1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. Zippy Ogar: „Wierzę, że ludzie czekają na takiego skromnego ziomka jak ja”

Zippy Ogar: „Wierzę, że ludzie czekają na takiego skromnego ziomka jak ja”

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)
Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)
Zippy Ogar, zwycięzca pierwszej edycji rap show serwisu Netflix. Raper, który potrafi wyłączyć ego, ale za to włączyć emocje? Nowe pokolenie autorów i autorek definiuje hip-hop na nowo. Już nie trzeba na siłę zgrywać pyskatego twardziela, którego nic nie rusza, bo publiczność docenia wrażliwość i pokorę.

Wywiad pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 7/2025.

Angelika Kucińska: Drugi etap potyczek w programie „Nowe Rozdanie: Rhythm + Flow Polska”, show dla raperów i raperek. Wychodzisz na scenę, występujesz przed pełnym składem jurorskim, w którym zasiadają Dziarma, Bedoes 2115 i Sokół. I pozwalasz sobie na linijkę, którą od razu wyłapałam. „Albo będzie po mojemu, albo będzie po mnie”. To o twojej determinacji?

Zippy Ogar: Ten wers pada też w finale programu. W drugim etapie otworzyłem klamrę, którą domknąłem w ostatnim odcinku. A o czym to jest? O tym, że mam już wypracowany własny styl i ukształtowaną wizję muzyki, którą chcę robić. Jeśli stracę do niej zaufanie, to po mnie. W pierwszych eliminacjach rapowałem przed Sokołem, który powiedział mi, że mój styl jest spoko, podrzucam wersy idealnie w czasie, w punkt, ale przez to wszystko brzmi aż nazbyt perfekcyjnie i staje się robotyczne. To jedyna z usłyszanych w programie opinii, nad którą zamyśliłem się na dłużej. Dotarło do mnie, że taki po prostu jest mój rap. Robię muzykę już tyle lat, że trudno będzie mi się przeobrazić, zbudować coś nowego. Taki jestem i tak zostanie. Albo będzie po mojemu, albo będzie po mnie.

Słuszny wniosek. Ale gdy młodego rapera ocenia Wojtek Sokół, ikona polskiej sceny, to chyba trudno się nie przejąć?

Oczywiście, że feedback od kogoś takiego jak Sokół od razu chcesz wdrażać w życie. A Sokół zaczepił mnie o emocje. Że jest ich dla niego za mało, że jest zbyt idealnie. W pierwszym odruchu chciałem zmieniać, poprawiać swój rap. Tylko że emocje są obecne w mojej muzyce. Przekazuję je w sposób, który jest zgodny z moją wrażliwością. Dla kogoś jest za płytko? Może. Ja za każdym razem, gdy robię nowy kawałek, czuję, że jest to bardzo emocjonalny proces. Wszystko w mojej muzyce opiera się na emocjach, nie zmienię poziomu swojej wrażliwości. Taka jest moja natura.

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey) Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)

Czytaj także: Sokół w poruszającym utworze z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Inspiracją był powstańczy ślub

Robisz muzykę od 10 lat. Mógłbyś sobie dalej konsekwentnie i powoli wydeptywać własną ścieżkę w polskim rapie. Po co ci talent show? Dlaczego poszedłeś do programu?

Mógłbym powiedzieć, że dla hajsu…

Możesz!

To na pewno jeden z powodów. Innym jest promocja. Od dawna działam w hip-hopowym podziemiu. Od dawna próbuję się przebić, dostać gdzieś wyżej, wchodzę drzwiami i oknami. Program pozwala mi pokazać się szerzej. Chociaż nie od razu byłem zdecydowany. Przyjaciele mnie przekonali. Namawiali, mówiąc, że mam wysokie umiejętności, więc może też szansę, żeby wygrać. To oni sprawili, że zdecydowałem się spróbować, ale nie spodziewałem się, że zajdę aż tak daleko. Zwłaszcza gdy już znalazłem się w programie i zobaczyłem, jak to wygląda.

Przyjaciele wierzą w ciebie bardziej niż ty sam?

Zawsze tak było. Brakuje mi pewności siebie, jestem skromny. Wolę założyć najgorszy scenariusz, żeby się nie rozczarować, niż wierzyć w ten pozytywny, a potem dusić w sobie żal. A przyjaciele i znajomi widzą mój talent i od zawsze mi kibicują. Dobry przyjaciel powie ci, jak coś z****esz, ale kiedy widzi, że coś robisz dobrze, dopilnuje, żebyś i ty to w sobie zobaczył.

Skromność. Rzadka cecha u rapera.

Dziarma, raperka i jurorka w „Nowym rozdaniu”, powtarza, że trzeba być pokornym poza sceną, a niepokornym na scenie. To mój rysopis.

Czytaj także: Pycha a wiara w siebie – jak je odróżnić? Rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem

Z kolei Bedoes 2115, też juror w „Nowym rozdaniu”, powiedział, oceniając jeden z twoich występów, że masz wszystko, żeby zostać mainstreamowym, czyli szeroko rozpoznawalnym, raperem. Nie obrażasz się na mainstream?

Nie obrażam się i chcę utrzymywać się z rapu, bo to jedyna rzecz, która mi zawsze wychodziła.

A próbowałeś innych, że wiesz, że tylko to ci wychodzi?

Wychowałem się w domu, w którym nigdy nie było stuprocentowego zrozumienia dla zawodów artystycznych. Robienie muzyki w mojej rodzinie nie ma nic wspólnego z poważną karierą. Wsiąkło we mnie to przekonanie. Mimo że robiłem muzykę, długo i na coraz lepszym poziomie, to siedziała we mnie myśl, że przecież to nie jest pewny kierunek. Trzeba mieć plan B. Studiowałem więc filologię angielską, mam smykałkę do języków. Interesowałem się marketingiem i technikami sprzedażowymi, więc zająłem się na chwilę tym. Nic jednak nie szło mi tak dobrze jak rap.

Jeżeli to prawda, że każdy z nas został do czegoś stworzony, to moim przeznaczeniem jest muzyka.

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey) Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)

Jak czujesz się na scenie?

Jak w domu. Zawsze mam tremę, ale gdy widzę ludzi pod sceną, to cały stres znika. Odrywam się, jestem w swoim świecie, czasoprzestrzeń się zatrzymuje.

Dlaczego to akurat rap okazał się najlepszą formą, w której możesz w pełni wyrazić swoją wrażliwość?

Staram się otwarcie i o wszystkim rozmawiać z przyjaciółmi, z dziewczyną, ale są takie rzeczy, które trudno wypowiedzieć na głos nawet przy najbliższych. Trzymam je w środku, bo nie przechodzą mi przez gardło, gdy stoję naprzeciwko drugiej osoby. Gdy piszę tekst, jestem sam ze sobą. Nie krępuje mnie cudza twarz, obecność kogoś innego. Łatwiej wtedy wyrazić mi to wszystko, co we mnie siedzi.

W studiu też jestem sam. Ja i mikrofon. Mogę swobodnie wyrzucać z siebie rzeczy. Dla osoby tak wrażliwej jak ja ścieżka artysty jest na pewno dobrą drogą.

Artysty tak, ale czy rapera? Wiem, że scena się zmienia i że dziś można sobie pozwolić na znacznie większą emocjonalność w tekstach. Pytanie, czy ty jako twórca tę zmianę odczuwasz.

Granica się przesuwa. Również ta pomiędzy gatunkami, które się łączą i pewnie za kilka lat nie będzie już zbyt wiele muzyki, która jest tylko hip-hopem, tylko rockiem albo tylko jazzem, i trudno będzie sklasyfikować gatunkowo poszczególnych artystów. Dzisiaj muzyk to po prostu muzyk. Jedyne, czego może się obawiać taka osoba jak ja, to fakt, że nie żyję życiem typowego hip-hopowca. Nie mam nic wspólnego ze stereotypem, ale wrażliwość zawsze była obecna w hip-hopie. Nawet jeśli polski rap w latach 90. był surowy w emocjach. Dziś po prostu można sobie pozwolić na silniejsze uzewnętrznienie. Popatrz na Bedoesa. To u nas jeden z pionierów dużego uzewnętrzniania wrażliwości, który odniósł wielki sukces. Z jednej strony więc zmieniło się dużo, ale z drugiej znaczniej mniej, niż się wszystkim wydaje, bo punktem wyjścia dla rapu zawsze była wrażliwość.

Masz świetną technikę jako raper. Nikt się z taką nie rodzi, prawda?

Zasada 10 tysięcy godzin mówi, że jeśli robisz cokolwiek przez 10 tysięcy godzin, to osiągasz poziom zawodowca. A ja poświęciłem muzyce zdecydowanie więcej czasu. Nie do końca wierzę w samą regułę, ale wierzę, że jeśli chcesz być w czymś dobry, musisz zainwestować w szlifowanie umiejętności. Ode mnie nie wymagało to nawet nie wiadomo jakiej dyscypliny czy samozaparcia. Spędziłem mnóstwo czasu w studiu nagraniowym czy pracując nad tekstami, bo kocham to robić.

Masz rację, nie rodzisz się z techniką. Musisz ją sobie wypracować. Ale każdy może się nauczyć pisać teksty, które się rymują i mają określoną liczbę sylab. To nie jest wiedza tajemna. Za to już z jakimś typem wrażliwości musisz się urodzić. Emocje nie są kwestią techniki. Nie każdy może tworzyć muzykę, z którą inne osoby będą w stanie się utożsamić. Artysta powinien być trochę dziwny.

Ciążyła ci kiedyś twoja dziwność?

Nie czuję się wielce poszkodowany. Zawsze byłem inny, potrzebowałem więcej czasu, żeby nawiązywać nowe znajomości i znajdować przyjaciół. Wiele razy czułem się nierozumiany. Wychowałem się w zamożnym domu, gdzie zawsze były pieniądze i raczej nie oszczędzano, ale w związku z tym, że nikt w rodzinie nie traktował zawodu muzyka poważnie, sam musiałem sobie odłożyć na pierwszy mikrofon, statyw czy interfejs do nagrywania. Czułem, że muszę sam zadbać o swój rozwój. Chodziłem do małej szkoły z dzieciakami z innych niedużych miejscowości pod Gnieznem. Gdy w gimnazjum zacząłem robić muzykę, dla niektórych moich rówieśników było to wręcz śmieszne. Nie przejmowałem się nimi.

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey) Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)

O czym pisze teksty 15-letni chłopak?

Wróciłem niedawno do tamtych numerów. Jeden wielki farmazon [śmiech]. Kopiowałem raperów, których wtedy słuchałem. Byłem dzieciakiem, a starałem się pisać jak oni. „Tylko wiara w siebie, uważaj na frajerów”. „Nie masz boga w sercu, to idziesz bez celu”. „J***ć tych, co za plecami gadają, ej”. Straszne kocopoły. To nie byłem ja, chociaż zdarzało mi się już wtedy pisać o swoim życiu, tylko jakie problemy może mieć 15-latek? Pisało się o pierwszych miłostkach, ale to nie były jakieś wielkie dramaty. U mnie zaczęło się od tego, że przypadkiem usłyszałem hip-hop w radiu. Poczułem, że też tak chcę. Jako ośmioletni dzieciak jarałem się Michaelem Jacksonem i pisałem popowe ballady. To był jeszcze większy farmazon [śmiech]. Niezależnie jednak od tego, co i jak pisałem, wszystko sprowadzało się do mojego czucia muzyki. Wiedziałem, że to jest wyższy poziom relacji, niż mają inni ludzie. A dodatkowo później zrozumiałem, że muzyka to także narzędzie autorefleksji.

Czytaj także: Wysoka wrażliwość – jak z nią żyć? „To, co można zrobić, to się o tę swoją inność zatroszczyć” – przekonuje psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz

Arek Sitarz, czyli Ras, raper i autor tekstów dla wielu polskich wykonawców i wykonawczyń, który występuje w programie Netfliksa w roli gościnnego mentora, powiedział ci, że jeszcze się tak nie zdarzyło, aby szczęśliwa osoba nagrała płytę roku. Zgadzasz się z nim?

Na pewno potrzeba przepracowania trudnych emocji sprawia, że łatwiej się z człowieka wylewa treść. Ostatnio w rozmowie z przyjacielem doszliśmy do wniosku, że pisanie tekstów to postterapia. W sposób naturalny wyrzucasz to, co masz w głowie. Wręcz samo się wylewa.

Element terapii pojawia się, gdy patrzysz z dystansu na to, co zostało napisane.

Korzystałeś z terapii, takiej klasycznej?

Trochę chodziłem w życiu po psychologach. Słyszałem często, że to strata pieniędzy. Broniłem wtedy terapii. Broniłem psychologów, bo przecież pomagają nam zadbać o zdrowie psychiczne. Dziś jednak bliżej mi do tych wszystkich ludzi, którzy mówili, że to po nic. Staram się dalej wierzyć, że są terapeuci i terapeutki, którzy robią dobrą robotę, ale ja, niestety, nie mam takich doświadczeń.

Czytaj także: Rodzaje psychoterapii – jak wybrać odpowiednią dla siebie?

Wychowałeś się pod Gnieznem…

…w małej wiosce, blisko lasu, blisko natury. Ukształtowało mnie to. Potrzebuję dziś regularnie uciekać z miasta. Gniezno też jest malutkie: 10 minut spaceru z centrum i jesteś na zielonych przedmieściach. Od niedawna mieszkam w Poznaniu, tu też jest nie najgorzej, mam 10 minut autem do najbliższego lasu, gdzie jeździmy regularnie, żeby odetchnąć od zgiełku. Ale gdy kręciliśmy program, spędziłem ponad miesiąc zamknięty w centrum Warszawy. Wszędzie tylko beton i beton. Miałem dość wielkiego miasta.

Przeprowadzka do Warszawy nie przysłużyłaby się karierze?

Nie jest niezbędna, ale chciałbym się kiedyś przeprowadzić. Mam tu sporo kontaktów muzycznych.

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey) Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)

Mieszkając w Gnieźnie, byłeś mocno zaangażowany w lokalną scenę. Teraz wskazujesz na sieć kontaktów w Warszawie. Potrzebujesz innych ludzi, żeby działać artystycznie?

Nigdy nie zrobiłem tak dużego progresu jak w czasach prężnej działalności hip-hopowego kolektywu Fala w Gnieźnie. Zanotowałem rekordowo szybki przyrost umiejętności. Każdy muzyk potrzebuje obok siebie ludzi, którzy też tworzą. To napędza. Otwiera. Poszerza perspektywę. Na twój punkt widzenia składa się średnia z punktów widzenia wszystkich ludzi, z którymi miałaś okazję współpracować, więc im więcej perspektyw zbierzesz po drodze, tym bardziej otwarty masz umysł.

Wybiegasz myślami w przyszłość? Wyobrażasz sobie, gdzie będziesz za pięć lat?

Nie, takie myślenie nigdy nie przynosiło mi niczego dobrego. Najwięcej korzystam, gdy żyję z dnia na dzień. Chciałbym jednak na pewno mieć tych samych przyjaciół, czuć się bezpiecznie finansowo i żyć z muzyki, która jest moja, a nie pisana pod czyjeś dyktando. Nie mam aspiracji, żeby być najpopularniejszym raperem na świecie, ale wierzę, że jest wiele osób, które czekają na takiego muzyka jak ja. Na wrażliwego, skromnego ziomka, który stąpa twardo po ziemi. Nawet jeśli to brzmi zuchwale.

W styczniu wydałeś płytę nagraną w duecie z Brackim, raperem również działającym w Poznaniu. W jednym z numerów rapujesz: „ten świat jak zlew naczyń, ktoś musi tu pozmywać”. Po pierwsze: kto nabrudził?

Trudno szukać winnego. Żyjemy w dziwnych czasach. Ludzie nie dbają o relacje, gardzą sobą nawzajem. Może pozmywać musi artysta, która ma zupełnie odwrotne podejście do życia. Ktoś, kto zburzy wizję brudnej Ziemi.

Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey) Zippy Ogar (Fot. Ludwik Lis i Piotr Matey)

Ktoś taki jak ty?

Nie chcę wygłaszać takich mocnych deklaracji.

Nie masz dużego ego, prawda?

Wiem, ile potrafię. Jeśli więc chodzi o świadomość umiejętności, mam duże ego. Ale nie tak duże, by chcieć robić za autorytet. Nie czuję się na siłach. To odpowiedzialność, której mógłbym nie udźwignąć.

Program „Nowe Rozdanie: Rhythm + Flow Polska” miał premierę w maju. Wszystkie odcinki są dostępne w serwisie Netfilx.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE