Intuicja podpowiada, że wyjście z psychicznego dołka ułatwić może muzyka z pozytywnym przesłaniem. Mimo to, kiedy rzednie nam mina, często nie włączamy podnoszących na duchu szlagierów, a do cna smutne piosenki. Jak to jest, że posępne teksty i melodie nie spychają nas na dno, a wprost przeciwnie – nierzadko wzmacniają i dodają skrzydeł?
„Są takie dni, kiedy pomoże tylko ta najsmutniejsza playlista” – przekonuje Spotify pod jedną ze swoich składanek. Zestawienie rzewnych kompozycji o złamanych sercach, zaprzepaszczonych nadziejach i bolesnych stratach nie jest co prawda uruchamiane tak chętnie jak taneczne latynoskie hity, ale i tak nie narzeka na brak słuchaczy. Sprawa podobnie ma się w przypadku książek, filmów i seriali. Przecież wielu z nas w pełni świadomie skazuje się na zaczerwienione oczy i rozmazaną maskarę, wybierając z repertuaru poruszające wyciskacze łez. Nic dziwnego, że badacze zadają sobie pytanie, skąd wzięło się ludzkie umiłowanie dla smutnych dzieł kultury. Czy chodzi wyłącznie o to, że chcemy wybić klin klinem? Dlaczego w stanie przygnębienia, gdy pogoda za oknem nie rozpieszcza, a w głowie kłębią się wątpliwości, sięgamy po melancholijne utwory? Oto, co na ten temat mówi nauka.
Czytaj także: Złamane serce jest OK. Najpiękniejsze albumy z muzyką na rozstanie
Opierając się na książce „The Science of Sadness: A New Understanding of Emotion” Davida Hurona, profesor Shahram Heshmat wymienia kilka powodów, dla których smutek może być dla nas źródłem przyjemności i ukojenia. Po pierwsze, zdaniem ekspertów słuchanie smutnej muzyki jest dobrym sposobem na uwalnianie negatywnych emocji w bezpiecznym, kontrolowanym środowisku. Gdy z głośnika dobiegają dźwięki „Everybody Hurt” czy „Tears in Heaven”, nie musimy stawiać czoła naszym własnym rzeczywistym problemom. Możemy za to przeżyć katharsis, które oczyści nasz umysł z przykrych doznań.
Po drugie, zyskujemy przekonanie, że nie jesteśmy w cierpieniach osamotnieni. Inni ludzie przeżywają dokładnie to samo. Uświadomienie sobie tego może obudzić w nas empatię i prowadzić do wydzielania prolaktyny i oksytocyny – hormonów o działaniu uspokajającym i kojącym. Psycholożka Tara Venkatesan dodaje, że czas spędzony przy smutnej muzyce może przynieść podobny efekt co zwierzanie się przyjacielowi, ponieważ też daje nam wrażenie autentycznej więzi. – Kiedy ktoś opowiada ci o swoim okropnym rozstaniu, możesz czuć się zasmucony, ponieważ widzisz, że rozmówca jest zrozpaczony. Jednak w miarę kontynuowania rozmowy prawdopodobnie zyskasz przekonanie, że wasza interakcja ma w sobie coś znaczącego, że jesteście ze sobą połączeni – tłumaczy.
Nostalgiczna podróż w głąb siebie
Poczucie bliskości i dzielonych z artystą doświadczeń może być wyzwalaczem emocji nazywanej kama muta. Dosłownie oznacza to „poruszony miłością”, a objawia się między innymi ciepłem w okolicy serca i ciarkami na skórze. Heshmat podkreśla, że zdolność do współodczuwania gra tu istotną rolę. Osoby o dużej wrażliwości będą głębiej wczuwać się w emocje przedstawione w utworze i czerpać z nich więcej korzyści. Co więcej, słowa nie są tu wcale koniecznością. Kompozycje instrumentalne sprawdzają się równie dobrze co te opierające się na poetyckich tekstach. Dość powiedzieć, że za najsmutniejszy utwór w historii uznaje się napisane na orkiestrę smyczkową „Adagiu” Samuela Barbera.
Co jeszcze daje nam smutna muzyka? Może nastroić nas nostalgicznie i zachęcić do refleksji nad minionymi czasami. Choć na chwilę pozwala wyrwać się z przytłaczającej sytuacji, z jaką aktualnie się mierzymy. Dzięki niej zyskujemy możliwość ponownego przeżycia miłych chwil, nawet jeśli należą już one tylko do przeszłości.
Czytaj także: Jak czytanie wpływa na mózg? Poezja działa inaczej niż proza
Źródło: „The Healing Power of Sad Music”, psychologytoday.com; „Sad Girl Playlists Aren’t Just Trendy—Study Finds Sad Music Can Boost Your Mental Health”, health.com [dostęp: 16.01.2025]