1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Bije rekordy i kradnie serca słuchaczy. Oto Olivia Dean – nowa sensacja świata muzyki

Bije rekordy i kradnie serca słuchaczy. Oto Olivia Dean – nowa sensacja świata muzyki

Olivia Dean (Fot. John Nacion/Variety via Getty Images)
Olivia Dean (Fot. John Nacion/Variety via Getty Images)
Jeszcze kilka lat temu była obiecującą, nieśmiałą artystką ze wschodniego Londynu, która marzyła o tym, by jej piosenki wybrzmiały choć trochę dalej niż w szkolnej sali. Dziś Olivia Dean ma 26 lat, zdobywa najważniejsze muzyczne nagrody, bije historyczne rekordy popularności, trafia na okładki magazynów modowych i zostaje pierwszą headlinerką Orange Warsaw Festival 2026. Jej najnowszy album „The Art of Loving” od tygodni znajduje się w czołówkach światowych zestawień, a krytycy zgodnie przyznają: to właśnie ona jest jedną z najbardziej fascynujących i autentycznych artystek nowej generacji. Co sprawia, że świat zakochał się w Olivii Dean?

Olivia Lauryn Dean dorastała w Walthamstow w północno-wschodnim Londynie. – Powiedzmy, że miałam szczęśliwe dzieciństwo, choć przez długi czas byłam jedyną dziewczynką o mieszanym pochodzeniu w klasie… Dopiero później, w dorosłym życiu, zrozumiałam, że wcale nie było tak łatwo, jak mi się wtedy wydawało – wyznała w jednym z wywiadów. Tata Anglik i posiadająca jamajsko-gujańskie korzenie mama od małego karmili ją twórczością Lauryn Hill (swoje drugie imię otrzymała właśnie na jej cześć), Jill Scott i Angie Stone. W jej domu rodzinnym regularnie wybrzmiewały też przeboje Carole King i Ala Greena. Kojące, soulowe brzmienia były więc częścią jej dzieciństwa, ale ona sama wcale nie potrafiła od razu doskonale śpiewać. Z rozbrajającą szczerością przyznaje, że rodzinne „dziedzictwo muzyczne” było raczej symboliczne. Jej mama była tak fatalna, że została kiedyś usunięta ze szkolnego chóru. – Szczerze mówiąc, nie zawsze umiałam śpiewać. Trochę fałszowania odziedziczyłam po mamie. Na pewno musiałam brać lekcje – wyznała.

Po mamie odziedziczyła za to coś równie ważnego w estradowej karierze, co talent wokalny – determinację. Kiedy piętnastoletnia Olivia dostała się do prestiżowej BRIT School, codziennie pokonywała trzygodzinną trasę na zajęcia i z powrotem. Chciała tam być „za wszelką cenę”. Zanim jednak zaczęła pisać własne piosenki, miała ogromny problem z paraliżującą tremą. Podczas pierwszego występu stanęła… tyłem do publiczności, płacząc ze stresu. Pianista namawiał ją, by się odwróciła. Zrobiła to i zdobyła nawet drugie miejsce. Mała rzecz, która zmieniła bardzo wiele. Dziś trudno uwierzyć, że ta sama Olivia potrafi elektryzować tłumy na Glastonbury czy Lollapaloozie, tworząc z publicznością niemal intymny dialog. Jej sceniczna obecność jest subtelna, ale absolutnie magnetyczna. Nie potrzebuje krzyku ani fajerwerków. W zupełności wystarcza jej głęboka, ciepła barwa głosu i niebywała charyzma.

Olivia Dean w programie „The Tonight Show Starring Jimmy Fallon”. (Fot. Todd Owyoung/NBC via Getty Images) Olivia Dean w programie „The Tonight Show Starring Jimmy Fallon”. (Fot. Todd Owyoung/NBC via Getty Images)

„Jeśli tego nie kochasz, nie rób tego”

Choć jako solowa artystka oficjalnie debiutowała pod koniec 2018 roku, jej kariera nabrała tempa jeszcze wcześniej, gdy jako nastolatka śpiewała ze znanym brytyjskim zespołem Rudimental. Na starcie przeszła iście bojowy chrzest. Jej pierwszy występ z popularną grupą miał bowiem miejsce przed 16-tysięczną publicznością na wielkim festiwalu Sziget na Węgrzech. Dwa lata później wypuściła debiutancką EP-kę „OK Love You Bye”, nagraną z pomocą żywych instrumentów, co od początku odróżniało ją od wielu rówieśników, stawiających głównie na elektronikę.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

To właśnie tytułowe „OK Love You Bye” otworzyło jej drzwi do międzynarodowej kariery. Amazon Music okrzyknął ją „Debiutanką Roku”, a liczba jej słuchaczy rosła z miesiąca na miesiąc. Jej zasada od samego początku była bardzo prosta: „Jeśli tego nie kochasz, nie rób tego”. Olivia podkreśla, że tworzy tylko to, co ją naprawdę porusza. Dlatego jej piosenki brzmią tak autentycznie.

„Messy”: album, który odmienił wszystko

Kiedy przyszło do tworzenia debiutanckiego albumu, perfekcjonizm niemal ją zablokował. Bała się, że nie sprosta oczekiwaniom. – To było strasznie paraliżujące. Nie byłam w stanie nic napisać, jeśli nie było idealne. Dopiero kiedy pozwoliłam sobie wyluzować i pisać trochę „na brudno”, zaczęłam tworzyć naprawdę dobre rzeczy – wspomina. Tak narodziło się „Messy”, czyli muzyczna mapa kobiecego dojrzewania, akceptacji i miłości, tej romantycznej i tej do samej siebie. Album, który otrzymał nominację do Mercury Prize, przyniósł jej również uznanie BBC, prestiżowe drugie miejsce w plebiscycie Sound of 2024 oraz trzy nominacje do BRIT Awards.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

To z „Messy” pochodzą jej pierwsze hity: „Dive”, promienny hymn o zakochiwaniu się, oraz „Ladies Room” – piosenka o tym, że nawet w relacji potrzebujemy miejsca dla siebie. Zwieńczeniem albumu jest „Carmen”, hołd dla babci, która jako osiemnastolatka przybyła do Wielkiej Brytanii z Gujany. – Miała osiemnaście lat, kiedy przyjechała do Londynu. Myślę sobie: „Co ja właściwie robiłam w tym wieku?”. Na pewno nie podróżowałam na drugi koniec świata, nie wywracałam całego życia do góry nogami, nie pracowałam na dwóch etatach i nie wychowywałam czwórki dzieci. Ona ciągle mi przypomina, jakie mam szczęście, że tu jestem. Powtarzam to na każdym koncercie – jestem owocem jej odwagi – podkreśla Dean. I słychać to. Cała płyta emanuje jej wrażliwością i świadomością własnych korzeni.

„The Art of Loving” – triumfalny powrót i światowe sukcesy

Jeśli „Messy” było opowieścią o dojrzewaniu, to „The Art of Loving” jest już dojrzałą analizą tego, czym miłość jest. W autobiograficznych opowieściach Dean jest to uczucie zmysłowe, spokojne, pełne światła, ale też wymagające i bolesne. To album zbudowany w domowym studiu we wschodnim Londynie, gdzie artystka zamieszkała na osiem tygodni, by zanurzyć się w procesie tworzenia. Jest w nim miejsce na miłość romantyczną, rodzinną, przyjacielską, ale też – co dla Olivii kluczowe – na miłość do samej siebie. Brzmi w nim echo wielkich dam soulu, ale całość jest współczesna i starannie przemyślana. Krytycy podkreślają jego elegancję i emocjonalną dojrzałość.

Olivia Dean na festiwalu BST Hyde Park 2025 w Londynie. (Fot. Samir Hussein/WireImage/Getty Images) Olivia Dean na festiwalu BST Hyde Park 2025 w Londynie. (Fot. Samir Hussein/WireImage/Getty Images)

Album zadebiutował na pierwszym miejscu list sprzedaży w Wielkiej Brytanii i Australii, trafił do Top 10 w USA, Kanadzie, Niemczech i Polsce. To on wyniósł Olivię na wyżyny światowej sceny, przynosząc jej pierwszą nominację do Grammy w kategorii „Najlepsza Nowa Artystka”.

Historyczny rekord: wyczyn, którego nie dokonała nawet Adele

Jesienią 2025 roku Olivia Dean dokonała czegoś, co wcześniej nie udało się żadnej brytyjskiej solistce, nawet Adele. Jako pierwsza w historii miała w tym samym czasie aż cztery utwory w pierwszej dziesiątce oficjalnej listy przebojów. Jednocześnie znalazły się w Top 10 jej następujące single: „Man I Need” na miejscu drugim, „So Easy (To Fall in Love)” na szóstym, „Nice To Each Other” na ósmym i „Rein Me In” (z Samem Fenderem), który zamknął pierwszą dziesiątkę. To moment, w którym cały świat musiał przyznać: Olivia Dean nie jest już tylko obiecującym nazwiskiem. To nowa supergwiazda.

Choć jej sukcesy są spektakularne, Olivia zachowuje niewymuszoną naturalność. Została ambasadorką Chanel, ale jej styl, zarówno wizualny, jak i osobowościowy, nie jest wyreżyserowany. Łączy w sobie subtelną zmysłowość, ciepło i odrobinę nieśmiałej ironii. Wciąż śmieje się z tego, że gdyby nie muzyka, mogłaby zostać nauczycielką angielskiego, opiekunką psów albo... florystką. Muzyka czasem może wydawać się dość egocentryczna. Siedzisz przy pianinie i opowiadasz o sobie oraz swoich problemach. To trochę takie „ja, ja i tylko ja”. Bardzo podoba mi się wizja pracy, która pozwala ci otaczać się pięknymi rzeczami – w tym przypadku kwiatami – i spotykać obcych ludzi, dla których tworzysz bukiety upamiętniające najważniejsze chwile ich życia – wyjaśniła w wywiadzie dla magazynu „Numéro”.

Olivia Dean odrzuca łatwe porównania do innych znanych wokalistek. Podkreśla, że nie chce być wciskana w szufladki, ani gatunkowe, ani wizerunkowe. – Leniwe porównania mnie irytują. Kiedy ludzie o mnie mówią, zawsze wspominają Jorję Smith, Celeste albo Joy Crookes… Jakby słuchali muzyki oczami – mówi wprost. Jej muzyka żyje własnym życiem, a ona sama łączy popową lekkość, jazzową subtelność, soulowe ciepło i precyzję utalentowanej songwriterki.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Koncerty, które zmieniają wszystko

Jej występy na Glastonbury, Lollapaloozie czy podczas Laneway Festival stały się wydarzeniami wspominanymi przez publiczność miesiącami. Dean nie buduje show na efekciarskich trikach. Jej siłą są emocje. Chce prowadzić rozmowę z widownią, a nie się przed nią popisywać. Nic dziwnego, że w 2026 roku została ogłoszona pierwszą headlinerką Orange Warsaw Festival. To kolejny dowód na to, że Olivia Dean to dziś globalne zjawisko.

Źródła: bbc.com; mirror.co.uk; numero.com; orangewarsawfestival.pl; umusic.co.nz

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE