Rozedrgane, ulotne, bazujące na grze światłem i kolorem - takie właśnie jest malarstwo Claude’a Moneta. Twórca i czołowy przedstawiciel impresjonizmu prowadził życie równie barwne jak jego obrazy. Pełne wzlotów i upadków, gdzie bieda i osobiste tragedie przeplatają się z międzynarodową sławą i artystycznym spełnieniem, stanowi fascynującą opowieść o sile pasji oraz konsekwencji w dążeniu do celu.
Dziś nazwisko Monet znane jest na całym świecie, a obrazy osiągają na aukcjach siedmiocyfrowe kwoty. Które z nich stały się ikonami sztuki? Jaka praca dała nazwę całemu kierunkowi i co wspólnego z impresjonizmem ma stolica województwa wielkopolskiego? Poznaj najważniejsze prace Claude’a Moneta i zagłęb się w świecie historii ukrytych za ramami.
Dama w zielonej sukni (1866) – historia bez happy endu
Zanim wkroczył na ścieżkę eksperymentów artystycznych, Claude Monet próbował dopasować się do wymogów sztuki salonowej. Świadectwem tych dążeń jest „Dama w zielonej sukni” – wielkoformatowy portret żony, Camille Doncieux, z 1866 roku. Według legendy namalowanie tego obrazu zajęło malarzowi zaledwie 4 dni. Jak na tak krótki termin prac efekt był piorunujący, o czym świadczyły zachwyty paryskiej publiczności. Sam Emil Zola nie szczędził pochwał, doceniając realizm przedstawionej postaci i doskonałe uchwycenie struktury drogocennego materiału.
Camille, ubrana w elegancką, zielono-czarną suknię z jedwabiu, z kapeluszem zdobionym pawimi piórami i żółtymi skórzanymi rękawiczkami, prezentuje nowy typ kobiety, łączącej nowoczesność z subtelnością.
Ciekawostką jest to, że obraz początkowo przypisywano… Manetowi. Ta kłopotliwa pomyłka zaowocowała długoletnią przyjaźnią pomiędzy artystami, zaś sama modelka stała się główną bohaterką kolejnych prac swojego męża.
Monet umieścił ją na kilkudziesięciu obrazach – jeden z bardziej znanych to , „Kobieta w ogrodzie” (1867). Muza, przyjaciółka i matka dwojga dzieci, nie opuściła ukochanego nawet w czasach największego niedostatku. Niestety, ich wspólna historia zakończyła się przedwcześnie – Camille zmarła w wieku zaledwie 32 lat, po długiej i wyniszczającej chorobie.
(Fot. DeAgostini/Getty Images)
Zamglony poranek z cichymi falami i dwiema łodziami sunącymi po lustrze wody – tymi słowami można rozpocząć opis najsłynniejszego obrazu Claude’a Moneta. To „Impresja. Wschód słońca” z 1872 roku. Malowana z okna hotelu w rodzinnym Hawrze, stara się uchwycić chwilę i zatrzymać na płótnie rozedrgane pomarańczowo-różowe promienie wschodzącego słońca. Patrząc na ten obraz, trudno uwierzyć, że kiedyś wywoływał spore kontrowersje – obecnie kojarzy się raczej z malarstwem lekkim, nastrojowym i przyjemnym dla oka.
Monet stworzył „Impresję…” błyskawicznie, niemal za jednym pociągnięciem pędzla – warstwa farby jest na tyle cienka, że można spod niej dostrzec prześwitujące fragmenty płótna.
Z tego powodu została uznana za dzieło niedokończone, przedstawiające – według słów krytyka sztuki Louisa Leroya – „tylko wrażenie”. To nie jedyne uwagi, jakie pojawiły się w recenzjach pierwszej wystawy impresjonistów, gdzie obraz został wystawiony.
Nikt nie przypuszczał, że za 100 lat będzie na tyle cenny, że stanie się łupem… japońskiej mafii, która zerwie go z muzealnej ściany i ukryje w willi na Korsyce. Na szczęście ta „niewola” trwała zaledwie 5 lat i dziś ikona impresjonizmu jest dostępna bez ograniczeń w Musée Marmottan w Paryżu.
Kolejny z obrazów – „Plaża w Pourville” – to prawdziwa perła malarstwa pejzażowego. Prezentowany w poznańskim Muzeum Narodowym, stanowi jedyną pracę Claude’a Moneta znajdującą się w polskich zbiorach. Widać na niej nadmorski pejzaż u wybrzeży Normandii, z rozległą plażą, wsią rybacką Pourville, skałą Armont oraz zatoką Dieppe, utrzymanych w błękitno-zielono-żółtej tonacji.
Monet przebywał w Pourville od lutego do października 1882 roku – w tym czasie stworzył ponad 100 prac zainspirowanych tamtejszym krajobrazem. Swoboda, lekkość, delikatne kolory i rozproszone światło oddają nie tylko piękno natury, są również pretekstem do wyeksponowania atmosfery konkretnej chwili.
Praca w plenerze zaowocowała też nieprzewidzianymi konsekwencjami w postaci… drobinek piasku ukrytych w warstwie malarskiej.
To wszystko sprawia, że mamy do czynienia z dziełem o wysokich walorach artystycznych. Nie zaszkodziła mu nawet głośna kradzież, która przez dekadę rozpalała wyobraźnię opinii publicznej.
W 2000 roku malowidło zostało skradzione z jednej z sal wystawowych – złodziej podmienił oryginał na dobrze wykonaną kopię. Pracownicy muzeum zauważyli to dopiero po dwóch dniach. Na szczęście obraz udało się odzyskać – okazało się, że sprawcą był… wielbiciel twórczości Moneta, który ukrył pejzaż za szafą w mieszkaniu swoich rodziców. Nie planował jego sprzedaży – chciał jedynie mieć ukochane dzieło blisko siebie.
Lata 90. XIX wieku były wspaniałym okresem w twórczości Claude’a Moneta. Artysta w dalszym ciągu rozwijał swoje poszukiwania artystyczne, tworząc serie obrazów przedstawiających ten sam motyw w odmiennym oświetleniu, czego przykładem jest cykl „Katedra w Rouen” z lat 1892–1895.
Każdy z 31 obrazów jest osobnym eksperymentem – jedne lśnią pastelowymi tonami poranka, inne są nasycone pomarańczowym światłem zachodu słońca. „Sprawy nie posuwają się do przodu zbyt stabilnie, głównie dlatego, że każdego dnia odkrywam coś, czego nie widziałem poprzedniego dnia...” – notował w liście do przyjaciela, próbując opisać swoją obsesję na punkcie zmienności natury.
Nie interesowała go architektura sama w sobie, lecz to, jak światło ją zmienia. I dlatego nie użył ani perspektywy, ani barwy czarnej – twierdził, że nawet cień ma swój kolor.
Pomimo niezadowolenia z rezultatów, Monet nareszcie został doceniony przez publiczność. Marzył, by pozostawić cykl jako spójną całość, jednak zwyciężyła presja rynku – wszystkie obrazy zostały sprzedane niemal natychmiast po premierze. Obecnie można je podziwiać m.in. w Musée d’Orsay w Paryżu, Sterling and Francine Clark Art Institute w Williamstown czy w Museum Beyeler w Riehen.
Mówiąc o Monecie, nie można pominąć cyklu obrazów, który malował przez ostatnie 30 lat swojego życia. Przedstawia on nenufary w różnych konfiguracjach stylistyczno-kolorystycznych. To nie były zwykłe kwiaty – znajdowały się w ogromnym stawie na terenie posiadłości malarza w Giverny, niedaleko Paryża. Monet sam zaprojektował to miejsce, rozszerzając niewielki strumyk o jeden z dopływów Sekwany, a następnie zakładając wokół niego ogród w stylu japońskim.
Obrazy z tego cyklu nie przedstawiają ani nieba, ani brzegów – tylko odbicia, refleksy świetlne i migotliwą powierzchnię wody. Nenufary są zawieszone w przestrzeni, często nie posiadając wyraźnych konturów.
W późniejszych latach, z powodu pogłębiającej się choroby oczu, zyskują coraz bardziej fantastyczne, abstrakcyjne formy. Wiele z nich nie przetrwa do dzisiejszych czasów – Monet jedne płótna niszczy, inne poprawia w nieskończoność. Dąży do ideału, którego nie można uchwycić.
Czy jest to prawdą, możemy się przekonać, odwiedzając paryskie Musée de l’Orangerie. W 1927 roku otwarto tam dwie owalne sale z ośmioma monumentalnymi freskami z cyklu „Nenufary”, okrzykniętymi „Kaplicą Sykstyńską impresjonizmu”.
Historia sztuki to nie tylko estetyka i piękno, ale też emocje, bunt i odwaga. Tak jak najsłynniejsze obrazy Fridy Kahlo stały się symbolem walki artystki z cierpieniem i kobiecej niezależności, tak zakazane dzieła sztuki w różnych epokach prowokowały władze i społeczeństwo, zmuszając do refleksji nad granicami wolności twórczej. Do dziś najbardziej kontrowersyjne dzieła sztuki wywołują dyskusje i dzielą odbiorców, pokazując, że prawdziwa sztuka nigdy nie pozostaje obojętna.