1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. „Głód bliskości, który zaczął się w dzieciństwie, zawsze pozostanie częścią mnie”. Rozmowa z Cezarym Pazurą

„Głód bliskości, który zaczął się w dzieciństwie, zawsze pozostanie częścią mnie”. Rozmowa z Cezarym Pazurą

(Fot. Wojtek Biały)
(Fot. Wojtek Biały)
"Zawsze miałem deficyt bliskości. Kiedy patrzę na swoje życie z perspektywy lat, widzę, że choć jestem odporny psychicznie, to potrzeba bliskości i czułości we mnie pozostała" - mówi Cezary Pazura. O tym, czym jest bliskość dla mężczyzny, który w dzieciństwie odczuwał jej niedosyt i czy jej potrzeba zmieniała się u niego z wiekiem opowiedział w książce "Męskie gadanie".

Wywiad jest fragmentem książki „Męskie gadanie” Beaty Biały (wyd. REBIS). Wszystkie skróty pochodzą od redakcji.

Odczuwałeś kiedyś głód bliskości?

Do dziś czasem odczuwam wielki deficyt poczucia bliskości. Tata wychowywał nas twardą ręką. Przy każdym laniu, które jego zdaniem się należało, powtarzał: „Mój ojciec był bity przez dziadka, dziadek przez swojego ojca, więc i ja będę bił, bo to jedyna skuteczna metoda wychowawcza. Mnie to wyszło na dobre, to i tobie wyjdzie”. Często mawiał, że „dupa nie szklanka, od lania nie pęknie”. Jako nauczyciel miał swoje zasady, które stosował nie tylko w domu, ale i w pracy. W bloku z wielkiej płyty, gdzie każde słowo było słychać przez ściany, nieraz dobiegały do mnie rozmowy ojca z rodzicami uczniów. Gdy któryś z uczniów miał nie zdać do następnej klasy, zdesperowani rodzice przychodzili do taty z prośbą o szansę. Tata odpowiadał im wtedy beznamiętnie: „Nie uczy się? Lać, lać i patrzeć, czy równo puchnie. Nie żałować”. Taki właśnie był świat mojego dzieciństwa. Życie pełne surowych zasad i chłodnych relacji, gdzie uczucia nie miały miejsca. Wychowywany jako dziecko zadaniowe rzadko doświadczałem ciepła ze strony ojca. Wspomnienia tamtych lat to mieszanka surowości i braku czułości, gdzie miłość ojca wyrażała się w twardości i dyscyplinie. Dopiero teraz, z perspektywy czasu, doceniam wartość bliskości, której mi tak brakowało. To doświadczenie nauczyło mnie, jak ważne jest, żeby łączyć siłę z czułością, by być wsparciem dla najbliższych, nie tylko w chwilach trudnych, ale i w codziennych, małych gestach miłości.

To kto był od przytulania?

W chwilach, gdy potrzebowałem bliskości i wsparcia, mogłem liczyć jedynie na matkę. Mama była moją główną ostoją ciepła, choć i ona miała swoje ograniczenia. Gdy urodził się mój młodszy brat, cała jej uwaga skupiła się na nim. Miałem wtedy siedem lat i nagle stałem się „dużym chłopcem”, który musiał pomagać. Kiedy mój brat miał roczek, ja już chodziłem z wózkiem na spacery. Kiedy bawiliśmy się z dziećmi w chowanego, ja chowałem się z wózkiem. Zawsze właśnie mnie szybko znajdowali, bo byłem z wrzeszczącym dzieckiem. Mama mówiła, kiedy mam wrócić, i to było święte. Nie mogłem wrócić wcześniej, nawet jeśli brat się zsikał. Zmieniałem pieluchę i dalej się nim opiekowałem. Wtedy były jeszcze pieluchy tetrowe, które trzeba było prać, gotować i prasować, bo prasowanie miało zabić wszelkie bakterie. To był mój świat – świat obowiązków, które musiałem przejąć, bo ojciec brał nadgodziny, żeby dorobić, a mama pracowała sześć dni w tygodniu. Niedziela była jedynym dniem wolnym, a i wtedy bywały prace społeczne. W moim domu brakowało czasu na czułość, ale bardzo dobrze pamiętam swoją chrzestną, ciocię Tolę. Gdy rodzice szli na zabawę, ona zajmowała się mną. Przytulała mnie, nie szczędziła mi czułości. (…) Te chwile były dla mnie bezcenne, bo zawsze miałem deficyt bliskości. Kiedy patrzę na swoje życie z perspektywy lat, widzę, że choć jestem odporny psychicznie, to potrzeba bliskości i czułości we mnie pozostała. (…) Człowiek nigdy nie przestaje być gdzieś w środku dzieckiem, które potrzebuje czułości i bliskości. Dlatego podoba mi się film Marka Koterskiego „7 uczuć” – trafia w punkt, pokazując, jak ważne są emocje i bliskość w naszym życiu. W filmie dorośli grają dzieci. Ale to tylko przenośnia. Bo przecież my zawsze, gdzieś w środku, zostajemy dziećmi, które potrzebują mamy, taty, przytulenia, akceptacji, bliskości.

(…) Rozmawiamy tuż po śmierci mojego taty, co jest dla mnie szczególnie trudne. Był człowiekiem zadaniowym, chłodnym, nie rozpieszczał nas. Teraz, gdy go już nie ma, mam w pamięci tylko krótkie flesze. Po śmierci mamy było mi ciężko, ale po śmierci taty ból był jeszcze głębszy. Dopiero teraz naprawdę tęsknię za jego dotykiem, przytuleniem, poklepaniem po plecach. Myślę sobie: „Przecież gdy go odwiedzałem, mogłem poprosić, żeby mnie poklepał”, a teraz żałuję, że tego nie zrobiłem. Przytulałem go na dzień dobry i na do widzenia, ale mogłem przecież spędzić na przytuleniu kilka godzin. Dlaczego tego nie zrobiłem? Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest mi to potrzebne. Teraz czuję tęsknotę i nieskończoną pustkę, której nic nie wypełni.

(Fot. materiały prasowe wydawnictwa REBIS) (Fot. materiały prasowe wydawnictwa REBIS)

Czy gdy ktoś ma taki głód bliskości w dzieciństwie, to jako dorosły w końcu jest w stanie go zaspokoić? Czy żona i dzieci mogą to wypełnić?

Na pewno w pewnym sensie tak. Zdaję sobie sprawę, że już jestem dogłaskany – mam wspaniałą żonę i gromadkę dzieci, ale ten deficyt pozostaje na zawsze. Dlatego dbam, by moje dzieci były otoczone czułością i bliskością. Staram się ich nie karać, bo życie samo je jeszcze wystarczająco skarci. Wolę łagodzić konflikty i zapewniać im ciepło i wsparcie. (…) Zostałem aktorem, bo miałem potrzebę bycia widocznym, akceptowanym, przytulanym. Na początku małpowałem rówieśników, potem występowałem na scenie, recytując wiersze i śpiewając piosenki. Krąg bliskich ludzi się poszerzał, ale widz zawsze był najważniejszy – to on decydował o moim sukcesie. Aktorstwo było dla mnie sposobem na zaspokojenie głodu bliskości i akceptacji. Mimo to najważniejsze było zawsze to, co mówili rodzice. Nawet jako dorosły zawsze myślałem, czy to, co robię, spodobałoby się mamie, czy tata by to zaakceptował. Choć nie mogłem już zabrać ich w podróż zagranicę, zawsze miałem ich zdanie na uwadze. Ten głód bliskości, który zaczął się w dzieciństwie, zawsze pozostanie częścią mnie. Staram się go zasypywać akceptacją innych, ale najważniejsze są te chwile czułości, które teraz mogę dawać moim dzieciom, ucząc je, jak ważne jest bycie blisko, przytulanie i okazywanie uczuć.

Czy rozmawiałeś kiedyś z tatą, gdy był już starszym człowiekiem, o tym, że nigdy cię nie przytulił? Zapytałeś, czy nie żałuje, że cię tak bił?

Tak, miałem taką rozmowę. Długo nie wiedziałem, jak się do niej zabrać. Okazja nadarzyła się, kiedy jechaliśmy razem na pogrzeb jego brata. Wiele godzin za kółkiem, tylko my dwaj na małej przestrzeni. Pomyślałem: „Teraz mi się nie wymknie”. Wiedziałem, że w tej sytuacji tata nie uniknie rozmowy ze mną. I rzeczywiście doszło do niej. Była dla mnie bardzo ważna i oczyściła moją duszę. Tata powiedział, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co robił. Był przekonany, że skoro był obecny, troszczył się o nas, dbał o rodzinę, to spełniał swoją rolę. Zapytał: „To czego ty chcesz ode mnie? Przecież troszczyłem się, dbałem”. Wtedy zrozumiałem, że on nigdy nie nauczył się okazywać uczuć. Może nie miał od kogo się tego nauczyć, bo takie metody wychowania były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nasza wrażliwość i wiedza o relacjach zmieniają się z czasem. Gdyby nie te zmiany, sam mógłbym wychowywać swoje dzieci w ten sposób – bez czułości, stosując zasadę kija i marchewki. Szczególnie w przypadku chłopców. Mój tata uważał, że chłopak musi być twardy, ale moja mama, która zawsze chciała mieć córeczkę, czasami zawiązywała mi chustkę na głowie. Miałem delikatną urodę, co wtedy było dość zabawne.

Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek prosić o bliskość na granicy upokorzenia?

Tak, oczywiście. Jestem po dwóch nieudanych małżeństwach, więc możesz sobie wyobrazić. Błagałem o szansę, robiłem wszystko, co tylko możliwe, proponowałem terapię. W momentach, gdy potrzebowałem bliskości, czułem się bezbronny, jakby moja dusza była na zewnątrz, bez pancerza. Uważam, że ci, którzy twierdzą, że nie potrzebują bliskości, mają tylko grubą zbroję. Nawet najtwardszy wojownik potrzebuje czasem przytulenia.

(Fot. Wojtek Biały) (Fot. Wojtek Biały)

Jakie małe gesty czułości i wsparcia najbardziej doceniasz u Edytki?

Uwielbiam te nieoczekiwane momenty. Kiedy coś robię, nagle czuję jej ręce na moich ramionach, przytula się do mnie z tyłu. Odwracam się do niej, dajemy sobie buziaka. Ostatnio wyczytałem, że sześć sekund pocałunku dodaje nam cztery minuty życia, a dwadzieścia sekund przytulania to też dodatkowe minuty. Oksytocyna się wydziela, a my czujemy się lepiej. Dlatego czasem zachowujemy się jak dzieci w przedszkolu, przytulamy się bez powodu. Może to starość, ale uważam, że to jest przyszłość ludzkości. W trudnych czasach powinniśmy wrócić do tych prostych gestów czułości. Niektórzy mężczyźni myślą, że powinni być twardzi, macho. Ale twardość to nie brak wrażliwości. To odpowiedzialność, troska o rodzinę, zapewnienie jej wszystkiego, czego potrzebuje. Ja okazuję uczucia na co dzień, komplementując Edytkę. Mówię jej, że pięknie wygląda, że ładnie pachnie, że ma cudowne włosy czy rzęsy. Uwielbiam ją chwalić i widzieć, jak się uśmiecha. (…) Bliskość nie polega jedynie na fizycznym byciu obok kogoś. To umiejętność słuchania drugiej osoby, zrozumienia jej potrzeb. To budowanie relacji na zaufaniu i wzajemnym wsparciu. W trudnych momentach, gdy bliskość wydaje się zanikać, nie można jej ignorować. Trzeba umieć słuchać i reagować, bo to właśnie definiuje nas jako ludzi.

Czy potrzeba bliskości zmienia się z wiekiem?

Myślę, że z wiekiem potrzeba bliskości rośnie. Do czterdziestki może być na jednym poziomie, ale później zaczynasz bardziej doceniać te bliskie chwile. Doświadczenia życiowe, straty, uczą nas, jak ważna jest bliskość. Jak w dobrym cygarze – na początku smakuje inaczej, w środku inaczej, a pod koniec jeszcze inaczej. Tak samo jest z życiem i relacjami – potrzebujemy bliskości, by czuć się spełnieni.

Cezary Pazura od lat pozostaje w czołówce polskich aktorów filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Jego wszechstronność i niezwykłe poczucie humoru uczyniły go jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskiej kinematografii. Zyskał ogromną popularność dzięki rolom w takich kultowych komediach jak „Kiler” czy „Chłopaki nie płaczą”, a swoje umiejętności dramatyczne pokazał, tworząc głębokie, poruszające kreacje m.in. w filmach „Psy” czy „Sztos”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze