Gdy ktoś jest nielubiany za swój charakter, zawsze może spróbować być milszym i zatrzeć złe wrażenie. Ale kobiety z syndromem „bitch face” mają gorzej. Zanim wydobędą z siebie słowo, wszyscy już je ocenili: aha, to ta wiecznie niezadowolona, która na wszystkich patrzy z góry. Fakt, że mimika, którą trudno non-stop kontrolować, przemawia za ciebie – potrafi naprawdę uprzykrzyć życie.
Wie to doskonale autorka tego tekstu, która nie raz musiała wysłuchiwać rad typu „uśmiechnij się” lub „nie bądź taka ponura” – choć w danej chwili była w zupełnie dobrym humorze. Dlatego postanowiła zgłębić przyczyny syndromu „bitch face” i sprawdzić, co można z nim zrobić.
Syndrom „bitch face” przypisywano samej królowej Elżbiecie II (Fot. Anwar Hussein/Getty Images)
Potocznie mówi się tak o wyrazie twarzy osób, które wydają nam się zimne, nieprzyjazne, osądzające, czasem znudzone i zblazowane. Ich wzrok sprawia, że zaczynamy się czuć w ich towarzystwie nieswojo i niepewnie. Sądzimy, że za ich nieprzyjemnym, przeszywającym spojrzeniem, które rzucają spod uniesionych brwi, stoi pogarda i zdegustowanie. Jeśli dodamy do tego lekko uniesione kąciki ust układające się w niby-uśmieszek – szybko stwierdzamy, że najchętniej ucieklibyśmy od takiej osoby.
Jednak syndrom „resting bitch face” (RBF) to nie tylko potoczna teoria – to termin naukowy. Pojęciu, które przez lata luźno funkcjonowało w prasie i popkulturze, przyjrzeli się w 2015 badacze z firmy Noldus Information Technology specjalizującej się w analizie behawioralnej. Firma ta sięgnęła po oprogramowanie o nazwie FaceReader, które wykorzystuje sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe do rozpoznawania emocji na podstawie mimiki. Naukowcy śledzili za pomocą FaceReadera mikroekspresje, czyli subtelne ruchy mięśni twarzy, które są często nieświadome, ale wyrażają paletę rozmaitych emocji, np. szczęście, smutek, złość, strach, pogardę, zaskoczenie itd.
Kristen Stewart (Fot. Daniele Venturelli/WireImage)
Do analizy wykorzystano zdjęcia sławnych osób, które w powszechnym odbiorze mają „resting bitch face” – m.in. Kristen Stewart, królowej Elżbiety II i Kanye Westa. Porównano je z 10 000 zdjęć ludzi, którzy prezentowali neutralny wyraz twarzy. Co się okazało?
Oprogramowanie zidentyfikowało, że u osób z „resting bitch face” istnieje większy odsetek wyrazów kojarzonych z pogardą, która jest rozpoznawana jako subtelne uniesienie kącika ust lub brwi. Co ciekawe, w badaniach zauważono, że RBF częściej przypisywany jest kobietom. Może to wynikać z oczekiwań społecznych, które zakładają, że kobiety powinny częściej się uśmiechać lub wyglądać „przyjaźnie”.
W podsumowaniu jednak zaznaczono, że osoby z RBF wcale nie mają negatywnych cech, które im się przypisuje, i to nie mimika jest odpowiedzialna za ich odbiór przez otoczenie. To postronni ludzie dokonują złej oceny. Twarze osób z RBF po prostu aktywują w mózgach obserwatorów mechanizmy związane z wykrywaniem zagrożenia lub nieprzyjaznych intencji.
Zjawisko „resting bitch face” jest więc bardziej związane z percepcją niż rzeczywistymi emocjami czy intencjami osoby z takim wyrazem twarzy.
Victorii Beckham nieustannie wytyka się, że mało się uśmiecha i ma „bitch face” (Fot. Jose Perez/Bauer-Griffin/GC Images via Getty Images)
Osoby z RBF mogą mieć dość tego, że wszyscy biorą je za naburmuszone, oschłe i dystansujące się. Oczywiście można z tym walczyć – na przykład w sytuacjach towarzyskich cały czas pamiętać o uśmiechaniu się, tak, by nikt nie zobaczył na naszej twarzy zdegustowanego grymasu. Tylko trudno przewidzieć, czy od ciągłego napięcia mięśni nie dostaniemy skurczu... wyobraźcie sobie robić tak na domówce u znajomych, przebywając przez 6 godzin w grupie ludzi i stale z kimś rozmawiając. Horror.
Jednak nic dziwnego, że w głowach osób z „bitch face” pojawiają się tak absurdalne pomysły. Nikt, kto nie słyszał kilka razy dziennie „no uśmiechnij się, co ty taka naburmuszona” lub „coś się stało? wyglądasz na smutną/zirytowaną/zmęczoną” nie wie, jak bardzo takie komentarze rzutują na samoocenę i pewność siebie. Doświadczenia osób z RBF dobrze opisała dziennikarka Kristina Rodulfo z amerykańskiego „ELLE” w tekście „Nie będę przepraszać za moją ‘Bitchy Resting Face’”:
„Syndrom RBF uderza, gdy najmniej się tego spodziewam. Niezależnie od tego, czy właśnie jadę metrem, płacę przy kasie w delikatesach, pracuję przy komputerze w biurze czy poznaję nowych ludzi na imprezie – stale o nim zapominam. Jestem tak nieświadoma, że moi znajomi kiedyś urządzili grę, w której pili za każdym razem, gdy zrobiłam „tę minę”, a ja nie zorientowałam się przez kilka godzin. Moja posępna mimika psuje zarówno pierwsze, jak i drugie wrażenie, które robię. Wiele osób przyznało, że na początku myślało, że ich nie lubię. Męscy znajomi zauważyli, że sprawiam wrażenie „onieśmielającej” lub „trudno dostępnej” dla facetów, którymi jestem zainteresowana. Profesorowie wybierali mnie do odpowiedzi, myśląc, że mam problem ze zrozumieniem materiału. Byli szefowie pytali, czy jestem znudzona i czy nie potrzebuję dodatkowego zajęcia”.
Wiele osób może w tym fragmencie dostrzec siebie i sytuacje, które przeżyło na własnej skórze. Tylko czy możemy mieć do siebie pretensje o coś, na co zupełnie nie mamy wpływu?
W pewnym wieku można zaprzyjaźnić się ze swoją „bitch face” – wymaga to jednak przejścia przez żmudny proces samoakceptacji. Przełomem jest chwila, w której dociera do ciebie prosta prawda: taka już jestem i nie zmienię tego, a na opinie postronnych ludzi nie mam wpływu. Nie będę przecież cały czas się pilnować, żeby tylko ktoś czegoś sobie o mnie nie pomyślał. To przecież zupełnie niedojrzałe.
Karl Lagerfeld (Fot. Dave M. Benett/Getty Images)
Nawiązując do pytania postawionego we wstępie, co można zrobić ze swoim „resting bitch face”, odpowiadam więc: zaakceptować go jako element swojej osobowości i uczynić z niego atut. Tak przecież zrobili ludzie, których podziwia cały świat. Dla Karla Lagerfelda jego „resting bitch face” stała się takim samym znakiem firmowym, jak ciemne okulary, krawat i biały kołnierzyk pod szyją. Victoria Beckham może i nosi marsową minę – ale spośród wszystkich Spice Girls to ona uchodziła za najbardziej stylową, a dziś miliony kobiet chce wyglądać jak ona i nosić jej ciuchy. „Bitch face” miała nawet sama królowa Elżbieta! Ten wyraz twarzy lubi się zresztą ze światem mody, sztuki i designu. Wygląda dobrze na modelkach i aktorkach spacerujących po czerwonym dywanie. Na swój sposób może być stylowy i sygnalizować, że mamy wysokie wymagania – co do gustu i co do ludzi. W ostateczności, co w tym złego? Nie wszyscy muszą nas lubić, a jeśli komuś wystarczy jeden rzut oka, by wydać negatywny osąd i się do kogoś zniechęcić – tym lepiej dla nas, bo nic nie tracimy.