To, czy bez przeszkód komunikujemy się z otoczeniem, gwarantuje nam dobre samopoczucie, samorealizację, nawet szczęście. Tak jest od najwcześniejszych lat. Dzieci, które nie potrafią mówić lub robią to źle, odsuwane są na margines grupy lub rodziny. W takich wypadkach konieczna jest pomoc logopedy.
Interwencja logopedy w przypadku zaburzeń lub braku mowy u dzieci powinna być natychmiastowa.
– Działać należy wtedy, gdy umysł dziecka jest najbardziej chłonny – mówi dr Krzysztof Szamburski, kierownik Podyplomowego Studium Logopedycznego w Instytucie Języka Polskiego UW. – Dziecko, które w okresie przedszkolnym nie miało odpowiedniej opieki logopedycznej, będzie przegrane w szkole już na starcie. Nie muszę chyba tłumaczyć, że istnieje ścisły związek pomiędzy mówieniem a pisaniem.
Rzeczywiście, siedmiolatek, który słabo mówi, nie potrafi artykułować myśli, nie nauczy się dobrze i szybko pisać. Prawdopodobnie więc nie polubi szkoły. Jeśli trafi między dzieci lepiej od niego rozwinięte, będzie się dodatkowo czuł gorszy. Niestety, nie tylko laicy, ale także osoby z wykształceniem pedagogicznym traktują logopedię jedynie jako sposób na poprawianie wad wymowy. Tymczasem logopedia zajmuje się przede wszystkim kształtowaniem mowy, przygotowywaniem pola pod edukację. Przecież nauka odbywa się poprzez mowę: bierną, czynną i pisaną. Jeśli ktoś źle mówi, to będzie się źle uczył.
Radosnymi zgłoskami
To właśnie logopeda wprowadza dziecko w świat słów, uczy artykułowania głosek, potrafi sprawić, że to, co wydawało się trudne, jak np. wymowa głoski „r” czy „k”, staje się proste i sprawia mnóstwo radości. Logopeda wyprowadza dziecko z mroku, w którym może ono tkwić przez zaniedbania rodziców, błędy w orzeczeniach psychologów, wady rozwojowe lub zaburzenia czynności mowy.
Kamil nie mówił i czasem zachowywał się agresywnie wobec innych dzieci. W przedszkolu nikt go nie lubił, nauczycielki izolowały go od rówieśników. Specjaliści wydali Kamilowi orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.
– Bardzo długo czekaliśmy, zanim Kamil powiedział pierwsze słowo – mówi Lucyna Aninowska, logopeda. – Mówiłam do niego, czytałam mu wierszyki i rysowałam na kartce różne obrazki. Chciałam zaktywizować Kamila i sprawić, żeby zaczął się komunikować. Nic go nie interesowało. Do chwili kiedy narysowałam samochód. Ale do sukcesu było jeszcze daleko. Narysowałam tych samochodów chyba ze 200, dopiero wtedy Kamil się otworzył. Mówić zaczął z czasem. On kocha auta. Dziś rozpoznaje wszystkie ich marki, ma sześć lat, umie już czytać, uczy się pisać, mówi za czterech, a przecież nie mówił w ogóle. Kilka dni temu test dojrzałości szkolnej rozwiązał jako jeden z lepszych w grupie.
Bardzo istotna jest współpraca między lekarzem pediatrą a logopedą. – Lekarz może stwierdzić, że jakieś wady aparatu mowy u małego pacjenta da się usunąć operacyjnie, i na przykład zalecić podcięcie skróconego wędzidełka. Zabieg nie zawsze gwarantuje poprawę wymowy, tak więc nawet po interwencji chirurgicznej ćwiczenia logopedyczne są ważne dla rozwoju dziecka – mówi Piotr Cichomski, lekarz pediatra. – Pamiętajmy także, że logopeda może nie wskazać wszystkich przyczyn zaburzeń rozwoju mowy.
Asia w wieku czterech lat posługiwała się sylabami zbudowanymi z kilku zaledwie głosek, nie potrafiła nawiązać kontaktu z nikim obcym, a na mówiących do niej patrzyła niewidzącym wzrokiem. Po wizycie u logopedy dziecko zostało skierowane na badania neurologiczne, psychologiczne, audiologiczne. Po wizycie u psychologa stwierdzono poważne opóźnienie w rozwoju intelektualnym. Rodzice byli załamani. Logopeda, który pracował z dziewczynką, podejrzewał u niej niedosłuch. Po badaniach w Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach okazało się, że niedosłuch jest bardzo głęboki. Asia przeszła operację i została poddana intensywnej terapii. To właśnie zaburzenia słuchu i brak kontaktu z otoczeniem były przyczyną opóźnienia w rozwoju intelektualnym. Po leczeniu Asia nauczyła się normalnie mówić i nawiązywać kontakt z rówieśnikami, jest taka jak inne dzieci.
Warsztat logopedy
– Kiedy mały pacjent przychodzi do mnie po raz pierwszy, wiem, że muszę nawiązać z nim pozytywny kontakt – mówi Lucyna Aninowska. – Dziecko musi wiedzieć, że wizyta w gabinecie to coś przyjemnego i atrakcyjnego.Od tego pierwszego spotkania bardzo dużo zależy. Aby terapia logopedyczna – utrwalanie głosek, ciągłe powtarzanie... – nie zniechęciła dziecka swoją monotonią, powinna skojarzyć mu się z zabawą. Dlatego w gabinecie logopedy zawsze są pod ręką rozmaite zabawki: figurki zwierząt, klocki, pacynki.
– Nie chodzi bynajmniej o kokietowanie dziecka. Trzeba je traktować po partnersku – podkreśla Lucyna Aninowska. – Musi wiedzieć, że w czasie zajęć cała uwaga prowadzącego jest skupiona na nim, że ono jest najważniejsze. Tylko wtedy będzie spełniony podstawowy warunek udanej terapii – zaangażowanie pacjenta w ćwiczenia.
Pierwsze spotkanie z dzieckiem i jego rodzicami jest także spotkaniem diagnozującym. Już z tego, w jaki sposób dziecko nawiązuje kontakt z mamą, a także w jaki sposób rodzice nawiązują z nim kontakt, można bardzo wiele wyczytać. Oczywiście nie wszystko da się zauważyć i rozpoznać podczas pierwszej wizyty, ale na przykład z natężenia głosu można od razu wywnioskować, czy dziecko ma kłopoty ze słuchem – dzieci niedosłyszące przeważnie mówią głośniej.
Kiedy logopeda podaje małemu pacjentowi ciasteczko albo słone paluszki, robi to też po to, żeby przekonać się, czy dziecko potrafi gryźć, czy robi to prawidłowo, czy ruchy żuchwy są płynne. Od razu także można zauważyć, w jaki sposób dziecko oddycha – nosem czy ustami. Jeśli dziecko zaczyna już mówić, logopeda ocenia jego zasób słownictwa, sprawdza, jak buduje zdania i czy robi to prawidłowo.
Mały Szymon, inny pacjent Lucyny Aninowskiej, jest bystrym i inteligentnym dzieckiem; wszystko rozumiał, ale bardzo długo nie mówił.
– Szymon później niż jego rówieśnicy zaczął siadać i podnosić się do pozycji pionowej, u dzieci rozwój ruchowy warunkuje rozwój psychiczny, dlatego mówimy dziś o rozwoju psychoruchowym dziecka. Bardzo często maluchy, które nieco później podnoszą się w łóżeczku i później zaczynają raczkować, mają też kłopoty z wypowiadaniem pierwszych słów – tłumaczy logopeda.
Szymon szybko nadrobił dystans w stosunku do innych dzieci, jeśli chodzi o rozwój motoryczny, ale ciągle ma kłopoty z mówieniem. Kiedy trafił do logopedy, miał cztery lata, potrafił wymówić tylko: „pepe”, „mama”, „tata” i kilka słów dźwiękonaśladowczych.
– Cała terapia była skoncentrowana na tym, żeby zachęcać go do komunikowania się – opowiada Lucyna Aninowska. – Było to trudne, bo Szymek jest bardzo wrażliwy i kiedy zauważy, że ktoś go nie rozumie, wycofuje się i unika kontaktu. Praca z nim wymagała aranżowania wielu zabaw. Na początku bawił się w przewożenie zwierząt wozem. Przy wszystkich czynnościach związanych z wchodzeniem zwierzątek na wóz, jazdą i wychodzeniem było powtarzane wielokrotnie to samo zdanie, na przykład: „wszystkie koniki wsiadają”, „pierwszy konik wsiada”, „drugi konik…”, „trzeci konik…” itd. To była bardzo intensywna praca – przyznaje logopeda. – Takich aranżacji musiało być sporo, żeby dziecko się nie znudziło, a każda z nich była powtarzana po kilkadziesiąt, a nawet po kilkaset razy. Do chwili, aż Szymon zaczął sam wypowiadać proste słowa. W trakcie zajęć używa się prostych rymowanek, najczęściej dwuwersowych. Dzięki nim dziecko łatwiej zapamiętuje słowa i łatwiej mu je powtórzyć.
Terapia logopedyczna to także ćwiczenia aparatu artykulacyjnego, czyli języka, warg, żuchwy, podniebienia miękkiego. Wywołanie każdej z głosek wymaga innych ćwiczeń. Na przykład przygotowując język do realizacji głoski „k”, usprawniamy jego tylną część. Przy „ś” – środek języka, a przy „l” – przód języka. Jedno z ćwiczeń usprawniających tylną część języka polega na cofaniu go w głąb jamy ustnej tak, by leżał płasko.
Terapia logopedyczna jest procesem długotrwałym i zależnym od stopnia zaburzenia, którym dotknięty jest pacjent. Może trwać od kilku miesięcy do kilku lat.
Nie tylko dla dzieci
Praca z dorosłymi różni się bardzo od pracy z dziećmi. Dorośli są świadomi swoich wad wymowy, często wywołują one u nich irytację lub zawstydzenie. Zajęcia traktują na ogół bardzo poważnie i z wielką pilnością ćwiczą w domu, co jest szalenie istotne. Dlatego u dorosłych szybciej widać postępy. Często już po kilku zajęciach udaje się wywołać głoskę, której pacjent nie mógł wypowiedzieć przez całe życie. Inaczej jest z utrwalaniem głosek. Całe lata nieprawidłowych realizacji, czyli wypowiadania głoski, powodują, że „r” uda się powiedzieć, ale potem podczas mówienia można zapomnieć, jak to zrobić poprawnie. W wypadku dzieci łatwo jest utrwalić głoskę, ale trudno ją wywołać, z dorosłymi jest odwrotnie. Do gabinetu logopedy najczęściej zgłaszają się dorośli pracujący w szkołach i przedszkolach, nie tylko nauczyciele, także terapeuci i psychologowie. Często przychodzą ludzie zatrudnieni w mediach, biznesmeni, przedstawiciele handlowi i obcokrajowcy, którzy mówią po polsku, ale chcą mówić perfekcyjnie. Bardzo często zgłaszają się przyszli studenci logopedii, którzy chcą się sprawdzić i poprawić swoją wymowę.
Jak wywołać głoskę „r”
Wadliwa wymowa głoski „r” nazywana jest rotacyzmem. Głoskę tę wymawia się błędnie najczęściej jako „l”, „ł”, „j”, jako „r” gardłowe lub języczkowe. W większości przypadków rotacyzmu prowadzi się ćwiczenia wstępne, które mają doprowadzić do wibracji języka.
- Rozciąganie języka leżącego swobodnie w jamie ustnej, tak aby jego boki dotykały zębów trzonowych.
- Ujmowanie brzegów języka pomiędzy zęby trzonowe i delikatne żucie.
- Ujmowanie brzegów języka pomiędzy zęby trzonowe i unoszenie jego czubka do wałka dziąsłowego.
- Liczenie językiem górnych i dolnych zębów.
- Masaż języka przez wysuwanie i wsuwanie przez lekko zbliżone do siebie zęby.
- Zdmuchiwanie skrawków papieru z czubka języka.
- Unoszenie szerokiego języka za górne zęby.
- Kląskanie językiem.
- Szybkie i delikatne wymawianie dziąsłowych głosek „t” i „d” oraz ciągów głosek „tdn” przy znacznym otwarciu ust.
(Ćwiczenia według: Hanna Rodak „Uczymy się poprawnie mówić”, WSiP 1998)