1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Pogubienie, dezorientacja, brak celu – to generuje męski ból”. O tym, jakiego mężczyzny potrzebuje dzisiejszy świat rozmawiamy z psychologiem

„Pogubienie, dezorientacja, brak celu – to generuje męski ból”. O tym, jakiego mężczyzny potrzebuje dzisiejszy świat rozmawiamy z psychologiem

Fot. junce/Getty Images
Fot. junce/Getty Images
Wszyscy grzmią dzisiaj o kryzysie męskości. Nic z tego jednak nie wynika. Dlatego w nowym cyklu spróbujemy zmienić nieco ten dyskurs. Czyli opisać, czym jest męskość oraz wyzwania stojące przed mężczyznami. A także zastanowić się nad wychowywaniem chłopców na mężczyzn żyjących w zgodzie ze sobą, kobietami i światem. Zrobimy to razem z psychologiem Pawłem Droździakiem.

Wywiad pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 8/2025.

Alina Gutek: Jak zdefiniowałby pan męskość AD 2025?

Paweł Droździak: Zanim odpowiem na to pytanie, zacznę od tego, że według wielu statystyk rośnie liczba mężczyzn wychowywanych bez udziału ojca. To zjawisko ma charakter pętli wzbudzeniowej. To znaczy – im więcej chłopców wychowywało się bez udziału ojca, tym w kolejnych generacjach jest więcej takich mężczyzn.

Bo najlepiej działa przykład?

Tak, zdolność do pozostania w stałym związku jest poniekąd wyuczona. Prawdopodobieństwo rozpadu rodziny rośnie wraz z kolejnymi rozwodami w kolejnych generacjach, nawet kilkukrotnie, to proces lawinowy.

Jaki to ma związek z męskością?

Mówiąc o męskości, mam na myśli dwa jej aspekty: biologiczny, czyli to, że męska płeć charakteryzuje się określonymi właściwościami, które oczywiście różnią się u kobiet i mężczyzn.

Męskość to jest po prostu inna maszyna, w innych warunkach ewoluowała, ma inne instynkty. I to jest coś, czego nie da się oduczyć, zmienić przez kulturę. Ale to nie znaczy, że jak się urodziłeś mężczyzną, to wszystko umiesz. Bo jest w tobie drugi aspekt – kulturowy, w który musi cię ktoś wdrożyć. Może to robić kobieta, ale ma dużo trudniejsze zadanie.

Bo jest kobietą?

Bo tego nie umie, co najwyżej zna teorię, a poza tym często idzie za swoimi resentymentami, rozczarowaniem mężczyznami i przelewa je na syna. Pewne zachowania chłopca, związane z instynktem, czyli z biologiczną częścią, dla mężczyzny są oczywiste, a dla kobiety będą dalece nieoczywiste, bo ona ich nie czuje.

Czytaj także: Incel – cyfrowe wcielenie mizogina

Jakie to zachowania?

Na przykład większa agresywność, skłonność do rywalizacji, zachowań ryzykownych, promiskuitywne nastawienie (przypadkowe kontakty seksualne, przyp. red.). To biologiczne cechy mężczyzn.

Napędzane przez testosteron?

Też, ale hormony są efektem płci, a nie płeć jest efektem hormonów. Mężczyzna ma pewien aparat biologiczny, kiedy jednak brakuje mu szkolenia ze strony innego mężczyzny, to nie bardzo wie, jak go użyć i zaczyna używać w sposób aspołeczny.

Czyli przemocowy?

Nie tylko. Z badań wiemy, że chłopcy wychowani bez udziału ojca charakteryzują się dwiema cechami: skrajnie kompensacyjną postawą wobec męskości, w sensie rozwijania tak zwanej hipermęskości, obudowywania się mięśniami.

A druga to totalna negacja męskości, identyfikowanie się z kobietą, z jej punktem widzenia, podejrzliwość wobec wszelkich form rywalizacyjnych.

Dlaczego chłopiec przyjmuje tak skrajne postawy?

Bo czuje, że coś jest z nim nie tak, że niby jest mężczyzną, ale nie wie, czy prawdziwym. I że może wybrać dwie drogi: albo szaleńczą rozbudowę męskich atrybutów, do nieskończoności, albo całkowitą negację tej potrzeby. Inną cechą facetów wychowanych bez ojca jest to, że dość trudno adaptują się w męskich grupach rówieśniczych, dlatego że nie posługują się pewnymi kodami komunikacyjnymi, nie rozumieją pewnych sytuacji, na przykład nie odróżniają kuksańca od ciosu.

Wielu współczesnych mężczyzn nie ma tego czegoś, co do tej pory było, czyli męskiej linii przekazu. Ona została zerwana.

Ale wcześniejsza linia przekazu nie była dla nich zdrowa.

Była różna, w zależności od tego, w jakiej chłopiec znajdował się grupie społecznej, generalnie jednak była przystosowawcza, jeżeli chodzi o warunki życia, które panowały – mężczyzna uczył się od innych mężczyzn tego, co było potrzebne do przetrwania jego i jego potomstwa.

Uczył się także od innych mężczyzn niewyrażania emocji, niepozwalania sobie na słabość, na łzy, uczył się, że musi być twardzielem, a nie miękiszonem.

Mam wrażenie, że to jest pewna prawda, ale nie cała. Bo są sytuacje społeczne, w których pokazanie pełni swoich emocji, ich ekspresja, to bardzo dobry sposób komunikacji, i to jest przystosowawcze. Taką sytuacją mogą być intymne rozmowy z partnerką czy szczere z przyjacielem. Ale czy na przykład w debacie prezydenckiej dobrze jest okazać wszystkie emocje? Jak przypomnimy sobie debatę Wałęsa – Kwaśniewski, to widać, że ten, kto okazał emocje, przegrał.

Taka sytuacja jak debata prezydencka testuje zdolność do działania pomimo emocji. Owszem, czujesz jedno, ale nie możesz tego pokazać, bo masz zadanie do wykonania.

To dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

Tak, ale jeśli chodzi o mężczyzn, to oni przez bardzo wiele lat tak działali, na przykład w czasie wojny, podczas meczu piłkarskiego. Jeśli w czasie meczu piłkarz dostaje kopniaka, to pada na ziemię, zwija się z bólu.

Odgrywa teatr.

Tak, pokazuje emocje i nie zgrywa twardziela. Ale jak sędzia mówi, że faulu nie ma, to wstaje, jak gdyby nigdy nic. Czy go już nie boli? Czasem pewnie boli. Będzie jednak pokazywał ból o wiele bardziej wtedy, gdy to jest do czegoś przydatne. Jeżeli natomiast to już jest niefunkcjonalne, odpuszcza.

Wracając do debaty prezydenckiej – dlaczego zachowanie całkowitego spokoju pomimo kłębiących się emocji jest przystosowawcze? Bo pokazuje wyborcom, że w czasie wojny ten człowiek nadal będzie umiał myśleć, rozumować i działać pomimo emocji. To nie znaczy, że on nie może nigdy ich pokazać, ale nie może nimi epatować, nie może zwracać się o opiekę, bo nie ma nikogo, kto się nim zaopiekuje.

Nie wszyscy mężczyźni walczą o prezydenturę. Po co więc udają twardzieli?

Bo takie są oczekiwania społeczne. To znaczy – istnieje logiczna sprzeczność dotycząca współczesnych oczekiwań wobec mężczyzn, nie do końca uświadamiana przez kulturę.

Bo z jednej strony słyszymy, że mamy pokazywać emocje, ale z drugiej – mamy też sprostać wymaganiom, czyli też ich nie pokazywać. Wyobraźmy sobie taką sytuację: idzie chłopak z dziewczyną, podchodzi do nich kilku agresywnych zbirów. Chłopak się boi, więc ucieka. Boi się, czyli jest w kontakcie ze swoimi emocjami. Co ona na to?

Powinien wziąć ją z rękę i zwiać z nią.

Ale dlaczego? Przestraszył się, to są jego prawdziwe emocje. Problem polega na tym, że nie ma osoby, która zaakceptuje takie jego zachowanie. Chodzi o to, żeby miał kontakt z emocjami, ale też, żeby im sprostał. Kobieta chciałaby komunikować się z mężczyzną. Jeśli jednak jest on emocjonalnie nieinteligentny, a tylko zadaniowy, czyli operuje na poziomie konkretów i nie wie, czym są uczucia, czym jest niuans, to ona jest sfrustrowana, czuje się niezrozumiana.

Z drugiej strony słyszę od kobiet, że spotykają mężczyzn doskonałych w komunikacji emocjonalnej, ale kompletnie niedziałających zadaniowo. Taki facet mówi: „Rzucam pracę, nie będę się obciążał psychicznie”.

Ma do tego prawo.

Oczywiście, ale jego partnerka jest sfrustrowana, bo nie stać ich na wakacje. I przeżywa pękniecie: ma świetnego chłopaka, ale nie czuje się z nim bezpiecznie. I pyta mnie, czy to normalne. Słyszę to naprawdę często od kobiet.

Współczesność formułuje dwa wewnętrznie sprzeczne oczekiwania wobec mężczyzn: bycie w zgodzie ze swoimi emocjami i uczuciami oraz sprawczość.

Czytaj także: Co naprawdę rani męskie ego? Terapeutka wymienia 4 kobiece zachowania, które „kastrują” mężczyznę

Nigdy nie da się tego pogodzić?

Czasem się da, na przykład w psychoterapii, kiedy zanurzamy się we własne emocje, ale to nie jest maksymalnie funkcjonalne w każdej sytuacji życiowej. No bo nie w każdej sytuacji życiowej najlepszą strategią jest opowiedzieć o własnych emocjach. Gdyby tak było, to nie istniałyby negocjacje, dyplomacja, polityka. To są te sytuacje, kiedy musimy, owszem, wiedzieć o emocjach, ale działać mimo to. Wyobraźmy sobie szefa, który zaczyna płakać w sytuacji konfliktowej. Mógłby, bo jest w tym autentyczny, tylko że pracownicy oczekują od niego wypłaty, a nie łez. Oczekiwanie tych dwóch sprzecznych rzeczy powoduje, że mężczyźni czują się zdezorientowani.

Może czują się tak również z tego powodu, że to kobiety są dzisiaj sprawcze?

Młody chłopak testuje w kontaktach z kobietami, jakie są reguły gry, co ma zrobić, żeby być przez nie zaakceptowany.

Tradycyjna odpowiedź kobiet jest taka, że premiowana jest męska sprawczość. Przy czym współczesna kobieta chciałaby mężczyznę bardziej sprawczego niż ona. A mężczyzna widzi kobietę sukcesu. Zadaje więc sobie pytanie, czy nie będzie nim pogardzać, czy on może jej jeszcze czymś zaimponować. To tak, jakby samiec paw przyszedł do samicy zaprezentować jej swój wielki ogon, a ona, buch, wyciąga jeszcze większy. No to co on ma zrobić? Nie bardzo ma co.

Może zaoferować, że zajmie się domem i dziećmi.

Może, tylko pytanie, czy wygeneruje wtedy u niej popęd seksualny. Bo jemu o to chodzi. Tak naprawdę wielu facetów bardzo chętnie zajęłoby się domem, tylko boją się, że ona będzie gdzie indziej szukała sprawczego mężczyzny.

Z badań wiemy, że mężczyźni przyjmują różne strategie, na przykład totalnej aprobaty kobiecej sprawczości. To znaczy – jeżeli nie mogę jej zaimponować tym, że umiem i mam więcej niż ona, to mogę zaimponować tym, jak bardzo doceniam to, że ona to wszystko ma. I przedstawiam się jako ultrafeminista – tę strategię stosuje wielu mężczyzn, żeby uzyskać dostęp do kobiety.

Czytaj także: Chłopaki też płaczą. Dlaczego presja tłumienia emocji niszczy mężczyzn – wyjaśnia psychoterapeuta Tom Falkenstein

Badania mówią, że współcześni mężczyźni są mało zainteresowani seksem.

Żyjemy w pewnym paradoksie: z jednej stronie mamy seksualną otwartość, z drugiej – postrzeganie kobiety jako obiektu seksualnego uważa się za nadużycie. W związku z tym facet z jednej strony widzi, że wszystko można, a z drugiej – nie.

Im lepiej młody mężczyzna (bo to ich głównie dotyczy) porusza się w niuansach, abstrakcjach, sprzecznościach, tym lepiej sobie radzi w kontaktach z kobietami. A nawet potrafi wykorzystywać te sprzeczności do swoich celów, generować na tym polu sukcesy. Tak zwany zwykły chłopak tego nie ogarnia. Być otwartym na seks i nie podrywać dziewczyny, nie komentować publicznie jej wyglądu? Gdzie tu logika? Taki chłopak czuje się zagubiony.

Wrócę jeszcze do kwestii biologii. Mężczyźni mają tendencję do działania w grupie, ustanawiania hierarchii, żeby wszystko było jasne. To cecha generalnie znana u większości samców. Społeczeństwa są warstwowe, więc jeżeli chłopak rodzi się w jakiejś warstwie, to ma komfort, bo rywalizuje tylko w ramach tej warstwy. Ale co, jak kolega z podwórka osiąga sukces, a on nie? Może przeżywać wtedy porażkę.

Jeśli jednak zacznie mówić, że to dla niego nieważne, narazi się na ryzyko, że ktoś nazwie go przegrywem. Zatem mężczyźni trafiają dzisiaj na wiele komplikacji. Im wyższy współczynnik nierówności społecznej, świeżej, dziejącej się teraz, tym większy poziom frustracji mężczyzn, na tym tle powstają ruchy godnościowe i rośnie w siłę skrajna prawica.

Dzisiaj mamy w Polsce wielu mężczyzn, którzy są w stanie totalnej abnegacji, nie chcą nawet seksu, nastąpiła u nich śmierć tego pragnienia.

Może mężczyzn uwiera detronizacja z patriarchalnego piedestału? Mieli władzę, przywileje, pieniądze, a teraz muszą się posunąć.

To nie do końca jest tak, że im zależy na pieniądzach.

Nie zależy? A na władzy?

Mężczyzna chce mieć dwie rzeczy: być bezpieczny od poniżenia, pogardy i po drugie – mieć kobietę, która go uznaje.

Pieniądze to środek do celu, jakim jest kobieta i życie wolne od pogardy. Wszystkie rzeczy, które mężczyźni pokazują jako swoje dowody bogactwa, są obliczone na te dwie kwestie. Kasa liczy się o tyle, o ile mogę zaimponować dziewczynie. Badania pokazują, że wysoki status ekonomiczny wciąż się liczy. Ale z drugiej strony współczesne trendy wymagają, żeby pokazywać zasoby materialne w sposób nienatrętny, bo to zdradzi moją niepewność. Prosty chłopak tego nie wie, i pokazuje: duży samochód, napakowane mięśnie, drogie zegarki. I w oczach bardziej inteligentnych kobiet popada Mężczyźni muszą w dzisiejszej epoce nauczyć się pewnej sztuczki, którą kobiety umiały od wieków. Czyli że nie wprost jest lepsze niż wprost. Mężczyzn długo nie obowiązywała ta zasada – nie istniał zbyt duży samochód.

A teraz okazało się, że auto nie musi bić po oczach, czasem rower jest bardziej sexy. Mężczyzna musi się nauczyć poruszania w tych kodach: jestem dyrektorem firmy na Europę, ale czytam Leśmiana. Mężczyźni inteligentni już znają te kody, ale prości mają poczucie totalnej dezorientacji, i to powoduje tendencje do izolowania się albo kierowanie się ku skrajnej prawicy. To są te współczesne wyzwania, przed którymi stoją mężczyźni.

Czyli męskość jest dzisiaj w przebudowie?

Przebudowa sugeruje, że na końcu jest jakiś projekt logicznie spójny, a mam wrażenie, że nie ma takiego projektu, że są sprzeczne oczekiwania, natomiast docelowego projektu brak. Kiedyś do działania mogła skłaniać mężczyzn chęć wykazania, że coś mogą znaczyć. Pucowali samochód w środku, żeby zaimponować dziewczynie. A teraz ona ma lepszy.

Młodzi żyją w stanie abnegacji, poczuciu braku kierunku.

We współczesnej kulturze anulowano pojęcie prawdziwego mężczyzny, każdy jest prawdziwy. To tak jakby wszyscy dostali piątki, bez względu na to, jak napisali wypracowanie. Czyli piątka nic nie znaczy. Mężczyzna zadaje sobie więc pytanie: „Kim jestem?”.

Czytaj także: Patriarchalny model męskości zatruwa życie samym mężczyznom. Nie ciśnij sam siebie jak surowy ojciec – mówi terapeuta Robert Milczarek

Co może zrobić społeczeństwo, żeby mu pomóc odpowiedzieć sobie na to pytanie?

Męskość wymaga inicjacji z chłopca na mężczyznę. Męska inicjacja to zdolności użycia męskich cech biologicznych na potrzeby grupy, a nie przeciwko grupie. Każda epoka niesie specyficzny dla siebie rodzaj bólu. W dzisiejszych czasach tym, co generuje męski ból, jest pogubienie, dezorientacja, brak celu. Współczesny mężczyzna to dalej samiec, ale dobrze, żeby został „obrobiony” społecznie. Problem polega na tym, że nikt nie wie, jakiego mężczyzny potrzebuje dzisiaj świat, bo to się zmienia na naszych oczach. A skoro tego nie wiemy, to trudno „obrobić” mężczyznę. Bo to tak, jakbym chciał, żeby moje auto było wielkie, szybkie, a mało paliło. Żeby nie było go widać, a jednocześnie, żeby zwracało uwagę. Ciężko osiągnąć coś tak wewnętrznie sprzecznego.

Paweł Droździak, psycholog, pracuje z dorosłymi mającymi trudności w kontroli zachowań impulsywnych i będących w kryzysie życiowym. Współautor książki „Blisko, nie za blisko” oraz autor „Zdrada, (Nie)wierna towarzyszka związków”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE