Skąd wśród nas tylu wiecznych chłopców i tak wiele wiecznych dziewczynek? Z Waldemarem Dudkiem, psychiatrą, autorem znanych publikacji, w tym z zakresu psychologii analitycznej junga, rozmawia Maja Jaszewska.
Dlaczego dziś tak wielu ludzi nie chce dorosnąć?
Byłoby zbyt ryzykowne twierdzić, że syndrom wiecznego dziecka to produkt wyłącznie naszej kultury, ale z pewnością jest silnie związany ze współczesną cywilizacją.
W zasadzie już od odrodzenia, a na pewno od oświecenia wyraźnie widać, że Zachód hołduje młodości, propaguje kult człowieka i ciągłego postępu. To tworzy rodzaj świeckiego mitu heroicznego przepojonego wiarą, że nauka odkryje wszelką prawdę, a możliwości ludzkie są nieograniczone. Jednostka poczuła się wszechmocna, a jej euforia nie podlega żadnej korekcie. Uleganie takim mitom dotyczy zwłaszcza osób niedojrzałych psychicznie. To właśnie dzieci fascynuje możliwość zostania herosem.
Na to nakłada się współczesny kult wybujałego indywidualizmu. Wieczne dzieci są ciągle zbuntowane, zaprzeczają wszelkim ograniczeniom zewnętrznym i wewnętrznym. Chcą siebie widzieć jako istotę wszechmocną. Istnieje jednak różnica między wieczną dziewczynką a wiecznym chłopcem. Wynika z faktu, że tradycja Zachodu jest jedną z najbardziej represywnych w stosunku do kobiet. Dlatego kult wiecznej dziewczynki przyjmuje wersje bardziej radykalne, czego wyrazem są skrajne ruchy feministyczne. Kult wszechmocy kobiecej zamienia się w walkę z mężczyznami, co okazuje się zabójcze, bo model doskonały to współistnienie oraz współpraca wzorców kobiecego i męskiego w wymiarze rodziny i społeczeństwa.
Czyli łatwiej być wiecznym chłopcem niż wieczną dziewczynką?
Typowym przykładem tragicznych losów wiecznej dziewczynki jest bohaterka książki „Córeńka” Wojciecha Tochmana. Kobieta nieszczęśliwa w kolejnych relacjach z mężczyznami, sfrustrowana w sferze zawodowej i wiecznie zbuntowana. Dążąc do doskonałości, w rezultacie pozostaje bez bliskich, bez mężczyzny, bez domu i bez rodziny. Jej zaginięcie jest metaforą losów wiecznej dziewczynki, która nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi.
Typowy wieczny chłopiec czuje się szczęśliwszy, bo zyskuje większy dostęp do tego, co oferuje życie. Żeńska wersja wiecznego mitu młodości jest bardziej tragiczna, bo kobieta, walcząc przeciwko mężczyźnie, unieszczęśliwia siebie. Dążąc do nieograniczonych możliwości, musi większą część siebie złożyć w ofierze – poświęcić macierzyństwo, zostawić swoje środowisko i zerwać z nim więzy w sposób bardzo radykalny.
Mówi pan o braku poszanowania dla kobiecej tożsamości w zachodniej kulturze, ale to przecież w niej kobieta wywalczyła sobie najwięcej praw i wolności.
Osiągnęła to, że pozwolono jej realizować męskie wzorce funkcjonowania. Kobieta zakłada spodnie, wchodzi w męskie role i to się nazywa wyzwolenie kobiet. W swoim dążeniu do autonomii zachodnia kobieta zamiast budować świat wartości kobiecych wynikających z istoty kobiecości, związanych z macierzyństwem, miłością, empatią, zakłada mundur i idzie do wojska. W naszej kulturze z kobiecości czyni się analogię męskości.
Za syndrom wiecznego chłopca winę ponosi nadopiekuńczość matek i nieobecność ojców. A skąd się biorą wieczne dziewczynki?
To wina inicjowania dziewczynek do ról męskich przy jednoczesnym braku inicjowania w kobiecość. W ramach swej praktyki terapeutycznej spotykam wstrząsające historie ilustrujące postawy matek, które w niezwykle prymitywny i okrutny sposób porzucają psychologicznie swoje córki w obszarze ich rodzącej się kobiecości. Jeśli 12-letnia córka dostaje pierwszej miesiączki i pokazuje mamie swoje majtki z plamką krwi, a ta oburzona ma o to pretensje albo na rosnące córce piersi reaguje okrzykiem „ale masz mleczarnię!”, jest to przejaw braku jakiejkolwiek solidarności z inicjacją własnego dziecka w kobiecość. Jeśli nałożą się na to niedojrzałe zachowania ojca, który odrzuca albo erotyzuje relacje z dorastającą córką, problem się pogłębia. Stąd biorą się potem kobiety zranione, dla których polem spełnienia może stać się realizowanie niedojrzałych wzorców męskich.
Ale przecież sam temat dojrzewania, seksualności czy fizjologii nie jest dziś tabu?
Tajemnica, jaką kiedyś owiane było ciało i fizjologia, została przełamana. Pozostaje jednak istotne pytanie: dlaczego przy tak powszechnym dostępie do informacji wtajemniczanie w dojrzewanie rzadko odbywa się z wyczuciem, taktem i zrozumieniem? Sama wiedza nie zapewni prawidłowego przebiegu inicjacji, potrzeba dojrzałej matki i wspierającego w rozwoju ojca, aby wejście w tajemnicę dojrzewania odbyło się bez urazów. Jeśli nie ma właściwie przeżytej inicjacji, całe życie przeradza się w wieczny eksperyment.
Jakich partnerów szukają wieczne dzieci?
Stopień, w jakim ulega się fascynacji ideałem, jest tym większy, im większa niedojrzałość. Jeżeli wyobrażenie ideału dodaje sił do działania, to znaczy, że wzorzec spełnia swoją funkcję. Po to są kultura, religia, sztuka, by wyzwalać te wzorce w wyobraźni.
Ale czasem ideały zamieniają się w przekleństwo, są jak nimfy, które uwodzą, a potem ściągają na głębię i topią niedojrzałych mężczyzn. Wieczny chłopiec zakochuje się w animie – motywie idealnej kobiety, a kiedy pojawi się realna partnerka, okazuje się, że taki mężczyzna albo sam ginie, bo nie wierzy w swoje możliwości tworzenia związku, albo niszczy kobietę za to, że nie pasuje do ideału.
A jak kocha wieczna dziewczynka?
Nieustannie szuka supermężczyzny, a trafia na samych gnojków. Jej pragnienie znalezienia ideału jest tak wielkie, że wystarczy, jeśli zobaczy jedną choćby wyrazistą cechę, która jej się podoba, a już zaczyna projektować na partnera swój ideał mężczyzny w każdym wymiarze. Stąd już tylko krok do rozczarowania. Wieczna dziewczynka odrzuca realnego mężczyznę, bo szuka ideału. Po każdym kolejnym związku ląduje coraz bardziej potrzaskana i na każdym kolejnym wymusza rekompensatę strat poniesionych we wcześniejszych relacjach z mężczyznami.
Jak wieczne dzieci widzą same siebie?
Jak wszyscy chcą być zaakceptowane przez zbiorowość, w której żyją, ale z racji niedojrzałości i dążenia do bezkompromisowego realizowania ideałów ta potrzeba akceptacji zamienia się w potrzebę zwalczania świata.
Wieczne dziecko cierpi z powodu poczucia niższości. Atakowane ideałami czuje się kimś dalekim od wzorca, próbuje więc to rekompensować, popisując się wszechmocą. Jest wtedy rozdarte między poczuciem niższości a poczuciem wyższości, co czyni zeń istotę tragiczną. Pojawiają się zachowania ryzykanckie typu uprawianie sportów ekstremalnych. Towarzysząca im adrenalina i przymuszanie się do skrajnego wysiłku nie mają nic wspólnego z samodyscypliną w życiu codziennym czy odpowiedzialnością. Wieczne dzieci są zagubione, nie wiedzą, do czego służą im własne zdolności i talenty. Zamiast je rozwijać, konsumują je. Tym samym dążą do samozniszczenia.
Jakimi rodzicami są wieczne dzieci?
Ich modele zachowań mogą być różne. W naszych czasach typowym wariantem, jeśli chodzi o wiecznego chłopca, jest ojciec nieobecny, czyli kompletnie wycofany z życia rodzinnego. Taki mężczyzna realizuje się jedynie poza rodziną. Często traktuje żonę tylko jako obiekt seksualny i uważa, że współżycie mu się należy. Jeżeli nawet dba o rodzinę finansowo czy starannie edukuje swoje dzieci, robi to po to, żeby pokazać swoją sprawczość.
Inny typ wiecznego chłopca w roli ojca to domowy terrorysta. Może być towarzyszem zabaw, może się dzieckiem chwalić, bo podbudowuje ono jego ego, ale jeśli dziecko przerośnie go emocjonalnie, zaczyna je niszczyć i być agresywny.
Z kolei wieczna dziewczynka jako matka najczęściej porzuca emocjonalnie dziecko albo traktuje jak swoją własność. Trzyma je nadmiernie przy sobie, odcinając kontakty z rówieśnikami, i ciągle kontroluje. Takie matki często same zostały zranione głęboko w dzieciństwie, więc idealizują własne dzieci i dążą do symbiozy z nimi. Ponieważ same ledwo wyrwały się z trudnych warunków, żyją mitem doskonałości. Chcą być idealnymi matkami i takiej samej perfekcji oczekują od swoich bliskich.
Jak przestać być wiecznym dzieckiem i wreszcie dorosnąć?
Dojrzałość polega na zaakceptowaniu, że są chwile szczególne, świąteczne, a obok płyną zwyczajne dni. Człowiek ma prawo do momentów boskości i uniesienia, to go wzmacnia, ale potem przychodzi rzeczywistość z realnymi problemami. Tymczasem wieczny chłopiec i wieczna dziewczynka odrzucają takie strony rzeczywistości jak bezradność, starość, słabość i śmierć. Rozwiązaniem kłopotów wiecznych dzieci jest konfrontacja z własnym Cieniem – czyli wszystkimi słabościami i ograniczeniami. W tradycyjnej kulturze przemiana dziewczynek i chłopców w kobiety i mężczyzn dokonywana była przez wzorce, które nakazywały w pewnym momencie zmądrzeć, podejmować decyzje, ustąpić nowemu pokoleniu miejsca. Pomagała w tym religia, mówiąc, że jest nad nami jakaś rzeczywistość, która zmusza do pokory, a człowiek nie jest zawsze superbohaterem o boskiej mocy, musi więc od czasu do czasu pochylić się i powiedzieć „nie potrafię, nie mam siły, przepraszam”. Akceptacja własnych ograniczeń i umiejętność zobaczenia ideału w realnej osobie ze wszystkimi jej ułomnościami to droga wiodąca nas ku dojrzałości.
Waldemar Dudek psychiatra, znawca psychologii kultury i psychologii głębi