Nieustanne SMS-y, kwiaty przysyłane do pracy, wystawanie pod oknem. Gdzie kończy się adoracja, a zaczyna prześladowanie? O różnych obliczach stalkingu opowiada psychoterapeuta Paweł Droździak.
Artykuł archiwalny
W Polsce co ósma osoba była lub jest ofiarą stalkingu, czyli uporczywego narzucania niechcianego kontaktu.
Wszystko zależy od definicji. Jeśli przyjmiemy, że stalking to jest kontakt, którego sobie nie życzymy, to ja też jestem ofiarą stalkingu, bo co i rusz dzwoni do mnie jakaś firma, oferując swoje usługi. Pytanie – jak tę definicję określić. Jeśli ludzie się rozstają, bo ktoś kogoś porzuca, to dochodzi do jakiejś asymetrii: jedno mówi, że chce związek zakończyć, a drugie mówi: „nie!”. Chce jeszcze coś wyjaśniać, dopowiedzieć, chce mieć kontakt, czegoś żąda, o coś oskarża, próbuje negocjować, szantażować, że zrobi sobie coś złego itd. Im większe poczucie winy ma osoba, która porzuca, tym szybciej potraktuje zachowanie byłego partnera jako nękanie. I już na tym etapie może powiedzieć, że jest ofiarą stalkingu. Takie sytuacje bywają uciążliwe, ale w stalkingu nie do końca o to chodzi.
To spróbujmy zdefiniować stalkera. Kim jest albo kim nie jest?
To osoba, która nie przyjmuje do wiadomości odmowy kontaktu. To jest oczywiście subiektywne wrażenie, ale chodzi tu o stan, kiedy odczuwamy nieadekwatność emocjonalną tego, co się dzieje. Ofiara jest na celowniku latami.
Przy rozstaniach, zwłaszcza burzliwych, nietrudno o tę nieadekwatność – zranienie może prowadzić do prób zatrzymania kogoś na siłę.
Ale nie każda odmowa udzielenia komuś rozwodu jest stalkingiem. Proponowałbym taką definicję: ze stalkingiem mamy do czynienia wtedy, kiedy pojawia się niechciany kontakt, który przez bardzo długi czas (też pojęcie względne) nie poddaje się żadnym negocjacjom i który ma charakter szaleńczy.
Nie mieści się w normach społecznych?
Ani psychologicznych. Zwykle przy rozstaniach, jeśli komuś odrzuconemu trudno się pogodzić z rozstaniem, to przechodzi przez kolejne etapy. Zazwyczaj najpierw jest szok, niedowierzanie, niezrozumienie, później złość, rozpacz, żal, i w końcu pogodzenie się ze stratą – widać, że to jest jakiś proces, że postępuje i do czegoś zmierza. W stalkingu to się nie zmienia, siła dzisiejszych emocji będzie aktualna za osiem lat. Dozgonnie. Przy czym w przypadku stalkingu wcale nie musiało być relacji, stalker mógł ją sobie uroić, bo ktoś się kiedyś do niego uśmiechnął, spojrzał na niego albo mu coś „obiecał”, podczas gdy tak naprawdę on tylko sobie to wmówił.
Dlaczego to robi?
Stalking jest zachowaniem, sposobem funkcjonowania, za którym mogą się kryć różne przyczyny, różne obrazy kliniczne. Pierwszy powód to psychopatia. Czyli stalkerem może być osoba, która nie jest zdolna do empatii i która czerpie przyjemność z dręczenia, znęcania się. Taki ktoś może mówić o miłości albo moralizować, przebierać się w szatki strażnika jakichś zasad, ale to wszystko jest tylko fasadą. Bo to, co go naprawdę interesuje i kręci, to zadawanie bólu, cierpienia poprzez nękanie i wpływanie na czyjeś życie. Stalker psychopata zostawia samochód przed domem osoby nękanej, by ta wpadała w niepokój. On się tym karmi. Działa najczęściej na granicy prawa, wie, co jest legalne, a co nie. Drugi obraz kliniczny – to osoby z zaburzeniem osobowości typu borderline, które bardzo ciężko przeżywają wszelkie odrzucenie. Często też wyobrażają sobie odrzucenie tam, gdzie go nie ma. Taki ktoś czuje wtedy, że się rozpada, traci kontrolę. Kierują nim inne motywy niż psychopatą, ale może przejawiać podobne zachowania, np. wysyłać setki czy tysiące SMS-ów do osoby nękanej.
Tyle że wynika to z autentycznego cierpienia, a nie z zimnej kalkulacji i chęci znęcania się – jak u psychopaty.
Tak, ten ktoś, jeśli tęskni, to nie jest w stanie tej tęsknoty wytrzymać i nie potrafi jej w sobie zawrzeć, tylko musi ją przeżywać „na zewnątrz”. Pisząc te niezliczone ilości SMS-ów albo wystając godzinami pod oknem. Tęskni jak noworodek za matką, która zniknęła z jego pola widzenia. Więc nęka. Nieraz przez wiele lat. Jest też nękanie wywoływane psychozą – to trzeci typ nękacza. Ten ktoś może sobie uroić, że jest z kimś w związku, np. z osobą sławną („jestem z Jodie Foster”) lub też utożsamiać się z jakąś postacią („to ja jestem Johnem Lennonem”) – i nagle już wie, jak to „naprawdę było”. „Naprawdę to było tak, że ona obiecała mi ślub! I teraz musi się z tego rozliczyć” – mówi i konstruuje całą rzeczywistość urojeniową wokół tej osoby, którą nęka, rozwija fantazję z nią w roli głównej, całą historię, która absolutnie nie poddaje się żadnym negocjacjom czy racjonalnemu argumentowaniu.
Nękanie podlega terapii?
Pod warunkiem że nękający tego chce. Zachowanie nękające współwystępuje z innymi problemami, to nie jest tak, że poza nękaniem taka osoba wszędzie indziej „normalnie” funkcjonuje.
Czy stalker psychopata wysyła wcześniej niepokojące sygnały, które możemy rozpoznać?
To jest często duży problem, bo takie zachowanie, które stalker na początku wykazuje, może nam się bardzo spodobać, może być dla wielu atrakcyjne. Może nam się wydawać, że to jest człowiek bardzo zaradny, zorganizowany, skuteczny, silny, że da nam opiekę i ochronę. Wręcz imponuje nam, że się niczego nie boi.
W dodatku jest uroczy.
Generalnie – robi dobre wrażenie! Ale ten „silny facet”, gdy będziesz chciała powiedzieć: „odchodzę”, tak samo mocno, jak wcześniej cię chronił, teraz nie będzie chciał cię puścić.
To często sprawcy przemocy.
Tak, bo psychopata nie ma w sobie empatii, z nim nie ma dyskusji, nie ma negocjacji.
A osobowość borderline – czym nas uwodzi?
Taka osoba może po jednym dniu znajomości powiedzieć: „Wiesz, jak tylko cię zobaczyłem, to już wiedziałem, że to ty jesteś tą jedyną. Że się z tobą ożenię. Jesteś odpowiedzią na wszystkie moje pytania, weźmy ślub, miejmy dziecko, natychmiast, od razu – musimy być razem”. I to są często te „magiczne chwile”, bo kto by nie chciał doświadczyć takiej magii… Albo dziewczyna mówi do chłopaka: „Ja już chodzę w twojej kurtce”. Po kilku minutach znajomości kochają się wszędzie: i w windzie, i na dachu, i w samochodzie – to może się niejednemu chłopakowi spodobać. Tyle tylko, że gdy zechce przerwać tę znajomość, to spotka się z podobną intensywnością uczuć, choć wcale ich już nie będzie chciał. „Kara” będzie nieograniczona w czasie i przestrzeni. Nękanie jest ciemną stroną tego, co wcześniej było stroną jasną. Maksymalnego zaangażowania, bez granic. To jest częsta cecha stalkingu – ta sama siła uczuć, tylko przeciwny kierunek. Silna nienawiść, która wygląda jak silna miłość, albo na odwrót. W Polsce przyjęła się nazwa „stalker”. My kiedyś proponowaliśmy określenie „nękacz”, ale najbardziej podoba mi się inna nazwa, która się, niestety, zupełnie nie przyjęła, a wyjaśnia chyba najwięcej – „kochacz”.
Stalkerem może być też ktoś, kogo w ogóle nie znamy?
To, że staniemy się ofiarą stalkingu, może odbyć się bez jakiegokolwiek naszego udziału, bez naszej wiedzy. Wystarczy, że prześladowca nas gdzieś zobaczy i z jakiegoś powodu wzbudzimy jego zainteresowanie, uwagę.
Czy jest w ogóle możliwe zrozumieć jego punkt widzenia?
To jest osobowość, która nie istnieje bez drugiej osoby. Dąży do tego, żeby umieścić w niej taką część siebie, która nie pozwoli o nim zapomnieć.
Co mu to daje, ta pamięć o nim?
W zależności od typu stalkera – jeśli jest to psychopata, to czerpie on przyjemność z tego, że ktoś inny cierpi. To sadystyczna satysfakcja, że on ma taką moc sprawczą. Jeśli mamy do czynienia z kimś z graniczną osobowością, to ten ktoś przeżywa to tak: „No nie jestem co prawda w związku z tą osobą, ale przynajmniej ten ktoś o mnie nie zapomni, ja myślę o nim i on też myśli o mnie, na jakimś poziomie ciągle jesteśmy związani”. A ktoś, kto ma psychozę, uznaje, że to przecież normalne, że się kontaktuje, bo są ze sobą w relacji (nie wie przecież, że to urojenie). „Ja wiem, co on myśli o mnie i on też wie, co ja myślę o nim – i to, że on mówi, że nie ma ochoty na kontakty ze mną, to wcale nie oznacza, że naprawdę tak jest”.
Co możemy zrobić, by się chronić, gdy nasze życie wali się w gruzy przez stalking?
Przy psychopatycznym sprawcy, który czerpie przyjemność ze znęcania się, największe szanse powodzenia ma zgłoszenie stalkingu na policję, bo psychopata zawsze kalkuluje koszty – gdy się zorientuje, że dalszy stalking mu się „nie opłaci”, ustąpi. Przy innych zaburzeniach – różnie bywa, czasami ktoś rzeczywiście może się przestraszyć, ale często, zwłaszcza gdy stalker ma na nas jakiegoś haka, ludzie nie zgłaszają tego na policję, próbują poradzić sobie sami. Intuicyjnie nasza pierwsza reakcja to próba porozumienia ze stalkerem, przekazania mu komunikatu: „Zostaw mnie w spokoju”, ale w ten sposób paradoksalnie pchamy się w kontakt, próbując go zakończyć. To działanie tylko pogarsza sprawę. Warto sobie uświadomić, że nękacz to nie jest ktoś, kto zgodzi się na to, byśmy się z nim rozstali. Że będziemy mogli sobie ustalić częstotliwość kontaktowania, coś wynegocjować. Nie, to nie zadziała. Czasami, doprowadzeni do furii, wpadamy też w taki stan, który nie poddaje się racjonalnemu myśleniu. Mamy tak dość nocnych telefonów, bombardowania e-mailami i SMS-ami, wystawania pod drzwiami domu czy pracy, że sami niejako popadamy w obłęd, nasze życie zaczyna toczyć się wokół nękacza – „napisze czy nie napisze, zadzwoni czy nie zadzwoni, na domowy czy na komórkowy?”. Ta sytuacja może doprowadzić nas do tego, że uruchamia się w nas żądza zemsty, dochodzą do głosu mordercze instynkty, bo chcemy wreszcie raz na zawsze z tym skończyć. Pamiętajmy, że żadna prośba czy groźba, którą do stalkera skierujemy, nie będzie prowadziła do rozwiązania, a jedynie do rozbudowania tego opresyjnego systemu. To, co możemy i musimy zrobić, to absolutnie zerwać kontakt. I być konsekwentnym. Oczywiście, stalker się na to nie zgodzi i będzie dążył do odnowienia kontaktu różnymi metodami, prośbami, groźbami…
Groźby są karalne.
Są, i należy to zgłosić. Bo od groźby może być niedaleko do wykonania zamiaru. Trzeba się chronić, bo to może być realne zagrożenie. Co jeszcze? Zmieńmy numer telefonu, dajmy go tylko osobom, którym ufamy i z zastrzeżeniem, że nie mogą bez naszej wiedzy i zgody ujawnić go nikomu. Zmieńmy też adres e-mail. Odetnijmy wszelki dostęp do siebie, czasami, niestety, konieczna będzie zmiana pracy lub mieszkania. Trzeba sobie narzucić twardą dyscyplinę, więc jeżeli dostajemy e-maile czy SMS-y, to absolutnie ich nie czytajmy. Bo jeśli przeczytamy, choć nie odpowiemy, to i tak się zaangażujemy emocjonalnie, będziemy tym żyć. Nękacz wie, co napisać, by nas emocjonalnie rozwalić. Może rozsiewać plotki, pomawiać... Wszystko na granicy prawa. Trzeba nad sobą pracować, żeby się na to uodpornić. Jeśli ktoś chce z nami o stalkerze porozmawiać, bo słyszał, że on coś powiedział na nasz temat albo coś zrobił, to zastrzegajmy, że nie będziemy tego słuchać. Musimy uczulić też wspólnych znajomych, jeśli takich mamy, żeby nie informowali nękacza o niczym, co nas dotyczy. Jeżeli czeka nas wydarzenie, podczas którego i my, i nękacz mamy działać we wspólnej przestrzeni, to musimy się z tego wycofać. Chyba że się naprawdę nie da i wtedy pozostaje tylko droga prawna. Stalking bardzo często wiąże się ze stratami, z którymi ludziom, co zrozumiałe, trudno jest się pogodzić. To jest nasz wybór, czy się na przykład wyprowadzimy, czy nie, ale warto pamiętać, że nawet jeśli nam się zdaje, że udało się nękacza uspokoić, to po półrocznej ciszy może on wyskoczyć jak diabeł z pudełka i znowu nas nękać. Dlatego trzeba się od niego zdecydowanie odciąć. Ze stalkerem nie ma negocjacji. Jego nie da się przekupić czy oswoić (choć on liczy, że właśnie tak pomyślimy), on szuka ofiary, i łatwo jej nie puści. Jego credo to: „Nie zapomnisz mnie”. Liczenie na to, że się zmieni albo coś zrozumie, to strata czasu. Nękaczowi chodzi o to, by mieć z nami kontakt, jakikolwiek, a nam, żeby tego kontaktu nie mieć. Jedynym sposobem jest odpuszczenie i niesprawdzanie, co chciał nam zrobić czy powiedzieć.