1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Relacje
  4. >
  5. Tinder – psychologiczna instrukcja obsługi. Jak z niego korzystać, by uniknąć złamanego serca?

Tinder – psychologiczna instrukcja obsługi. Jak z niego korzystać, by uniknąć złamanego serca?

Randkowanie na Tinderze może skonczyć się zranieniem, bo wielu użytkownikom wcale nie chodzi o znalezienie związku na całe życie, lecz ciągłe przesuwanie i podnoszenie poziomu dopaminy. (Fot. Getty Images)
Randkowanie na Tinderze może skonczyć się zranieniem, bo wielu użytkownikom wcale nie chodzi o znalezienie związku na całe życie, lecz ciągłe przesuwanie i podnoszenie poziomu dopaminy. (Fot. Getty Images)
Poznali się w wirtualnej przestrzeni, „zmaczowali”, a potem żyli długo i szczęśliwie... Jakie są szanse na to, by taki scenariusz stał się faktem, i na jakich warunkach to możliwe – zastanawia się psychoterapeutka Ewa Klepacka-Gryz.

W 2022 roku różne aplikacje randkowe miały łącznie ponad 360 milionów użytkowników. „Do pracy jeżdżę samochodem, więc mam małe szanse na spotkanie kogokolwiek, chyba że jakiś zamyślony romantyk wejdzie na pasy na czerwonym świetle. W pracy albo zajęci, albo nienadający się do poważnego związku, a poza tym: razem w pracy, razem w domu – to raczej kiepski pomysł”, „Przyjaciele próbowali mnie swatać ze znajomymi swoich znajomych, ale na razie to same niewypały”. Te wypowiedzi wyjaśniają, dlaczego tyle osób na całym świecie szuka partnera w ten sposób. I szacuje się, że będzie ich coraz więcej. Tylko czy szukać oznacza znajdować?

Tinder – jak działa?

Zasady działania Tindera są proste: rejestrujesz się, podajesz podstawowe informacje na swój temat, dodajesz zdjęcia, na których wyglądasz najbardziej atrakcyjnie, przedstawiasz preferencje dotyczące potencjalnych partnerów i zaczynasz przeglądanie profili kandydatów. Jeśli dany profil wzbudza twoje zainteresowanie, przesuwasz zdjęcie jego właściciela w prawo. Jeśli i on jest tobą zainteresowany, tworzy się dopasowanie, czyli match umożliwiający rozpoczęcie rozmowy. Jak twierdzą użytkownicy aplikacji, ten moment: ja wybieram jego, on wybiera mnie (głównie na podstawie zdjęć) – jest najbardziej ekscytującym elementem tej gry. Zostajecie „zmaczowani” i co teraz?

Część osób dąży do jak najszybszego spotkania się w świecie rzeczywistym, inni przeciągają znajomość wirtualną tygodniami albo nawet miesiącami. Są też tacy, którzy po krótkiej wymianie informacji zapadają się pod ziemię, bez podania powodu. Gdzie tu miejsce na ciekawość tej konkretnej osoby, a nie jedynie jej wyglądu, cierpliwość w procesie wzajemnego poznawania się, uważność i szacunek (do samego siebie i drugiego człowieka)?

Tinder – dlaczego może być niebezpieczny dla naszej psychiki i samooceny?

Pomimo doświadczenia w pracy z parami z trudem przychodzi mi praca z użytkownikami – a często też ofiarami – Tindera. Jest w tych relacjach dużo iluzji, mało realności, ogrom zakłamania i obietnic bez pokrycia, nawet wtedy, kiedy przenoszą się do realu. Może „zmaczowanie” nie jest wcale zapowiedzią miłości? Zresztą wcale niekoniecznie o miłość tu chodzi, bo – jak wynika z badania prof. Gábora Orosza i jego współpracowników z Uniwersytetu Michigan – chęć znalezienia miłości to tylko jedna z czterech najczęściej wskazywanych przyczyn korzystania z aplikacji. Pozostałe motywacje wiążą się z chęcią seksu bez zobowiązań, nudą i codzienną rutyną oraz poszukiwaniem sposobu na podniesienie poczucia wartości.

Badacze uzależnień są zdania, że Tinder niewiele różni się od innych uzależniających aplikacji na smartfona. Jego twórcom wcale nie chodzi o to, by jak najwięcej ludzi odnalazło związek na całe życie, ale o to, byśmy jak najwięcej z niego korzystali. Tinder jest jak gra, możliwość znalezienia kogoś na chwilę, sposób na podniesienie poziomu dopaminy.

Mateusz Banaszkiewicz, psycholog zdrowia, zauważa w swoim e-booku „Komunikacja w praktyce”, że aplikacje randkowe ułatwiają poznawanie nowych ludzi, nawet nawiązywanie relacji, jednak mnogość i powierzchowność kontaktów sprawiają, że początkowe emocje ekscytacji i nadziei zamieniają się w rozczarowanie, frustracje i poczucie zmarnowanego czasu. Tym, co nas tak kręci na początku, na etapie poszukiwania atrakcyjnych osób, tworzenia wirtualnych par, jest przede wszystkim efekt pobudzania układu nagrody w mózgu. Wydzielająca się w tym procesie dopamina podnosi nastrój i wzmaga motywację do dalszej gry w Tindera, co może doprowadzić do uzależnienia. Być może liczy się przede wszystkim stara zabawa w to, by gonić króliczka, a wcale niekoniecznie go złapać. Zdaniem Banaszkiewicza korzystanie z aplikacji bez psychologicznej instrukcji obsługi może stać się „dopaminowym jednorękim bandytą”, który odciąga naszą uwagę od chęci poszukiwania i znalezienia partnera do satysfakcjonującego związku, a na dodatek – manipulując liczba „zmaczowań” – sztucznie podwyższa naszą samoocenę, by następnie ją obniżyć.

Badacze z prestiżowego Uniwersytetu Cornella udowodnili, że około 50 proc. osób, z którymi stworzyliśmy wirtualną parę, nie odpowie na naszą wiadomość; zamiast tego będzie szukać kolejnych osób do „zmaczowania” z nadzieją, że znajdą kogoś w 100 proc. dopasowanego do oczekiwań. Wielu pacjentów trafiających do mojego gabinetu z powodu nieudanych prób znalezienia partnera miało długą listę życzeń, ale małą świadomość własnych potrzeb i niską cierpliwość na rozwój relacji.

Tinder – wyhoduj grubą skórę

Magda, 41-latka, która poczuła, że „chyba chciałaby spróbować zajść w ciążę”, spotykała się w ciągu jednego wieczora z trzema, a czasem nawet czterema mężczyznami z Tindera. Umawiała się w parku niedaleko domu, a przy okazji wyprowadzała psa na spacer. Bywało, że panowie się mijali. Miałam wrażenie, że traktuje te randki jak castingi, jak przykry obowiązek, a nie możliwość poznania kogoś interesującego. Moje stwierdzenie, że ona i nowo poznany mężczyzna nie mają szansy nawet popatrzeć sobie w oczy, skwitowała zdziwionym spojrzeniem.

Renata wróciła na aplikację w pandemii, a dokładnie odnowiła relację z mężczyzną poznanym za jej pośrednictwem jakiś czas temu, z którym „nie zaiskrzyło”. Jej motywacja była prosta: „Źle znosiłam izolację, miałam ochotę na seks, ale bałam się wpuścić do mieszkania kogoś obcego. Seks z dawnym znajomym z Tindera nie zwalał z nóg, ale był”. Być może to nie z aplikacją jest coś nie tak, ale my, jej użytkownicy, nie dojrzeliśmy do korzystania z niej bez psychologicznej instrukcji obsługi.

Czytaj też: One night stand, czyli układ na jedną noc. Co oznacza ONS?

Monika zalogowała się na Tinderze tuż po bolesnym zakończeniu długoletniego związku. „Obydwoje podjęliśmy decyzję o rozstaniu. Na początku była ulga, ale po kilku tygodniach poczułam się samotna, bałam się, że już nigdy nikogo nie znajdę”. Przyjaciółka zarejestrowała ją w aplikacji, jednak ona sama przyznaje dziś, że na pewno nie była jeszcze gotowa na nowy związek. „Kiedy chłopak, z którym fajnie mi się gadało na WhatsAppie, nagle przestał się odzywać, wrócił ból po rozstaniu, poczucie odrzucenia, lęk przed samotnością”.

Dla wielu korzystających z aplikacji randkowych doświadczenie odrzucenia, przedmiotowego traktowania i ciągłej niepewności jest wykańczające.

Inga przeprowadziła się na rok do Rzymu. Nigdy wcześniej nie korzystała z Tindera, ale w nowym kraju, w którym ludzie uśmiechali się do siebie, a mężczyźni wydawali się tacy szarmanccy, postanowiła skorzystać z aplikacji. „Jedna ze znajomości zapowiadała się obiecująco. Szybko okazało się, że lubimy podobne książki i taką samą muzykę, i dodatkowo mieszkamy niedaleko siebie. Dlatego kiedy on zaproponował, że może spotkamy się jutro na kawę, szybko odpisałam, że super, jestem wolna po 16. Widziałam, że przeczytał, ale nie odpisał, ani tego dnia, ani następnego. Nie rozumiem, co się stało”.

Czytaj też: Ghosting – co to dokładnie jest? Jak reagować na takie zakończenie relacji?

Wirtualny partner innej mojej pacjentki w ostatniej chwili odwoływał spotkania; raz, bo pies mu zachorował, innym razem musiał nagle wyjechać służbowo. I choć ona zawiesiła konto na Tinderze, jak tylko wymienili się telefonami, on – jak się okazało – nadal był aktywny. Niejedna kobieta po kolejnym takim doświadczeniu rezygnuje z aplikacji, woli być singielką niż znów dać się zmanipulować.

Tinder – jak korzystać? Praktyczne wskazówki na początek

Jak nauczyć się korzystać z aplikacji randkowych w sposób, który jest dla nas jak najmniej szkodliwy? Oto kilka podpowiedzi.

  • Warto zawęzić liczbę osób, którymi jesteśmy zainteresowani, i skrócić czas spędzany w serwisie. Postaw na jakość relacji, a nie na ilość. Ustal stały limit czasu na szukanie pary czy pisanie wiadomości.
  • Obudź w sobie ciekawość drugiego człowieka. Zamiast stawiać sobie za cel od razu poszukiwanie partnera do związku, postaw na poznanie nowych znajomych czy znalezienie kogoś, z kim możesz dzielić pasje.
  • Unikaj przedłużającej się wymiany informacji w wirtualnym świecie; w ten sposób unikniesz idealizowania partnera. Tylko realne randki, cierpliwość i zasada „słuchaj i nie oceniaj” pozwolą wam się lepiej poznać.
  • Zanim przesuniesz zdjęcie w prawo, sprawdź, kto szuka i kogo szuka.
  • W miarę możliwości przed pierwszym spotkaniem porozmawiajcie przez telefon. Dzięki temu na żywo będziesz czuć się bardziej naturalnie.
  • Jeśli poczujesz zainteresowanie jedną osobą, zawieś poszukiwania, żeby dać sobie szansę na lepsze poznanie się. Wróć do wybierania, dopiero gdy poczujesz, że ta znajomość nie ma perspektyw.
  • Przed randką w realu spisz sobie listę pytań, które chcesz zadać osobie, z którą się spotkasz. (Jakie filmy najbardziej lubisz? Co w moim profilu przyciągnęło twoją uwagę? Co chcesz dać i co chcesz dostać w zamian w relacji?).

Czytaj też: Golden retriver boyfriend to najbardziej rozchwytywany typ mężczyzny na Tinderze. Co go cechuje?

Tinder – skutek uboczny strachu przed bliskością?

Wiele osób, które decydują się na terapię z powodu braku związku, powoli dochodzi do wniosku, że z jednej strony chcą być w trwałej relacji, a z drugiej – trudno jest im zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia. Owszem, chcesz mieć kogoś, ale kogoś, kto nie zaburzy zbytnio twojej dobrze znanej rutyny, podniesie ci poziom dopaminy, zawita do twojego życia na moment, a kiedy zniknie, to świat straci barwy jedynie na jedną małą chwilę. Serfujesz po aplikacjach randkowych jak po sklepie z ciuchami online: albo wiesz, czego szukasz, i nie zgadzasz się na żadne kompromisy, albo zamawiasz, przymierzasz, dopasowujesz, bo tak naprawdę próbowanie sprawia ci największą frajdę.

Kiedy przed laty zaczynałam pracować z parami, obowiązującym modelem związku były dwa przecinające się okręgi – obszar przecięcia był częścią wspólną związku. Dziś nie zamierzamy rezygnować nawet z najmniejszej części siebie na rzecz części wspólnej, więc pojawił się model z trzema okręgami – symbolem części wspólnej związku jest ten trzeci, niezależny okrąg, do którego każde z was wrzuca elementy do budowania relacji.

Być może Tinder jest odzwierciedleniem naszych lęków przed zbudowaniem czegoś trwałego, na zawsze. Zamiast tego jest substytutem miłości, takim zauroczeniem na chwilę i bez zobowiązań. Na pewno jest też odzwierciedleniem naszej nieumiejętności zbudowania więzi, utrzymania relacji. A jednak według niektórych prognoz do końca 2035 roku ponad połowa wszystkich relacji będzie miała początek w wirtualnym świecie.

Ewa Klepacka-Gryz, psycholożka, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trenerka warsztatów rozwojowych dla kobiet; terapiavia.com.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze