Każdy o niej marzy, nie każdy jej doświadcza. W swojej nowej książce „8 zasad miłości. Jak ją znaleźć, utrzymać i jak pozwolić jej odejść” Jay Shetty, autor bestsellera „Zacznij myśleć jak mnich”, bierze na tapet najważniejsze dla nas wszystkich uczucie i uczy, że otwieranie się na miłość to droga do głębokiego, pełnego sensu życia.
W szkołach nie uczy się o miłości. Wiedza, jaką na jej temat mamy, pochodzi z obserwacji związków naszych rodziców (nie zawsze udanych) oraz romantycznych filmów czy książek (wyidealizowanych i mijających się z prawdą). Nic dziwnego, że gdy poznajemy ją w dorosłym życiu, nasze oczekiwania nie spotykają się z rzeczywistością. Miłość nie jest idealna, a związki często powodują ból. Czy to znaczy, że lepiej z nich zrezygnować? Wprost przeciwnie – są dla nas okazją do rozwoju i wewnętrznej przemiany. W swojej nowej książce „8 zasad miłości” Jay Shetty, były mnich, podcaster i mówca motywacyjny tłumaczy, jak otwierać się na miłość i co może ona wnieść w nasze życie. A oto najważniejsze filary, na których jest zbudowana.
Jaki jest zdaniem Shetty'ego warunek konieczny do wejścia w dobry związek? Umiejętność bycia samej/samemu, co wielu z nas przeraża. Tymczasem to właśnie w samotności jesteśmy w stanie skontaktować się z tymi aspektami siebie, które pozostają ukryte, gdy jesteśmy w związku. „Kiedy przez trzy lata byłem mnichem, spędziłem więcej czasu sam niż przez resztę swojego życia. Chociaż w aśramie było wielu mnichów, większość czasu spędzaliśmy w milczeniu i samotności, i oczywiście żaden z nas nie był zaangażowany w romantyczny związek. Ta izolacja emocjonalna pozwoliła mi rozwinąć i praktykować umiejętności, do których dostęp jest utrudniony, gdy pochłaniają nas przyjemności i presja związane z byciem w związku” – pisze w swojej książce Jay Shetty i proponuje ćwiczenia, które pomogą ci przełamać przekonanie, że samotność to coś strasznego, takie jak samodzielne wyjście na kolację w restauracji czy wędrówkę po lesie. Podkreśla też, że czym innym jest samotność, a czym innym odosobnienie. Na czym polega różnica? Na tym, jak postrzegamy czas spędzany w pojedynkę i jak go wykorzystujemy. „Odosobnienie jest początkiem miłości” – pisze Shetty. – „W czasie gdy nikt nam nie pomaga, funkcjonujemy inaczej i jesteśmy bardziej uważni na siebie i świat”. Kiedy spędzasz czas samemu, zaczynasz poznawać swoją osobowość, wartości i cele. Rozwijasz w sobie cechy, które przygotowują cię na miłość na każdym etapie związku.
„Zdaniem wielu ludzi karma oznacza, że jeśli zrobisz coś złego, przytrafią ci się złe rzeczy, ale to nie działa w ten sposób” – pisze Shetty. Karma, w jego ujęciu, jest bardziej przymusem powtarzania. Dopóki nie wyrwiemy się z cyklu powielania schematów, wciąż będziemy popełniać błędy i cierpieć z ich powodu. Dotyczy to także związków. Jeśli za każdym razem wybierasz podobny typ partnera i za każdym razem związek nie wychodzi, warto się zastanowić, jaki schemat tobą kieruje. „Karma jest lustrem, które pokazuje nam, dokąd zaprowadziły nas nasze wybory. Wybieramy niewłaściwych ludzi i potarzamy błędy w związkach z powodu samsar, które przynieśliśmy ze sobą z przeszłości. Zamiast nieświadomie pozwalać, by kierowała nami przeszłość, chcę, byśmy nauczyli się na jej podstawie podejmować decyzje” – pisze były mnich. W tym miejscu przydaje się odrobina samoświadomości. Shetty przywołuje sanskrycką frazę „Matha Pitha Guru Deivum”, która oznacza „matka, ojciec, nauczyciel, bóg”. Nasze najwcześniejsze relacje z rodzicami ustalają sposób, w jaki później budujemy związki. Jeśli istnieje brak, w sposobie, w jaki wychowali nas rodzice, to szukamy innych ludzi, by go wypełnili. Shetty podaje też pięć typów osobowości, które bywają dla nas szczególnie pociągające, a z którymi związki nie mają prawa się udać. To „buntownik”, „ścigany”, „projekt”, „f*ckboy” i „zamożny”. Ich charakterystyki przeczytasz w tym tekście:
Na szczęście sytuacja nie jest bez wyjścia. Nasze wcześniejsze doświadczenie to wskazówka, co możemy zrobić, by było inaczej. Jeśli wiemy, jaka toksyczna osobowość szczególnie nas pociąga, potraktujmy ją jak rodzaj radaru. Jeśli zaś szukamy konkretnych cech w drugiej osobie, rozwińmy je zamiast tego najpierw sobie. „Bez względu na to, w jak niedoskonałej sytuacji się urodziliśmy, możemy uczyć się ze swojej karmy i wykorzystać ją, by zaprowadziła nas do związku, którego pragniemy i kierowała nami, gdy już w nim będziemy” – obiecuje Jay Shetty.
Jay Shetty zwraca uwagę na pojemność słów „kocham cię”. Dla każdej osoby oznaczają one coś zupełnie innego i dodatkowo zmieniają znaczenie w zależności od adresata. Czym innym jest „kocham cię” wypowiadane w kierunku kochanka, a czym innym w kierunku dziecka. To, co warto sobie uzmysłowić, to, że miłość nie jest czarno-biała ani że nie istnieje na nią jeden jedyny obowiązujący przepis. Można odnaleźć ją w małżeństwie z długim stażem, w związku na odległość albo relacji typu „friends with benefits”. Dlatego zanim wejdziemy w związek, warto zrozumieć i sformułować, na czym nam zależy i czym jest dla nas miłość. Jay Shetty zwraca też uwagę, że miłość ewoluuje i przechodzi przez cztery stadia. Pierwsza to zauroczenie i pożądanie – co dla wielu z nas stanowi kwintesencję miłości. Tymczasem to dopiero początek! W drugiej fazie mgła feromonów powoli opada i zaczynamy budować związek oparty na rzeczywistości, nie naszym wyidealizowanym wyobrażeniu o drugiej osobie. Trzecia faza jest najtrudniejsza – oznacza zmagania i rozwój. Kryzysy są naturalne i nie trzeba się ich bać. Konfrontując się ze sobą mamy szansę wzrastać i przejść do czwartej fazy – zaufania. „Kiedy mamy duże zaufanie do partnera, czujemy miłość, która jest bezpieczna fizycznie i emocjonalnie. Nasz partner staje się osobą, do której zwracamy się z dobrymi i złymi wiadomościami, bo wiemy, że będzie po naszej stronie i u naszego boku, pomoże stawić czoło przeciwnościom i świętować sukcesy” – pisze Jay Shetty.
„Twój partner powinien być kimś, z kim chcesz się uczyć, poprzez kogo chcesz się uczyć i od kogo chcesz się uczyć. I vice versa” – pisze Shetty. Jednocześnie podkreśla, że w byciu guru nie chodzi o to, by być mądrzejszym od partnera, tylko raczej o to, by uczyć się od siebie wzajemnie, a przez to rozwijać, dawać sobie dobry przykład, wspierać cele partnera i nie krytykować. Jednocześnie mieć otwarty umysł na to, co druga osoba chce nam przekazać i doceniać to. „Rozwój, jaki zachodzi pomiędzy guru a uczniem sprawia, że związek pozostaje ekscytujący i świeży, nawet gdy dojrzewa i coraz lepiej się wzajemnie znacie” – podpowiada były mnich.
Jay Shetty przywołuje pojęcie dharmy, które można określić jako życiowy cel. „Życie swoją dharmą oznacza, że połączyłeś swoje naturalne zdolności i zainteresowania z jakąś potrzebą, która istnieje we wszechświecie” – pisze był mnich. Jak łączy się to z dobrym związkiem? Każda osoba w parze ma swoją dharmę i każda powinna ją realizować. Osobno i bez przeszkadzania sobie nawzajem oraz, uwaga, stawiając siebie na pierwszym miejscu. Dla wielu z nas takie podejście jest niewyobrażalne. Stawianie drugiej osoby na pierwszym miejscu wydaje nam się największą oznaką miłości. Tymczasem to nie miłość, tylko poświęcenie. Nic dobrego z niego nie wyniknie. Z czasem zaczniesz hodować w sobie frustrację i złość na partnera, że nie realizujesz przez niego potrzeb swojego serca. Jak z tego wybrnąć? „Twój cel musi być dla ciebie na pierwszym miejscu, a cel twojego partnera musi być na pierwszym miejscu dla niego” – podpowiada Jay Shetty. Nie chodzi tu tylko o poczucie życiowego spełnienia, ale również korzyść dla związku. Gdy każde z was rozwija się w swoim kierunku, wnosi we wzajemne życie pasję, sprawczość, poczucie satysfakcji. „Patrzenie jak osoba, którą kochasz, robi to, co kocha, to wielka radość” – uzmysławia nam Shetty. Co jeśli czas i obowiązki nie pozwalają, by każde z was w równym stopniu realizowało swoje cele? Spróbujcie na jakiś czas nadać priorytet jednemu z nich, a później się zamienić. Może w przyszłości nadejdzie moment, gdy będziecie mogli pójść na całość priorytetyzując cele każdego z was jednocześnie. „Pełne realizowanie celów obojga osób jest łatwe pod jednym względem – oboje na pierwszym miejscu stawiają swój cel. Oboje są spełnieni, i co za tym idzie, znajdują się w dobrej sytuacji, by dawać temu drugiemu najlepszą wersję siebie – zadowoloną i pełną energii” – pisze Shetty.
Nie lubimy się kłócić, choć kłótnie w związku są nieuniknione. Lepiej sobie na nie pozwolić, bo tłumienie emocji i unikanie konfliktów tak naprawdę jest nieuczciwe. Zarówno wobec samych siebie – bo nie przyznajemy się do tego, co leży nam na sercu, jak i wobec partnera – bo udajemy, że wszystko jest ok. Co więcej, wypieranie sytuacji konfliktowych na co dzień nieuchronnie prowadzi do większego wybuchu, podczas którego padną raniące słowa, na jakie w pokojowych warunkach na pewno byście sobie nie pozwolili. Jay Shetty ma na to zaskakującą radę: jeśli chcesz uniknąć wybuchów, kłóć się często. „Gdy radzimy sobie z nieporozumieniami w miarę, jak się pojawiają, mamy większe szanse, by rozwiązać problemy, zanim powiemy rzeczy, których wcale nie myślimy, i zanim poczujemy się gorzej, nie rozwiązując niczego” – pisze były mnich i podpowiada, by podejść do kłótni jak do wspólnego celu. Pamiętając, że gracie do tej samej bramki, a nie jesteście wrogami, macie szansę wypracować rozwiązanie, które wzmocni wasz związek.
W czasach, gdy rozwody są normą, czy można zapobiec rozstaniu? Zdaniem Shetty'ego warto na co dzień pielęgnować bliskość poprzez wspólne uczenie się i rozwój. „Gdy łączą nas negatywne sprawy, generujemy niskie wibracje – niską energię, która nie trwa długo ani nie daje satysfakcji. Gdy łączymy się w neutralny sposób poprzez rutynowe sprawy, takie jak harmonogramy czy domowe obowiązki, generujemy średnie wibracje, które nie sprzyjają bliskości i miłości. Natomiast gdy wspólnie eksperymentujemy, uczymy się od siebie i poprzez siebie, generujemy wysokie wibracje, które energetyzują i stymulują więź” – podpowiada były mnich. Co możemy więc robić, by się do siebie zbliżyć? Wybierać wspólną rozrywkę albo nowe doświadczenia. Wspaniałym więziotwórczym sposobem jest wspólne niesienie pomocy. Pary, które udzielają się razem w ramach wolontariatu, mają większe szanse na zostanie razem. Świetne efekty dają też wszelkie aktywności, które wytrącają was ze strefy komfortu, typu skok ze spadochronem albo morsowanie. Także wspólna edukacja. Oraz przede wszystkim wdzięczność za to, że jesteście razem.
Jeśli jednak mimo starań nad budowaniem bliskości, w waszym związku pojawiają się rysy, może nadejść czas wyboru. To, że wybieracie pracę nad związkiem i uznanie nieidealnej miłości nie oznacza, że warto za wszelką cenę pozostać w niezdrowej relacji. Jak sprawdzić, czy lepiej się rozstać czy zostać razem? Przede wszystkim warto realnie spojrzeć na partnera. „Twój partner nie jest jak któryś ze sklepów wielobranżowych, w którym dostaniesz wszystko, czego potrzebujesz” – pisze Shetty. Dobrze jest zamiast tego mieć sieć wsparcia w postaci kilku bliskich ludzi. Jeśli jakieś zachowania partnera nas denerwują, warto o nich rozmawiać, by poznać ich głębsze przyczyny. To często stanowi drogę do wybaczenia. „Niedoskonała miłość nas uczy. Niedoskonała miłość każe nam pójść dalej. Niedoskonała miłość zmusza nas, by uwolnić się od oczekiwań, zrezygnować z fantazji i uświadomić sobie, że nigdy nie chodziło tylko o kochanie jednej osoby czy naszej najbliższej rodziny” – pisze Jay Shetty.
Jay Shetty uświadamia nam, że przekonanie jakby największą i jedyną miłością była ta do naszego partnera, rodziców czy dzieci jest błędne. „Bycie w związku nie jest ostatecznym celem. To praktyka przygotowująca do czegoś większego, czegoś, co zmienia całe życie, do formy miłości, która jest bardziej ekspansywna i satysfakcjonująca niż romantyczna miłość” – pisze. Podpowiada, że zamiast oczekiwać miłości, lepiej ją wyrażać i dawać. Dzięki temu czujemy głęboką satysfakcję i radość z życia, odzyskujemy poczucie sensu. Jak to robić? Poprzez zrozumienie drugiej osoby, wiarę w nią, akceptację i docenienie. Nie dotyczy to tylko partnera, ale też kolegów z pracy czy członków społeczności. Także nieznajomych, których możemy obdarować uśmiechem albo nawet komplementem. Miłość przejawia się w przekazywaniu rzeczy potrzebującym oraz, na najwyższym poziomie, szacunku do Matki Ziemi. Jak pisze Jay Shetty: „możesz szukać miłości przez całe życie i nigdy jej nie znaleźć albo możesz przez całe życie dawać miłość i doświadczać radości. Przeżywaj ją, praktykuj i twórz, zamiast czekać, aż to ona znajdzie ciebie. Im częściej będziesz to robić, tym częściej będziesz doświadczać głębi miłości od różnych ludzi, codziennie przez resztę życia”.
Źródło:
Jay Shetty, „8 zasad miłości. Jak ją znaleźć, utrzymać i jak pozwolić jej odejść” (wyd. Insignis)