1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Depesza z Cannes 2024: wielki powrót legend Hollywood

Depesza z Cannes 2024: wielki powrót legend Hollywood

Faye Dunaway (Fot. Lionel Hahn/Getty Images)
Faye Dunaway (Fot. Lionel Hahn/Getty Images)
77. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes trwa. Na miejscu jest nasza korespondentka Mariola Wiktor, która na gorąco dzieli się z nami wrażeniami z imprezy. W tym roku dziennikarka szczególnie zwróciła uwagę na wielki powrót legend Hollywood: Meryl Streep i Faye Dunaway.

Aż trudno uwierzyć, że nie było jej w Cannes od… 1989 roku. Robię szybki rachunek. To już 35 lat! Wtedy to zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za film „Krzyk w ciemności” Freda Schepisiego, za kreacje matki oskarżonej o dzieciobójstwo. Meryl Streep, aktorka skryta i dyskretna, unikająca rozgłosu bardzo rzadko pojawia się na filmowych festiwalach. Wspomina swoją pierwsza obecność w Cannes jako szaleństwo atencji nieprzebranych tłumów. Była przerażona, kiedy zaproponowano jej 9 bodyguardów. Nie czuła się z nimi komfortowo. Wiedzie, jak sama lubi powtarzać spokojne i wręcz nudne życie, z dala od blasku fleszy, na ile oczywiście to tylko możliwe Thierry Fremaux, dyrektor Festiwalu Filmowego w Cannes przez wiele lat bezskutecznie próbował namówić aktorkę do udziału w nim w honorowej roli. Tym razem wreszcie się udało.

To bez wątpienia jeden z najdłużej oczekiwanych i najbardziej spektakularnych powrotów na Croisette. Meryl Streep nominowana do Oscara az 21 razy (trzykrotnie statuetka trafiła w jej ręce za wybitne kreacje w filmach „Kramer kontra Kramer:, „Wybór Zofii” i „Żelazną Damę”) wzięła udział w otwarciu festiwalu 14 maja i odebrała z rąk Juliette Binoche Honorowa Złotą Palme za całokształt w Grand Théâtre Lumière. Dołączyła w ten sposób do zacnego grona laureatów tej nagrody, m.in. Jeanne Moreau, Catherine Deneuve, Jane Fondy, Agnès Vardy, Foresta Whitakera czy Jodie Foster.

Aktorka w przeciwsłonecznych okularach od Prady (zastanawiam się ,czy to nie nawiązanie do jej ikonicznej roli Mirandy Priestley w „Diabeł ubiera się u Prady”), w białej kreacji haute couture z domu mody Dior, nie ukrywała wzruszenia, słuchając laudacji francuskiej koleżanki Juliette Binoche. Wyznała, że popłakała się, kiedy Eugenia, bohaterka Juliette z filmu „Bulion i inne namiętności” umiera, pozostawiając w smutku wieloletniego partnera Dodina. Binoche zaś łamiącym się głosem podziękowała Streep za to, że ta zmieniła wizerunek kobiety w przemyśle filmowym.

Juliette Binoche i Meryl Streep ze Złotą Palmą za całokształt twórczości (Fot. Stephane Cardinale/Corbis/Getty Images) Juliette Binoche i Meryl Streep ze Złotą Palmą za całokształt twórczości (Fot. Stephane Cardinale/Corbis/Getty Images)

W obliczu kładącego się cieniem na festiwalu kolejnego (niestety!) skandalu z ujawnieniem listy drapieżców seksualnych w kinie francuskim głos Meryl wybrzmiał mocniej. Aktorka zawsze chętnie komentowała i potępiała przemocowe zachowania oraz walczyła o lepszą pozycje kobiet udowadniając, że determinacją , talentem i pracą można przebić szklany sufit Hollywood. Co więcej, można mieć czwórkę dzieci i realizować się w swojej profesji. Ba, wpływać znacząco na proces produkcji, rozpisywać swoje kwestie, wszędzie tam, gdzie czuła, że pogłębią postać. Tak było przy „Łowcy jeleni”, jak i przy filmie „Kramer kontra Kramer”, za który odebrała swojego pierwszego Oscara. No i można też grać wielkie i wspaniale role po przekroczeniu czterdziestki i pięćdziesiątki.

Meryl Streep w filmie „Sprawa Kramerów” (Fot. Capital Pictures/Film Stills/Forum) Meryl Streep w filmie „Sprawa Kramerów” (Fot. Capital Pictures/Film Stills/Forum)

Pozostaje niekwestionowana ikoną Hollywood. Jest wszechstronnie utalentowana, ma perfekcyjnie opanowane rzemiosło, głęboko wczuwa się w postaci. Nie boi się podejmować trudnych tematów ani wchodzić w kontrowersyjne projekty, co przyniosło jej uznanie zarówno wśród widzów, jak i krytyków na całym świecie. Twierdzi, że każda rola pozwala jej odkrywać siebie na nowo. A każda niepodobna do poprzedniej. Bohaterki Meryl Streep to kobiety silne, kruche, mroczne, ambiwalentne, zawsze skomplikowane. Wachlarz jej możliwości jest niezwykle szeroki. Od groteskowej, apodyktycznej redaktorki naczelnej magazynu o modzie w „Diabeł ubiera się u Prady” czy hippiski, która wydaje za mąż córkę w musicalu „Mamma Mia!” do biograficznych („Żelazna dama”, „Boska Florence”, „Julie i Julia”), satyr politycznych („Czwarta władza”, „Dokumenty Pentagonu”, „Nie patrz w górę”) i filmów familijnych, takich jak „Małe kobietki” w reżyserii Grety Gerwig, pełniącej w tym roku w Cannes funkcję przewodniczącej jury.

Meryl Streep w filmie „Diabeł ubiera się u Prady” (Fot. Mary Evans Picture Librar/Forum) Meryl Streep w filmie „Diabeł ubiera się u Prady” (Fot. Mary Evans Picture Librar/Forum)

Meryl Streep w filmie „Mamma Mia!” (Fot. Jerry Watson/Camerapress/Forum) Meryl Streep w filmie „Mamma Mia!” (Fot. Jerry Watson/Camerapress/Forum)

Zupełnie inny rodzaj kariery stal się udziałem kolejnej wielkiej hollywoodzkiej aktorki Faye Dunaway, która przyjechała do Cannes promować dokument HBO „Faye” w reżyserii Laurenta Bouzereau. Może zabrakło jej determinacji Meryl Streep, a może nie miała tak wiele szczęścia do dobrych wyborów albo decydował jej wybuchowy i kapryśny charakter a głośne romanse i związki odwracały uwagę od artystycznych dokonań aktorki. Trudno jednak odmówić Faye zjawiskowości i tego, ze magnetyzowała i olśniewała widzów, zwłaszcza jego męską część. W filmie szczerze wyznaje, że nigdy nie miała żadnej metody, ale kierowała się instynktem. Doskonale czuła kamerę. Operatorzy i fotografowie uwielbiali z nią pracować. Była kolorowym ptakiem, miała charyzmę. Nic dziwnego, że na jedyny pokaz dokumentu o tej niezwykłej aktorce zabrakło w Cannes biletów dosłownie już w pierwszych minutach rezerwacji online. Widzowie z pewnością pamiętają jej role w filmach „Bonnie i Clyde”, „Chinatown”, „Trzy dni Kondora” czy „Afera Thomasa Crowna”. „W sieci”. Za ten ostatni film odebrała Oscara w 1977 roku. Była jedną z największych gwiazd amerykańskiego kina lat 60. i 70. XX wieku.

Faye Dunaway w filmie „Bonnie i Clyde” (Fot. Bridgeman Images/Forum) Faye Dunaway w filmie „Bonnie i Clyde” (Fot. Bridgeman Images/Forum)

Oryginalny film dokumentalny HBO „Faye”, wyreżyserowany i wyprodukowany przez Laurenta Bouzereau, zadebiutuje w HBO i będzie dostępny do streamowania na HBO Max już w sierpniu tego roku.

W „Faye” i uważam to za największy walor tego dokumentu aktorka szczerze opowiada o triumfach i wyzwaniach swojej znakomitej kariery, jednocześnie zastanawiając się nad filmem „Najdroższa mamusia”, który uważa za krytyczny błąd w karierze. Faye wciela się w tym filmie w inną legendę Hollywood, Joan Crawford. Chociaż film jest obecnie kultowym klasykiem, został zmiażdżony po premierze. Christina Crawford – córka Joan, na której wspomnieniach powstał film – potępiła go jako „groteskowy”, przerysowany, nie do końca prawdziwy. Aktorka przyznała po latach, że czasem warto przyznać się do swojej słabości i nieświadomości tego, w co się pakujemy sami. Dzięki tym refleksjom odważnie odsłania, to co zwykle gwiazdy ukrywają, m.in. swoje zmagania z problemami ze zdrowiem psychicznym i chorobą afektywną dwubiegunową, historię swojej rodziny, dorastania w małym miasteczku na Florydzie oraz to, jak intensywność postaci, które grała, nadal wpływa na to, kim jest dzisiaj. Oprócz Faye, film zawiera wywiady z jej synem Liamem Dunawayem O’Neillem, a także z jej kolegami i przyjaciółmi, w tym Sharon Stone, Mickey Rourke’a, Jamesa Grayem i Jerry Schatzbergiem.

Faye Dunaway w filmie „Sieć” (Fot. Bridgeman Images/Forum) Faye Dunaway w filmie „Sieć” (Fot. Bridgeman Images/Forum)

Myślę, że to nowe, szczere podejście do swojego życia tym bardziej zasługuje na uznanie która, zważywszy na fakt, ze Faye słynęła z tego, że nie znosiła dziennikarzy zadających jej zdaniem niewygodne pytania. Nie była także lubiana przez wszystkich w swoim środowisku aktorskim, Betti Davis na przykład nazwała Dunaway „bardzo nieprofesjonalną” i najgorszą osobą, z jaką kiedykolwiek pracowała.

W 1974 roku aktorka wystąpiła w legendarnym obrazie Romana Polańskiego „Chinatown”. Nie jest jednak tajemnicą, że zakontraktowanie Faye było dla Polańskiego dużym kompromisem. Rola Evelyn Cross Mulwray pisana była bowiem z myślą o Jane Fondzie. Kiedy stało się jasne, że gwiazda nie przyjmie tej roli, pod uwagę zaczęto brać Ali MacGraw. Ostatecznie zdecydowano się jednak na Faye Dunaway i jej ekranowy duet z Jackiem Nicholsonem przeszedł do historii kina. Sama aktorka otrzymała kolejną nominację do Oscara. W filmie „Faye” aktorka przypomina anegdotę związana z perfekcjonizmem Polańskiego. Denerwował go… włos niesfornie odstający od nienagannej fryzury aktorki. Kiedy kolejna próba poprawy kłopotliwego detalu zawiodła, Roman podszedł do Faye i po prostu wyrwał jej tego włosa z głowy.

Faye Dunaway w filmie „Chinatown” (Fot. Bridgeman Images/Forum) Faye Dunaway w filmie „Chinatown” (Fot. Bridgeman Images/Forum)

Tegoroczna edycja festiwalu obfituje w wyjątkowy urodzaj legend Hollywood. W Cannes Classics zobaczymy dokument HBO „Elizabeth Taylor – Lost Tapes”, George Lucas otrzyma honorową Złotą Palmę podczas ceremonii zamknięcia; z wielka ciekawością wszyscy w Cannes czekają na „Megalopolis” Francisa Forda Coppoli i „Oh, Kanada” Paula Schradera, którzy rywalizują ze sobą o Złote Palmy; zaś „Furiosa: Saga Mad Maxa” George’a Millera i epicki western Kevina Costnera „Horyzont: Rozdział 1” pokazane zostaną poza konkursem, ale o tym w kolejnych relacjach.

No i na deser film na który, my polscy dziennikarze czekaliśmy najbardziej. To „Dziewczyna z igła” w reżyserii Magnusa von Horna. Koprodukcja duńsko-polsko-szwedzka czyli „nasza” bo reżyser od wielu lat mieszka w Polsce, tutaj założył rodzinę, a wcześniej studiował w Szkole Filmowej w Łodzi. Kiedy rozmawiałam z Magnusem przed pokazem filmu w Cannes, wyznał, jako nastolatek oglądał ceremonie wręczania Oscarów i Złotych Palm.

– Jednak wtedy nigdy nie wydawało mi się to realne, możliwe do osiągnięcia. Dlatego trudno mi było uwierzyć, że mój film dostał się do Cannes. Ciężko było mi uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Dopiero po jakimś czasie od ogłoszenia wyników selekcji dostrzegłem, oglądając ponownie „Dziewczynę z igłą”, że wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę, z każdej strony. Włożyliśmy w tę pracę ogromny wysiłek, to była świetna praca zespołowa. Cieszę się, że ją zauważono i doceniono – powiedział.

Duńskojęzyczny film współprodukowany przez Mariusza Włodarskiego (autorem zdjęć jest Michał Dymek, a montażystką Agnieszka Glińska) jest luźno oparty na prawdziwej historii duńskiej seryjnej morderczyni Dagmar Overbye, która pomagała biednym kobietom zabić ich niechciane dzieci. W 1921 roku została skazana na śmierć, jednak później wyrok zmieniono na dożywocie. Film kręcono w większości w Polsce: w Łodzi, Zgierzu oraz na Dolnym Śląsku.

„Dziewczyna z igłą” (Fot. materiały prasowe) „Dziewczyna z igłą” (Fot. materiały prasowe)

Przyzwyczajony do gatunkowych wolt i hybryd poprzednich filmów Magnusa von Horna widz dostrzeże tutaj mix horroru, filmu historycznego i dramatu, bardzo wysmakowany estetycznie. Świetne zdjęcia, animacje, niepokojąca muzyka, rewelacyjny montaż sprawiają ze film przyciąga klimatem i napięciem. Jednak sam temat zapewne wzbudzi kontrowersje, zwłaszcza w Polsce, choć nie jest to w żadnym wypadku kino wpisujące się w dyskusje o prawie kobiet do aborcji. Można „Dziewczynę z igłą” interpretować na wiele sposobów, ale dla mnie jest to przede wszystkim rodzaj moralitetu o winie i karze, o skomplikowanej , nieoczywistej relacji ofiary i kata, współudziale w zbrodni, o tym, jak wina naznacza nas, jak stygmatyzuje i o niespełniającym się zbawieniu. Bardzo mocne, mroczne kino. Po całym intensywnym dniu pokazy, które zaczynają się o 22:30 i o północy, to jak na Cannes nic nadzwyczajnego, ale mierzenie się z tak przytłaczającym ładunkiem emocjonalnym tej historii o takiej porze to wyzwanie dla najodporniejszych.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze