Moda zawsze pisała algorytm kobiecości. Kiedyś ufano głównie wyczuciu projektanta, dziś – metadanym mediów społecznościowych. Zakończone przed chwilą fashion weeki wzbudzają wątpliwość: czy między funkcją, a spektaklem projektanci faktycznie rozumieją kobiety, które próbują ubrać?
Zakończony właśnie miesiąc mody prezentował rekordową liczbę debiutantów – projektantów, którzy przejęli stery w najważniejszych domach mody, m.in. w Chanel, Dior, Balenciaga i Loewe. Spośród 15 wakatów na posadę dyrektora kreatywnego, 13 zajęli mężczyźni. Wśród nich były Louise Trotter zatrudniona w marce Bottega Veneta oraz Rachel Scott w Proenzie Schouler. Obie należą do mniejszości w branży mody – kobiet projektujących dla kobiet. Z nielicznymi wyjątkami, w największych modowych koncernach rządzą mężczyźni, a tzw. różowy podatek to udokumentowane zjawisko podwyższania cen damskich ubrań względem ich męskich odpowiedników. To argumenty, których używają krytycy, zarzucając branży mody systemową mizoginię.
Tegoroczne kolekcje wywołały zaniepokojenie u części widowni. „Czemu moda nie widzi co robi kobietom?”, zapytała krytyczka mody The New York Times, Vanessa Friedman, pisząc o „propozycjach, które ukrywały, krępowały, kneblowały, a nawet wymazywały noszące je kobiety”. Rzeczywiście, Pieter Mulier w marce Alaïa pokazał sukienkę bez rękawów przypominającą kaftan bezpieczeństwa.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Glenn Martens w Margieli rozdziawił modelkom i modelom usta metalową konstrukcją przypominającą rozwieracz ortodonty, a Duran Lantink w Jean Paul Gaultier na wybieg wypuścił kobiety w obcisłych kombinezonach z nadrukiem ciała nagiego mężczyzny. Uwagę Elizabeth Paton z The Financial Times zwróciła tendencja do rozbierania: „W tym morzu krótkich szortów i mikro miniówek, najbardziej radykalnym pomysłem byłyby spodnie w całości kryjące nogi”, napisała w eseju „Czy paryscy projektanci chcą ubierać prawdziwe kobiety?”.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Obie recenzentki mówiły o czymś, co od dawna należy do największych problemów systemu mody – brak wystarczającej reprezentacji kobiet wśród dyrektorów kreatywnych. Ponieważ moda, odkąd tylko istniała, rękami projektantów pisze algorytm kobiecości – wzór, do którego jej odbiorczynie aspirują – twarz, ciało, sylwetka, styl życia, nawet klasa społeczna klientki luksusowej mody. Moda wie, co będziemy chcieli kupić, zanim sami to poczujemy.
Dziś sytuacja wygląda inaczej. Projektanci wciąż piszą algorytm kobiecości, ale robią to nie w oparciu o swoje przeczucie, a zbiory danych i algorytmy social mediów, stworzone przez innych mężczyzn i do mężczyzn kierowane. W efekcie kobiecość w modzie nie wie, czy ma być do noszenia, czy do robienia przedstawienia. Trendy z SS26 są dowodem tego rozdarcia.
Czytaj także: 16 najciekawszych stylizacji z Paryskiego Tygodnia Mody 2025. Trochę „chic”, trochę „rebelle” – czyli tak, jak Francuzki potrafią najlepiej
Dla fanek spektaklu kierowane są propozycje sukienek przypominających rzeźby. W kolekcji Alaïa, dopasowane kolumny i spiralne drapowania budują sylwetkę z napiętych dzianin, tak by talia była wyraźnie ściągnięta. Rick Owens wzmacnia ten kierunek ciężkimi, wielowarstwowymi drapowaniami zaciskającymi się na ciele.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Na przeciwnym biegunie – sukienki do noszenia w codziennym życiu, tak jak warstwowe midi z szyfonu, organzy i jedwabnej satyny u Prady. Efekt lekkości podbijają kolory – pastele i kość słoniowa. Chemena Kamali w Chloé proponuje zwiewne sukienki z luźno splecionych tkanin — od lekkiego szyfonu po bawełniane koronki i drukowane bawełny — utrzymane w jasnych, „powietrznych” tonach i ozdobionych nadrukami kwiatów. Najciekawsze projekty Di Petsy. Greczynka rozwija charakterystyczny „wet draping”: transparentne, falujące marszczenia dają efekt „mokrej” skóry i subtelnych przezroczystości. W tym sezonie to właśnie te delikatniejsze rejestry zmysłowości mają potencjał do noszenia na co dzień.
Propozycje o przeskalowanej architekturze są kierowane do fanek spektaklu. W Balenciadze wraca „cocoon coat” w jaskrawej zieleni, obok balonowych wolumenów i nadmuchiwanego bombera. Podobny ciężar formy widać w Loewe: lśniące, termicznie zgrzewane kurtki rzeźbione jak dzwony nosi się jak krótkie płaszcze. Ten biegun to moda do zdjęcia, niekoniecznie do życia.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Po stronie użytkowości dominuje miękki tailoring i rzemiosło. U Bottegi Venety płaszcz i peleryny z ultracienkich pasków skóry intrecciato pokazują, jak lekko może pracować skóra; obok szlafrokowy płaszcz z piórami w dżinsowym błękicie płynie w ruchu. Dior stawia na wachlarz peleryn – od okazjonalnych po codzienne – w miękkiej palecie popisowej szarości i wesołych pasteli. Praktyczny nurt „car coatów” i jednorzędowych okryć w pastelowo-skórzanych wersjach (Prada) domyka całość. To płaszcze do życia: lekkie, noszalne, z detalem, który nie krzyczy.
W Balenciadze buty były jednym z niewielu ech po poprzedniku Pierpaolo Picciolego. Modelki miały na sobie platformowe japonki wykończone aksamitem, zmiękczającym nieco surową formę. Możecie się ich spodziewać na stopach influencerek. W kolekcji Balmain buty zwracały uwagę zdobieniami – haftowanymi muszlami i drewnianymi paciorkami – to trend na „biżuteryjność” cholewki. To buty zaprojektowane z myślą o kadrze: faktura, objętość i połysk robią wrażenie na wybiegu.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Po drugiej stronie skali Hermès spiął pokaz kozakami jeździeckimi: gładka skóra, wysoka cholewka, stabilny obcas – ten sam model pojawił się w 55 z 57 sylwetek. Ferragamo proponuje satynowe mule z kwiatami i wiązane sandałki, a Bottega Veneta – płaskie formy: ostre saboty w metalicznych tonach i plecione japonki intrecciato. Kolorystyka praktyczna: beże, koniak, granat z akcentami czerwieni i pomarańczy.
Dla fanek spektaklu marki wyciągają formy zaprojektowane „pod kadr”. Balenciaga przywraca ikonę City bag i po raz pierwszy pokazuje ją na wybiegu – w roli luksusowego rekwizytu. Chanel prezentuje wariacje na temat modelu 2.55 – klasyk przeciągnięty przez eksperyment.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Po stronie funkcjonalności wraca rzemiosło. Lady Dior zyskuje miękką formę bowling bag z zamszu – wciąż ikona, ale wygodniejsza. Bottega Veneta odświeża Lauren clutch (format podłużny, zwany „north/south”), luzuje The Knot i pokazuje Cabat także jako kopertę – wszystko w plecionce intrecciato lub gładkiej skórze. Hermès rozwija nurt „życiowy” modelem Kelly Danse – miękką wersją Kelly, do noszenia na trzy sposoby i w żywych kolorach. To torby, które naprawdę „pracują”: mieszczą dzień, układają się na ciele, nie dyktują stylizacji.
Bez kapelusza nie ma show – tak mógłby powiedzieć Jonathan Anderson i Stephen Jones. W Diorze klasyczne bikorny (kapelusz Napoleona) zwijały się „do środka”, zmieniając proporcje twarzy. Seán McGirr w McQueenie buduje napięcie w talii – szerokie jak gorsety pasy sznurowane na wierzchu marynarek i sukni oraz militarne, złote naramienniki oprawiały sylwetkę.
Po stronie użytkowości królują rzeczy, które „zamykają” strój jednym gestem. Nicolas Di Felice w Courrèges wraca do cienkich, lakierowanych pasków, często nakładanych warstwowo – czasem same stają się topem.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
U Fendi biżuteria Delfiny Delettrez ze złota i emalii to uroczy dodatek do prostych stylizacji, a przy torbach pojawiają się „niespodzianki” (np. błyszczące wnętrza „Peekaboo”). W Louis Vuitton akcesoria trzymają miękki, „domowy ton: wąskie paski z gładką klamrą i proste oprawki okularów nie dominują sylwetek. To dodatki zaprojektowane do życia.
Niełatwo jest sprzedać dzisiejszym przebodźcowanym konsumentom. Aby to zrobić, projektanci nawigują między kreatywnością, relewantnością kulturową, a sprzedażowością swoich projektów. Wybiegi to dziś nic innego jak kampanie marketingowe, które mają zatrzymać nas gdy przewijamy feed, a projektanci są trybikami w tym systemie pogoni za nowością. Efekt to często dziwność i awangarda w kolekcjach.
(Fot. Spotlight/Launchmetrics)
Ale istnieje złoty środek. Kolekcje Bottegi Venety, Chanel i Loewe zostały pochwalone przez krytyków za odświeżenie narracji, a zarazem zaproponowanie ubrań i stylizacji, które można by wyobrazić sobie jako codzienny strój. Właśnie takie rzeczy można w dzisiejszym post-trendowym świecie nazwać trendami.
Jak więc modnie się ubrać, żeby wyglądać modnie w sezonie wiosna-lato 2026? Tak jak byście same pisały swój algorytm kobiecości – czyli po prostu tak, jak lubicie.