Wciąż ostrzega, a raczej straszy. Pogania i zabrania. A ty słuchasz i cierpisz. I jeszcze uważasz, że wszystkie te osądy i pretensje wymyślasz ty. Pora rozpoznać i pokonać wroga!
Gremlin to chochlik rozreklamowany przez film z 1984 roku „Gremliny rozrabiają”. Rok wcześniej Amerykanin Rick Carson napisał książkę „Poskrom swojego Gremlina” – o tym, jak samemu zejść sobie z drogi. Czym jest Gremlin w jego rozumieniu? Można, dla uproszczenia, nazwać go Wewnętrznym Krytykiem, ale w ujęciu Carsona ta postać (dość straszna, choć opisana z humorem) ma większą władzę i zakres działań. Poza krytykowaniem sabotuje, oponuje, wtrąca się i ogólnie utrudnia. Carson nazywa wręcz Gremlina złośliwym tyranem, przyczajonym w cieniu umysłu, narratorem w twojej głowie. Zwykle jest dość tchórzliwy, nadgorliwy i zachowawczy. Nie musisz być jego ofiarą. Możesz go poskromić w stosunkowo prosty sposób. Bez rozlewu krwi.
Katarzyna Balcerowicz, coach i anglistka, przeczytała książkę Ricka Carsona, jeszcze zanim została przetłumaczona na język polski. – Zachwyciłam się tą prostą metodą, od razu zaczęłam ją stosować. Dowiedziałam się, że Rick przyjeżdża do Warszawy. Spotkaliśmy się, od razu mi zaufał. Zgodził się, żebym propagowała ten temat w Polsce – opowiada.
Na bazie książki Carsona Katarzyna Balcerowicz kilka lat temu opracowała pięciogodzinne Warsztaty Poskramiania Gremlinów. Kameralne, otwarte na wymianę między uczestnikami. Najpierw więc krótko mówiliśmy o sobie, ale tak, by udzielić odpowiedzi na pytanie: „W czym jestem dobry?”. Ktoś mówił o swoich kompetencjach zawodowych, ktoś o tym, jak świetnie spełnia się w roli mamy... Ale Gremlin już podniósł łeb i zaczął sygnalizować swoje wątpliwości: „Trochę więcej skromności! Czy to wypada tak się chwalić? I czy aby na pewno jest czym?”. Chodzi o to, żeby usłyszeć jego głos, ale się z nim nie utożsamiać, stworzyć pewien byt, który oddzielimy od siebie. – To pozwoli złapać dystans do tego, co się dzieje w głowie – mówi prowadząca. – Z czasem możemy wytrenować się tak, że będziemy mieć z tego niezłą zabawę.
Żeby przeprowadzić wyraźną granicę między sobą a Gremlinem, a w rezultacie oddzielić się od niego, próbujemy ustalić, czym nie jesteśmy. Na początek śmiała teza: nie jesteśmy naszym ciałem, bo przecież ono bez przerwy się zmienia i rzadko która komórka przeżywa więcej niż siedem lat. Nie jesteśmy też naszymi myślami, osądami i opiniami (a tym bardziej opiniami innych). Nie jesteśmy naszym zawodem, pracą, rolą społeczną. Naszymi zasadami, pragnieniami, potrzebami, emocjami. Naszym obrazem siebie czy gustem. Nie jesteśmy nawet naszymi działaniami (czy zaniechaniami). Co zostaje? Rick Carson mówi o „naturalnym ty”, które jest mądre i trzyma klucz do naszego szczęścia, Katarzyna Balcerowicz – o „czystej świadomości”.
– Po przyjściu na świat byliśmy taką właśnie świadomością. Była w nas ciekawość, otwartość i dużo radości życia. Potem zaczął się proces wychowania, uniformizacja. Pojawiły się głosy mówiące, co wypada, a co nie. One wciąż dźwięczą w naszych głowach. Ważne, żeby je wyłapać – mówi trenerka. – Jak? To proste: jeśli czujesz się z jakąś myślą niewygodnie, to Gremlin!
Skoro nie jesteśmy naszymi myślami, a one wciąż kiełkują w naszych głowach, znaczy, że ktoś kiedyś zasiał ziarenko... Można to badać, sprawdzać, ale równie dobrze odstąpić od takiego śledztwa – sugeruje Katarzyna Balcerowicz. I powtarza za Carsonem, że uprawianie szkodliwych myśli to jak wkładanie sobie kciuka w oko: – Kiedy zorientujesz się, że coś takiego robisz, nie zastanawiasz się, gdzie się tego nabawiłaś, nie idziesz do lekarza, żeby poskarżyć się na syndrom wkładania sobie kciuka w oko. Po prostu go wyjmujesz.
Żeby rozpoznać obsesje Gremlina, dobrze jest go sobie zwizualizować. Gremlin Katarzyny Balcerowicz wygląda jak modliszka i ma na imię Seweryna. – To imię mojej nauczycielki od geografii, która wciąż była niezadowolona z moich osiągnięć. Mówiła: „Nie wykorzystujesz swojego potencjału” – wyjaśnia. – Nigdy nie dowiedziałam się, jakie to skarby krył ten stracony potencjał. Dziś wiem, że potencjał jest tym, co realizujemy. Cała reszta, różne wymyślne „mogłabyś”, to tylko gruszki na wierzbie.
Gremlin nosi w sobie całą masę przekonań, których się kurczowo trzyma, np.: „Nie da się zaakceptować czy pokochać ciebie taką, jaka jesteś naprawdę”, „Cierpienie uszlachetnia”, „Szybko to dobrze, wolno to źle” czy „Porządne dziewczyny nie lubią seksu”. Nie ma sensu prowadzić z nim zażartych debat – ostrzega Rick Carson. Chyba że precyzyjnie wyznaczysz sobie czas takich zapasów, np. trzy minuty i ani sekundy więcej. Jeśli nie będziesz się pilnowała, Gremlin cię wchłonie. To, co możesz zrobić, to zauważać jego obecność. Nakręcający się monolog, napięcie w ciele, zautomatyzowane działania, mroczne wizje, eskalujące emocje... – To jak oświetlić buszującego w kącie szczura – porównuje Katarzyna Balcerowicz. – Zastyga, zamiera, okazuje się, że boi się bardziej od nas. Ważne, żeby w całym tym poskramianiu nie było wysiłku, spinania się, walki, bo może się pojawić głos: „Jestem tak beznadziejna, że nawet z Gremlinem nie mogę sobie poradzić”. Ja potrzebowałam pół roku, żeby przestać się wdawać w dyskusje. Ponoć to niewiele. Byłam z siebie dumna, do dnia, w którym postanowiłam odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, dlaczego nie czuję się dobrze. Odkryłam, że on wciąż we mnie gada, tyle że znacznie ściszył głos!
Podstawowe narzędzie pogromcy Gremlina to – obok reflektora świadomości – oddech. Głębokie, świadome oddychanie (z brzuchem podnoszącym się przy wdechu i opadającym przy wydechu) pomaga zdystansować się do Gremlina, czyli do niewygodnych myśli, emocji. Wrócić do tego miejsca, w którym jesteśmy naturalni, prawdziwi, silni. Podczas takiego oddychania dobrze jest skupić się na odczuwaniu powierzchni skóry, będącej naturalną granicą. Poczuć jej temperaturę, dotyk ubrania... Inny sposób to zadawanie sobie w ciągu dnia pytań: Jak się czuję? O czym myślałam? Co czułam w związku z tymi myślami? Co czuję w ciele? Gdzie jestem spięta? Gdzie rozluźniona? Czego teraz potrzebuję?
Skoro już udało ci się nie odwołać kolejnej randki po tym, jak dopadła cię myśl o zbyt wypukłym czole, wykluczającym cię z listy atrakcyjnych, może by pójść krok dalej? Carson zachęca, żeby bawić się opcjami. Mogłabyś na przykład, parodiując głos Gremlina, rozwinąć szkodliwą myśl do granic absurdu – wygłosić krytykę swojego czoła tak zjadliwą, że na koniec nie pozostanie ci nic innego, jak wybuchnąć śmiechem. Możesz też wygłosić monolog afirmacyjny o urodzie wypukłych czół. Możesz też, oczywiście, zapuścić sobie grzywkę... Najważniejsze to zauważać, oddychać i wybierać.