Kiedyś było prościej: ludzie poznawali się, zakochiwali, brali ślub, na świat przychodziło pierwsze dziecko, potem następne… Dzisiejsze związki są inne. Bez ślubu, czasem razem, czasem osobno, po rozwodzie, ale razem czy razem, ale bez seksu. Konfiguracji jest wiele.
Pary mają wiele pomysłów na swoje związki, a my terapeuci drapiemy się po głowach, bo jak np. odpowiedzieć na pytanie, czy to normalne, że: „Kocham mojego partnera, ale kocham też swoją wolność, niezależność i chcę samotnie spędzać weekendy i wakacje” albo: „Jesteśmy po rozwodzie, ale nadal razem mieszkamy ze względu na dzieci i od czasu do czasu uprawiamy seks”? No cóż, normalne jest to, na co zgodę mają obydwoje partnerzy.
Kiedyś mój przyjaciel seksuolog powiedział, że budowanie relacji jest jak budowanie domu – jeśli parze pasuje dom bez okien, to nikomu nic do tego. Zgadzam się z tym w stu procentach, ale… Oprócz poczucia większej wolności i dowolności w sprawie modelu związku w relacjach nowego typu jest też sporo chaosu, niepewności i braku poczucia bezpieczeństwa.
Chyba jednak wolimy, kiedy tak ważna sprawa jak związek ma jakieś ramy, jakiś wzorzec, do którego da się porównać to, co zbudowaliśmy razem z partnerem. Jedno jest pewne – dawne formuły związku powoli odchodzą do lamusa, a nowych jeszcze nie ma.
Dwa przecinające się okręgi (on i ona), przestrzeń powstająca z przecięcia to część wspólna związku: intymność, wspólne plany, tajemnice, kredyty, wartości i zasady itp. – tak od lat terapeuci symbolicznie przedstawiają relacje w miłosnych związkach. Dobra relacja jest wtedy, kiedy część wspólna i części niezależne partnerów są podobnej wielkości.
Od jakiegoś czasu ten ideał przestaje obowiązywać w praktyce. „Potrzebuję więcej przestrzeni”, „Nie chcę deklaracji »na zawsze«”. Dziś jest dobrze, więc jesteśmy razem, co będzie za miesiąc – nie wiem”, „Kocham męża, ale przyjaciel też jest dla mnie ważny”, „Chcę mieć związek na odległość i spotkania tylko wtedy, kiedy obydwoje mamy na to ochotę” – tego dziś potrzebują kobiety.
W miejsce obowiązku, formalnej deklaracji, przymusu, szantażu, konieczności spełniania społecznych oczekiwań – jest więcej wolności, niezależności, prawdy, potrzeby serca i duszy.
Odchodzimy od modelu łączenia się w pary „z deficytów”: emocjonalnego głodu i – mniej lub bardziej świadomego – oczekiwania, że partner da nam to, czego nie dali rodzice. Przestajemy oczekiwać, że partner zapewni poczucie bezpieczeństwa, spełni nasze oczekiwania, sprawi, że będziemy czuć się szczęśliwi. Powoli wychodzimy z roli ofiar naszego życia uczuciowego.
Relacja z drugim człowiekiem jest jak taniec: zbliżacie się i oddalacie. Ważne, żebyście zapraszali się do tego tańca obydwoje świadomi tego, kim jesteście i co chcecie kreować w swoim życiu.
Związek to przestrzeń, za którą jesteśmy wspólnie odpowiedzialni. Bywa, że ta przestrzeń jest całkiem niewielka w porównaniu z resztą życia, bo np. w tym momencie praca zawodowa jest dla ciebie najważniejsza i nie chcesz się wiązać na poważnie, udany seks w weekendy to w tym momencie twój wymarzony model związku. I super. Jeśli spotkasz partnera, który „ma podobnie”, to macie szansę na udany związek.
Nowe zawsze budzi dużo ekscytacji, ale też sporo lęku. W ostatnich miesiącach przychodzi do mnie wiele kobiet, które żyją „inaczej”, mniej standardowo, np. w otwartym związku, w relacji opartej na przyjaźni, ale bez intymności, albo w związku, który przestał sprawiać satysfakcję, choć tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Problem, a właściwie pytanie, z którym warto się zmierzyć brzmi: Dlaczego? Dlaczego nie potrzebuję seksu? Kocham mojego partnera i nie rozumiem, dlaczego nie czuję się z nim szczęśliwa. Dlaczego zgodziłam się na otwarcie związku?
Dzisiejszy świat przestał być przewidywalny. Przez ostatnie dwa lata wydarzyły się rzeczy, których nie byliśmy w stanie przewidzieć w najśmielszych marzeniach. To wzbudziło lęk, ale też poczucie, że możemy liczyć tylko na siebie i że w pełni jesteśmy kreatorami naszego życia, także związku. Wiele modeli, które obowiązywały jeszcze do niedawna, jest dziś jak gazeta sprzed 20 lat, przeterminowane i nie do użytku. Również czas autorytetów powoli dobiega końca. Każdy mówi inaczej, każdy ma swoje zdanie. Komu wierzyć?
Na pytanie „dlaczego?” warto odpowiedzieć sobie zgodnie z prawdą – że nie wiem. Dla mnie jako terapeutki słuchanie opowieści o związkach „po nowemu” jest jak wędrówka po nieznanym labiryncie. Mogę jedynie uważnie słuchać, zadawać pytania i ufać, że pacjent znajdzie odpowiedź.
Każdy z nas jest kreatorem swojego życia – zapraszamy do niego konkretnych ludzi, z niektórymi spotykamy się jedynie na chwilę, z innymi wędrujemy przez życie dłuższy czas. Z pewnych relacji się wyrasta jak z za ciasnych butów, inne chcemy zmienić, „naprawić”, nadać im inny sens. I to jest OK.
Kiedy nie czujemy się szczęśliwi w związku, warto najpierw poszukać swojego osobistego szczęścia, a potem poszukać kogoś, z kim będziemy chcieli dzielić swoje szczęście.
Żyjemy w czasach, w których związki partnerskie przestają być priorytetem, zmniejsza się presja bycia w związku. O sukcesie kobiety przestaje decydować bycie w roli żony, partnerki czy matki. Co wcale nie oznacza, że nie ma udanych związków. Udanych w odczuciu samych zainteresowanych, a nie społeczeństwa.
Ćwiczenie
Stwórz w myślach szczęśliwy związek. Wyobraź sobie, że siedzisz naprzeciwko człowieka, z którym chciałabyś stworzyć związek pełen przyjaźni, miłości, ale też wolności i niezależności. I ty, i on doskonale znacie swoje atuty, wiecie, co macie do zaoferowania i co chcecie dostać od siebie nawzajem. Zaczynacie budować przestrzeń między wami. Ty kładziesz swój dar (np. daję ci moją uważność) i mówisz, co chciałabyś dostać (np. chciałabym od ciebie wsparcia). Partner robi to samo. Sprawdźcie, czy ta wymiana karmi was obydwoje, ale jednocześnie nie uzależnia. Czy macie szansę stworzy coś, co sprawi, że obydwoje poczujecie się spełnieni, szczęśliwi, że zaczniecie rozkwitać razem oraz każde z osobna?