1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie
  4. >
  5. 6 kłamstw, które rodzice non stop powtarzają swoim dzieciom – i dlaczego warto z nimi skończyć

6 kłamstw, które rodzice non stop powtarzają swoim dzieciom – i dlaczego warto z nimi skończyć

(Fot. Westend61/ Getty Images)
(Fot. Westend61/ Getty Images)
Każdemu rodzicowi zdarza się koloryzować, zmyślać, fantazjować – jednym słowem: kłamać. Czasem jest to część wielkiego „spisku”, mającej wnieść do dzieciństwa odrobinę magii, jak w przypadku Świętego Mikołaja czy Wróżki Zębuszki. Innym razem są to naprędce wymyślone bujdy, dzięki którym codzienne życie staje się łatwiejsze. Niekiedy dorośli mijają się z prawdą, aby uchronić dziecko przed przykrościami lub zmotywować je do właściwego zachowania. Niestety bywa, że te powtarzane od pokoleń, utarte formułki – choć brzmią niewinnie – mają na najmłodszych negatywny wpływ. Potrafią podcinać skrzydła, osłabiać wiarę we własne możliwości i rzutować na zdrowie emocjonalne przez długie lata.

Psycholożka Juli Fraga, od ponad dwóch dekad wspierająca rodziców, na łamach portalu CNBC wymieniła 6 kłamstw, którymi lepiej nie karmić dzieci. Choć często są wypowiadane w dobrej wierze, potrafią wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

„Jeśli się postarasz, możesz osiągnąć wszystko”

– Wierzymy w przekonania takie jak „Możesz wszystko” czy „Postaraj się bardziej, to ci się uda!”, jednak w rzeczywistości nie wszystko zależy od tego, jak mocno się postaramy i jak wiele szkoleń zaliczymy – mówiła w rozmowie z Beatą Pawłowicz psycholożka Renata Pająkowska-Rożen. Niby wiemy, że wszyscy mamy inny start w życie, predyspozycje i możliwości, a wylewanie siódmych potów niekoniecznie przyniesie oczekiwane rezultaty. Ba, nawet tym, którym na wstępie poszczęściło, los może spłatać figla i wespną się na szczyt drabiny. Mimo to wielu rodziców naiwnie wbija dzieciom do głowy, że wystarczą chęci i zapał do pracy, a otworzą sobie każde drzwi. Oczywiście mogą być przy tym święcie przekonani, że w ten sposób zachęcą potomków do walki o realizację marzeń. Juli Fraga ostrzega jednak, że czasem osiągną odwrotny skutek.

Kiedy nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, dziecko może mieć do siebie pretensje i czuć frustrację. Aby nie robiło sobie wyrzutów, dobrze jest podejść do sprawy realistycznie i zdefiniować pojęcie sukcesu po swojemu. W końcu nie każdy z nas został gwiazdą rocka, karateką czy kosmonautą, nawet jeśli w dzieciństwie o tym skrycie marzyliśmy. Psycholożka radzi, by miarą osiągnięć było to, że w ogóle spróbowaliśmy zrealizować swoje cele. Trochę jak w piosence „Nie bój się chcieć” z disneyowskiego „Zwierzogrodu”: „Kto się nie boi, ten już górą jest”.

„Nie wolno być samolubnym”

Egoizm wciąż kojarzy nam się raczej pejoratywnie, a przecież może być też… zdrowy. W przyznawaniu sobie prawa do własnych potrzeb i zaspokajaniu ich bez poczucia winy nie ma wszakże nic złego. Kłamstwem jest, że absolutnie nigdy nie należy stawiać samego siebie na pierwszym miejscu. Tymczasem z ust rodziców i tak często padają słowa: „Nie jesteś pępkiem świata. Nie można być takim samolubnym”.

Czytaj także: Zdrowy egoizm, czyli prawo do własnych potrzeb

Wszystko zależy od sytuacji. Samolubność nie zawsze oznacza brak kultury, złośliwość czy narcyzm. Kiedy dziecko nie chce podzielić się w piaskownicy ulubioną foremką, dorośli mogą zachęcać do zmiany zdania z obawy, że rówieśnicy go nie polubią, a inni rodzice będą krzywo patrzeć. A przecież każdy powinien mieć prawo do dysponowania swoją własnością. Zamiast zastraszać i manipulować, lepiej jest krok po kroku uczyć dziecka dzielenia się wynikającego z empatii i zrozumienia potrzeb innej osoby, a nie przymusu. Postaraj się znaleźć przyczynę, przez którą dziecko nie chce się dzielić (może boi się, że ktoś zniszczy ukochaną zabawkę lub jej nie odda?) i podkreślaj, że jest to świetna okazja do wspólnej zabawy i przeżywania radości.

„Musisz zawsze szukać pozytywów”

Nikt z nas nie lubi patrzeć na cierpienie bliskich nam osób. Gdy dziecko przeżywa trudności, rodzice mogą próbować złagodzić stres poprzez komunikat, że zawsze należy zachować pogodę ducha i skupić się na tym, co dobre. Według Juli Fragi w ten sposób uczą, że toksyczny optymizm to najlepsza metoda na radzenie sobie z nieprzyjemnymi emocjami. „Gdy dziecko czuje smutek lub strach, takie rady unieważniają jego doświadczenia i mogą prowadzić do tego, że w przyszłości będzie je ukrywać i udawać, że wszystko jest w porządku” – tłumaczy psycholożka. Zamiast tego warto przekazać najmłodszym, że mają prawo czuć się źle. Nie można ignorować rzeczywistości i na siłę szukać dobrych stron, bo – wbrew pozorom – nawet pozytywne myślenie może nam zaszkodzić.

Od rodzica wymaga to także gotowości do zmierzenia się z problemami, przez jakie przechodzi dziecko. Czasem uciekamy się do komunikatu „Musisz zawsze szukać pozytywów”, bo ciężko jest nam stawić czoła rozmowom o trudach życia. – To jest strategia unikania, mechanizm obronny, który ogranicza kontakt z niełatwymi uczuciami – i swoimi, i innych osób. Umieć towarzyszyć innym w bólu, w cierpieniu, w rozpaczy – to wielka i niełatwa sztuka – objaśniała mentorka Ewa Stelmasiak. Aby wzmocnić odporność emocjonalną dziecka, dorośli powinni więc zapewnić, że będą przy nim niezależnie od sytuacji i pozwolić mu wyrazić to, co czuje.

„Dasz sobie radę sam/-a”

W naszym kraju ten punkt należałoby uznać za co najmniej dyskusyjny. Badania pokazują, że „Polak mały” jest współcześnie tak niesamodzielny, jak nigdy wcześniej. Jak na łamach „Zwierciadła” alarmowała psycholożka dr Aleksandra Piotrowska, większość dzieci znad Wisły nie potrafi nawet zrobić sobie kanapki czy zawiązać butów. Zdaniem specjalistki wynika to między innymi z zabiegania rodziców, którzy nie są w stanie wygospodarować czasu na cierpliwe i mozolne objaśnianie pociechom świata. Zamiast bladym świtem uczyć je krojenia chleba, wolą rach-ciach zrobić to za nich.

O tym, że wyręczaniem w każdej czynności, na dłuższą metę nie przysłużymy się najmłodszym, mówiła też Ewa Woydyłło. – Nie oczekujmy, że kiedy obsłużymy w stu procentach, dostaniemy w zamian to samo, bo obsługując, budzimy niezdrowy apetyt na wygodnickie życie, na bycie obsługiwanym w nieskończoność – ostrzegała psychoterapeutka.

Czytaj także: Wychowanie bez adoracji. „Wyręczając dziecko we wszystkim, robimy mu krzywdę” – ostrzega Ewa Woydyłło

Dlaczego więc mówienie „Poradzisz sobie sam/-a” nie zawsze jest najlepszą opcją? Ponieważ nie ma ludzi samowystarczalnych, a proszenie o pomoc to kompetencja, której wielu z nas brakuje. Zdaniem Juli Fragi ważne jest więc zachowanie zdrowego balansu. Warto wziąć przykład z Holendrów i dać dzieciom autonomię. Rozwiązywanie problemów na własną rękę zwiększa bowiem poczucie sprawczości i wiarę w siebie. Ale jednocześnie musimy zapewnić młodych ludzi, że w razie czego mogą bez obaw zwrócić się do nas po radę i wsparcie, i że nie jest to wyraz braku kompetencji czy słabości. Zanim na odczepnego rzucimy więc „Dasz sobie radę sam/-a”, dobrze jest poświęcić swój czas na przekazanie dziecku życiowych protipów, tak aby faktycznie było przygotowane na czekające go wyzwania. I – rzecz jasna – stworzyć atmosferę zaufania, w której komunikowanie trudności nie jest ujmą na honorze.

„Duże dzieci nie płaczą”

Toż to wierutne kłamstwo! I na szczęście coraz mniej powszechne. Niemniej cały czas zdarza się, że społeczeństwo wysyła najmłodszym sygnał: okazywanie emocji – zwłaszcza smutku – jest oznaką niedojrzałości, która nie przystoi dumnemu przedszkolakowi czy uczniakowi. „Kiedy dzieci przyswoją te słowa, zaczynają łączyć smutek, strach czy złość z poczuciem wstydu i winy. Jeśli nie otrzymują pozwolenia na wyrażanie uczuć, uczą się je blokować za pomocą mechanizmów obronnych, takich jak unikanie, samokrytycyzm czy perfekcjonizm” – ostrzega Fraga.

Dlatego nawet jeśli w dzieciństwie rodzice nie akceptowali twoich wybuchów smutku, pozwól swoim dzieciom na ronienie łez. Bo gdy odcinamy się od swoich emocji, nie jesteśmy w stanie podejmować decyzji, które naprawdę nam służą. A wychowanie dziecka, które umie płakać, to tak naprawdę wychowanie człowieka, który potrafi żyć w zgodzie ze sobą.

„Zawsze trzeba mówić prawdę”

Jak w książce „Psychologia kłamstwa” pisze psycholog Tomasz Witkowski: „Jeśli spojrzymy na historię naszego gatunku daleko, daleko wstecz, nietrudno będzie odnaleźć kłamstwa i uznać je za jedno z naczelnych praw natury. Bo to nie człowiek, lecz natura, a ściślej rzecz biorąc, ewolucja »wynalazła« zachowania, które my nazywamy kłamstwem bądź oszustwem”. Czasem każdy z nas zakłada maski, zmyśla i przekręca fakty. Choćby po to, aby nie urazić koleżanki, która zmieniła kolor włosów na mniej twarzowy.

Choć prawdomówność to szlachetna cecha, drobne kłamstewko jest niekiedy dopuszczalne. Jeśli chodzi o błahe sprawy, możemy minąć z prawdą, aby uchronić czyjeś uczucia. Warto jednak nauczyć dziecko rozróżniania sytuacji. Możesz na przykład przekazać, że gdy nie smakuje mu obiad przygotowany przez babcię, może powiedzieć, że był pyszny, by nie sprawić jej przykrości. Paradoksalnie rozmowa o kłamstwie potrafina dłuższą metę sprzyjać szczerości i budowaniu zaufania.

Artykuł opracowany na podstawie: Juli Fraga, „Stop telling kids these 6 common lies—here’s what parents can do instead to raise successful kids, says psychologist”, cnbc.com [dostęp: 10.08.2025]

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze