1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Ładna i miła? O postaci cesarzowej Sisi rozmawiamy z reżyserką filmu „W gorsecie”

Marie Kreutzer, reżyserka i scenarzystka znana z takich filmów, jak „Ziemia pod nogami”, „Byliśmy cool”, „Bez ojca”. Jej najnowszy obraz „W gorsecie” właśnie wchodzi do kin. (Fot. Pamela Rusmann)
Marie Kreutzer, reżyserka i scenarzystka znana z takich filmów, jak „Ziemia pod nogami”, „Byliśmy cool”, „Bez ojca”. Jej najnowszy obraz „W gorsecie” właśnie wchodzi do kin. (Fot. Pamela Rusmann)
Jednocześnie wierny realiom i wywrotowy, zwracający uwagę na nieoczywiste aspekty biografii cesarzowej Sisi. O intrygującym filmie „W gorsecie” mówi jego reżyserka Marie Kreutzer.

Wbrew tytułowi to właśnie Vicky Krieps jako Sisi pokazała mi, że nic nie musi być naszym gorsetem: ani praca, ani rodzina, ani dzieci. Że zawsze można znaleźć szczelinę wolności tylko dla siebie.
Jako kobiety jesteśmy wychowywane tak, żeby nieustannie podobać się i zadowalać innych – to jest dla mnie sedno tego filmu. Wciąż mówi się nam, że za bycie miłą spotka nas wdzięczność, na przykład w postaci miłości. Dlatego właśnie chciałam opowiedzieć tę historię.

Postać cesarzowej Sisi jest bardzo ciekawa, bo z jednej strony to kobieta wyzwolona od wszelkich konwenansów, pali papierosy, ma kochanków i generalnie robi, co chce, szukając, tak jak mówiłaś, szczelin wolności, gdzie tylko się da. Ale to nie znaczy, że jest zupełnie pozbawiona gorsetu. Bo przecież ludzie kochają Sisi za jej urodę. A co to oznacza? Że chce lub musi być piękna, pragnie zachować gibkie ciało i nieustannie zadowalać tym innych. Starałam się pokazać ten moment z jej życia, po 40. urodzinach, kiedy już nie jest o to tak łatwo i gdy po raz pierwszy sama zaczyna kwestionować to, czego pragnie. Zadaje sobie pytanie, czy naprawdę chce być kochana za swoją powierzchowność. A może jednak jest w stanie uwolnić się od oczekiwań innych?

Jeśli chcemy zdjąć z siebie jakikolwiek gorset, najpierw trzeba zdać sobie sprawę z tego, że mamy go na sobie.
Wiele młodych kobiet jest świadomych swojego gorsetu, problem w tym, że ów gorset jest czymś, czego pragną, bo to spełnienie oczekiwań świata przesądza o ich kobiecej sile. Dzisiaj rano wróciłam z podróży do Nowego Jorku, gdzie byłam na różnych spotkaniach związanych z promocją filmu, i obserwowałam tam ludzi. Widzę wyraźnie, że kobiety nadal wchodzą w oczekiwania innych. Mówię tu także o sobie. Podam Ci przykład – na każdym evencie związanym z promocją filmu mam do pomocy stylistów, maluję się i przebieram. Ostatnio przestało mnie to cieszyć. Mój mąż, który również jest filmowcem, zupełnie nie myśli o takich rzeczach. Idąc na ceremonię rozdania nagród, skupia się tylko na tym, kto może ją otrzymać. Owszem, goli się, i to wszystko. A we mnie rodzi się bunt. Bo jakie konsekwencje będzie miało to, kiedy na czerwony dywan nie zrobię sobie makijażu lub nie włożę sukienki od ekskluzywnego projektanta? Kogo mogłoby to rozczarować? Chodzi bardziej o mnie czy o innych?

A jak widzowie reagują na tak wolną kobietę jak Sisi? W Polsce, po pierwszych przedpremierowych pokazach „W gorsecie”, wiele osób mówiło mi, że jest ona samolubna, narcystyczna…
Kiedy pisałam scenariusz do tego filmu, pokazywałam go wielu osobom i często spotykałam się z opinią, że jest bardzo dobry, ale powinnam zastanowić się nad główną postacią, bo absolutnie nikt jej nie polubi.
Ja pokochałam Sisi! Uważam, że potrzebujemy takich nieoczywistych kobiet w kinie, żeby móc się z nimi utożsamiać.
Zrobiłam ten film po to, żeby pokazać, że ona po prostu stawiała siebie na pierwszym miejscu. Pytanie, dlaczego takie zachowanie uwiera nas tak mocno? Przecież jej postawa była bardzo odważna i feministyczna. Zgoda, nie był to feminizm, jakim widzimy go dzisiaj. Bo nie chodziło o troskę o ogół kobiet i ich prawa, tylko dbanie o samą siebie. Ale właśnie tego powinniśmy się od niej nauczyć! Uważam to za fundament dbania o wolność wewnętrzną. Jeśli tego nie potrafimy, nie mamy później czego ofiarować innym. Dlatego bardzo ciekawi mnie odbiór tej postaci wśród widzów. Wydaje mi się, że myślą o Sisi jako egoistce tylko dlatego, że nie przywykli do takich nietypowych zachowań u kobiecych bohaterek.

Rozmawiając z publicznością, zauważyłaś, kto najczęściej krytykuje Twoją bohaterkę? Robisz na swój prywatny użytek takie porównania?
Nie chciałbym tutaj powielać stereotypów, ale faktycznie mogę powiedzieć, że zły odbiór cechuje zazwyczaj starszych, białych mężczyzn. Z kolei wielu młodych jest pozytywnie zaskoczonych tą postacią. Lubią ją! Dlatego myślę, że „W gorsecie” to dobry papierek lakmusowy naszych ukrytych przekonań i uprzedzeń.

W filmie jest scena, w której matka budzi w środku nocy córkę, żeby zabrać ją na przejażdżkę konną. Ledwo świta, dziewczynka jest słaba, zmęczona, a później ciężko choruje. Jakie emocje się w nas pojawiają? Często osądzanie i obwinianie: co to za matka! A może ta kobieta w tym momencie chciała nauczyć córkę wolności? Bo właśnie tym była dla niej jazda konna. W świecie, w którym nie miała wpływu na nic, łącznie z wychowaniem swoich dzieci. Jak mówi w filmie: „Nauka jest ważna, ale oddychanie jeszcze ważniejsze”.
Oczywiście. Przecież nie mogła przewidzieć, że po tej przejażdżce jej dziecko się rozchoruje. Chciała pokazać córce świat, który był dla niej ważny. I tak, to bardzo ciekawe, że każdy widzi w tym filmie co innego. A jak widzowie odebraliby tę scenę za jakiś czas? Może warto to sprawdzić. Bo zarówno ja, jak i ekipa produkcyjna zdążyliśmy się przyzwyczaić do tej postaci i jej charakteru.

Ty sama potrafisz postawić siebie na pierwszym miejscu?
Nie. Jako kobieta cały czas się tego uczę. Zrobiłam siedem filmów, odkąd moja córka pojawiła się na świecie, teraz ma 11 lat. Zawsze starałam się być perfekcyjna we wszystkich rolach, które wypełniam, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Być najlepszą matką, reżyserką, żoną, przyjaciółką. Ale to nie działa. I to była dla mnie bardzo cenna lekcja. Stawianie na siebie przychodzi z wiekiem i doświadczeniem.

Jak może odbierać kobietę rodzina i dzieci? Nawiązuję teraz do sceny, która poruszyła mnie w filmie najmocniej. Kiedy córka przychodzi do Sisi z namalowanym przez siebie obrazkiem i mówi: „Byłam z ciebie taka dumna, kiedy stałaś na apelu, wyglądałaś wtedy tak godnie i dostojnie”. Tylko że to nie była Sisi, ona nie znosiła takich uroczystości. Ta sytuacja pokazała mi, jak różne oczekiwania wobec matki nosi w sobie dziecko. A także, że bywa to bolesne, kiedy nie potrafimy im sprostać.
Dla mnie również jest to najsmutniejsza scena filmu. Ale też niezwykle otwierająca, bo Sisi zdaje sobie wtedy sprawę z tego, że może odejść.

Nie chcę zdradzić zbyt wiele, ale jej skok do wody jest dla mnie wyrazem prawdziwej wolności. Niektórzy twierdzą, że Sisi nie potrafiła unieść wolności, ja uważam, że wybrała w tym momencie siebie. Bo wolność jest zawsze skokiem w nieznane.
Bez skoku nie mogłaby być tym, kim chce. Ta kobieta została reżyserką swojego własnego końca. Trochę jak Thelma i Louise. Dlatego chciałabym podkreślić, że kręcąc tę scenę, nie widziałam wcale dramatu, tylko piękne zakończenie, które, mam nadzieję, także widzom przyniesie poczucie wolności.

Marie Kreutzer urodziła się w 1977 roku w austriackim Grazu. Reżyserka i scenarzystka, znana z takich filmów, jak „Ziemia pod nogami” (2019), „Byliśmy cool” (2016), „Bez ojca” (2011). Jej najnowszy obraz „W gorsecie” swoją kinową premierę w Polsce będzie miał 10 marca.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze