1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

„Na babski rozum”, czyli felietony Hanny Samson

Ten felieton to jeden z wielu, które napisała dla magazynu „Sens” Hanna Samson. Jeden z wielu umieszczonych w zbiorze „Sensownik. Opowieści życiowe”, wydanym przez Wydawnicto Zwierciadło.

Na babski rozum

Nie chcę podważać wiary w sens psychoterapii. Rzecz w tym, że czasami wiara ta jest tak mocna, że nie przebija się przez nią zdrowy rozsądek.

Znam małżeństwo, które przez rok systematycznie i z determinacją poddawało się terapii małżeńskiej, a problem ani drgnął. Mieli troje dzieci, wkrótce po urodzeniu trzeciego mąż spotkał inną i nawiązał z nią intymne kontakty. Może dlatego, że za mało kochał żonę? Był niedojrzały? Może tamta miała w sobie coś takiego, o czym zawsze marzył? A może żona, zajęta trójką dzieci, nie poświęcała mu wystarczająco dużo uwagi? W końcu wiadomo, że człowiek bez powodu nie zdradza. Trzeba więc odkryć powód, zlikwidować go, a potem wszystko będzie dobrze. O ile żona przeżyje. Taka chyba logika przyświecała małżonkom i terapeucie, który pomagał im diagnozować stan uczuć wzajemnych, lepiej się komunikować, wzmacniać więź, by stała się dość mocna, aby powstrzymać męża przed wychodzeniem do kochanki. Żona przeżywała męki. Chudła, nie spała, cierpiała, ale nie robiła wyrzutów, skoro obydwoje z zapałem pracowali nad swoim związkiem pod czujnym okiem terapeuty.

Nie wiem, jaki był cel terapeuty, który pracował z tą parą, ale jedno wydaje się pewne: swoim autorytetem sankcjonował wygodne dla męża status quo. Gdyby powiedział, żeby przyszli do niego, jak już mąż podejmie decyzję, a na razie mogą spotykać się z nim indywidualnie, sprawa dawno byłaby załatwiona, co zresztą pokazała przyszłość. Zdrowy rozsądek mówi jasno: nie da się naprawić związku, gdy jedna z osób nie jest w nim do końca. Stoi w progu i mówi: staraj się, to może kiedyś wrócę. Żona starała się, jak mogła, rozumiała, nie robiła wyrzutów, w końcu wściekła się, wyrzuciła niewiernego z domu, a on po miesiącu wrócił z podkulonym ogonem i błagał o wybaczenie. Może właśnie do tego chciał doprowadzić terapeuta, ale wybrał najdłuższą drogę. Jeśli zabraknie zdrowego rozsądku, pomoc psychologiczna może blokować lub opóźniać zmianę. A stosowana w nadmiarze może zdrowy rozsądek zabijać.

Weźmy przykład z grupy dla rodziców. Jedna matka właściwie wie już wszystko. Od dawna nie popełnia błędów, daje dobre rady innym, interpretuje i analizuje ich uczucia. To samo w sobie jest irytujące, a jeszcze trzeba wiedzieć, jakim to robi językiem. Jest po latach terapii, bo los nie szczędził jej trudnych doświadczeń. Córka alkoholika, żona mężczyzny uzależnionego od seksu, matka dziecka z ADHD opanowała język psychologii lepiej niż terapeuci. Po co przyszła na grupę? Przeżywa ciężkie chwile, potrzebuje wsparcia. Jej syn unika z nią kontaktu, wybiera ojca. Ona oczywiście to rozumie, chodzi o to, że ojciec go przekupuje, zabierając na rower i rolki, ona wie, że syn prędzej czy później do niej wróci, bo przekona się, jaki jest ojciec, ale my długo nie możemy zrozumieć, o co chodzi. Wszystko ginie w potoku interpretacji, we wnikliwych diagnozach jej bliskich, w opisie mechanizmów ich zachowań, ona zna swoje uczucia, broń Boże nie jest zazdrosna, chodzi tylko o dobro dziecka, w końcu daje się namówić na krótką scenkę. Siada naprzeciwko osoby, która reprezentuje jej dziewięcioletniego syna, i zaczyna:

– Przeżywasz konflikt między lojalnością wobec mnie i ojca. Wybierasz jego, bo ze mną czujesz się bezpieczny, wiesz, że cię kocham miłością bezwarunkową. Nie obwiniam cię, ale muszę przestrzec. Twój ojciec jest niestabilny emocjonalnie. Teraz przekupuje ciebie, a potem może zniknąć.

I tak dalej. Grupa śmieje się, bo w niczym nie przypomina to rozmowy z dziewięciolatkiem.

– Naprawdę tak z nim rozmawiasz? – pytam.

– Tak – mówi z dumą. – Codziennie obdarzam go uwagą.

– Chodzisz z nim na rolki? Albo do kina? – pyta grupa.

– Nie.

Akurat to po latach terapii nie przyszło jej do głowy.

Są osoby, które bez spotkania z wróżką nie podejmą ważnej decyzji, bo muszą wiedzieć, jakie będą jej skutki. Wróżka wie. To uwalnia je od brania odpowiedzialności za własne losy. Znam kobietę, która nie reaguje od razu na to, co dzieje się w jej rodzinie. Nie mówi słowa, póki nie spotka się ze swoją terapeutką. Po powrocie informuje domowników, jakie jest jej stanowisko wobec spraw, które miały miejsce dzień, dwa lub tydzień temu i o których oni ledwie pamiętają. Kontakt z kompetentną terapeutką skutecznie osłabia jej wiarę we własne kompetencje życiowe.

Trzydziestoletnia dziewczyna od lat chodzi do psychologów z jednym problemem: nie umie stworzyć związku. Znalazła wiele powodów: w relacjach z rodzicami, w lęku przed bliskością, w swojej niepewności co do roli kobiety. I co? I nic. Jest atrakcyjna, ciągle znajduje okazję, by z kimś ledwo poznanym iść do łóżka, a potem przeżywać to, że on nie dzwoni albo ona nie chce się więcej z nim widzieć. Gdy zaproponowałam jej, żeby następnym razem nie poszła od razu do łóżka, była zdziwiona. Ta oryginalna propozycja nie padła dotąd w jej kontaktach z psychologami.

czerwiec / lipiec 2008

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze