1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Relacje
  4. >
  5. Czy relacja matka–córka musi być trudna? Rozmowa z psycholożką Magdaleną Śniegulską

Czy relacja matka–córka musi być trudna? Rozmowa z psycholożką Magdaleną Śniegulską

(Fot. Fredrich Baker/Conde Nast via Getty Images)
(Fot. Fredrich Baker/Conde Nast via Getty Images)
"Zastanawiam się, czy nie wylewamy dziecka z kąpielą, mówiąc, że relacja matka–córka jest wyjątkowa. Może tak naprawdę wyjątkowa jest relacja rodzicielska. Myślę, że gdybyśmy odczarowali rolę matki, wszystkim byłoby łatwiej" - mówi psycholożka Magdalena Śniegulska w książce „Masz to po mnie. Jakie przekonania dostałyśmy od naszych matek i babek?”.

Wywiad jest fragmentem książki Marty Szarejko „Masz to po mnie. Jakie przekonania dostałyśmy od naszych matek i babek?” (Wydawnictwo Literackie, 2025). Wszystkie skróty pochodzą od redakcji

Można uchwycić moment, w którym relacja matka–córka zaczyna być trudna? Od czego zależy, czy taka właśnie jest?

Jakość relacji zależy od osób w nią zaangażowanych, a więc i od córki, i od matki. Jednak specyfika relacji rodzicielskich polega na tym, że odpowiedzialność ponosi rodzic — w tym przypadku matka. Zanim zaczniemy szukać początków trudności, warto powiedzieć, co wiemy o relacjach między rodzicami a dziećmi. Wiemy na przykład, że bardzo ważne są rozmowy, ale nieoceniające, dające przestrzeń na wyrażanie swoich poglądów. Kiedy pojawiają się jakieś problemy, wiadomo, że można je bezpiecznie omówić. Córki zachęcane do samodzielnego poszukiwania rozwiązań nabierają pewności siebie. I ufają, że matka w nie wierzy, że dadzą radę, potrafią. Dlatego tak ważne jest poczucie kompetencji rodzica. Są kobiety, które świetnie czują się jako matki małych dzieci, mają z nimi dobrą relację, potrafią stworzyć bliskość. I to dla córki niesamowity kapitał, bo nawet jeśli w wieku nastoletnim ta relacja się zepsuje albo skomplikuje, to jest duża szansa, że po okresie adolescencji kontakt między nimi się poprawi

Jest do czego wracać.

Ale zdarza się też, że początek jest trudny i dopiero kiedy córka ma kilkanaście lat, udaje się nawiązać relację. Nagle okazuje się, że matka jest córce bardzo potrzebna i ma z nią dobry kontakt. Pamiętam kobietę, która pojawiała się w moim gabinecie na różnych etapach macierzyństwa. Na początku mówiła, że bardzo nie lubi bycia matką, że ta rola jest dla niej obciążająca i budzi w niej duży niepokój, krótko mówiąc: nie czerpie z niej żadnej satysfakcji. Jednocześnie była odpowiedzialna i chciała być w tej roli jak najlepsza, ale podkreślała, że i tak się nie sprawdza. Takie miała poczucie.

Bardzo smutne.

Towarzyszyłam jej przez te wszystkie lata i w pewnym momencie ona powiedziała: „Chyba wreszcie odnalazłam się w tej roli, teraz jest właściwie w moim życiu najważniejsza. I sprawia mi przyjemność!”. Okazało się, że z córką nastolatką łatwiej jej złapać kontakt, wreszcie różne rzeczy zrozumiała i zobaczyła, że wcześniej miała na nią konkretny plan. Mówiła: „Chciałam, żeby była taka jak ja — silna, niezależna i samodzielna. Ale okazało się, że ona potrzebuje czegoś innego. Dużej rodziny, rozbudowanych relacji i bycia w nich w zupełnie innym stylu niż ja”.

Fajnie, że to zobaczyła.

No właśnie! Pomyślałam, że z jednej strony to bardzo trudne doświadczenie: skonfrontować się z tym, że nasze wartości są inne niż te, które ma dorastająca córka. A z drugiej wspaniale, że można w takiej sytuacji odczuwać satysfakcję. Przyznaję jednak, że to rzadsze przypadki, zwykle jest na odwrót, czyli statystycznie częściej trudny moment nadchodzi, kiedy córka dojrzewa. Wiele córek mówi wtedy „sprawdzam” i punktuje matki, robi wszystko, żeby wyciągnąć ich negatywne cechy. Jakiś czas temu jedna z matek opowiadała mi, jak udzielała swojej córce rad dotyczących relacji romantycznych. A sama była po dwóch rozwodach. Jej córka powiedziała: „Z całym szacunkiem, ale nie jesteś mistrzynią relacji!”.

Trafiony zatopiony.

Matka na to: „Faktycznie, to prawda”. Ale zarazem miała poczucie, że mimo wszystko dłużej żyje, więcej na ten temat wie i że patrzenie z zewnątrz na relację córki daje jej inną perspektywę. Jednak córka stwierdziła, że woli porozmawiać z babcią, ponieważ to ona była w długotrwałym związku. Myślę, że to trudny moment również dlatego, że oddzielenie matki od dziecka, galopująca samodzielność są same w sobie bardzo ciężkie, a co dopiero brutalność w ocenianiu wyborów rodzica? Nielubienie matki w tym czasie jest często bardzo silne, pojawiają się emocje i słowa dla obu stron przykre. Przy czym oczywiście nie jest tak, że nastolatki czerpią przyjemność z ranienia rodzica, raczej mają poczucie, że muszą to robić, że tak trzeba.

Czytaj także Matka i córka – najczulsza relacja, która może karmić albo niszczyć

Poza tym w symbolicznym sensie trzeba chyba uśmiercić rodzica, żeby wybić się na niepodległość.

I doświadczyć takiej pewności, że bez rodzica sobie poradzę. Jestem odrębna. A świat mi nie zagraża, nie jest niebezpieczny Często sposobem poradzenia sobie z budowaniem siebie na nowo i przeformułowaniem relacji jest znielubienie matki. Nastolatki robią to, żeby odciąć pępowinę, a potem budować się w nowym kontekście. To, co mnie ostatnio zaskakuje, to obserwacja, że dla młodych dziewczyn bardzo duże znaczenie mają relacje pozarodzinne.

Czym jest dla nich rodzina?

Bardzo podobała mi się wypowiedź siedemnastolatki, która stwierdziła, że dla niej to jest stado. Czyli osoby, które wybrała i w relacjach z którymi naprawdę może być sobą. Nie ma znaczenia, czy są tam więzy krwi. Powiedziała: „Przecież od tego zaczyna się rodzina, że spotykają się osoby, które nie mają więzów krwi”. I jakoś mnie to poraziło, bo rzeczywiście tak jest, tylko ułuda tych więzów potem ma tak silny charakter, że o tym nie pamiętamy.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Jakie sytuacje na początku macierzyństwa mogą zaburzyć relację z córką?

Początek w ogóle jest ważny. Dobra kondycja psychiczna matki — to, jak ona się czuje — ma kluczowe znaczenie. Jeśli jest dobra, będzie ważnym zasobem budującym dobrostan córki. W badaniach wykazano, jak trudno być dzieckiem matki w depresji, właściwie na wszystkich poziomach: fizycznym, hormonalnym, ale też psychicznym — relację z matką, z którą właściwie nie ma kontaktu, trudno zbudować. Pytanie, czy matka jest sama, czy jednak ktoś może jej w tym czasie pomóc, wesprzeć ją, w pewien sposób zastąpić.

Z drugiej strony dziecko też może mieć cechy, które w połączeniu z charakterem matki mogą być dla niej trudne.

Tak, mamy tendencję do obwiniania matek, a prawda jest taka, że bywają też trudne dzieci. Weźmy na przykład trudności rozwojowe — myślę, że można mieć kłopot z lubieniem dziecka z ADHD. Mogę je kochać, odpowiadać za nie i chcieć dla niego jak najlepiej, ale jednocześnie czuć irytację — może mi być momentami po prostu cholernie trudno.

Czytaj także Dlaczego matki nie uczą córek, jak czerpać radość w łóżku? Pytamy Katarzynę Miller

Czasem wystarczy, że matka jest przebojowa, a dziecko bardzo nieśmiałe.

Różnica temperamentów też bywa niełatwa. Pamiętam bardzo lękową matkę, która miała odważną córkę, takie hop do przodu dziecko. I jej było strasznie trudno, ale w pewnym momencie ustawiła się tak, że córka załatwiała za nią różne rzeczy — oczywiście jak już była wyrośniętą nastolatką i chodziło o drobnostki, nie było mowy o parentyfikacji. I one się polubiły. Jest jeszcze jedno: w kontekście relacji matka–córka nie możemy pominąć zmiany pokoleniowej, która dokonuje się na naszych oczach i ma duży wpływ nie tylko na córki, ale też na matki.

Chodzi o zaangażowanie ojcow?

Tak, ojcowie są znacznie bardziej obecni. I często czerpią przyjemność z tej roli, lubią zajmować się dziećmi, chcą to robić. Widzę coraz więcej ojców, którzy są kompetentni i wiedzą o tym. Rozumieją swoją funkcję, są elastyczni, potrafią się dostosować, a relacja z dzieckiem jest dla nich ważniejsza niż praca — co jeszcze niedawno zdarzało się niezwykle rzadko. Bardziej podążają za dzieckiem, niż je wychowują.

I mają większy luz w zabawie.

No właśnie. Niestety dla niektórych kobiet zobaczenie w tym zasobu jest trudne. Uwewnętrzniły społeczny przekaz, który mówi: „Relacja matki z dzieckiem jest wyjątkowa, drugiej takiej nie ma, matka jest jedna i najważniejsza!”. A może wcale tak nie jest? Kilka lat temu byłam na spotkaniu poświęconym opiece naprzemiennej, zorganizowanym przez prezydenta, i zaskoczyło mnie, jak wiele środowisk wygłaszało opinię: „Do trzeciego roku życia dziecko musi być pod opieką matki”. Na pytanie, dlaczego, odpowiadano, że matka ma naturalny dar zajmowania się dzieckiem. I specjalną więź. To kulturowa norma, do której się przyzwyczailiśmy, ale może czas ją zmienić? Szczególnie że naprawdę wielu ojców chce się zajmować dziećmi, w podobnym stopniu do matek.

Chce pani powiedzieć, że relacja matka–córka nie jest wyjątkowa?

Myślę, że gdybyśmy odczarowali tę rolę, wszystkim byłoby łatwiej. Bo może tak naprawdę chodzi o to, żeby dziecko miało dobrą relację z dojrzałym, stabilnym dorosłym? To mogą być ojciec, babcia, dziadek albo ciocia. Zastanawiam się, czy nie wylewamy dziecka z kąpielą, mówiąc, że relacja matka–córka jest wyjątkowa. Może tak naprawdę wyjątkowa jest relacja rodzicielska. Przed naszą rozmową przypominałam sobie różne matki i córki, które znam z gabinetu albo z życia prywatnego, i stwierdziłam, że nie widzę tam żadnych prawidłowości, w takim sensie, że te relacje są naprawdę bardzo różnorodne. Nadano im na pewno szczególne znaczenie i z pewnością wciąż w tym wzorcu funkcjonujemy. Mało tego, musimy wobec tej narracji jakoś się ustawić, powiedzieć sobie: „Nie, u mnie jest zupełnie inaczej” albo utwierdzić się w przekonaniu, że tak właśnie jest.

Być jak własna matka albo ustawić się w kontrze.

Podczas gdy jedno i drugie to trudne zadanie, ponieważ to nie jest ta sama relacja — ja nie jestem już małą dziewczynką albo nastolatką, nie jestem też moją matką, a moja córka jest inna niż ja czy jej babcia. Nie można tego powtórzyć. To też zresztą bardzo ważne: zobaczyć, że moja córka jest kimś innym, że ona nie jest mną. I w związku z tym może mieć inne potrzeby i oczekiwania.

Magdalena Śniegulska - psycholożka, psychoterapeutka, autorka tekstów popularyzujących wiedzę psychologiczną z obszaru wychowania dzieci i problemów rozwojowych. Prowadzi terapię indywidualną i grupy terapeutyczne dla dzieci i młodzieży. Współpracuje z organizacjami zajmującymi się wspieraniem rozwoju i edukacji dzieci i młodzieży.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze