1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. 3 toksyczne przekonania o życiu, które wpoił nam Instagram – choć są totalnym kłamstwem

3 toksyczne przekonania o życiu, które wpoił nam Instagram – choć są totalnym kłamstwem

(Fot. Edward Berthelot/Getty Images)
(Fot. Edward Berthelot/Getty Images)
Znasz powiedzenie „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”? Odnosi się do sytuacji, w której wielokrotna ekspozycja na dany komunikat – nawet jeśli jest całkowicie nieprawdziwy – wywołuje fałszywe przekonanie o jego autentyczności. Niestety, podobny mechanizm dotyczy nie tylko propagandy politycznej. Na tej samej zasadzie możemy zacząć uznawać za normę obrazy i materiały wideo, które pokazują spreparowaną wersją rzeczywistości.

Mowa oczywiście o świecie Instagrama, w którym tworzenie iluzji i selektywność w prezentowaniu określonych obrazów jest podstawą działania wszystkich twórców. W teorii wszyscy wiemy, że treści tam prezentowane są w większości starannie wyreżyserowane i podrasowane. Ale gdy nasz umysł chłonie je przez kilka godzin na dobę dzień w dzień – nasze krytyczne myślenie się osłabia i zaczynamy nieświadomie brać to, co widzimy w mediach społecznościowych, za normę.

Efekt krzywego lustra

I nie jest to bynajmniej alarmistyczna ciekawostka. Wpływ mediów społecznościowych na postrzeganie przez nas rzeczywistości w zniekształcony sposób został udowodniony naukowo. Badacze nazwali to zjawisko „efektem krzywego zwierciadła” („Funhouse mirror”). Jest on następstwem intensywnej konsumpcji mediów społecznościowych i przeglądaniu olbrzymiej ilości treści, które kreują sztuczny, przeestetyzowany świat pozbawiony jakiejkolwiek skazy.

„Funhouse mirror” dotyczy najbardziej użytkowników Instagrama – aplikacji, której głównym celem jest dzielenie się idealnymi kadrami ze swojego życia. To wynalazek, który zaszczepił w nas nierealne kryteria oceny innych, siebie i całej rzeczywistości. Z aplikacji, która służyła publikowaniu spontanicznych zdjęć swojego śniadania, stał się czymś w rodzaju internetowej reality tv, w którym najbogatsi i najpiękniejsi celebryci oraz influencerzy udostępniają „szarakom” wgląd do swojego perfekcyjnego świata. I choć w teorii wiemy, że nasz feed to tylko mały wycinek czyjegoś życia, emocjonalnie odbieramy go tak, jakby był odbiciem całej rzeczywistości. To trochę jak patrzenie w krzywe zwierciadło i podświadome przyjmowanie, że naprawdę tak wyglądamy.

Jeśli w naszym feedzie dominują idealne sylwetki, wakacje w egzotycznych miejscach i luksusowy styl życia – nasz mózg zaczyna traktować taki obraz świata jako coś typowego, „normalnego”. To prowadzi do przesunięcia punktu odniesienia: nasze zwyczajne życie wydaje się gorsze i mniej satysfakcjonujące. Nie jest to jednak obiektywna prawda, lecz skutek tego, że ulegliśmy starannie zainscenizowanej iluzji. Szczególnie toksyczne okazały się trzy przekonania, które wpoiły w nas media społecznościowe.

1. Wszyscy jeżdżą kilka razy do roku na wakacje

Podróże stały się socialmediowym fetyszem. Kadry z najpiękniejszych miejsc na ziemi wyglądają najbardziej spektakularnie i podnoszą nasz status, ukazując nas jako osoby “światowe” i na tyle zamożne, by pozwolić sobie na ciągłe wojaże. Stąd na Instagramie zapanowała niepisana moda na chwalenie się kadrami z wakacji. Każdego roku publikowane są rankingi najbardziej „instagrammable places”, a niektóre rejony globu – jak osławiona grecka wyspa Santorini – służą za plan zdjęciowy dla osób chcących wzbogacić swój feed o estetyczne zdjęcia. Problem w tym, że potrzeba „pokazania się” zmieniła podróżowanie z osobistego doświadczenia w publiczny spektakl. Przyczyniła się do zjawiska, które badacze nazywają dziś „dysmorfią podróżniczą”, czyli poczucia, że nie zobaczyło się wystarczająco dużo świata w porównaniu z innymi. To wywołuje niezdrowe poczucie rywalizacji, napędza konsumpcjonizm, a ostatecznie przytłacza nas olbrzymią presją i powoduje niezadowolenie z siebie – w końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto był dalej i widział więcej. Ingorujemy przy tym fakt, że zdecydowana większość ludzi nie może pozwolić sobie na tak częste podróżowanie, bo wszyscy mamy tylko 26 dni urlopu w roku, a każdy wyjazd zagranicę trochę kosztuje. Bywanie kilka razy do roku na wakacjach nie jest więc żadną normą – to standard wśród dosłownie procenta populacji, z której spora część jest influencerami i tego żyje.

2. Ładne są tylko beżowe minimalistyczne mieszkania

W instagramowym uniwersum coś takiego jak bałagan jest skrajnie niepożądane. Jeśli ktoś pokazuje swoje mieszkanie, w 90% przypadków jest wysprzątane i wygląda jak plan zdjęciowy telewizyjnej telenoweli, a nie prawdziwie zamieszkane wnętrze, po którym krzątają się domownicy. Jeśli spędzamy dużo czasu na obserwowaniu takich domów, zyskujemy fałszywe przeświadczenie, że bez apartamentu w kamienicy wysprzątanego na błysk jesteśmy niedoskonałe, nieuporządkowane i nie dbamy wystarczająco o nasze otoczenie. Zapominamy przy tym, że dom służy do życia - a nie jest planem sesji zdjęciowej, po którym poruszamy się jak aktorzy. Brudne kubki po kawie na stole, dziecięce zabawki na dywanie, kolorowe drobiazgi pozostawione na regale to nie są oznaki bałaganu, lecz normalnego, codziennego życia. Pokazują, że dom jest żywy, tętni energią i mieszkają w nim ludzie z krwi i kości.

3. Jeśli nie masz czasu trenować, pić kolagen rybi i medytować – coś jest z tobą nie tak

Trend wellness to kolejna obsesja mediów społecznościowych. Ich najaktywniejsi użytkownicy nieustannie chwalą się, że są zen i dbają o ciało – dzień zaczynają od napoju z kolagenem lub matchy (reklamując przy okazji kody zniżkowe na ich zakup), pokazują swoje zdjęcia z siłowni i zachwalają efekty medytacji oraz sesji mindfullness. Ostatnio pewna znana trenerka i influencerka oznajmiła, że kobiety, które nie ćwiczą, są po prostu leniwe i nie powinny szukać dla siebie usprawiedliwień. „Nie pijesz hydrolizowanego kolagenu? Nie wcierasz w uda kremu na cellulit? Nie robisz treningów? Jesteś leniwa i nie dbasz o siebie” – wpajają nam influencerki. Taki przekaz w połączeniu z naganianiem kobiet do kupowania drogich suplementów diety jest niczym innym niż toksycznym szantażem emocjonalnym. Niestety, zbyt często mu ulegamy myląc dbanie o siebie z kupowaniem nikomu niepotrzebnych produktów o dyskusyjnej skuteczności.

Czytaj także: Chcesz mądrze korzystać z social mediów? Poznaj metodę T.I.M.E.

Tymczasem prawdziwa troska o siebie zaczyna się od dbania o swoją psychikę. A ciągłe scrollowanie Instagrama i związany z nim efekt krzywego lustra bardzo jej szkodzi. „Funhouse mirror” prowadzi m.in. do: spadku samooceny, zniekształconego obrazu własnego ciała (w literaturze mówi się o „body image distortion”), zjawiska FOMO (Fear of Missing Out) – wrażenia, że wszyscy inni mają lepsze, ciekawsze życie, a także zwiększonej podatności na konsumpcję.

Dla własnego dobra najlepiej odciąć się od toksycznych przekazów płynących z social-mediów i zminimalizować aktywność na Instagramie – obserwując tylko te konta, które zawierają ciekawe, przydatne informacje i wnoszą coś wartościowego do naszego życia. Moment, w którym oglądanie jakichś treści aktywuje u nas mechanizm porównywania się i wywołuje nasze przygnębienie, to znak, że dane konto nam nie służy i najlepiej je wyciszyć. W ten sposób ochronimy nasz umysł przed tym, aby nierealne standardy piękna przesłaniały nam realne życie – które jest piękne i prawdziwe w swojej różnorodności i niedoskonałości.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE