Każdy związek ma swój dobowy cykl awantur, wznieceń i potyczek. Ostatnio kolega spytał mnie, kiedy najczęściej moja Magda jest ze mnie niezadowolona. I odpowiedział od razu za mnie, że najpewniej rano, bo zawsze rano jest najwięcej nieporozumień.
Nieprawda! Może kiedyś, bo wiadomo, początek dnia, rozgardiasz związany z podwózką dzieci do szkoły, potyczki ubraniowe i ciśnienia śniadaniowe. I takie, rzecz jasna, doświadczenie mógł mieć mój rozmówca ledwo co żegnający 30 na karku. A ja, mąż z 31-letnim stażem zaobrączkowania, podpadam zawsze wieczorem. Zawsze znienacka, zawsze nieprzygotowany i nieuzbrojony w argumenty.
Moje doświadczenie każe mi wskazać dwa najbardziej awanturogenne czynniki w związkach ze stażem sięgającym lat 90., czyli mających prawie tylko lat, ile Wolna Polska.
Oto te czynniki:
On ( ja) na kanapie – brudna patelnia na kuchni.
On ( ja) w fotelu – walizka w przedpokoju.
On( ja) w wannie – zmywarka w lesie.
Tak, ostatnio usłyszałem od żony, że „zmywarka jest w lesie”, i już chciałem jechać na rowerze do Kampinosu, w strachu, że nasza poszła w długą, gdy okazało się, że po prostu jest nierozpakowana.
Bo takie żony jak moja Madzia kochają zjawisko, które nazwałbym Estetycznym Zamknięciem Dnia. I gdy wrócą, załóżmy, ze spotkania z koleżankami w dobrym nastroju, to im wraz z tą patelnią nastrój wyparuje. Jak z tej patelni woda na risotto! Sama patelnia by się obroniła, ale nic nierobiący, leżący leniwy czynnik ludzki w pakiecie czyni tę nieuprzątniętą zaschniętą rzecz wręcz latającym spodkiem zagrażającym domowi.
Mógłbym ratować sytuację jakimś ruchem, skokiem i szybkim biegiem do kuchni, a nawet udawaniem zaangażowania na innym domowym froncie (ćwiczenia, czytanie nie wchodzą w grę), ale na ogół nie jestem taki sprytny i szczerze, po prostu nic nie robię! Ot, gnuśny wkurzający chłop na kanapie, a zimą w wersji pod kocem.
Nie pomogą obietnice, że patelnia lśnić będzie jutro rano, muszę wysłuchać wieczornej pieśni i zawodzenia, czyli poematu o zawodzie związanym z moją osobą i pokładanych we mnie nadziejach.
Po czym żona idzie spać, zabierając żal ze sobą do sypialni. Zasypia smutna, księżyc świeci nad nami, obok kładzie się niedostatecznie doskonały mąż, a w kuchni stoi bezczelnie brudna patelnia!
I mimo że następnego dnia wstanę wcześniej, potuptam do kuchni i szybko ją zmyję, to i tak poprzedniego dnia nie można będzie zaliczyć do udanych, bo nie został… Estetycznie Zamknięty do końca. Tak, żeby mucha nie siedziała, a patelnia nie stała. Po prostu żonie lepiej się śpi z domkniętymi szafkami, złożonym praniem i zmytą należycie patelnią, najlepiej schowaną do szafki.
Stąd łatwiej ci u nas o wieczorne niesnaski, kiedy trzeba rzucić okiem i podsumować upływający dzień, i choćbym na wielu frontach tego dnia wygrał, to ręcznik na podłodze lub źle odłożone buty (szurnięte) mogą ten trud zniweczyć.
Tu trzeba dodać, że częściej doznaje rozczarowania żona powracająca, która zjawia się w domu po dwóch, trzech godzinach, zapominając podczas beztroskiego spotkania, że w domu jest typ z patelnią. Może gdzieś tam w niej tkwi marna nadzieja, że coś zstąpi i nas, facetów, odmieni, jakaś siła rodem ze „Stranger Things”? A tu otwierają się drzwi i masz znowu babo placek… zaschnięty na patelni.
A tak by chciały nasze Madzie lub Zuzie, żeby ten Szymon lub Stefan zrozumiał wszystko przez noc i jak dziś znowu wyjdą, to ten typ umyje garnek po spaghetti? Ale jak on ma umyć ten garnek, skoro wczoraj nie umył patelni? Czyli patelnia to dziś garnek, a jutro… tarka do warzyw!? Tak! Ale choć trą się ich charaktery, to wiemy, że miłość trzyma tych dwoje w nadziei, że może ona jej nie zauważy, a on może ją umyje.
Tak więc jak mnie pytają „kiedy”, to ja mówię, że wieczorem.
Szymon Majewski dziennikarz, showman, wodzirej. Wpada w Szał w Radiu Zet, monologuje w Och-Teatrze i mówi z Asią Kołaczkowską w podcaście „Mówi się”.