieć bardzo różny charakter i przynosić ostatecznie różne rezultaty, bo czym innym jest panowanie nad swoimi domowymi finansami i zapobiegliwe odkładanie części pieniędzy, a czym innym zwykłe skąpstwo. Spójrzmy chociażby na świat zwierząt. Oczywistym przykładem jest wiewiórka zbierająca orzechy na zimę, ale na tym nie koniec. W okresach, kiedy wody jest pod dostatkiem, krokodyl kopie na dnie rzeki jamę. W czasie suszy poziom wody opada, a woda i wszystkie ryby trafiają do jego pułapki. Ten krokodyli sposób na gromadzenie zapasów to nic innego jak racjonalne oszczędzanie. Wysiłek w czasie prosperity dostarcza środków, z których można korzystać później.
Jest oczywiście druga strona medalu, czyli te nasze aspekty, które ani myślą rezygnować z bieżących przyjemności i kumulować zapasy na później. Im też trzeba się przyjrzeć i zapytać siebie, kto we mnie jest przeciwny odkładaniu pieniędzy. I tu też możemy znaleźć różne przekonania. Na drugim biegunie do planowania i przewidywania przeszłości jest przecież cieszenie się chwilą obecną. Brak troski o to, co przyniesie jutro – życie według zasady „carpe diem”. Co ciekawe, z punktu widzenia speców od finansów ta druga postawa jest lekkomyślna i prowadzi do poważnych tarapatów. W praktyce jednak spotyka się ludzi, którzy żyją w ten sposób i nie przejmują się odkładaniem pieniędzy. Można powiedzieć, że żyją w pewnym przepływie, bo pieniądze łatwo do nich trafiają, ale też szybko idą dalej w świat. Zarabiają bez problemu i tak samo wydają.
Bywa również, że do oszczędzania nie pali się dziecięca część naszej natury. Kiedy na warsztatach o psychologii pieniądza wraz z uczestnikami przyglądamy się ich pierwszym wspomnieniom dotyczącym finansów, okazuje się, że bardzo często pojawiają się tam: rodzic, który zabrania wydawania na słodycze czy zabawki, i dziecko, które chce tę potrzebę zrealizować „tu i teraz”. I te postaci nadal żyją w nas i wpływają m.in. na decyzje o oszczędzaniu. Pytanie tylko, jakie jest to nasze wewnętrzne dziecko i jak zachowałoby się w słynnym „teście słodkiej pianki” (ang. marshmallow test). Pod koniec lat 60. prof. Walter Mischel przeprowadził eksperyment, dając dzieciom wybór pomiędzy małą nagrodą, czyli słodką pianką, teraz i dwiema piankami, jeśli będą skłonne chwilę poczekać. Jeśli wolelibyśmy zjeść jedną piankę od razu, to raczej nie będziemy się palić do odkładania pieniędzy.
Zapoznanie się z tymi dwiema tendencjami w sobie, z tą do odkładania pieniędzy na przyszłość i z tą, która woli wydawać je na bieżąco, pomaga po pierwsze podjąć decyzję, czy ja na pewno chcę przeznaczać część dochodu na oszczędności. Dla osoby rozrzutnej, której ciągle brakuje pieniędzy, planowanie finansów może mieć sens, ale temu, kto mimo że „siedzi na pieniądzach”, ciągle boi się, że ma ich za mało, przydałoby się raczej trochę rozrzutności. Najważniejsze, by podejmować decyzje finansowe w zgodzie z wewnętrznym przekonaniem. Nic nie robić pod przymusem, bo wtedy oszczędzanie się nie uda, a rozrzutność skończy się wyrzutami sumienia.
Mateusz Ostrowski: psychoterapeuta w Instytucie Psychologii Procesu; www.processwork.pl. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapeutów i Trenerów Psychologii Procesu oraz Stowarzyszenia Mężczyzn; www.mateuszostrowski.pl