1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Kuropatewka

Kuropatewka

Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Już trzeci dzień ciszy. Szwagier niefortunnie zmienił zwierzę. Chodzi o to, że w chwilach czułości ona do niego zawsze mówi „misiu”. On co jakiś czas zmienia zwierzę. Bez żadnych aluzji. Po prostu, żeby się nie nudziło.

Była „myszką”, „kotkiem”, „żabką”, potem się zaczęło kombinowanie: „panterko”, „nurogąsko”. Był czas na części zwierząt: „lisia łapko”, „słowicze oczko”. Tym razem szwagier chyba przesadził. Wymyślił „kuropatwko”. Żona podsunęła mu pod nos słownik, żeby wiedział, że zdrobnienie od „kuropatwa” to „kuropatewka”. Szwagier twierdzi, że wie, ale „kuropatewka” mu nie brzmi, kojarzy się jakoś tak z ortopedią drobiową, z czymś, co można wszczepić kurze, jak jej się złamie.

– A „kuropatwka” ci brzmi?! – to były ostatnie słowa, jakie trzy dni temu wypowiedziała.

Ciekawe, ile jeszcze takich prawdziwych papierowych słowników ludzie mają w domach? Ja mam kilka. Wiem, że teraz łatwiej wszystko w Internecie sprawdzić. Ale czy zawsze chodzi o to, żeby było łatwiej? Nie utrudniam sobie życia na tyle, żeby je wszystkie zabierać w podróż, ale jak jestem w domu, to sięgam.

Stefania Grodzieńska – pisarka, aktorka, tancerka, pierwsza dama humoru… To ostatnie specjalnie wpisałem, bo wiem, że by za to „pierwszodamowanie” czymś we mnie rzuciła. A tak za nią tęsknię, że mam nadzieję, że uchylą się niebiosa i czymś we mnie rzuci…

Chwilę poczekałem, na razie nie rzuciła – piszę dalej. Stefania Grodzieńska rozwiązywała krzyżówki. Zawsze kilka leżało na biurku. Nigdy mnie nie prosiła o podpowiedź. Nie dziwię się. Ale jak już naprawdę nie mogła sobie poradzić z jakimś hasłem, dzwoniła do Władysława Kopalińskiego. Niby wnuk miał już Internet w domu, ale po co komu Internet, jak się ma numer telefonu do Władysława Kopalińskiego? Domyślam się, że słynny leksykograf nie świadczył powszechnie takich usług telefonicznych, ale i tak pewnie miał utrapienie z bliskimi osobami, które rozwiązywały krzyżówki. Ciekaw jestem, czy kiedy dzwoniła Stefania: „E10 poziomo – lody na cześć śpiewaczki, na pięć liter”, Kopaliński zaglądał do któregoś ze słowników, czy w tajemnicy przed rozmówczynią miał otwarty Internet? Czy wystarczyła otwarta głowa? Zresztą z takim banałem by nie dzwoniła.

To był chyba 2006 rok. Stefania miała wtedy 92 lata, Władysław Kopaliński 99. Stefania relacjonuje mi ich rozmowę: „Powiedział, że właśnie podpisał umowę z wydawnictwem na nowy słownik. I mówi, że się sobie dziwi. Ty się sobie dziwisz?! Ja się im dziwię, że ze stulatkiem podpisują!”.

Historia telefonicznych konsultacji krzyżówkowych Stefanii Grodzieńskiej z Władysławem Kopalińskim przypomniała mi się, kiedy zajrzałem do branżowego pisma dla lekarzy. W „Gazecie Lekarskiej” też są krzyżówki. I rozumiem, że one są dla fachowców, ale jeśli przypadkiem weźmie się do nich laik, dlaczego ma się czuć tak upokorzony? „Okolica z nasadami kości miednicy”, „zarodziec”, „kwasochłonny granulocyt”? Mogę najwyżej napisać rymowaną bajkę: „Dawno temu, przed wiekami/ Żyła tu w tej okolicy/ Okolicy z nasadami/ Kości miednicy./ Przychodzili do niej w nocy/ W deszczu, w śniegu i o chłodzie/ Kwasochłonny granulocyt/ I stary zarodziec”.

Często zdarza mi się pisać wiersze o czymś, czego nie rozumiem. Ale lekarskiej krzyżówki nie rozwiążę. A prywatnego Kopalińskiego nie mam. Mam za to pomysł, jak powinien wyglądać pomnik krzyżówki: biurko, a przy nim Stefania Grodzieńska dzwoniąca do Władysława Kopalińskiego.

I życzmy sobie, żeby z nami, stulatkami, ktoś chciał podpisywać umowy. I żeby po dziewięćdziesiątce jeszcze nas coś dziwiło.

A gdyby w krzyżówce było: „po łacinie Perdix perdix, ale zdrobniale”, szwagier wpisałby „kuropatwka”. I nikomu nic do tego, że o jedną literę za mało! 

Artur Andrus, mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze