1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Dlaczego czasem warto się ponudzić?

Dlaczego czasem warto się ponudzić?

My, ludzie, potrzebujemy nudy i stwarzamy jej coraz lepsze warunki, ale nadal udajemy, że nie cenimy jej tak, jak powinniśmy. (Ilustracja: iStock)
My, ludzie, potrzebujemy nudy i stwarzamy jej coraz lepsze warunki, ale nadal udajemy, że nie cenimy jej tak, jak powinniśmy. (Ilustracja: iStock)
Nuda to brama do fantazjowania, z którego rodzą się wspaniałe pomysły – przekonuje historyczka idei i dziennikarka Hilde Østby. Może dlatego że jako mała dziewczynka – gdy jęczała: nudzę się – nie słyszała od swojego ojca tego strasznego zaklęcia „inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi”, a „dobrze, że się nudzisz”. W książce „Dlaczego marzyciele uratują świat” zastanawia się, skąd wiedział, że dostarczanie dziecku bodźców na zawołanie tylko mu zaszkodzi.

Fragment książki „Dlaczego marzyciele uratują świat, czyli co nauka o mózgu mówi na temat kreatywności”, Hilde Østby, tłum. Milena Skoczko-Nakielska, wyd. Marginesy. Wszystkie skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Nuda jest niepopularna, tylko nieliczni szukają jej z własnej woli. Wydaje się jednak, że to jest coś, czego potrzebujemy, być może bardziej, niż sądzimy.

– Zastanawiam się, jaki wpływ ma na nas fakt, że dziś nikt nie zmusza nas do tego, żebyśmy się nudzili. Wystarczy wsunąć rękę do kieszeni i już jesteśmy podłączeni do społeczności na Facebooku. Dzięki temu nie musimy konfrontować się z nudą – zauważa Lars Svendsen i wyciąga z kieszeni smartfon, żeby zademonstrować, co ma na myśli. Jest profesorem filozofii na Uniwersytecie w Bergen i autorem wielu książek, w tym „Kjedsomhetens filosofi” [Filozofia nudy], która była jego debiutem literackim. Została wydana w 1999 roku, tuż przed pojawieniem się smartfonów, sprawców masowej zagłady nudy. Bo chyba możemy tak je nazwać?

Książka trafiła w czuły punkt i zainspirowała do dalszych, pogłębionych badań zarówno naukowców, jak i filozofów. Svendsen przyznał, że napisał ją, ponieważ okropnie się nudził, pracując nad doktoratem o Immanuelu Kancie. Myślał, że znajdzie nowy sposób na uprawianie filozofii. Potem napisał jeszcze 13 książek, które zostały przetłumaczone na 27 języków: łącznie powstało 105 przekładów jego prac. Paradoksalnie w tym przypadku pisanie o nudzie otworzyło mu drzwi do całkiem zabawnego życia pisarza. – W nudzie jest coś bardzo praktycznego, co sprzyja kreatywności: nudna egzystencja wypełniona rutyną i nawykami sprawia, że możemy skupić się na innych rzeczach niż organizacja życia. Wystarczy wspomnieć Ibsena lub Kanta, których życie było naznaczone rutyną – podkreśla Svendsen.

Ale nie tylko to czyni nudę pożywką dla kreatywności.

Utrata kierunku

Żeby porządnie doświadczyć nudy podczas wywiadu, profesor filozofii i ja siadamy w poczekalni Dworca Centralnego. To się nazywa nuda! Wielka hala mieści w sobie wprost niewyobrażalne pokłady nudy. Tysiące ludzi kręci się w niej w oczekiwaniu na pociągi, które się spóźniają albo w ogóle się nie pojawiają. Ma się wrażenie, że można odetchnąć każdym westchnieniem, każdym jękiem nudy, który został tu wydany. Powietrze jest ciężkie od frustracji i „autobusów zamiast pociągów”. W regularnych odstępach czasu naszą rozmowę przerywają komunikaty o opóźnieniach przypominające, jak bezbrzeżnie nudne jest czekanie na pociąg.

O co chodzi z tą nudą, z tymi przerwami w czasie, w których zostajemy sami ze sobą i nie możemy skupić się na niczym innym, chwilami, w których jedyne, co spotykamy, to nasze wnętrze? – Siedzieć na lotnisku albo na dworcu i doświadczyć odwołania samolotu lub pociągu to zostać wrzuconym w egzystencjalną bezsensowność. Jedynym powodem, by spędzać czas w takim miejscu, jest podróż, a kiedy ona staje się nieaktualna, wtedy tracimy kierunek – mówi Svendsen.

Jego zdaniem to dobrze. Nuda sprawia, że stawiamy coś na szali. Coś, czego nie dostrzegamy, będąc nieustannie zajęci. Media społecznościowe, zakupy, porno, iPady i reality show przez cały czas tak nas angażują, że nie zauważamy, co dzieje się w naszym wnętrzu.

Zarówno na bezdennym morzu uciech, jak w głębinach poznania na próżno szukałem zakotwiczenia. Czułem niemal nieodpartą moc, z jaką jedna uciecha wyciąga rękę do drugiej; czułem swego rodzaju fałszywy entuzjazm, jaki jest ona w stanie wzbudzić; czułem też nudę i rozdarcie, które po niej następują. Skosztowałem owoców drzewa wiedzy i często cieszyłem się ich smakiem. Ale ta radość była moim udziałem tylko w chwili poznania i nie pozostawiła we mnie głębszego śladu. Tak w 1835 roku filozof Søren Kierkegaard opisał bezcelową nudę – nie lubił jej. Martwiła go.

– Nudząc się, zostajemy nieuchronnie skazani na samych siebie. Dlatego Kierkegaard uważał, że nuda jest przyczyną wszelkiego zła. Dla pierwszych ojców Kościoła nuda była najgorszym z grzechów, źródłem wszystkich pozostałych grzechów głównych, bo przez nią uderzają ze zdwojoną siłą – wyjaśnia Svendsen.

O, tak! Podobnie jak ciekawość, curiositas, również nuda, acedia, nie była ceniona w teologii chrześcijańskiej. To w niej grzechy zdobyły oparcie i rozpanoszyły się w sercu. Po nudzie przyszło lenistwo, rozwiązłość i wszystko inne, czego nie wolno było robić w średniowieczu. Zaczynam wierzyć, że droga do kreatywności prowadzi przez wszystkich siedem grzechów głównych. A zatem lenistwo jest związane z utratą kierunku, czymś w rodzaju pustej przestrzeni, która może być równie nieprzyjemna, jak ważna.

Nuda w towarzystwie

Sama nudziłam się niemiłosiernie w domu Larsa Svendsena, gdy wiele lat temu opiekowałam się dwoma kotami. One też się nudziły, widziałam to wyraźnie, bo kiedy otwierałam drzwi mieszkania, ociężale opuszczały kanapę po to tylko, by przenieść się na parapet okna i wpatrywać w pustkę. Te dwa koty, Lasse i Geir, przypominały wiecznie czekających Estragona i Vladimira ze sztuki Samuela Becketta „Czekając na Godota” z 1952 roku. Sztuka ta najlepiej ilustruje bezcelowe czekanie i bezsensowność, skoro Godot nigdy się nie pojawia, chociaż Vladimir i Estragon spodziewają się go lada chwila. Z kotami Svendsena było podobnie. Ja, ich opiekunka, byłam intruzem, który wybudzał je ze snu w nudę.

– Wcześniej mówiłem, że zwierzęta nie potrafią się nudzić, ale jasne, że potrafią. Zwierzęta troszczą się o pożywienie, o to, żeby je upolować – to nadaje ich życiu sens i kierunek. Te, które przebywają w niewoli, powinny otrzymywać zadania związane ze zdobywaniem pokarmu – tłumaczy Svendsen, który właśnie napisał esej o nudzie u zwierząt i książkę o tym, jak rozumiemy naszych braci mniejszych. Teraz ma psa, który odnajduje głęboki sens swojego istnienia w chodzeniu na spacery i przytulaniu się i który się nie nudzi.

Możliwe jednak, że nuda wpływa korzystnie na człowieka w zupełnie inny sposób niż na zwierzę. My, ludzie, potrzebujemy nudy i stwarzamy jej coraz lepsze warunki, ale nadal udajemy, że nie cenimy jej tak, jak powinniśmy, chociaż od czasów Kierkegaarda wielu myślicieli uznało ją za ważną. Obecnie żyjemy w czymś, co nazwałabym paradoksem nudy: współczesne życie na Zachodzie charakteryzuje pewna dwoistość. Od XVI wieku odkrycia i wynalazki, które uczyniły życie lepszym – ta zupełnie nieprawdopodobna technologia, którą stworzyliśmy – dość paradoksalnie czynią nasze życie gorszym. Mamy maszyny rozwiązujące problemy, nad którymi wcześniej głowiliśmy się całymi dniami: na przykład zdobywanie pożywienia. Teraz kupujemy jedzenie, zamiast samemu je przygotowywać. Zamiast chodzić – jeździmy. Nasze domy są ogrzewane prądem, a nie drewnem, które kiedyś musieliśmy narąbać i samodzielnie zanieść do domu.

Życie bez tarć i zgrzytów: co robi z nami, kiedy nasze mózgi są skonstruowane właśnie tak, by rozwiązywać problemy, znajdować nowe, dziwne rozwiązania, wpadać na ciekawe pomysły, kojarzyć i uczyć się? Wielu z nas nie wykorzystuje tego nadprogramowego czasu na wynajdywanie sobie nowych zadań lub na słodkie leniuchowanie, lecz na dostarczanie sobie rozrywki. Na przykład oglądaniu telewizji poświęcamy przeciętnie 98 minut dziennie, a na surfowanie po internecie 167 minut. Nudzenia się nie ma na naszej liście. Unikamy nudy jak ognia.

Lęk przed bezczynnością

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono eksperyment z udziałem 55 ochotników, którego wyniki opublikowano w prestiżowym magazynie „Science”. Ochotnicy mieli siedzieć sami w pokoju, w całkowitej ciszy, nic nie robiąc. Poproszono ich, żeby nie oszukiwali, ale pozwolono zabrać ze sobą własny smartfon. I prawie wszyscy oszukiwali. Gdy następnie odebrano im telefony, po fakcie uznali te 15 minut za bardzo nieprzyjemne.

Ostatnia część eksperymentu była najbardziej znacząca: siedząc w pustym pokoju, ochotnicy otrzymali możliwość porażenia się prądem o niewielkim natężeniu. Wszyscy mieli również okazję przetestować na sobie urządzenie do rażenia prądem, zanim weszli do pokoju. 52 z 55 badanych osób przed badaniem twierdziło, że rażenie prądem jest wyjątkowo nieprzyjemne i że są gotowi zapłacić, byle tylko tego uniknąć.

W ciągu 15 minut ciszy mogli razić samych siebie prądem, żeby odciągnąć uwagę od myślenia. I zaskakująco wielu z nich to zrobiło: jedna trzecia mężczyzn i jedna czwarta kobiet. Jeden z uczestników eksperymentu w ciągu kwadransa raził się prądem aż 190. Wiele z osób, które zastosowały tego rodzaju „rozrywkę”, tuż przed wejściem do pokoju zarzekało się, że nigdy tego nie zrobią.

– To mówi sporo o naszym braku umiejętności przebywania z samymi sobą – podsumowuje Lars Svendsen z przygnębieniem i lekkim uśmiechem. – Nuda oznacza, że albo jesteśmy całkowicie wypełnieni czymś, na czym nam nie zależy, albo brakuje nam rzeczy, na których nam zależy. To nie jest ani tragiczne, ani bolesne, melancholijne ani dramatyczne. Po prostu nie wiemy, co mamy robić, bo niczego nie chcemy. Tylko tyle – wyjaśnia filozof.

Nie wiedzieć, dokąd się zmierza – ten stan w naturalny sposób może nas zaprowadzić w całkiem nowe miejsca. W pozbawionej kierunku nudzie znajduje się coś głęboko twórczego, ale także pewien dyskomfort. Pisarz Fernando Pessoa jest zdania, że nudzić się to znaczy „cierpieć bez cierpienia, chcieć bez chęci, myśleć bez toku myślowego”. Zarówno Wittgenstein, jak i Heidegger postrzegali nudę jako samo źródło filozofii, miejsce pozbawione kierunku i woli, z którego mogą wyrastać myśli o świecie. To tutaj, w nudzie, kiedy zostajemy sam na sam ze sobą, wszystko, co znajduje się w naszym wnętrzu, ulega powiększeniu. Nie tylko to, co złe i grzeszne według dzisiejszych standardów. W środku mamy również dużo tego, co zabawne i dziwne, egzystencjalne i wspaniałe i co można wykorzystać w procesie twórczym. Kiedy się nudzimy, musimy znaleźć coś nowego, na co moglibyśmy zwrócić uwagę. Nuda to drzwi do fantastycznego świata.

Nudy na pudy

Kiedy byłam mała, mój ojciec zawsze powtarzał, że nuda jest potrzebna. Wciąż pamiętam go w domku letniskowym; letnie miesiące mojego dzieciństwa w latach osiemdziesiątych były długie i pozbawione jakiejś myśli przewodniej, wypełnione śmiertelnie niebezpiecznymi pokusami nudy. Gdyby zobaczył mnie wtedy Kierkegaard, byłby bardzo zatroskany o moją przyszłość. Ojciec rozbudowywał domek letniskowy, podczas gdy ja siedziałam na tarasie i patrzyłam przed siebie, czekając, aż tata skończy pracę i pogra ze mną w badmintona na zakurzonej, rozjeżdżonej drodze, która wiła się obok naszej działki. I chociaż uwielbiałam myśleć o niebieskich migdałach, cierpliwość nie była moją najmocniejszą stroną, a młodsze rodzeństwo, no cóż, wydawało mi się zwyczajnie nudne.

– Nudzę się! – jęczałam. – Co mam robić? – To dobrze! – odpowiadał ojciec. – Dobrze, że się nudzisz!

I w tej samej chwili, jak Norwegia długa i szeroka, rozbrzmiewało echo słów wszystkich innych ojców, którzy swoim dzieciom mówili dokładnie to samo: „Dobrze, że się nudzisz!” – brzmiał optymistyczny slogan, który setki tysięcy ojców wypowiadało z entuzjazmem do zmęczonych życiem dzieci. Nie daje mi spokoju myśl, że wiedzieli coś, o czym my zdążyliśmy zapomnieć, my, którzy wciskamy naszym dzieciom do rąk iPady, gdy tylko wykazują pierwsze oznaki, że potrzeba im nowych bodźców.

Polecamy książkę: „Dlaczego marzyciele uratują świat, czyli co nauka o mózgu mówi na temat kreatywności”, Hilde Østby, tłum. Milena Skoczko-Nakielska, Wydawnictwo Marginesy. Polecamy książkę: „Dlaczego marzyciele uratują świat, czyli co nauka o mózgu mówi na temat kreatywności”, Hilde Østby, tłum. Milena Skoczko-Nakielska, Wydawnictwo Marginesy.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze