– Staramy się działać na trzech płaszczyznach: psychologia, komunikacja i zdrowie – opowiada założycielka Pracowni Katarzyna Bąkowicz. – Tworzą jedno, czyli byt człowieka. Nie można ich od siebie oddzielić. Tak myśli każdy, kto tu pracuje. Ja – od komunikacji i emisji głosu, Marta Trojanowska – od masażu shiatsu, Teresa Majewska-Denis – od dietetyki, Agnieszka Podlaszczyk – od psychoterapii, i inni.
Głos to wypadkowa naszego ciała i umysłu. Wyłączenie lub zakłócenie funkcjonowania jednego lub drugiego powoduje zaburzenie komunikacji z otoczeniem.
– Nawet jeżeli ktoś ma za sobą trzy kierunki studiów, kilka dyplomów i zna 10 języków, nie będzie to oznaczać, że ludzie będą słuchać takiej osoby – tłumaczy Katarzyna. – Trzeba wiedzieć, co, dlaczego i komu chce się powiedzieć, uświadomić sobie przebieg procesu komunikacji. Wtedy okazuje się, że musimy sięgnąć do wczesnego dzieciństwa, żeby usunąć powstałe w nas blokady. Często dzieci słyszą od rodziców np.: „Nie masz prawa tak mówić” albo „Siedź cicho”. To wpływa na naszą komunikację w dorosłym życiu. Organizowany przez nas Festiwal Głosu to próba uświadomienia innym, czym jest głos i co się za nim kryje – stres, napięcie, jedzenie, niezdrowy styl życia – kontynuuje Katarzyna. – Wrzody żołądka nie krzyczą. Głos jest często pierwszym sygnałem, że coś się dzieje w naszym organizmie. To czerwona lampka: zatrzymaj się, zrób coś ze sobą.
Przy dużym stresie pojawia się napięcie. Najpierw schodzi wzdłuż kręgosłupa, potem przenosi się na pas biodrowy i brzuch, gdzie znajduje się przepona. Wtedy oddech spłyca się, zaczynamy oddychać klatką piersiową i napinamy krtań, żeby coś powiedzieć, wydobywamy z siebie wymuszone dźwięki, co w dłuższej perspektywie może powodować utratę głosu.
W ciągu dwóch dni festiwalu nie da się rozwiązać żadnego problemu, ale można podpowiedzieć komuś, co może ze sobą zrobić: zmienić sposób odżywiania się, znaleźć czas na sen i relaks, wzmocnić ciało, zdecydować się na pracę nad umysłem wspólnie z psychoterapeutą.
Festiwal składa się z dwóch części. Pierwszy dzień to przygotowania do wydobycia z siebie głosu: wskazanie związku pomiędzy naszymi wewnętrznymi przekonaniami a głosem, pokazanie wpływu sposobu odżywiania się na ciało i głos, przełożenie ogólnej kondycji na sposób mówienia, zajęcia z masażu, jogi i ćwiczenia relaksacyjne. Drugi dzień – praca z głosem: warsztaty aktorskie z ekspresji ciała, ćwiczenie właściwego oddechu przeponowego, warsztaty wokalne z budzenia głosu i wyzwalanie głosu w naturalny sposób.
Siła oddechu
– Pracuję w firmie, która zajmuje się rekrutacją – opowiada Kamila. – Spotykam się i rozmawiam z kandydatami. Przez telefon albo na spotkaniach. Ludzie, którzy umieją rozmawiać, wiedzą, jak dobierać argumenty i osiągać swoje cele – uważa Kamila. Dlatego poza pracą zaangażowała się w tworzenie polskiego oddziału Toastmasters Club Speaking Elephant, organizacji, która zajmuje się nauczaniem szuki przemawiania. – Wydawało mi się, że mam mocny głos, a podczas ćwiczeń dowiedziałam się, że mówię za cicho, gdy się natomiast denerwuję, nie jestem zrozumiała – opowiada. Dlatego poszła na festiwal.
– Nie mam wykształcenia muzycznego i do tej pory myślałam, że głos jest darem naturalnym i niezmiennym – opowiada Kamila. Zrozumiałam, że nawet taka osoba jak ja może nauczyć się używać swojego głosu. I dzisiejsze przemówienie postanowiłam powiedzieć bardzo głośno, wykorzystując odpowiedni oddech przeponowy. Bo już wiem, że nie należy zdzierać gardła, tylko oddychać. Moim celem na dziś jest brać dużo powietrza, robić długie pauzy, w czasie których słuchacze przemyślą, co powiedziałam, a ja będę miała komfort mówienia i bycia słuchaną.
Wszystkie ćwiczenia z emisji głosu były dla niej dużym wyzwaniem. – Za pierwszym razem nie potrafiłam wydobyć z siebie czystego tonu – wspomina. – Ale poćwiczyłam i usłyszałam: „lepiej”. Okazało się, że mogę to zrobić. Osoba prowadząca sprawdziła, czy dobrze oddycham, poprawiła mnie i wyniosłam z tego konkretne umiejętności.
Na warsztatach wyzwalania głosu nauczyła się skutecznych i zabawnych ćwiczeń (np. gdy pochylamy się i udajemy, że coś podnosimy z podłogi, wykonujemy naturalny oddech, dzięki czemu bez wysiłku i w donośny sposób wydobywamy z siebie samogłoskę „a”).
– Uważam, że takie warsztaty powinny odbywać się w każdej szkole – mówi Kamila. – Uczymy się o przewodzie pokarmowym żaby, a nie tego, jak efektywnie komunikować się z drugim człowiekiem. Do tej pory wydawało mi się, że jest to praca zarezerwowana dla aktorów i wokalistów. A teraz wiem, że przydaje się każdemu. W pracy mam do czynienia z dwoma rodzajami klientów: towarzyskimi i rozluźnionymi, którzy potrzebują luźnej rozmowy i przyjacielskiego tonu głosu, oraz małomównymi i zdyscyplinowanymi, którzy oczekują konkretnych komunikatów i stabilnego głosu. Muszę się do nich dostosowywać. Nie byłam tego uczona. A świadomość, jak do kogoś mówić, jak wykorzystywać swój głos, przekłada się na dobre relacje, zadowolenie i satysfakcję w życiu.
Uświadomienie blokad
– Studiuję animację kultury – opowiada Iwona. – Chciałabym uczyć śpiewu w oparciu o muzykoterapię. Podstawowa sprawa to uświadomić sobie, co mam w głowie, co myślę o sobie i innych. – W Turku, z którego pochodzę, obserwowałam koleżanki, które uczyły się śpiewać. Wiedziałam, jaka jest ich życiowa sytuacja, i rozumiałam, jakie to ma przełożenie na głos. Pomimo talentu nie mają możliwości pełnego muzycznego rozwoju, bo dla nich praca nad głosem kończy się na ćwiczeniu techniki i występach na festiwalach piosenki. Nie są świadome powiązań pomiędzy umysłem, ciałem i głosem. Poczułam chęć dzielenia się z nimi tym, czego ludzie w dużych miastach mogą się uczyć.
Iwona skończyła szkołę muzyczną w klasie gitary klasycznej. Ale nie ma szkolonego głosu. Nie było takiej klasy, a najbliższy profesjonalny nauczyciel mieszkał w Łodzi, 80 km od rodzinnego miasta. – Dlatego przyjechałam do Warszawy. Tu mam dostęp do tego, o czym wcześniej mogłam tylko czytać. Warsztaty to kontakt z ludźmi, którzy są na podobnym etapie albo trochę dalej. Można podpatrzeć, poznać nowe drogi.
Podczas festiwalu uświadomiła sobie jakie ma blokady, nad czym musi popracować. – Zrozumiałam, że wszystko, co robię, co jem, ile śpię, wpływa na moją kondycję i na mój głos – opowiada Iwona. – Zapisałam się już na indywidualne konsultacje żywieniowe. Do masażu, jogi i technik relaksacji podchodzę z dystansem. Intuicyjnie staram się ciału zapewnić odpowiednio dużo ruchu i odpoczynku. Z pierwszej części festiwalu wyniosłam informację: uporządkuj swoje życie. Zajmij się sobą, wzmocnij i przygotuj, a potem zaśpiewaj. W drugim dniu poznałam kilka ćwiczeń wokalnych, oddechowych, z emisji głosu i scenek aktorskich. Ale co przez półtorej godziny można zrobić z grupą? Można coś zaakcentować, pokazać możliwości. Ja znalazłam dużo odwagi i motywacji do odnajdywania siebie. Zrozumiałam, że po prostu trzeba podążać w wymarzonym kierunku. Po festiwalu zapisałam się na dwuletni kurs muzykoterapii. A po animacji kultury pójdę na logopedię artystyczną.
Śpiew w prezencie
– Skończyłam szkołę muzyczną w klasie śpiewu klasycznego – opowiada Anna. – Kiedy miałam 18 lat, dorobiłam się choroby zawodowej – guzków śpiewaczych.
Przekreśliła przyszłość ze śpiewem, skończyła animację kultury i została instruktorem teatralnym. Po dwóch latach milczenia rodzice zmusili ją do udziału w konkursie wokalnym i dzięki temu śpiewanie i tak stało się jej zawodem. – Na scenie poznawałam bariery, których sobie nie uświadamiałam. To, że się boję, wstydzę, uważam, że jestem brzydka i źle śpiewam. Spakowałam walizkę i przyjechałam z Zielonej Góry do Warszawy. Przyszedł kryzys. – W mojej głowie zaczęła się walka pomiędzy tym, jaka jestem, a wyobrażeniami na swój temat – tłumaczy. – Miałam poczucie, że nic nie umiem, nie wiem, czego oni ode mnie chcą, dlaczego się podobam. Wychodząc na scenę, wpadałam w histerię. Zaczęłam myśleć, żeby się wycofać.
Wszystko się zmieniło, gdy trafiła na warsztaty wokalne z Olgą Szwajgier. Usłyszała: myśl o tym, po co to robisz. Naucz się czerpać z tego przyjemność. Oni przychodzą dla ciebie, a ty jesteś dla nich. – Od stycznia jestem instruktorem wokalnym i w tym kierunku chcę się rozwijać – mówi Anna. – Poszukuję nowych technik poza typowym szlifowaniem głosu i ćwiczeniem oddechu. Głos jest ciałem, umysłem, duszą. Głos jest mną. Muszę dbać o niego i myśleć o nim z miłością.
Dla kogoś, kto tego jeszcze nie doświadczył, festiwal był świetną okazją. Technika techniką, należy ćwiczyć oddech i przeponę, ale nie można na tym się skupiać i zatrzymywać. Schylamy się, podnosimy coś z podłogi, nie czujemy, że bierzemy oddech, a robimy to prawidłowo. Podobnie powinno być ze śpiewaniem.
– Nie może być tak, że wychodzisz na scenę i myślisz o tym, żeby oddychać przeponą, nie zaciskać szczęki, nie spinać szyi, nie garbić się... – kontynuuje Anna. – Myślisz o wszystkim, tylko nie o tym, co chcesz komuś w tym momencie przekazać. Śpiewanie to dawanie części siebie. Jeśli masz coś w sobie, nie ma możliwości, żebyś zgubiła to na scenie. Oczywiście technika jest ważna. Trzeba ją poznać i… zapomnieć o niej. Bo ludzie przychodzą po to, by usłyszeć ciebie. Trzeba odnaleźć swój dźwięk, swoje słowa. Pogodzić się ze sobą, ze swoimi ograniczeniami. Poznać siebie i o tym zaśpiewać. Ja dopiero teraz wiem, co mam do powiedzenia.
Praca nad głosem pomaga:
-
zaobserwować swoje reakcje, bariery i zahamowania
-
rozpoznać napięcia
-
uświadomić sobie ich przyczyny (nasze przekonania)
-
rozpocząć pracę nad zmianą
-
poprawić swoje myślenie o sobie
-
zmienić swój stosunek do innych
-
otworzyć się na kontakt
-
nauczyć się szczerego, bezstresowego mówienia
-
wypracować model skutecznej komunikacji
Więcej informacji na oficjalnej stronie Pracowni Rozwoju Przestrzeń