Oglądając najnowszy spektakl Teatru Druga Strefa, trudno oprzeć się skojarzeniu z estetyką międzywojnia. Na myśl przychodzi też „czysta forma”, która z pewnością nadal jest aktualna w kontekście dialogu z Witkacowskimi koncepcjami.
A dialog ten widoczny jest najbardziej w stylistyce spektaklu, która nawiązuje do nurtów sztuki z początku XX wieku. A więc z kubizmem kojarzy się w prosty sposób kubik, a właściwie kub, którego stelaż powleczony tiulem stanowi główny element scenografii i ośrodek działań teatralnych. W nim zamknięci są aktorzy, niczym w kokonie. Ale łączy się to z treścią dramatu, bo rzecz rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym. Przebywa tu, jako chory psychicznie poeta Walpurg a opiekuje się nim siostra Anna . Nawiązuje się między nimi dialog i pewnego rodzaju więź. Oboje zamknięci w kubiku, szpitalu, potrzebni sobie na wzajem. Oboje też jakoś podobni do siebie – dwie postacie ubrane w takie same białe kaftany, z uwięzionymi w nich rękami, które czasem wyglądają jak skrzydła, a czasem jak bezkształtne kikuty. Wariat i zakonnica mają twarze pomalowane na biało, jak mimowie, albo jak aktorzy w niemym filmie. Tak, jakby z jakiegoś powodu nie mogli mówić.
Witkacy w tym dramacie obnażył krótkowzroczność psychoanalizy, która nie skupiała się na człowieku lecz dążyła do udowodnienia swoich tez, „rozwiązania kompleksu”. Skrytykował także wady systemu społecznego jako machiny, w której wtłoczeni ludzie stają się trybikami bez uczuć i emocji, gdzie nie ma miejsca na indywidualność jednostki.
W ruchach, gestach, intonacji, mimice aktorzy są bardzo oszczędni, ruchy staja się jakby symbolami, są bardzo starannie splecione ze słowami. W pewnym sensie opowiadają historię, w której na poziomie wyrazu nie ma emocji . A jak to w teatrze, nieograniczone pozostaje pole wyobraźni widza.
Wariat i zakonnica. Reżyseria, choreografia, scenografia: Sylwester Biraga; muzyka: Marek Żurawski; występują: Beata Bójko, Paweł Hajnos. Teatr druga Strefa.