Prawie robi różnicę. A cała sztuka polega na tym, żeby make-up wyglądał, jakby go nie było.
Rumieniec jak po powrocie ze stoku narciarskiego, soczyste usta, lekko podkreślone brwi i rzęsy. Jeśli pakujesz kosmetyczkę na ferie, możesz pójść w minimalizm. Co zabrać? Przede wszystkim krem, np. CC Chanel. Ma pięć supermocy: ujednolica, nawilża, koryguje, chroni i potęguje blask skóry. Jego sekret to formuła wzbogacona o intensywnie działający, naturalny ekstrakt superowocu - śliwki moringa. Idealnie wtapia się w skórę i zapewnia naturalne, promienne wykończenie.
Iceberg (fot. Imaxtree)
Warto pamiętać także o tuszu do rzęs, np. Mascara So Volume Sisleya. Poza tym, że maksymalnie pogrubia, działa też jak serum pielęgnacyjne - wzmacnia i zagęszcza rzęsy dzień po dniu. Pomady do brwi marki Anastasia Beverly Hills są genialne, ale wymagają wprawy w użyciu.
Blumarine (fot. Imaxtree)
Do szybkiego makijażu świetnie sprawdzi się kredka ze szczoteczką. Lubisz jednak zaszaleć? Jakiś czas temu Tom Ford wypuścił kolekcję kosmetyków do makijażu zaprojektowaną z myślą o sezonie narciarskim, inspirowaną spektakularną jasnością zorzy polarnej.
Benetton (fot. Imaxtree)