Kolejna tenisistka polskiego pochodzenia w światowej czołówce! Kim jest Jasmine Paolini, która zagra jutro z Igą Świątek w finale Roland Garros 2024?
W ubiegłym roku nie była nawet w gronie 20 najlepszych tenisistek świata. Teraz mówi się o niej „największe zaskoczenie turnieju Roland Garros”. Jeśli jutro w Paryżu wygra z Igą Świątek, zostanie piątą najlepszą rakietą świata.
– Kiedy Novak Djokovic jako dziecko mówił w wywiadach, że chce być numerem jeden, mistrzem Wimbledonu, dla mnie było to niewiarygodne. Nawet nie marzyłam o tym, że będę w wielkoszlemowym finale, ale oto jestem – wyznała niedawno dziennikarzom 28-letnia tenisistka.
Paolini to kolejna – po Caroline Wozniacki, Angelique Kerber, Sabine Lisicki i Gabrieli Dabrowski – tenisistka, w której żyłach płynie polska krew. Urodziła się we Włoszech, w Castelnuovo di Garfagnana – niewielkim miasteczku w malowniczej Toskanii. Jej ojciec Ugo jest Włochem, za to rodzina ze strony mamy ma wielokulturowe korzenie. Babcia tenisistki, Barbara, jest Polką i mieszka w Łodzi. Dziadek pochodzi z Ghany i ma duński paszport. Mama tenisistki, Jacqueline, miała 20 lat, kiedy z rodzinnej Łodzi wyjechała do Włoch. Tam poznała przyszłego męża i urodziła dwoje dzieci: Jasmine i jej brata Williama, który – według doniesień niektórych mediów – także gra w tenisa.
Jasmine zna biegle trzy języki, podczas konferencji po meczach potrafi zaskoczyć dziennikarzy, mówiąc kilka zdań po polsku. – Kiedy byłam mała, mama mówiła do mnie po polsku, ale zapomniałam już wielu słów – powiedziała w jednym z wywiadów.
Chętnie też opowiada o wakacjach, które w dzieciństwie spędzała u babci w Łodzi. – Mam naprawdę świetne wspominki z tamtego okresu dotyczące mojej babci. To bardzo ważna część mojego życia, zwłaszcza gdy byłam dziewczynką. Oglądałam wówczas w języku polskim kreskówki w telewizji i byłam rozpieszczana przez babcię polskim jedzeniem – wspomniała w wywiadzie dla Interii.
W tenisa zaczęła grać jako pięciolatka, zachęcona przez ojca, z którym wciąż jest blisko związana. Obydwoje rodzice od małego wspierają jej sportowy talent. Mama kibicuje jej podczas turniejów. Ojciec dbał o to, by miała zapewnione wszystko, co potrzebne do wejścia na profesjonalną drogę, i budował jej pewność siebie, tak potrzebną w zawodowym sporcie. Wciąż odgrywa on ważną rolę w podejmowaniu decyzji dotyczących tenisowej kariery córki. W dowód uznania za wszystko, co dla niej zrobił, Jasmine zadedykowała ojcu zwycięstwo w turnieju W100 Les Fanquesses del Valles.
– Kiedy zaczęłam profesjonalnie grać w tenisa, nigdy nie marzyłam o tym, że będę numerem jeden na świecie czy wielkoszlemową mistrzynią. Nigdy nie miałam tak wielkich marzeń. Może marzyłam o byciu w top 10, ale to była bardziej nadzieja niż wiara. To ważne, aby marzyć, a ja musiałam się tego nauczyć. Krok po kroku, najpierw o mniejszych rzeczach – wyznała w jednym z wywiadów.
Ten rok jest zdecydowanie najlepszy w jej karierze. Najpierw z Dubaju wyjechała z pucharem wygranym podczas turnieju Dubai Masters 1000. Jeśli na kortach w Paryżu sprawi niespodziankę, pozbawi Igę Świątek czwartego w karierze pucharu Rolanda Garrosa i awansuje na piąte miejsce oficjalnego rankingu WTA.
– Nie mam żadnej tajnej broni, chciałabym być wyższa [Paolini ma 163 centymetry wzrostu, o jeden mniej niż legenda kobiecego tenisa Billie Jean King – przyp. red.], bo mogłabym lepiej serwować, ale akceptuję wszystko, co dotyczy mojego ciała. Akceptuję to, kim jestem – powiedziała na jednej z konferencji prasowych.
Jasmine Paolini nie ukrywa, że jest wielką fanką Igi Świątek. – Kiedy ją spotykam, próbuję mówić po polsku, ale trochę się wstydzę, bo nie czuję się pewnie. Gratuluję jej zwycięstw, ona mi gratulowała po Dubaju. Kiedy mijamy się w szatni, zawsze życzy mi powodzenia – zdradziła.
Na początku roku, podczas konferencji prasowej, wspominała, że kiedy po raz pierwszy zobaczyła Igę grającą na korcie, była pod tak wielkim wrażeniem, że zapytała: „Kim ona jest?”. Jeśli w Paryżu pokona Świątek, cały świat zada to samo pytanie, patrząc na nią.