Czy traumy z dzieciństwa można przezwyciężyć na ringu bokserskim? Dla głównej bohaterki najnowszej powieści Sylwii Kubik sztuki walki okazują się terapią i sposobem na uwolnienie się od bolesnej przeszłości. Pisarkę opowiedziała nam, jak wyglądał proces powstawania tej poruszającej historii i wyjaśniła, dlaczego uważa, że „Bez przebaczenia” to książka, w której każdy czytelnik odnajdzie cząstkę siebie.
Główna bohaterka Pani powieści boryka się z wieloma traumami z dzieciństwa. Alkohol, przemoc psychiczna i fizyczna, wreszcie porzucenie. Skąd czerpała pani inspirację budując tę postać?
Bardzo pomogło mi wykształcenie pedagogiczne, dzięki któremu wiem, jak postępować z taką osobą, jak rozpoznawać takie problemy i jak zachować się w poszczególnych sytuacjach. W tej kwestii moje przygotowanie zawodowe było niezwykle pomocne. Pracowałam w szkole średniej, gdzie miałam styczność z młodzieżą z takimi problemami. Ale inspiracją byli też moi znajomi, członkowie rodziny, osoby mi bliskie, moje prywatne wspomnienia. Na postać Lilki złożyło się mnóstwo historii. Niestety, ten problem w różnym stopniu dotyczy bardzo wielu ludzi. Wiadomo, że nie wszystkie elementy, które wystąpiły w jej życiorysie, pojawiły się u osób, którymi się inspirowałam. Postać Lilki jest efektem połączenia wielu różnych wątków.
Czytanie o przeszłości Lilki momentami mrozi krew w żyłach. Matka alkoholiczka, ojciec, który okazuje córce zupełną obojętność. Trudno uwierzyć, że rodzice mogą tak bardzo nie znosić własnego dziecka.
Postać ojca Lilki była bardzo mocno inspirowana prawdziwą historią. Ojciec pewnej dziewczyny zachował się tak samo. Co więcej – tam też miały miejsce próby samobójcze. Niestety, takich rodziców jest bardzo dużo. Wydaje mi się, że ojciec Lilki na swój sposób ją kochał, ale bardziej kochał siebie i nową żonę. Chciał odciąć się od przeszłości i problemów, zbudować nowe, piękne życie. Lilka w pewnym momencie zaczęła mu w tym przeszkadzać.
Wydaje mi się, że motywem wiodącym w pani książce jest zemsta. Ma ona być dla Lili terapią i wyzwoleniem, czy rewanżem zgodnie z odwiecznym prawem „oko za oko”?
Raczej nie widziałam w tym zemsty, ale próbę udowodnienia sobie, że potrafi i może pokonać swoje słabości. Tak naprawdę walka Lilki toczyła się właśnie z jej słabościami – psychicznymi, fizycznymi. Pokonywała je właśnie po to, żeby się skonfrontować z dawną prześladowczynią. Nieoczekiwanie przed walką pojawił się ojciec Lilki, który próbował odwieść ją od walki i po raz kolejny wytykał jej słabość, mówiąc, że nie ma szans w tej konfrontacji.
Lila w międzyczasie podejmowała próby przebaczenia, ale jej rozmowa z ojcem przed samą walką uświadomiła jej, że musi uzewnętrznić swój żal. A mogła to zrobić jedynie poprzez rewanż na dziewczynie, która zniszczyła jej życie. W przeszłości była bezsilna i nie mogła się bronić – tym bardziej, że przeciwniczka była od niej silniejsza. Wykorzystywała zarówno siłę fizyczną, jak i psychiczną. Strach przed bezsilnością, którą tak dobrze pamiętała, zmotywował ją do fizycznej konfrontacji.
Lila wchodzi w dorosłe życie bagażem trudnych doświadczeń. Czy takie zdarzenia mogą być konstruktywne?
Niestety, historie osób z taką przeszłością rzadko kończą się dobrze. To jest walka z samym sobą. W pewnym momencie człowiek może się pogubić i zatracić ten właściwy cel. Celem i motywacją Lilki stała się chęć pokonania własnych słabości. Wcześniej je życie było bezbarwne i jałowe – chodziła do pracy w klubie, nie nawiązywała żadnych znajomości, unikała relacji, trzymała wszystkich na dystans i nie potrafiła nikomu zaufać. Przemiana nastała w niej właśnie wtedy, gdy zaczęła trenować. Sport bardzo często pojawia się w życiu osób z traumą, znajdują w nim sposób na poradzenie sobie z przeszłością. Ja dla mojej bohaterki wybrałam MMA. Myślę, że gdyby nie jej traumatyczne doświadczenia, nigdy nie znalazłaby się na ringu.
Bardzo szczegółowo opisuje pani kulisy przygotowań do walk MMA. Jestem ciekawa, skąd czerpała Pani wiedzę o tym sporcie.
Rozmawiałam z zawodniczkami MMA. Nie mają jeszcze wielkich osiągnięć na tym polu, ale od jakiegoś czasu trenują, dzięki czemu mogły wprowadzić mnie w ten świat. Oprócz tego czytałam wszystko, co jest dostępne na temat MMA, oglądałam wywiady z Joanną Jędrzejczyk, wertowałam informacje o niej i jej dokonaniach. Myślę, że udało mi się odtworzyć realia tego sportu na kartach książki.
Lila zaczyna przygodę z MMA od zera. Jak długo trzeba ćwiczyć, żeby zbudować formę i opanować technikę walki?
W tej kwestii nie ma reguły. Część zawodniczek, które biorą udział w walkach w oktagonie, trenowała wcześniej inne sporty, np. kick boxing, a dopiero później przerzuciły się na MMA. Żeby w tej dyscyplinie wspinać się wysoko i osiągać szczyty, potrzeba więcej czasu, niż u Lilki, ale na tym poziomie, na którym moja bohaterka chciała się zetrzeć ze swoją przeciwniczką, kilka miesięcy przygotowań wystarczyło.
W MMA – świecie do niedawna zdominowanym przez mężczyzn – z każdym rokiem pojawia się coraz więcej kobiet. Czy uważa pani, że zawodniczki wciąż mierzą się z dyskryminacją ze względu na płeć i warunki fizyczne?
Teraz trochę mniej. To właśnie dzięki Joannie Jędrzejczyk kobiety zaczęły trenować MMA, ale wciąż nie są one cenione na równi z mężczyznami. Widać to chociażby po stawkach za walki. Nawet na tych niskich szczeblach mężczyźni dostają wyższe wynagrodzenie, niż kobiety na wyższym poziomie zaawansowania.
„Bez przebaczenia” to książka z gatunku „girl power” i zarazem drugi tom pani serii „Harde Babki” – cyklu niosącego duży ładunek kobiecej siły i nadziei. Jakie jeszcze motywacje kierowały panią podczas pisania tej powieści?
Chciałam pokazać bohaterki, które radzą sobie z problemami, choć nie zawsze jest im łatwo. Często potykają się i upadają, ale wstają i idą dalej walczyć o swoje szczęście, lepszą przyszłość i marzenia. Ich historie doskonale udowadniają, że my kobiety mamy tę siłę i charyzmę, żeby pokonywać trudności – nawet jeżeli jest nam trudniej. Rozmawiałyśmy wcześniej, że wciąż istnieją sporty uznawane za typowo męskie, gdzie kobiety są traktowane mniej poważnie. W rzeczywistości jednak są zawodniczki, które świetnie walczą i mogłyby zawstydzić umiejętnościami niejednego faceta.
Problemy, które poruszam, dotyczą bardzo dużej części naszego społeczeństwa. Warto po nią sięgnąć, żeby spojrzeć na tę historie z boku. Mimo, że drasną, szarpną i wzbudzą bolesne wspomnienia, to jednak mogą też otworzyć szerzej oczy, pomóc zrozumieć, że traumy nie są powodem do wstydu i nie trzeba ich ukrywać, ale zawsze warto próbować się z nimi zmierzyć.