Projektanci robią się ostatnio coraz bardziej sentymentalni. Szukając inspiracji, chętnie wracają do czasów swojej młodości, przywołują symbole z dzieciństwa, wyciągają z archiwów bestsellery, by w odrobinę zmienionej wersji ponownie zaproponować je klientom. W tym sezonie szczególnie im blisko do lat 90.
Nie trzeba było urodzić się odpowiednio wcześnie ani specjalnie interesować się modą, by wiedzieć, że w 1990 roku w teledysku do piosenki „Freedom" George'a Michaela wystąpiły ikoniczne supermodelki lub że podczas koncertu Madonny, który odbył się w tym samym roku, artystka miała na sobie słynny kremowy gorset ze stożkowymi miseczkami projektu Jeana-Paula Gaultiera. „Lata 90. zmieniły wszystko" – mówi dziennikarz mody Hamish Bowles w nowym dokumencie „In Vogue: Lata 90.", który od września można oglądać na platformie Disney+. Moda stała się częścią popkultury. Branża muzyczna, filmowa i modowa zaczęły wzajemnie się przenikać. W telewizyjnych programach informacyjnych pojawiały się relacje z tygodni mody w Nowym Jorku, Paryżu i Mediolanie. Projektanci, tacy jak Tom Ford czy Gianni Versace, stali się równie rozpoznawalni, co gwiazdy Hollywood. A modelki Cindy Crawford, Naomi Campbell, Linda Evangelista czy Christy Turlington – cieszyły się zainteresowaniem porównywalnym do popularności rodziny królewskiej. Stały się osobowościami, które mogły dyktować warunki, decydować, z kim chcą pracować. Projektanci wiedzieli, że angażując je do prezentacji nowych kolekcji, mogą liczyć na obecność ekip telewizyjnych z całego świata. „Nagle poczułam się sławna" – wspomina w dokumencie Linda Evangelista. Prasa chciała wiedzieć o nich wszystko: co jedzą na śniadanie, gdzie chodzą do fryzjera, jak spędzają wakacje.
Christy Turlington, Naomi Campbell i Kate Moss (1995). (Fot. Kevin Mazur/Getty Images)
Czytaj także: Naomi, Cindy, Christie i Linda – serial dokumentalny o supermodelkach można oglądać online
Dla współczesnej mody, która karmi się przede wszystkim obrazami, lata 90. to wciąż niewyczerpane źródło inspiracji. Obowiązujące wtedy style, jak unisex, który był motywem przewodnim kampanii Calvina Kleina, czy wypromowany m.in. przez Madonnę i Kate Moss trend „underwear as outerwear”, dziś ani trochę nie tracą na aktualności. Moda tamtego okresu zrywała z przepychem i blichtrem poprzedniej dekady. Projektanci marek Gucci i Prada czy Helmut Lang, szukając nowych form wyrazu, zwrócili się w kierunku minimalizmu. Od tej pory o luksusie stanowiła widoczna na pierwszy rzut oka jakość wykonania, wysokogatunkowe tkaniny i prostota form, a nie, jak do tej pory, bogate zdobienia i duże logo. Ubrania na co dzień miały być wygodne i funkcjonalne, dostosowane do potrzeb robiących karierę kobiet.
Uosobieniem nowego podejścia do mody była Carolyn Bessette-Kennedy, rzeczniczka prasowa Calvina Kleina, której garderoba w grudniu 2024 roku zostanie wystawiona na licytację przez dom aukcyjny Sotheby’s. Bessette-Kennedy zginęła w katastrofie lotniczej razem z mężem Johnem F. Kennedym Jr. w 1999 roku. Jej styl i spojrzenie na modę zostały docenione dopiero po śmierci. Dziś minimalizm lat 90. to coś więcej niż trend, to estetyka, na której opiera się działalność wielu współczesnych marek, m.in. The Row, By Malene Birger, Toteme, Cos.
John F. Kennedy Jr. i jego żona Carolyn Bessette-Kennedy spacerują po dzielnicy Tribeca w Nowym Jorku (1999). (Fot. Globe Photos / Zuma Press / Forum)
Na przeciwnym biegunie eleganckiego i ponadczasowego minimalizmu znajdował się grunge, nazywany „antymodą” lub „niemodą” lat 90. Styl, który narodził się na ulicach Seattle, był ściśle związany z tamtejszą sceną muzyczną i kulturą alternatywną. Grunge, napędzany przez samoekspresję, dał głos znudzonemu i zagubionemu pokoleniu X. Młodzi ludzie, podobnie jak Kurt Cobain, lider ich ulubionego zespołu Nirvana, nosili dziurawe swetry i dżinsy, flanelowe koszule, poprzecierane trampki i ciężkie robocze buty. Poprzez strój chcieli wyrazić swój smutek, rozczarowanie, frustrację i samotność. Ze względów ekonomicznych młodzi ludzie najczęściej szukali ubrań w second handach, a ich wielowarstwowe stylizacje, często bazujące na niepasujących do siebie elementach, były wynikiem pragmatyzmu – w Seattle temperatura może wahać się aż o 20 stopni w ciągu jednego dnia.
Kurt Cobain (1990). (Fot. Kevin Mazur/Getty Images)
Pierwszy raz o grunge’u w prasie modowej napisano na łamach „Women’s Wear Daily” w sierpniu 1992 roku: „Trzy gorące looki — rave, hip-hop i grunge — pojawiły się na ulicach i w sklepach, każdy z nich powstał dzięki muzyce popularnej wśród osób poniżej 21. roku życia”. Na wybiegi grunge wprowadził Marc Jacobs w 1993 roku za sprawą swojej kolekcji dla marki Perry Ellis. I choć w jego ślady szybko poszli m.in. Giorgio Armani i duet Dolce &Gabbana, ostatecznie grunge nie sprawdził się jako trend kojarzony z modą wysoką. Współczesna, w tym również ta z wysokiej półki, sięga po grunge zdecydowanie chętniej. Estetyka takich marek jak Balenciaga czy Vetements to „czysty grunge”, a w tym sezonie jest on obecny na wybiegach także u Versace i Anny Sui.
Lisa Kudrow, Matthew Perry, Jennifer Aniston, David Schwimmer, Courteney Cox, Matt Le Blanc, czyli serialowi „Przyjaciele” (1998). (Fot. NBC/Getty Images)
Unosząca się w branży mody nostalgia za latami 90., którą doskonale oddaje dokument „In Vogue: Lata 90.”, to także tęsknota za tym, co już być może nigdy nie wróci. W latach 90. opinia publiczna była zafascynowana modą. Nie chcąc stracić uwagi mediów, projektanci zaczęli zmieniać pokazy kolekcji w teatralne spektakle, które przeszły do historii. Organizowano je w zabytkowych przestrzeniach, a wybiegowa scenografia była równie ważna, co same kolekcje.
Leonardo di Caprio w filmie "Romeo i Julia" (Fot. East News)
Bernard Arnault, właściciel koncernu LVMH, do którego należą m.in. marki Dior, Louis Vuitton i Givenchy, dawał ich dyrektorom kreatywnym pełną swobodę tworzenia, a także swobodę finansową. Na przygotowanie pokazu kolekcji haute couture Diora na wiosnę-lato 1998 roku, stworzonej przez ówczesnego dyrektora kreatywnego Johna Galliano, koncern LVMH wydał dwa miliony dolarów. Wizja Galliano i rozmach, z jakim były prezentowane jego kolejne pomysły, szybko zaczęły przekładać się na wyniki sprzedaży (w 1990 roku Dior miał zaledwie sześć firmowych butików na świecie, osiem lat później ich liczba wzrosła do 78). Dziś branża mody jest w zupełnie innym miejscu i na taką ekstrawagancję żadna z marek nie może sobie pozwolić.
Czytaj więcej: Czy John Galliano wykorzysta drugą szansę?
Podczas miesiąca mody na wiosnę-lato 2025 roku w kuluarach wyrażano obawy dotyczące przyszłości rynku. Rosnąca inflacja i toczące się w Europie i na Bliskim Wschodzie konflikty militarne przyczyniają się do pogłębiającego się kryzysu wielu marek odzieżowych. Widoczne spadki sprzedaży oraz rosnące zainteresowanie modą z drugiego obiegu nie napawają optymizmem właścicieli marek modowych, którzy zrobią wszystko, aby trend ten odwrócić. Szukanie inspiracji w przeszłości przestaje być więc już tylko wyrazem poszukiwania kreatywnych bodźców do tworzenia, ale też częścią gry psychologicznej z klientami. „Poczucie braku kontroli jest jednym z największych stresorów w życiu. Ponieważ tak wiele rzeczy pozostaje w tej chwili poza naszym wpływem, uciekamy się do czegoś, co możemy kontrolować, a tym są nasze wspomnienia z przeszłości.
Julia Roberst i Hugh Grant w filmie "Nothing Hill" (Fot. BEW)
Ludzie zawsze wracali myślami do złotych czasów, ponieważ sprawiało im to przyjemność. Nostalgię kojarzymy z pozytywnymi uczuciami i doświadczeniami, więc chcemy przeżywać te uczucia na nowo w czasach wstrząsów” — wyjaśnia Carolyn Mair, psycholog behawioralna i autorka książki „The Psychology of Fashion”. Ubrania, podobnie jak zapachy i smaki, mają niezwykłą moc uruchamiania pozytywnych wspomnień, a nasze decyzje zakupowe wciąż opierają się w dużej mierze właśnie na sferze emocji.