Najbardziej feministyczne wiersze wydała po 60. roku życia – i to na długo przed tym, gdy nurt ten rozgościł się w Polsce. Była źródłem inspiracji dla Wisławy Szymborskiej, a Miłosz wymieniał ją obok Miłoszewskiego, mówiąc o największych współczesnych poetach. 40 lat temu pożegnaliśmy Annę Świrszczyńską.
Anna Świrszczyńska była polską poetką, dramatopisarką i eseistką. Urodziła się w 1909 roku w Warszawie, jako pierwsza swojego nazwiska - jej ojciec nazywał się Świerczyński, a błędnego zapisu nigdy nie poprawiono. Zadebiutowała poetycko w wieku 21 lat, wierszem „Śnieg” w piśmie „Płomyk”, jednak ona sama za swój debiut uważała inny moment - zwycięstwo wiersza „Południe” w Turnieju Młodych Poetów 4 lata później.
Pochodziła z dość ubogiej, ale artystycznej rodziny. Jak pisała:
„(…) ojciec / malował w palcie, było zimno / i głodno, siedziałam po turecku / na ziemi, stołu nie mieliśmy, pisałam słówka / z łaciny, w alkowie / gotował się krupnik, leżała / chora matka (…)”.
Nie miała środków na studia związana ze sztuką, więc ukończyła polonistykę. Na dwa lata przed wojną udało jej się wydać pierwszą książkę, zatytułowaną po prostu „Wiersze i proza”.
Okupację spędziła w stolicy, chwytając się różnych zajęć. Wzięła udział w powstaniu warszawskim jako sanitariuszka i te doświadczenia pocięły jej duszę. Wtedy właśnie zrodziła się w niej potrzeba pisania w nowy sposób - mocny, naturalistyczny, na wskroś współczesny. Zrozumiała, że to, czego doświadczyła, nie mieści się w znanym jej języku - więc stworzyła własny.
Liryczne wspomnienia wojenne, które zebrała w tomiku „Budowałam barykadę”, wydała dopiero 30 lat po wojnie i były one jednym z najmocniejszych akcentów jej twórczości. To właśnie za sprawą zamieszczonych w nim wierszy Czesław Miłosz uznał Świrszczyńską za największą – obok Mirona Białoszewskiego – odnowicielkę polskiego języka poetyckiego w literaturze powojennej i to ją chciał ocalić ją od zapomnienia, wydając o niej esej „Jakiegoż to gościa mieliśmy. O Annie Świrszczyńskiej”.
Po wojnie poetka zamieszkała w Krakowie i nigdy już nie wróciła do stolicy. Całe życie pracowała ze słowem, a swoją najbardziej sensualną, feministyczną poezję wydała po 60 urodzinach. „Jestem baba” to tomik, który zainspirował całe rzesze kobiet. Bo jak mówił Czesław Miłosz, żadna kobieta wcześniej nie pisała o swojej kobiecości tak dobitnie, tak sensualnie i szczerze:
W swojej liryce miłosnej wyzywająca, całkiem otwarcie pisze o zmienianiu mężczyzn, tudzież, pierwsza bodaj wśród polskich poetek, nie żenuje się mówić o orgazmie. Jako feministka jest wyjątkowo bezczelna, bo występuje w obronie kobiet gnębionych przez samców.
- Czesław Miłosz o Annie Świrszczyńskiej.
Całe życie związała ze słowem, zasłynęła jako autorka sztuk, artykułów dla dzieci, tomików wierszy, kilku powieści, a nawet zeszytów z piosenkami. Zmarła 30 września 1984 roku w Krakowie. Grób ma prosty, cichy. Stoją na nim wrzosy.
Jeśli nie mogę uciec od nieszczęścia,
zawsze mogę się schronić
w nieszczęściu.
Anna Świrszczyńska, „Zawsze jest wyjście”
Nie będę niewolnicą żadnej miłości.
Nikomu
nie oddam celu swego życia,
swego prawa do nieustającego rośnięcia
aż po ostatni oddech...
Anna Świrszczyńska, „Odwaga”
Zazdroszczę ci.
W każdej chwili
możesz odejść ode mnie.
A ja od siebie
nie mogę.
Anna Świrszczyńska, „Ja nie mogę”
Po co mówić,
kiedy można krzyczeć.
Po co iść,
kiedy można biec.
Po co żyć,
kiedy można płonąć.
Anna Świrszczyńska, „Po co mówić”
Spadaniem moim mierzę
ogrom świata,
jak wspaniały jest świat,
jeśli można tak cierpieć.
Nieszczęściem moim mierzę
szczęście świata,
jak urodziwe musi być szczęście,
jeśli nieszczęście
jest tak bardzo piękne.
Anna Świrszczyńska, „Głową w dół”
Kiedyś zgasło nade mną
słońce,
musiałam sama stać się
słońcem.
To było trudne, ale teraz
jaka wygoda
Anna Świrszczyńska, „Stałam się słońcem”
Za długi był nasz uścisk.
Dokochaliśmy się do kości.
Anna Świrszczyńska, „Otworzę okno”
Kiedy jem truskawki,
moja tragiczna koncepcja świata
unicestwia się w zachwycie,
że jem truskawki.
Anna Świrszczyńska, „Kobieta mówi o swoim życiu”
Osłania nas przed światem
jeden biały rumianek
i moje zamknięte oczy.
Anna Świrszczyńska, „Na łące”
Nie ma
nawet ciszy oczekującej na twój głos,
nawet przestrzeni
oczekującej na cień poruszenia się
twojej ręki.
Anna Świrszczyńska, „Nieistniejący”