I ty możesz uratować komuś życie! - nawołują z billboardów Martyna Wojciechowska, Czesław Mozil, Magda Gessler, Justyna Kowalczyk, Julia Kamińska, Nergal... A w rękach, niczym rycerz pikę, trzymają gigantyczny wacik na patyczku.
O co chodzi? O szpik. Bo to przeszczep szpiku jest często jedynym ratunkiem dla chorych na białaczkę.
„Rejestrujmy się. Ślińmy patyczki” – zachęca Kamińska. Dlaczego mamy je ślinić? To metoda, dzięki której w bezbolesny sposób pobiera się materiał genetyczny. Ma on służyć sprawdzeniu zgodności tkankowej z ewentualnym dawcą. Cała sprawa jest banalnie prosta. Wystarczy zarejestrować się – można przez internet, na stronie fundacji DKMS, można też zadzwonić do biura fundacji – zajmie to mniej więcej 5 do 10 minut. Następnie odebrać przesyłkę – pakiet zawierający sterylny patyczek z opakowaniem (3 minuty – chyba że trzeba będzie iść na pocztę...). Teraz wystarczy dokładnie przepłukać usta wodą (2 minuty) i przez 30 sekund pocierać patyczkiem wewnętrzną stronę policzka. I wreszcie wysłać pakiecik z próbką na adres fundacji (to, biorąc pod uwagę działanie poczty polskiej, może być najbardziej czasochłonny punkt programu).
I czekamy. Możemy nigdy nie odebrać telefonu, tak zresztą dzieje się w większości przypadków – w ciągu 10 lat od rejestracji dawcami zostaje tylko 5 osób na 100. Jednak w tych 5 przypadkach telefon się odzywa. Co wtedy? Pobranie szpiku czy komórek macierzystych nie jest dziś wielkim problemem. Nie trwa długo – jeśli szpik pobierany jest z talerza biodrowego, zajmuje to godzinę, trzeba jednak w sumie trzy dni spędzić w szpitalu.
Nie wydaje się to jednak wiecznością w zestawieniu z tym, co robimy. A właśnie w ciągu tych trzech dni, jeśli nasz szpik się u dawcy przyjmie, możemy podarować komuś życie. Czy da się zrobić coś ważniejszego?
Na stronie znajdziecie szczegółowy opis całej procedury i wszystkie interesujące informacje. A jeśli jakiejś zabraknie, pytajcie.