1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Po czym poznać, że ktoś przegiął? Jak być sobą, gdy inni biorą? Na te pytania powinni znać odpowiedzi zarówno młodzi ludzie, jak i rodzice

Po czym poznać, że ktoś przegiął? Jak być sobą, gdy inni biorą? Na te pytania powinni znać odpowiedzi zarówno młodzi ludzie, jak i rodzice

Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)
Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)
Substancje psychoaktywne fascynują młodych ludzi. Z dużym prawdopodobieństwem prędzej czy później się z nimi zetkną. Tymczasem rodzice wierzą, że ich dziecka to nie dotyczy. Boją się tego tematu, wolą o nim nie rozmawiać. Być może nie mają po prostu wystarczającej wiedzy. Właśnie dlatego „Książka o narkotykach” napisana z myślą o młodzieży, powinna trafić również w ich ręce. Poniżej publikujemy jej fragment.

„Książka o narkotykach”, Boguś Janiszewski, ilustracje Max Skorwider, wyd. Agora

Po czym poznać, że ktoś przegiął?

Jest impreza, każdy coś wziął i dobrze się bawi. Jak rozpoznać, że to już nie zabawa, tylko igranie z życiem? Trudno powiedzieć, po czym poznać, że komuś potrzebna jest pomoc lekarza czy ratownika medycznego. W przypadku pobu­dzonych sprawa wydaje się prostsza: jeśli klientka bądź klient wierzga, rzuca się, macha nożem albo śrubokrętem, atakuje in­nych – stwarza niebezpieczeństwo dla siebie i otoczenia i trze­ba wezwać policję. Takiego ktosia należy najpierw fachowo za­bezpieczyć, zapakować do taksówki i przewieźć pod eskortą na toksykologię. Jeśli nie zagraża sobie ani innym, dzwoń pod 999. Organizm po pobudzaczu działa na najwyższych obrotach i może zacząć się przegrzewać. Tu potrzebne są płyny, a nawet chłodzenie ciała w wannie albo pod prysznicem. Tylko gdzie tu mowa o wannie, gdy klientka/klient wciąż fika? No właśnie.

W skrajnych przypadkach po przyjęciu stymulanta tempe­ratura ciała może przekroczyć 40 stopni. To bardzo niebez­pieczne. Taki ktoś po prostu zaczyna się smażyć od środ­ka. Pamiętasz scenę z drugiej serii Stranger Things, w której w Willa Byersa wniknął obcy i biedny chłopak wił się od we­wnętrznego żaru? To właśnie coś w tym stylu. Bardzo, bardzo niebezpieczne.

Z substancjami odurzającymi bywa trudniej, bo objawy nie są tak widowiskowe.

Po zażyciu takiego środka można po prostu odpłynąć w swój wewnętrzny świat, który przypomina sen. Tyle że sen zwykle nie kończy się zgonem, a tu może tak się zda­rzyć. Jak pamiętasz, organizm pod wpływem depresantów i opiatów bardzo zwalnia, czasem aż do zera. Po czym po­znać, że robi się groźnie? Po ogólnym sflaczeniu ciała, braku reakcji i dziwnie rzadkich oddechach. Oddech to życie; gdy spowalnia, trzeba dzwonić. A gdy go nie ma, należy przystą­pić do reanimacji.

Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe) Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)

Pamiętaj: bycie „pod wpływem”, nawet bardzo „pod wpływem”, nie jest przestępstwem. Poli­cja mniej interesuje się ludźmi upalonymi, a bar­dziej tymi, którzy właśnie palą. Nie tymi, któ­rzy przyjęli tabsy, tylko tymi, którzy mają je w kieszeniach. To taka subtelna, ale ważna różnica. Z tego powodu lepiej, żeby twój nadźgany, półprzytomny koleś, który szy­kuje się na spotkanie ze stróżami prawa, a nawet ratownikami medycznymi, miał środki psychoaktywne wyłącznie w sobie, a nie przy sobie.

Nie obawiaj się kontaktów ze służbami, gdy jesteś „pod wpły­wem”, jeśli to może uratować czyjeś zdrowie bądź życie. Je­śli zaniedbasz temat, ktoś może opuścić ten świat z powodu przedawkowania albo trwale przestać być sobą w konsekwen­cji przyjęcia substancji.

Warto, aby w takiej sytuacji kontakt z władzą podejmowała osoba pełnoletnia albo niebędąca „pod wpływem”. Nastuka­ni nieletni, choć nie popełniają przestępstwa, wzbudzają zain­teresowanie służb. Policja może uznać, że coś poszło nie tak z twoim wychowaniem, i skierować sprawę do sądu rodzinne­go. Sąd może przydzielić ci anioła stróża w osobie kuratora, a twoim starym przybędzie nowych obowiązków. Jeśli jednak w okolicy nie ma pełnoletnich, a wszyscy włącznie z tobą mają fazę, mimo wszystko dzwoń. Ratowanie życia bądź zdrowia jest najważniejsze.

Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe) Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)

Przygoda na toksykologii

W większości przypadków weekendowe dziabanie kończy się bólem głowy, jednodniowym zjazdem, gigantycznym kacem czy inną zmułą. Czasem jednak bywa tak, że substancja nie weszła prawidłowo – bo było jej za dużo, bo przyjęło się combo kilku dragów, bo to nie był ten dzień albo ktoś ci zapodał truciznę. I wtedy zaczyna się dziać. Albo przeciwnie – przestaje. Powo­dów takiego stanu rzeczy może być całe morze. Co gorsza, ni­gdy nie wiadomo, kiedy nastąpi ten mniejszościowy przypadek.

Oddział toksykologii to przyjazne i dość miłe miejsce. Lekarze i pielęgniarki nie zadają tam zbędnych pytań. Może nawet by chcieli – w końcu warto zrobić z pacjentką/pacjentem porząd­ny wywiad medyczny, żeby sprawdzić, co i jak. Niestety, rzadko mają z kim gadać. Zwykle pacjenci są na totalnej petardzie albo w stanie kompletnego odcięcia. Ani jedno, ani drugie nie sprzyja komunikacji.

Na toksykologię rzadko trafia się o własnych siłach.

Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe) Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)

Tym, którzy przyjeżdżają tam z powodu ekstremalnego pobu­dzenia – na przykład po mecie, amfie, MDMA czy mefedronie – często towarzyszy policja. I to nie z grzeczności, tylko z koniecz­ności. Ostro napruta osoba może wierzgać, kopać, pluć i gryźć. I nie mają tu znaczenia płeć ani temperament. Nawet u bardzo spokojnych ludzi narkotyk może odpalić głęboko ukryte zwie­rzęce instynkty. Trzeba je najpierw opanować za pomocą kaj­danek, a w przypadku gryzoni – specjalnych miękkich hełmów.

Na oddziale ci, którzy wierzgają, zostają przypięci pasami do łóżek. To nie jest żadna przemoc – po prostu nie ma innej moż­liwości udzielenia im pomocy. A potem lekarze dają klientce/ klientowi w żyłę koktajl leków uspokajających, w tym najpew­niej benzodiazepin. Całkowicie legalnie i za friko.

Ci, którzy przedawkowali środki odurzające, też przyjeżdżają w asyście, ale na innych zasadach, bo zazwyczaj są w stanie bezwładu. Nieprzytomni, często bez jakiegokolwiek kontak­tu, po morfinie, tramadolu, oksykodonie, fentanylu czy innych substancjach. Czasem dosłownie ledwo dychają.

Takiej osobie trzeba przede wszystkim zabezpieczyć podstawowe funkcje życiowe. Jeśli słabo oddycha, musi dostać maskę tleno­wą, a jeżeli prawie nie oddycha, trzeba jej wcisnąć rurkę z tlenem. Czasem konieczne jest podłączenie do respiratora. Do tego kro­plówka z antidotum.

Przygoda na toksykologiinie trwa długo – zwykle nie więcej niż dobę.

Gdy pacjentka/pacjent dojdzie do siebie, przez jakiś czas jest jeszcze obserwowana/obserwowany. No, chyba że zdarzą się ja­kieś psychozy albo narkotyk tak silnie zmasakrował wnętrze or­ganizmu, że trzeba wdrożyć dalsze procedury medyczne na in­nym oddziale.

Na toksykologii nie leczą z uzależnienia. To miejsce, w którym klientce/klientowi nie pozwala się zejść z tego świata i próbuje się postawić ją/go do pionu. Tyle. Praca z uzależnieniem jest bardziej skomplikowana i długotrwała.

Dlatego obserwują, co się z takim osobnikiem dzieje: czy wydaje się pobudzony, czy przeciwnie. Wiedza o tym, co było brane, jest ważna. Nie warto tutaj ściemniać i bać się, że coś się wyda. Dzię­ki temu lekarz może zadziałać bardziej konkretnie. Czasem taka wiedza może komuś uratować życie. Jeśli więc wiesz, to mów.

Ciekawe jest to, że pacjenci z toksykologii często nie pamięta­ją swojego pobytu na oddziale ani tego, co było przed. To tak zwana niepamięć wsteczna. Pamiętają tylko, że tam byli – i nic więcej. Najbardziej wytrwałym zawodnikom zdarza się odwie­dzić to miejsce kilkanaście razy.

Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe) Ilustracja Max Skorwider z „Książki o narkotykach”, Boguś Janiszewski, wyd. Agora (materiały prasowe)

Jak być sobą, gdy inni biorą?

Tak się jakoś porobiło, że dziś dużo brania dzieje się w stadzie. A jak jest się w stadzie, to robi się to, co robi stado. Albo się w stadzie nie jest.

Twoja ekipa, grupa, paczka – czy jak ją tam zwiesz – to ważna sprawa. Bardzo ważna. Można pokłócić się z bratem, siostrą, odstawić starszych na boczny tor. Ciężej jest odpuścić ziom­ków i ziomalki, z którymi tak dobrze kleiło się trakcję. Kiedy w grupie jest brane, robi się ciśnienie, żeby też brać. To nor­malne. Gdy wszyscy biorą, a ty nie bierzesz, zyskujesz może zdrowie, ale ryzykujesz wypad z grupy.

Jeśli nie chcesz brać, a grupa chce, żebyś wzięła/wziął, możesz stosować różne uniki: powiedzieć, że masz astmę, bierzesz leki.

(materiały prasowe) (materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze