Swą popularność na zachodzie Tantra zawdzięcza głównie pracy z energią seksualną. Zaspokaja nasz głód wiedzy dotyczącej sfery życia intymnego, dając jednocześnie pełną akceptację w doświadczaniu przyjemności. A przecież w naszej kulturze nie było to takie oczywiste.
Z punktu widzenia natury energia seksualna, to podstawowa energia życiowa, dzięki której wszystko co żyje może nie tylko się rozmnażać, ale i wzrastać. Energia ta napędza nas, daje siłę do rozwoju, przekraczania siebie i łączenia się z otoczeniem. W tantrze nazywamy ją energią miłości. Tak, to wciąż ta sama podstawowa energia, która jest we wszystkim co żyje, więc trudno ją tak naprawdę wyodrębnić. Można nawet stwierdzić, że energia ta nie należy do nas, bowiem i sfera duchowa jest w niej zakorzeniona.
Dla lepszego zobrazowania przywołajmy znany z buddyzmu słynny symbol kwiatu lotosu rosnącego na bagnie. Powszechna interpretacja zakłada, że oto taki piękny kwiat, symbolizujący świadomość wyrósł z brzydkiego bagna, jakim są nasze żądze, lęki, zwątpienia. Jego wzrost pokazuje proces rozwoju od najciemniejszych obszarów do jasnego światła świadomości. Spójrzmy jednak na to jeszcze inaczej. Co by się stało, gdybyśmy wyrwali lotos z bagna? Przecież – żeby roztaczać swe piękno – on musi cały czas mieć korzenie w tym bagnie. Czerpać z niego soki, minerały i wszystko, czym się karmi, aby móc spotkać się ze słońcem po jasnej stronie.
W tantrze mówimy, że nie ma rozwiniętej sfery duchowej, jeśli nasza energia seksualna nie płynie w nas swobodnie. To są właśnie te soki życia, dzięki którym wzrastamy do pełni.
Zwykle jednak nasza seksualność pozostaje w nas stłumiona. Trzymamy ją z powodu wstydu i niewiedzy na dnie bagna, więc i miłość nie jest w stanie się w nas w pełni rozwinąć.
Stąd też rodzi się potrzeba pracy z energią seksualną. Przecież tak niewiele o niej wiemy. Nikt nas tego nie uczył w szkole, rodzice też raczej unikali tematu. Większość przekazów ma negatywny charakter.
Jednak współczesny człowiek potrzebuje wpierw uleczenia ran poniesionych wskutek destrukcyjnego, wobec naturalnej seksualności, wychowania. Potrzebujemy przyjąć siebie takimi, jakimi jesteśmy, z naszymi ciałami i ich seksualnością. Bez tego etapu wszelkie próby „pracy” z energią seksualną przynieść mogą odwrotny skutek. Wykorzystywać ją będziemy tak, jak to robimy z całą przyrodą, niszcząc jej naturalne piękno.
Od czego więc zacząć? W tantrze mówimy o potrzebie przeniesienia środka ciężkości naszej tożsamości z wirtualnego świata myśli i wyobrażeń o sobie samym do ciała i jego uczuć.
Taka praca może nam przynieść poważny wstrząs. Odkrywamy bowiem, że to nie my mamy ciało, ale ono ma nas. I być może (zamiast być wsparciem dla ciała) jesteśmy dla niego obciążeniem. „Jesteś za grube albo za chude” – mówimy na przykład i znęcamy się nad nim jak nad wciąż niedoskonałym przedmiotem. A to ono, należąc do natury, do stworzenia, należy do Boga. Nasza seksualność zaś jest boskim ramieniem kreacji, dzięki któremu stworzenie żyje i się rozwija. Celebrujmy ją, bowiem to dzięki niej niczym Adam we fresku Michała Anioła możemy podać Tajemnicy rękę. Okaże się wtedy, że mamy w sobie o wiele więcej boskości niż się naszym „głowom” wydawało.
Dawid i Zosia Rzepeccy zapraszają wszystkich na Magicznego Sylwestra Tantrycznego w Nowym Kawkowie na Mazurach.