Uczenie się lenistwa to nauka dbania o siebie, szacunku i troski o swoje zdrowie. Lenistwo na zmianę z działaniem to długie dobre życie.
Ludzie, którzy potrafią odpoczywać, mają lepsze wyniki w życiu, lepsze samopoczucie, są bardziej kreatywni i dłużej żyją.
Kiedy pada słowo „lenistwo”, od razu się uśmiecham i robi mi się słodko. To jest postawa, którą samodzielnie wypracowałam, bo mama mnie za lenistwo bardzo ganiła. Strasznie chciała, żebym ja a to sprzątała, a to się uczyła, a to robiła „coś pożytecznego”. Ale ja czułam, że lenistwo to rzecz pożyteczna; chwile, kiedy jestem w kontakcie nie z zadaniem, ale z sobą. Leżenie, patrzenie na coś pięknego, słuchanie muzyki, czasami zastanawianie się nad czymś, ale niekoniecznie – bardzo lubię nie myśleć w czasie lenistwa. Wiele lat pracowałam nad tym, żeby wyrzucić z siebie głos matki, żeby mi nie przeszkadzał. Powtarzałam sobie, że mam do lenistwa prawo, bo do niego trzeba sobie dać prawo.
Od dziecka wpaja się nam, że to jest nie w porządku, gdy nic nie robimy, weźmy choćby ten prześmiewczy wierszyk Brzechwy „Leń”. Ostatnio jednak mówi się o tym, że ludzie, którzy potrafią odpoczywać, mają lepsze wyniki w życiu, lepsze samopoczucie, są bardziej kreatywni i dłużej żyją. Niezbędny jest płodozmian, żebyśmy najpierw weszli na górkę, a potem z niej zeszli i poleżeli. Nie możemy być ciągle w trybie gotowości lub pracy. To mądrość samuraja. W świecie sukcesu nie ma miejsca na błogie lenistwo, imperatywem staje się: chcę mieć więcej, więcej i więcej. A po co nam więcej? Na ogół i tak mamy wszystko, czego nam potrzeba.
Podkreślam, że nie mówimy tu o bierności ani o apatii. Człowiek jest się w stanie doprowadzić do stanu totalnej nieużyteczności, jeżeli rezygnuje z aktywności i z dopływu bodźców. Lenistwo na łące czy ławce w parku albo snucie się po domu w piżamie i robienie tylko drobnych przyjemnych rzeczy to jednak coś innego. To pozwolenie sobie na rodzaj rozchełstania. Antyteza opakowania w celofan i bycia na sprzedaż.
Dobre lenistwo nie ma nic wspólnego z głupotą, kiedy idziemy po linii najmniejszego oporu, przyjmujemy uproszczoną wizję świata, pozwalamy, by ktoś myślał za nas. Dosyć duża część ludzkości nie używa myślenia, na to nie ma rady. Pustka intelektualna jest podszyta lękiem i niską samooceną.
Matka trójki dzieci, gdy czuje się przywalona domowymi obowiązkami, pewnie się żachnie: „Przecież ja nie mam kiedy odpoczywać, nie mogę!”. Otóż możesz! Wybierz czas w ciągu dnia i się odseparuj na chwilę. Proponuję powiesić kartkę na drzwiach „mama zajęta” i przez pół godziny poleżeć w łóżku. Dzieciom będzie od tego tylko lepiej, bo staniesz się pogodniejsza. Trzeba sobie jednak dać do tego prawo. Słyszałam w głowie głos mojej matki mówiący „nie wolno”, jednak zdecydowałam, że nie tylko wolno, ale nawet trzeba. Wtedy resetuje się umysł, do głowy przychodzą najlepsze pomysły i wstaje się z chęcią do czegoś nowego.
Nie zgadzam się na to, żeby lenistwo było jednym z siedmiu grzechów głównych. Chociaż wiem, że tego nie zmienię. Tam użyto niedobrej nazwy, to powinno być nieróbstwo. Ja jestem bardzo leniwa i jednocześnie bardzo pracowita. Kocham swoją pracę, cieszę się, że ją mam, traktuję ją poważnie i dlatego m.in. moje lenistwo sprawia mi taką frajdę.
Nie mylmy też lenistwa z depresją, kiedy nie chce nam się w ogóle wstać z łóżka. Depresja to ból, czarny kolor, smutek, rodzaj rozpaczy. Lenistwo to przyjemność, zawieszenie zadań na jakiś czas. Nie musi być indywidualne, my wczoraj z Edkiem siedzieliśmy sobie na zadaszonym tarasie i obserwowaliśmy burzę, gapiliśmy się, jak ogród chłonie wodę. Leniliśmy się całkowicie, świadomie i z dużą satysfakcją.
Wśród alkoholików, z którymi pracowałam, wielu było rozlazłych, nie radzili sobie z życiem, za dużo było tam apatii. Wspaniałe było, gdy jeden z nich się uleczył, bo zaczął codziennie ścielić łóżko. Postanowił, że zakończy degrengoladę i że pomoże mu to, że będzie coś robić regularnie. I miał rację, zaczął potem podejmować coraz więcej skutecznych działań, w efekcie czuł się ze sobą coraz lepiej i mógł odstawić picie.
Moi nowi klienci, którzy często są pracoholikami, mają odwrotny problem. Muszę ich uczyć, żeby sobie pozwolili na przerwę, na wyjazd, na zostawienie pewnych rzeczy samym sobie. Strasznie się boją, że jak oni wyjadą albo się czegoś nie podejmą, to coś się stanie. Mówię wtedy: „Najbardziej się boisz, że jednak nic się nie stanie, że świat dalej będzie się tak samo toczył, jak ciebie nie będzie”. To złudne poczucie bycia niezastąpionym, posiadania kontroli nad wszystkim. I pycha!
Oczywiście, każdą rzecz, nawet przyjemność, można przefajnować. Więc kiedy zaczynasz się nudzić lenistwem, ruszaj do działania.
Leniuchy kochające lenistwo, łączmy się! Umiejętność nicnierobienia jest cnotą! Ilu ludzi potrafi się fajnie lenić?! Niewielu. Uczmy się mądrego lenistwa.
Fragment książki „Życie od A do Z”, w której Katarzyna Miller po raz kolejny dzieli się z czytelnikami swoim terapeutycznym doświadczeniem. Autorka nie ucieka przed trudnymi tematami ani przed podpowiadaniem konkretnych rozwiązań, ale też zachęca do autorefleksji. Nie brakuje tu jej dosadnego poczucia humoru, ciepła, a przede wszystkim – szczerości, dzielenia się bardzo osobistymi historiami. Książka powstała dzięki rozmowom z Dariuszem Janiszewskim, redaktorem „Zwierciadła”.