1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jak cieszyć się s*ksem i mówić o intymności? Byle bez presji!

Jak cieszyć się s*ksem i mówić o intymności? Byle bez presji!

Michał Sawicki autor książki „Seks bez presji. Jak nie gzić się po ciemku” (Wyd. Zwierciadło. (Fot. Robby Cyron)
Michał Sawicki autor książki „Seks bez presji. Jak nie gzić się po ciemku” (Wyd. Zwierciadło. (Fot. Robby Cyron)
Nad czym warto pracować, jeśli chodzi o seks? – Nad wszystkim, co jest z tym związane: fantazje, preferencje, aktywności seksualne, pozycje, częstotliwość. I nad tym, z kim ja ten seks chcę uprawiać. To wciąż są tematy tabu. Niektórzy na przykład nadal uważają, że masturbacja jest zdradą – mówi psycholog, seksuolog i terapeuta Michał Sawicki, autor książki „Seks bez presji. Jak nie gzić się po ciemku”.

W Twojej książce znalazła się historia o tym, jak pewnego razu w samolocie zajmujesz środkowe miejsce, a po dwóch stronach siadają kobieta i mężczyzna. Na koniec lotu, kiedy wybucha między nimi kłótnia, okazuje się, że są parą. Wymieniają wulgaryzmy o podtekście seksualnym. Często nie mamy świadomości, jak bardzo seksualizuje się nasz język. Dostrzegasz to w gabinecie terapeutycznym?
Oczywiście. Nawet w codziennych rozmowach, kłótniach czy żartach padają nierzadko wulgaryzmy, nacechowane seksualnie. Podobnie bywa w gabinetach lekarskich, gdy pacjenci opisują swoje genitalia w sposób wulgarny. Bo inaczej nie potrafią. Znają tylko te określenia rodem z pornografii, bo stamtąd większość osób czerpie “wiedzę” na temat seksu… Tak, w moim gabinecie też to obserwuję. Chociaż różne osoby mają własne określenia na penisa czy pochwę. Nieraz pieszczotliwe, nieraz zrozumiałe tylko dla nich samych.

Książkę zatytułowałeś „Seks bez presji”. To dzisiaj popularne słowo. Ba, w niektórych środowiskach nawet pożądane i modne jest “bycie pod presją”. A jak często presja z łóżka wkrada się do życia zawodowego oraz związkowego i czy dzieje się tak również w drugą stronę?
Presja może przechodzić z seksu do obszaru pracy albo na odwrót, ale niekoniecznie musi. Słyszę, jak często pacjenci deklarują: „Muszę/chcę być jakiś/jakaś w seksie”. Na przykład? Świetny lub świetna, męski lub kobiecy, poza tym: sprawdzać się, nie zawodzić, mieć zawsze gotowość itd. A bywa, że kiedy rozmawiamy o tym z drugą stroną, to ona wcale tego nie oczekuje. Często więc my sami sobie tę presję niepotrzebnie nakładamy. Choć zdarza się, że osoby partnerskie czy social media presję nam wtłaczają. Pisząc tę książkę, myślałem sobie nieraz o tym, że żyjemy w erze sztucznej inteligencji, a jednak, jeśli chodzi o seksualność czy relacje, wciąż posiadamy różne szkodliwe przekonania. Nawet takie sprzed pięćdziesięciu lat.

Jaki problem się powtarza?
Najtrudniej ludziom żyć z utratą pożądania w relacji. Ten wątek powtarza się bowiem często, niezależnie od wieku, od stażu związku, od statusu i wyglądu. I niezależnie od tego, jakie kto reprezentuje pokolenie. To zresztą jeden z najbardziej szkodliwych mitów: wciąż uważamy, że miłość gwarantuje pożądanie, a tak przecież wcale nie jest. I o tym piszę również w mojej książce. Co jeszcze? Zauważyłem, że ludzie zwykle nie radzą sobie ze zdradami.

Zdradom poświęcasz sporo akapitów.
Zastanawiałem się, jak mogę poruszyć w książce ten temat: czy nie będzie zbyt odważne, jeśli powiem, że zdrady się dzieją, tak po prostu! I że generalnie w relacjach sporo kłamiemy. Nie tylko w obszarze seksualności. O wielu potrzebach nie mówimy sobie nawzajem. W tym o potrzebach kontaktu z innymi osobami.

Nigdy nie jest tak, że wchodząc w relację z inną osobą, ktoś nagle wciska magiczny przycisk, powodujący, że inni przestają nam się podobać. Oczywiście, w pierwszej fazie zakochania, zauroczenia, właśnie tak się dzieje. Widzimy tylko swojego wybranka czy wybrankę, czego przyczyną jest biochemia mózgu. Ale potem naturalnie wszystko normalnieje. Po to, żeby móc odpowiednio funkcjonować, nawet w pracy. Poza tym zaczynają krążyć wokół nas nowe osoby, niczym satelity. O tym zjawisku piszą do mnie różne osoby, śledzące mój profil na Instagramie.

Tam także omawiasz sporo wątków edukacyjnych. Obserwujący mogą Ci zadawać pytania, na które chętnie odpowiadasz. Nieraz zaskakujesz ludzi otwartością, odwagą.
Bardzo częstym obszarem pytań od osób śledzących mój profil jest: “Jak sobie poradzić ze zdradą?”. Nie tylko rozumianą poprzez kontakt seksualny, ale gdy na przykład ktoś intensywnie z inną osobą koresponduje, wysyła tak zwane nudesy, flirtuje lub lajkuje czyjeś zdjęcia. Ale pojawiają się też pytania typu: “Czy od seksu oralnego można zajść w ciążę?”, co stanowi niezbity dowód na powszechny brak edukacji seksualnej.

Albo ten inny szkodliwy, powszechny mit, który od dekad idzie za nami, że od pierwszego razu nie zachodzi się w ciążę.
To nie zawsze jest wina ludzi, że nie wiedzą. Raczej obwiniam tutaj cały system edukacji, a właściwie jej braku. Ten system często się kimś po prostu nie zaopiekował…

Czytaj także: Nie tylko libido. O bliskości w związku

Na ile pacjenci czy osoby, które do Ciebie piszą z pytaniami, wątpliwościami, stali i stały się inspiracją do książki? Wiem, że znazła się w niej część powierzanych Ci ludzkich historii, oczywiście w celach edukacyjnych.
Tak, ale wyłącznie jako inspiracja. Chodziło mi o zapewnienie wszystkim anonimowości. I o różnorodne inspiracje jednocześnie. Ale w książce znajdują się też inne opowieści: inspiracje serialami, popkulturą, historią czy moimi własnymi doświadczeniami.

Często przełamujesz tabu. Choćby poglądem, że monogamia nie wydaje się naturalna, tylko narzucona. Nad czym musimy jako społeczeństwo, single czy pary, nadal pracować?
Nad seksem.

O!
Nad seksem, czyli nad wszystkim, co jest z nim bezpośrednio i pośrednio związane: fantazje, preferencje, aktywności seksualne, pozycje, częstotliwość. I nad tym, z kim ją ten seks chcę na pewno uprawiać. Wreszcie: nad normami relacji. To wszystko jest cały czas tabuizowane. Sporo wątków powtarza się. Niektórzy wciąż uważają, że masturbacja to zdrada, podobnie jak oglądanie pornografii.

Za jeden z największych problemów w związkach uważasz ten, że każdy inaczej sobie te zdrady definiuje. Dla kogoś to będzie oglądanie rzeczonego porno, dla kogoś całowanie innej osoby, a dla jeszcze innych emocjonalne zaangażowanie w osobę spoza związku.
To cały czas jest żywy problem, bo w relacjach właściwie nigdy nie rozmawiamy o własnych definicjach zdrady. Kiedy znajdujemy się w fazie zakochania, zaprzeczamy temu, że w ogóle do zdrady może dojść. A potem już coraz trudniej wrócić do tematu i ustalić, czy ja rozumiem tę zdradę tak samo jak ty. I czy ty rozumiesz tę zdradę podobnie do mnie. I, co najważniejsze, jaką profilaktykę zdrady możemy zastosować, zanim do niej dojdzie?

A czy pewne tematy, jak choćby spadek libido czy umiejętność rozmawiania o potrzebach, są łatwiejsze dla któregoś pokolenia?
Nie. Za to bardzo często powtarzamy schematy i tabu. Choć Pokolenie Z ma jednak już pewną otwartość, jeśli chodzi o tożsamość seksualną czy łączenie się w pary z różnymi osobami. Jest nadzieja, że rzeczywiście będą bardziej słuchać swoich potrzeb, a nie społecznych czy religijnych powinności.

Podasz krótki instruktaż dla par, jak zacząć rozmawiać o seksualności? Czy istnieje tak zwany dobry moment?
Przede wszystkim ważne, aby zrobić to bez presji. I mówię to całkiem serio, bo rzeczywiście chciałbym dać wszystkim taką wyrozumiałość dla siebie i dla drugiej strony. Ta rozmowa na początku może nam w ogóle nie wychodzić. Skoro mówienie jest umiejętnością, to rozmowa o seksualności jest kolejnym stadium zaawansowania! Trochę tak jak z prowadzeniem samochodu. Nie od razu musi się to wszystkim świeżym kierowcom udawać. Cóż, mnie się nie udaje do tej pory; prowadzenie samochodu już sobie odpuściłem.

A jak zacząć rozmawiać o seksie? Podobnie jak o… zmianie pracy. Ciekawe, że znacznie łatwiej nam dyskutować o wszystkim innym, niż o seksie. O pracy, o rozrywce, o sporcie, o przyjaźni, o zakupach, o serialach. W innych obszarach jakoś sobie radzimy, ale w tym jednym wyjątkowo potrzebujemy wsparcia. Hamuje nas albo wstyd, albo różne lęki, obawy. Lepiej więc nie komunikować osobie partnerskiej poważnym tonem: „Słuchaj, musimy porozmawiać”, tylko wykorzystać do tego codzienne sytuacje…

Byle nie lot samolotem, jak bohaterowie Twojej książki, co jednak już ustaliliśmy.
Myślę, że fajnie jest wspierać bliską osobę w tej rozmowie, niełatwej przecież. I to tak pozytywnie wzmacniać. Czyli nie punktować na dzień dobry, co nam nie odpowiada w naszym życiu seksualnym. Zdecydowanie lepiej zacząć od tego, co wydaje nam się w porządku lub wręcz bardzo się sprawdza. Świetnym momentem bywa ten czas po seksie, kiedy leżymy czy wygodnie siedzimy. Wtedy na przykład możemy wyznać drugiej stronie, co dzisiaj nam się szczególnie podobało w aktywności seksualnej.

A jakie wielkie błędy popełniamy, może czasem nieświadomie, próbując rozmawiać o seksualności?
Wyszydzanie i zawstydzanie. Ten rodzaj przemocy psychicznej zdarza się w wielu relacjach, czasami rzeczywiście nieświadomie. Ale też częstym błędem, z który najczęściej się spotykam w związkach, jest zarzucanie sobie zaniechań. I wmawianie: “Bo jak ty zrobisz to czy to…, to ja się zamykam”, “Ale jak ty zrobisz tak czy siak, ja wyłączam się z tej rozmowy”. Rada: starajmy się zawsze mówić za siebie. Nazywać to, co ja konkretnie czuję. Nie wmawiać osobie partnerskiej, jakie emocje ona przeżywa lub jakie przeżywać powinna.

I pewnie najlepiej bez wulgaryzmów.
Choć jeśli my w ten sposób rozmawiamy w relacji na co dzień, to nie ma co z tej rozmowy z „brzydkimi wyrazami” robić wielkiego problemu.

Kolejnymi przemocowymi „argumentami” w związkach jest karanie milczeniem albo celowa odmowa seksu.
To spory problem. Bo seks staje się, zupełnie niepotrzebnie, pewnym narzędziem do wykorzystania, w zależności od tego, czy twoje zachowanie mi się spodoba, czy nie. Te zachowania przybierają formę biernej agresji, którą stosujemy.

Co się zmienia w oficjalnym przekazie, jeśli chodzi o seksualność?
Ważne, aby tutaj powiedzieć, że weszła nam nowa klasyfikacja chorób i zaburzeń, ICD-11, która zmienia różne diagnozy w całej medycynie. W tym w seksuologii, co bardzo mnie cieszy. Oto sadomasochizm wypada już z listy zaburzeń. Czyli jeżeli ja nie robię sobie krzywdy i nie robię krzywdy Tobie, a obie osoby są w stanie świadomie wyrazić zgodę na takie zachowanie seksualne, to nikomu nic do tego.

Właśnie, w książce sporo piszesz o zgodzie na seks. On może być najbardziej szalony i kosmiczny, ale niech nie będzie pragnieniem tylko jednej osoby, prawda?
Tak, choć spotykam się z przekonaniami, że popadamy w skrajności także tutaj. I że wkrótce będziemy musieli zawierać kontrakty przed każdym zbliżeniem seksualnym. Chcę takie głosy uspokoić. Rzeczywiście, ważne jest, by uświadomić sobie, na co ja mam ochotę, gdzie są moje granice. I żeby mieć świadomość tych granic także z drugiej strony. Tutaj więc znowu wracamy do potrzeby rozmowy, w tym do wyrażenia zgody na to, co się pomiędzy nami może wydarzyć.

Czytaj także: Zgoda wyrażona – potrzebne jest wyraźne „tak”

Znasz parę, która stworzyła osobisty kontrakt, dotyczący seksu?
Owszem. Nie chciałbym za dużo powiedzieć, bo to jest sprawa tej pary, ale rzeczywiście oni stworzyli sobie taką umowę. Napisali, co się może zadziać w ich seksie: przez jaki czas, jak, gdzie, z jaką intensywnością. No i to presji wcale im nie odjęło… Bo nie chodzi o to, żeby zabić życie seksualne przepisami i listą obostrzeń. Nie twórzmy ksiąg seksualnych z licznymi ustaleniami. Ważne, aby zgoda na seks w parze była po prostu monitorowana na bieżąco. Fajnie, aby zawsze pamiętać o tej świadomej zgodzie.

Świadomej, czyli?
W świadomej zgodzie chodzi o to, że osoba poniżej 15. roku życia, podobnie jak osoba pod wpływem substancji psychoaktywnej oraz osoba, która znajduje się w jakiejś zależności czy podległości, nie zawsze jest w stanie wyrazić swoje zdecydowanie.

Rozprawmy się na koniec z kolejnym mitem. Wiele osób uważa, że terapia par na pewno poprawi ich relację, w tym seks.
Cóż, terapia nie zakłada zawsze powodzenia w postaci poprawy życia seksualnego. Terapia zakłada towarzyszenie i sytuację, w której osoby partnerskie dochodzą same do konkretnych wniosków. Czasami są dalej razem, ich związek kwitnie, a czasami się rozstają.

Jestem zwolennikiem teorii, że terapia głównie polega na treningu komunikacji. W gabinecie bywam mediatorem, który pokazuje ludziom, jak się komunikować bez agresji. Jakie są tutaj trudności, na co zwracać uwagę itd. Możemy w terapii oczywiście stosować również trening seksualny. Ale nie zakładamy z pewnością tego, że seks wróci, czy że stanie się taki fajny lub częsty jak kiedyś. Choć seks po terapii może być lepszy. Bywa bardzo różnie. Jak w życiu. Ważne, aby nie czekać z pomocą do ostatniego momentu. Im dłużej trwa kryzys, tym trudniej nam ulepić pożądane rozwiązanie.

„Seks bez presji. Jak nie gzić się po ciemku” (Wyd. Zwierciadło) „Seks bez presji. Jak nie gzić się po ciemku” (Wyd. Zwierciadło)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Seks bez presji
Autopromocja
Seks bez presji Michał Sawicki Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze