Czy można na nowo rozpalić między partnerami ogień? Wyjaśnia psychoterapeutka i seksuolożka Agata Loewe-Kurilla.
Wywiad pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 7/2025.
Beata Pawłowicz: Od czego zacząć, gdy chcemy budować pożądanie w długotrwałym związku?
Agata Loewe-Kurilla: To bardzo ciekawy temat. O wiele bardziej zajmujący niż problemy, jakie możemy mieć w tej sferze. Zacznijmy od tego, że aby budować długofalowe pożądanie, trzeba przez cały czas trwania związku dbać o dobry seks. Podstawą jest więc reagowanie na to, czy mi się podoba to, jak się kochamy, czy nie. Wiele osób odwiedzających mój gabinet mówi, że trudno im ocenić, czy odpowiada im to, jak spotykają się intymnie z drugą osobą. Moim zdaniem to łatwe, ale pod warunkiem, że nie uciekamy od prawdy. A uciekamy, gdy na przykład seks jest taki sobie, ale zależy nam na utrzymaniu związku, udajemy – nawet sami przed sobą – że jest dobrze albo że to, jak jest, nie ma dla nas znaczenia.
A jeśli prawda zrani partnera?
Udawanie zawsze szkodzi podtrzymaniu pożądania między dwojgiem ludzi. Wchodzenie w relacje intymne mimo braku chęci staje się powodem wielu uciążliwych symptomów, jak choćby bólu fizycznego podczas stosunku. Może on wskazywać na drastyczne i długotrwałe nadużywanie siebie, czyli uprawianie seksu wbrew ciału, które nie odczuwa pożądania. Do seksuologów przychodzi wiele par, w których jedno z dwojga właśnie stosowało tę strategię. W rezultacie w ich relacji intymnej wygasło pożądanie. Przychodzą, gdy już nie uprawiają seksu nawet od kilku lat.
Nie zgadzajmy się więc na seks, gdy go nie chcemy, i nie udawajmy, że daje nam przyjemność.
To kontrowersyjny fakt, że ze względu na to, jak skonstruowane są ludzkie ciała – wagina może być penetrowana bez względu na to, czy kobieta ma na to ochotę, czy nie. Wiele kobiet przymusza się więc do seksu z obawy przed tym, że ich partnerzy poczują się obrażeni i odejdą lub zaczną je zdradzać. Niektóre kobiety godzą się na seks, który im nie odpowiada, bo myślą, że mają tak postępować. Dopiero więc w gabinecie seksuologa odkrywają, że nie uprawiają seksu konsensualnego, tylko coś w rodzaju gwałtu, godząc się na to, czego nie chcą. Co więcej, ich partnerzy nie pytają, czy one mają ochotę na seks i czy właśnie w taki sposób chcą się z nimi zbliżyć intymnie! Oni zakładają, że one mają mieć ochotę! Tymczasem, kiedy w ciało wprowadzane jest coś, czego nie chcemy, skutki bywają podobne do tych, jakie daje trauma, a to oznacza coś więcej niż wygaśnięcie pożądania.
No właśnie, co zrobić, gdy udawaliśmy i ogień wygasł?
Zazwyczaj odbudowę życia seksualnego zaczynamy od pytania, czy para miała kiedyś razem dobry seks. Jeśli tak, to mamy na czym odbudowywać intymność. Na pewno pamiętają chwile uniesień, to, jak bardzo wtedy siebie nawzajem pragnęli, jak odczuwali namiętność, jak nadzieja na przyszłość wzmacniała chęć bycia razem. Łatwo więc mogą do tamtych przeżyć wrócić i zapragnąć znów doświadczyć tego, jak razem było im wspaniale.
Ogień między nimi przygasł, ponieważ po prostu zaniedbali swoją seksualność, bo praca, dzieci itd., ale na tej dobrej podstawie można go znowu wzniecić. Trudniej to zrobić, gdy dwoje ludzi nawet na początku nie doświadczyło w seksie pożądania i spełnienia. Jeśli nie ma gorących wspomnień, para nie ma do czego się odwołać w budowaniu dobrego seksu.
Nie ma dla nich nadziei?
Nadzieja jest zawsze. Zacznijmy od tego, że byle jaki seks może świadczyć o wielu rzeczach, na przykład o tym, że nie mieliśmy edukacji seksualnej w domu ani w szkole i teraz najwyższa pora, żeby nauczyć się podstawowych kompetencji seksualnych. Ale może być też tak, że druga osoba nie jest dla nas atrakcyjna na chemicznym, biologicznym poziomie. Może nam po prostu „nie pachnieć”. Jeśli wtedy przymusimy się do bliskości i powstanie związek, to z czasem awersja do seksu będzie narastać, a nie zmniejszać się.
Są badania, które mówią, że zapach feromonowy się zmienia, choćby w cyklu hormonalnym czy z powodu zażywanych leków, fazy życia itd. Tak, sytuacja może więc się poprawić, ale może też pogorszyć.
Trudno dyskutować z biologią. Rozwiązaniem jest akceptacja tego stanu i decyzja, czy mimo to chcemy nadal być razem. To możliwe, jeśli obojgu taki nieseksualny układ pasuje.
Jeśli przyczyną braku gorących wspomnień jest różnica w temperamencie, czy też to, że dla tych dwojga ludzi seks nie jest priorytetem, to jakość ich fizycznej bliskości może się znacznie poprawić. Jednak pod warunkiem, że oboje od początku wiedzieli, że chcą być razem, bo się kochają, rozumieją i czują się ze sobą dobrze, mimo że ich seks jest taki sobie. Ponieważ takie pary nie mają kłopotów ze szczerą rozmową i dobrze im się współpracuje na innych płaszczyznach, to mogą się także nauczyć dobrej współpracy w wytwarzaniu intymności.
Seksu można się nauczyć?
Seks jako kontakt ciało do ciała to zbiór umiejętności technicznych, które można nabyć. Jeśli jesteśmy uważni i otwarci na drugą osobę i na swoje odczucia – możemy nauczyć się języków swoich ciał – ja twojego, ty mojego – i dobrze się w łóżku komunikować, a to podstawa zadowolenia i spełnienia w seksie, zwłaszcza w długofalowej perspektywie.
Bez fajerwerków może być – mimo upływu lat – naprawdę fajnie?
Osobiście lubię ten klej, który bierze się z chemii i rodzi wysokie pożądanie. Cenię je w intymnych relacjach. Jednak są osoby, które nie lubią w seksie wysokich amplitud. Wielki ogień na początku może też prowadzić do wielkich zgliszczy na końcu, zwłaszcza gdy zabraknie rozmów, szczerości i dążenia do tego, aby utrzymać satysfakcję z intymnych zbliżeń. Kolejna przyczyna wygaśnięcia początkowego ognia, która jest do pokonania, gdy chcemy go znów rozpalić, to duża różnica między partnerami, jeśli chodzi o unikanie i impulsywność w podejmowaniu seksu.
Unikający i impulsywna mają w łóżku kłopot?
Na początku nie, ale z czasem tak. Emily Nagoski, autorka książek „Ona ma siłę” i „Zróbmy to razem”, mówi o ważnej dla relacji zależności między hamowaniem a akceleracją. Jeśli hamowanie jest silniejsze, to ta osoba wszystko rozważa, bada, analizuje, bierze pod uwagę wiele czynników, zanim się na seks zdecyduje. Postępuje tak, bo postrzega aktywność seksualną jako aktywność wysokiego ryzyka. Dlatego zawsze coś jej przeszkadza – a to dzieci za ścianą sypialni, a to kot. Jeśli akceleracja jest wysoka, osoba podejmuje zachowania seksualne spontanicznie bez refleksji nad tym, co może się stać. Kiedy pracujemy z pożądaniem w parze, musimy zobaczyć, na ile każde z dwojga ma silne hamowanie, a na ile akcelerację. Wiemy wtedy, dlaczego w parze nie ma zgrania między potrzebami seksualnymi. Kiedy powodem jest brak równowagi między hamowaniem a akceleracją, i zostanie to powiedziane – żadne z partnerów nie będzie się czuło odrzucone albo napastowane. Wtedy kolejny krok to zadbanie o stworzenie warunków do odbudowania pożądania.
Czyli wyznaczanie czasu i miejsca, kiedy para będzie mogła skupić się tylko na intymności. To, co będą w tym czasie robić, czym ten czas wypełniać – to już jest ich decyzja i inwencja. Mogą zacząć od powrotu do dawnej praktyki albo poszukać nowej. Kupić erotyczne zabawki, iść na romantyczną randkę, włożyć seksowną bieliznę – to oni decydują. Ważne, by pamiętali, że seks ma dostarczać przyjemności i pełnić funkcję więziotwórczą. Nie może więc być używany w terapii do pozyskiwania jakichkolwiek innych korzyści, choćby materialnych!
Czy zdarza się, że po seksie jedno z partnerów pyta, co w zamian dostanie?
Seks, który ma służyć budowaniu długotrwałego pożądania, nie może być sposobem na godzenie się czy areną walki o władzę i wpływy w relacji. Nie może być karą ani nagrodą, a tak dzieje się w związkach przemocowych. Osoby, które sypiają ze sprawcami przemocy, mogą czerpać satysfakcję orgazmiczną na podstawie tego, co dają sytuacje podwyższonego ryzyka. Seks jest wtedy mocnym przeżyciem, ale za sprawą pobudzenia układu dopaminowego, czyli tego, który odpowiada za powstanie uzależnień. Może się wydawać, że mamy wtedy superseks, ale tak nie jest.
Seks w złym związku bywa tak ekscytujący, że staje się superklejem?
W złym związku seks bywa liną ratunkową – tylko on jest jeszcze dobry. Ale to złudzenie. Wzmacnia je autogaslighting, czyli zaprzeczanie własnym ocenom i odczuciom, które pozwala trwać w relacji mimo bólu i upokorzeń. A także trauma bonding, czyli postrzeganie osoby stosującej przemoc jako kogoś, kto sam jest bardzo skrzywdzony, bo miał trudne dzieciństwo, nie był kochany i dlatego tak postępuje.
Ale to może być prawda?
Tak, ale to nie daje prawa do krzywdzenia innych. Tymczasem sprawcy przemocy potrafią specjalnie wzbudzać empatię swoich ofiar, opowiadając im o trudnych doświadczeniach. Wiedzą, że to da im władzę nad nimi.
Co więc pomaga parze budować lub odbudować pożądanie w trwałym związku, jeśli nie dopaminowy haj?
Odrzucenie mitu „złych chłopców”, którzy są superkochankami. Szacunek, dobra komunikacja, robienie sobie miłych rzeczy poza sypialnią – i to nie tylko wtedy, kiedy chcemy seksu – pobudza trwałe pożądanie. To, co naprawdę nas nakręca, to niezależność i ciekawość świata. Seksuolożka Cyndi Darnell twierdzi, że kobiety tracą pożądanie razem z brakiem dostępu do autonomii i samostanowienia. Brak pożądania jest wtedy następstwem „obrażania się do środka”. Powodem bywa głęboki zawód, który można by ująć w słowa: „Ja ci oddałam wszystko, nawet moją macicę i godność. I co z tego mam?”. Te kobiety nie czują się postrzegane przez partnerów jako obiekty seksualne, bywa jednak też, że nie chcą być tak widziane. Zazwyczaj nazbierały wiele rozczarowań relacją i partnerem.
Czy powodem tych rozczarowań nie jest to, że oddały wszystko, bo były przekonane, że powinny, nawet gdy partner tego od nich nie oczekiwał?
Pracuję też z kobietami, które mniej lub bardziej świadomie są całkiem zależne w związkach, nawet gdy partnerzy je namawiają, by miały swoje życie, poszły do pracy czy pojechały z koleżankami na weekend. Cyndi Darnell używa wobec takiej postawy metafory upartego czekania na autobus w szary, chłodny dzień i ignorowania tego, że jest jeszcze metro czy tramwaj.
Te osoby oczekują, by partnerka czy partner byli dla nich źródłem wszystkiego. Pożądanie wraca dopiero, kiedy osoba uzyska wewnętrzną motywację, czyli sama dla siebie zechce być zmysłowa, zechce czerpać radość życia z tego po prostu, że idzie ulicą i jej włosy falują na wietrze. To, czego potrzebuje, to nie namiętny seks, nie to, żeby partner nagle ją wziął od tyłu, jak było na początku ich relacji, ale inwestycja w poznawanie siebie i rozwój. Ta osoba powinna rozpocząć poszukiwanie stymulacji nie tylko fizycznej, ale też intelektualnej, estetycznej, duchowej – i to w całym swoim jestestwie. Dzięki temu podniesie się w ogóle jakość jej życia, a to przełoży się na apetyt na seks. Dzięki temu też stanie się atrakcyjna dla partnera (partnerki), który (która) zobaczy w niej kogoś ciekawego, kogoś, kto może stymulować w nowy sposób.
Ochota na seks wynika z ochoty na doświadczanie i poznawanie życia?
Ona wytwarza się na skutek zagospodarowania wszystkich obszarów życia: fizycznego, intelektualnego, emocjonalnego i duchowego. Trzeba otworzyć się na nowe źródła pożądania.
Przecież my się zmieniamy i świat wokół nas także! Pojawiają się dzieci, czasem ktoś choruje itd. Nie ma co czekać na taki stan, jaki 10 lat wcześniej pchał nas do seksu. Warto nauczyć się odróżniać pożądanie reaktywne od spontanicznego. Spontaniczne polega na tym, że nagle cipka nam obrzmiewa i czujemy motyle w brzuchu. Takie podniecenie towarzyszy młodości, początkom związku. Potem decydujące staje się reaktywne pożądanie, czyli związane z właściwą stymulacją, ale też już nie tylko fizyczną! Także intelektualną czy duchową. Dzięki temu, jak mówi autorka „Zróbmy to razem”, nie znudzimy się sobą i będziemy podniecać do końca życia. Ciekawość drugiego człowieka może wynikać z tego, kim on jest, jaki jest.
Co przeżywa, czego się dowiedział, jakie wartości realizuje. Możemy wtedy dzielić się sobą każdego dnia. Trzeba żyć pełnią życia intelektualnego i duchowego oraz społecznego, żeby być żywym, ciekawym, a więc pociągającym człowiekiem.
Brak rozwoju wewnętrznego zabija w nas pożądanie?
Rozwijać się wewnętrznie można do końca życia, warto się na to otworzyć. Wtedy nie zabraknie nam sposobówna podtrzymywanie między nami ognia zmysłowego, a on spaja nas także duchowo.