Argentyński film drogi, taki w stylu obrazów Carlosa Sorina (pamiętacie: „Bombón. El perro” i „Proste historie”?). Bohaterem jest tu kierowca wielkiej ciężarówki, niejaki Rubén, który wiezie drewno z Paragwaju do Argentyny.
Po drodze z polecenia szefa zabiera Jacintę, która chce się dostać do Buenos Aires, gdzie czeka na nią praca. Kobieta ma ze sobą pięciomiesięczną córeczkę, co wyraźnie zaskakuje Rubéna. Nie jest zadowolony z tej niespodzianki, zwłaszcza że dziecko często płacze, poza tym co rusz trzeba się zatrzymywać, by je nakarmić. Nastroszony i naburmuszony mężczyzna przez długi czas w ogóle nie odzywa się do swojej współpasażerki. Rubén, sprawiający wrażenie człowieka mocno doświadczonego przez życie, z natury zresztą jest osobnikiem małomównym i zamkniętym w sobie.
Ale ta podróż z Jacintą go odmieni, sprawi, że skorupa, w której się chowa przed światem, pęknie. Nagrodzone w Cannes Złotą Kamerą „Akacje” przynależą wprawdzie do kina drogi, ale to przede wszystkim opowieść o narodzinach miłości. Opowieść powściągliwa, a zarazem pełna poezji. Utkana nie tyle ze słów, ile ze spojrzeń, drobnych gestów i przemilczeń.
Akacje (Las acacias), Argentyna 2011, reż. Pablo Giorgelli, wyk. Germán de Silva, Hebe Duarte, Monica Coca, Lili Lopez, dystr. AP Mañana
[iframe src="315" src="https://www.youtube.com/embed/VHfz3j-ITjE" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%"
height="315-->