Wigilia świętego Andrzeja to doskonały pretekst do zorganizowania imprezy w gronie znajomych. Wróżby są miłym dodatkiem do zabawy.. A przecież ten rytuał przez pół tysiąca lat rozgrzewał umysły i serca Polek.
Andrzejki przeżywają renesans. Są jak zachowany relikt z przeszłości w dobie horoskopów i randek aranżowanych przez internet. We współczesnej wersji, okraszone poczuciem humoru, stały się po prostu dobrą okazją do spotkań towarzyskich. Pamiętam z pewnych Andrzejek liściki ukryte w ciastku, z tekstem, że „już wkrótce facebook wskaże, kim wybraniec się okaże”. Bo przecież, jak mówi staropolskie przysłowie „na świętego Andrzeja błyska pannom nadzieja”!
Początkowo ciekawe swoich losów panny oddawały się wróżbom andrzejkowym w ciszy i w odosobnieniu. Z czasem - przekształciły się one w zbiorową zabawę - najpierw wyłącznie w dziewczęcym gronie. Panowie swoje przyszłe losy poznawali w Katarzynki. Potem jednak wszyscy postanowili ułatwić sobie kontakt - zabawa andrzejkowa stała się wesołym spotkaniem towarzyskim dla wszystkich.
W Polsce lano wosk, sprawdzając potem figury, których cienie pojawiły się na ścianie. Do andrzejkowej klasyki należy oczywiście ustawianie butów panieńskich, żeby sprawdzić „której but na progu stanie -pierwsza panna na wydanie”. Dziewczyny dawały się skubać gąsiorom i sprawdzały z której strony zaszczeka pies, żeby wiedzieć która pierwsza osiągnie radość zamążpójścia i skąd nadejdzie kandydat.
Wyobraźnia naszych przodków czy raczej przodkiń była nieograniczona, wszystko, żeby poprawić swój potencjał rychłego zamążpójścia. Dziewczyny wysiewały w ziarenka lnu i konopi, które potem zbierano męskimi spodniami. Na Kresach miał to być niezawodny sposób na sprowadzenie do domu kandydata na męża. Zamążpójście stawało się kwestią najbliższego czasu, jeśli ucięta przez pannę w Andrzejki gałązka wiśni zakwitła w Wigilię. Dziewczyny losowały przedmioty - mogły trafić na wstążkę zapowiadającą rychły ślub, ale i na listek lub różaniec - wtedy pozostało im przygotować się do myśli o staropanieństwie lub przygotować do stanu zakonnego.
Temat był witalny, a i fantazji nie brakowało także Ukrainkom, Litwinkom, Niemkom i Rumunkom. Co więcej, jeszcze kilka dziesiątek lat temu piękna połowa Europy celebrowała święto patrona Szwecji. Huczne świętowanie -podobnie jak w karnawale poprzedzało czas postu i zadumy. Andrzejki były ostatnim momentem przed Adwentem. Może były także praktyczną, dobrą okazją do poznania drugiej połowy?
Niemki noc z 29 na 30 listopada przesypiały nago. Wybranym dane było we śnie zobaczyć swojego przyszłego męża. Dziewczyny w Niemczech nasłuchiwały także, gdzie nocą szczekają psy. To stamtąd miał nadejść wybranek. Austriaczki powtarzały słowa Andreasgebet - modlitwy do świętego Andrzeja. Co ciekawe, czas modlitwy przerywały sobie spożywaniem wina!
Czeszki i Słowaczki zajmowały się wypiekami. W podobnych do pączków ciastkach Haluski umieszczały karteczki z imionami kandydatów na męża. Przy przyrządzaniu ciastek karteczki wypływały na powierzchnię. Pierwsza ponad wszelką wątpliwość podawała imię przyszłego męża. Potem trzeba było już tylko znaleźć takiego imiennika.
W Bułgarii Andrzejki znane są pod nazwą Dnia Niedźwiedzia. Według legendy święty Andrzej miał narzekać do Boga, że nie jest uhonorowany żadnym patronackim dniem. Bóg z kolei miał mu powiedzieć, że odtąd święto będzie obowiązkowe, pod rygorem kary. Miało nią być… noszenie niedźwiedzia. A niedźwiedź miał być de facto zamienioną za karę córką pewnej kobiety, która jako macocha źle traktowała swoją pasierbicę.
Rumunki zamieniały się w na tę jedną noc w księżniczki na ziarnku grochu. A precyzyjniej, pod poduszką, tam gdzie Polki umieszczały karteczki z imionami, kładły 41 ziaren pszenicy. Jeśli przyśniła im się kradzież tych ziaren - to był dobry znak. Trzeba było zacząć myśleć o ślubnej wyprawie. Szczególne znaczenie miał także czosnek. Rumunki zjadały go w noc poprzedzającą dzień świętego Andrzeja ( sic!), potem układały jego ząbki na progach domów i w oknach. Cel - ochrona przed złymi duchami.
Ukrainki obchodziły dzień świętego Andrzeja później, 13 grudnia. Organizowały wtedy andrzejkowe zabawy, podczas których wróżyły sobie i zajadały się naleśnikami i cukierkami. To czas rozpieszczania podniebienia przed nadchodzącym Adwentem. Popularne były przy tym różne zabawy, a raczej psoty. Psotnicy mogą na przykład dla żartu wynieść gospodarzowi pług na dach. Dla domu nie będzie to zła rzecz - lokalna panna jest prawdopodobnie obiektem czyjegoś zainteresowania!
Dzień świętego Andrzeja obchodzono zatem z większą lub mniejszą uwagą. Czy coś z niego nie zostało dzisiaj? Może uważne czytanie horoskopów z ostatnich stron kobiecych czasopism?
A może warto zabawić się w andrzejkowe wróżby? Bo „cień wosku ci ukaże, co ci życie niesie w darze”!