Zachwycający wizualnie dramat biograficzny „Maestro”, w którym w rolę legendarnego kompozytora Leonarda Bernsteina wciela się Bradley Cooper, można oglądać już nie tylko na ekranach kin, ale od kilku dniu również na Netflixie. Ten wielowymiarowy portret genialnego artysty przenosi widza w świat muzyki klasycznej, prezentując zarówno jej piękno, jak i trudy związane z osiągnięciem doskonałości. Oto prawdziwa uczta dla zmysłów i duszy.
Jeśli nie słyszeliście jeszcze o geniuszu Leonarda Bernsteina, tegoroczne święta są świetną okazją, aby nadrobić zaległości. Ten wybitny amerykański kompozytor, pianista i dyrygent tworzył muzykę symfoniczną, baletową, filmową i musicalową, między innymi dla Broadwayu. Prowadził też programy telewizyjne, pisał książki i felietony, a także pełnił funkcję dyrektora artystycznego najsłynniejszych amerykańskich orkiestr i teatrów operowych, włącznie z Metropolitan Opera. Komponował również utwory dla innych artystów, m.in. dla Franka Sinatry. Nic dziwnego, że przełożeniem jego życiorysu na język kina zainteresował się aktor Bradley Cooper, który po raz kolejny postanowił stanąć za kamerą. Jego nowy dramat biograficzny zatytułowany „Maestro”, który od kilku dni dostępny jest na platformie Netflix, pochyla się nad fascynującą historią życia legendarnego artysty. Co ciekawe, znany aktor jest nie tylko reżyserem dzieła, ale także współscenarzystą, producentem oraz odtwórcą tytułowej roli.
„Maestro” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Cooper, którego widzowie na pewno dobrze znają m.in. z takich filmów jak „Kac Vegas”, „Jestem Bogiem” czy „Poradnik pozytywnego myślenia”, portretuje legendę muzyki z niezwykłym zaangażowaniem, w pełni oddając jego pasję do życia, miłości i sztuki. Zachwyca przy tym szerokim wachlarzem umiejętności aktorskich, a także udowadnia, że jest naprawdę zdolnym reżyserem, który potrafi zaskoczyć i poruszyć widza. Jego interpretacja ukazuje zarówno geniusz, jak i złożoność postaci, rzucając nowe światło na życie wybitnego dyrygenta. Na ekranie podziwiać możemy również znakomitą Carey Mulligan, która wciela się w żonę Bernsteina – broadwayowską aktorkę Felicję Montealegre. To ważna postać, bo relacja między bohaterami jest głównym wątkiem filmu. Badając życie legendarnej postaci, twórcy zagłębiają się przede wszystkim w perypetie pary, przedstawiając szczery portret ich małżeństwa. Cooper i Mulligan tworzą natomiast na ekranie niesamowicie zgrany duet, wnosząc do produkcji aktorską dojrzałość oraz solidną dawkę emocji.
„Maestro” (Fot. materiały prasowe Netflix)
„Maestro” (Fot. materiały prasowe Netflix)
„Maestro” (Fot. materiały prasowe Netflix)
„Maestro” nie jest zatem klasycznym biopikiem – to nie tylko opowieść o legendzie, ale także hołd złożony życiu, pasji, rodzinie i sztuce, która potrafi dotknąć najgłębszych zakamarków duszy. Sama historia Leonarda Bernsteina jest tu jedynie pretekstem do refleksji nad ceną sukcesu, dlatego film spodoba się nie tylko miłośnikom muzyki. Jest to także prawdziwa uczta dla zmysłów, w której sztuka obrazu doskonale współgra z potęgą dźwięku, przenosząc widza w magiczny świat koncertowych sal. Muzyka, którą możemy usłyszeć podczas seansu doskonale oddaje emocje związane z historią Bernsteina oraz wnosi do narracji dodatkową głębię. Zachwyca również genialna charakteryzacja Coopera, o której media rozpisywały się jeszcze na długo przed premierą filmu. Nie ma zatem wątpliwości, że „Maestro” zapisze się w historii kina jako niezapomniane dzieło pełne emocji i zachwycających wrażeń wizualnych. Jeśli w te święta chcecie wybrać się w podróż do świata muzyki klasycznej, pasji i geniuszu artystycznego, obejrzyjcie ten film – w kinie lub w domowym zaciszu na platformie Netflix.