1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Autostopowicz

Autostopowicz

- Dobra, siadaj pan! - powiedziałem i od razu pożałowałem swoich słów. Facet przedstawił dość opłakany widok. Jego cienka ortalionowa kurtka i przechodzone adidasy w połączeniu z dwudniowym zarostem i siarczystym mrozem panującym dookoła budziły, poniewczasie, mój niepokój. Skończyłem tankować i już wkrótce mój autostopowicz siedział koło mnie. Jechał bez bagażu, chociaż jego celu był oddalony o przeszło 300 kilometrów.

- Wie pan, panie Maćku, gdzie Słupca jest? - to właśnie tym pytaniem mnie rozbroił

- Co się mnie pan pyta, gdzie Słupca, jak ja tam żonę poznałem - wystrzeliłem, no i potem już nie było odwrotu...

- Ale numer! Wczoraj w nocy żem wyjechał, no i teraz wracam. Do chłopaków moich! Pan na Warszawę?

- Nie. Wrocław.

- A, to mnie pan przy jedynce wysadzisz, będę łapał dalej. Może na wieczór dojadę. Dobrze, żeś mnie pan wziął, bo na tej stacji żem z półtorej godziny od auta do auta chodził, no i mnie nikt nie wziął... O! Gościu od szyb - jedyny porządny człowiek!

- To co pana tu zagnało? - no, jak już mamy gadać, to gadajmy!

- A... Tu też bieda. Taka jest i u nas! U kumpla z bidula byłem, bo ja w bidulu się chowałem. Kurka felek! Nie uwierzą mi! A w tamtą stronę to na stacji Oliviera Janiaka spotkałem! Też ma fajne auto, nie powiem!

- To wczoraj pan wyjechał i już pan wraca?

- He, he! No, wakacji nie ma, jak chłopaki chore! Z sąsiadką zostawiłem. 87 godzin we wsi, nikt zatrudnienia stałego nie ma. Ja też nie. Niech pan zgadnie, za ile muszę chłopaków miesięcznie wyżywić!

- No, nie wiem - teraz, oczywiście, trzeba strzelić - 700 zł?

- Brawo! 694! Niecałe pińset z gminy - o to pretensji nie mam, bo gmina bidna - ale, że pod dziewięćdziesiąt parę na każdego z trzech chłopaków od państwa polskiego, z powiatu, to już trochę wkurw bierze! Przepraszam! Ale chłopaków do opieki nie oddam! Dam se radę!

- Sam? - co tu gadać, wciągnąłem się.

- Samotnie. Najstarszy 11, drugi osiem, mały dwa. Złapali coś czy coś, lekarz przyszedł, no coś poprzepisywał, w aptece mili ludzie, ale rachunek wystawił na 68,15, no to już nie dało rady, trzeba pożyczyć... We wsi to już nie ma od kogo... To do kumpla z bidula przyjechałem, przyjaciel całe życie, rozumie pan... No, ale kredyty też jakieś ma, no to nie pożyczył... Bez sensu żem pojechał, kurka, pół Polski na mrozie...!

- No to jak będzie na święta? - pytanie retoryczne trzymającego za skórzaną kierownicę kierowcy.

- W Caritasie na wiosnę już byłem. Na tej kaszy i konserwach 22 dni! Rekord! Żeby w tej telewizji chociaż coś nam puścili! "Kevin sam w domu"! No kurka felek, panie Maćku! Na pamięć znamy, do cholery! Ileż można! - ze zdania na zdanie zacząłem wyczuwać dziwną więź z moim pasażerem.

- W poniedziałki też te teatry mi zabrali! No, gdzie ja tam pójdę do teatru! Tyle, co puścili. A tak, to tylko te gwiazdy! Dla mnie to gwiazda jest - o! pana ojciec, Jan Nowicki, Beata Tyszkiewicz. A u nich to w tym "Barze" laska z dupą do wanny wejdzie i gwiazda! - zaraz, zaraz... Ja to mówię czy on?!

- A w tym bidulu szło wytrzymać? - perfidne, beznadziejne pytanie...

- Wrogowi nie życzę! 42 lata mam, a jak się przyśni, mokry się budzę. Jak mi zrobili falę w wojsku, to się śmiałem!

- I co? Będzie pan znowu łapał stopa na tym mrozie? - dojeżdżamy, pytanie retoryczne.

- Jest PKS z Katowic, 13.34, ale bilet drogi.

- Dam panu na bilet!

- O nie! Ja jak szklankę cukru pożyczę, to muszę oddać! Więcej nie pytam. Wiozę pasażera do tych Katowic. Wyciągam z portfela to, co mam, choć dziś nie mam zbyt wiele, wciskam z prośbą, żebym mógł spełnić świąteczny uczynek. W nosie mam, czy mówił prawdę, czy nie. usłyszałem jeszcze zapewnienie o cotygodniowej ofierze mszalnej w mojej intencji, a potem zatrzaskujące się drzwi. Ruszyłem dalej. Mój 3,5-litrowy silnik ryczał coraz głośniej. A ja razem z nim...

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze